poniedziałek, 25 lutego 2019

Maybe you're right cz.15 - Dear Hana...

16 marzec 2006

14:27

Wszystkiego najlepszego z okazji miesięcznicy... Tak od twojej śmierci minął dokładnie miesiąc. Od tamtej pory bardzo wiele się zmieniło jednak ja nadal nie potrafię uwierzyć że to prawda, wciąż mam nadzieję że to jeden wielki sen z którego za chwilę się obudzę... Po twojej śmierci bylem kompletnie zdruzgotany- to właśnie wtedy zrozumiałem co to słowo tak na prawdę znaczy i że powinno być używane tylko i wyłącznie w opisie takich sytuacji jak ta - to zdecydowanie była najgorsza rzecz jakiej doświadczyłem w całym swoim życiu... W Leśnej Górze ciągle jesteś tematem numer jeden, ludzie rozmawiają między sobą na twój temat jakby w ogóle mnie nie widzieli, albo myśleli że jestem kompletnie głuchy... Ciągle tylko szepty, ukradkowe spojrzenia, współczujące uśmieszki. Niekiedy mam ochotę na kogoś nawrzeszczeć lub zrobić coś o wiele gorszego, ale na szczęście udaje mi się powstrzymywać… Wbrew pozorom byłaś bardzo popularna. Na twój pogrzeb przybyło mnóstwo osób: znajomi, przyjaciele, rodzina, współpracownicy, a nawet byli pacjenci, którzy nie raz bardzo dużo ci zawdzięczają. Samochody zapewniły nie tylko parking domu pogrzebowego i cmentarza, lecz także wszystkie wolne miejsca w sąsiedztwie... Cały pogrzeb był dość dziwny. Marzyłem tylko o tym żeby z niego jakoś uciec, bo każdy uścisk, każda łza i wspomnienie o Tobie wciąż przypominały mi o tej okropnej tragedii. Ciągle się zastanawiałem czy ludzie zachowywaliby się inaczej gdybyś zmarła w innych okolicznościach... Na szczęście zaraz po rozpoczęciu ceremonii uwaga wszystkich skupiła się na prezentacji którą przygotował twój brat. Była wspaniała, Przemek za pomocą fotografii ukazał całe Twoje życie. I nie będę Cię okazywał że byłem silny i twardy jak skała , bo tak nie było - rozpłakałem się jak małe dziecko i nie mogłem opanować przez najbliższe kilka godzin... Na wielu zdjęciach byliśmy razem. Ty i ja. Na każdej byliśmy tacy szczęśliwi. Uśmiech nie schodził ci z twarzy na zdjęciach z imprez szpitalnych czy nawet tych z dzieciństwa. Nigdy nie byłaś smutna ani naburmuszona, tylko zawsze pogodna, pełna życia i wesoła.... Jednak mimo iż całość była bardzo wzruszająca to najbardziej poruszyło mnie ostatni slajd. To nasze wspólne zdjęcie zrobione na imprezie w hotelu rezydentów, tydzień przed moim wyjazdem służbowym . Stoimy na nim bokiem. Opierasz się plecami o moją klatkę piersiową, a ja otaczam Cię ramionami, głowę opierając na Twoim ramieniu. Dłonie trzymam na Twoim sporych rozmiarów, ciążowym brzuszku, a ty zakrywasz je swoimi. Wyglądamy na nim na szczęśliwych, zakochanych i nie mogących doczekać się narodzin pierwszego dziecka...To właśnie wtedy zdałem sobie sprawę jak wiele może się zmienić w ciągu tygodnia… Nie tylko pod względem wydarzeń, ale także jak może zmienić się nasz sposób postrzegana świata w zaledwie kilku dni… Kiedyś sądziłem, że dzień narodzin małej będzie najszczęśliwszym dniem w moim życiu… Nigdy nie zdawałem sobie sprawy, że mogę, aż tak bardzo się pomylić… Po całej prezentacji, twoja siostra wygłosiła wspaniałe przemówienie, a jej słowa brzmią w mojej głowie do dziś…
„Moja młodsza siostrzyczka była wspaniałym człowiekiem… Od najmłodszych lat nade wszystko stawiała swoich bliskich nie oczekując nic w zamian… Kiedy była dzieckiem rok w rok jako jedyna z naszej piątki pisała listy do Świętego Mikołaja, zawsze wymieniała w nich czego chciałoby każde z nas jak na przykład…  dla mojej siostry Miri proszę o nowy aparat fotograficzny, żeby znów mogła uwieczniać najpiękniejsze chwile z naszego życia… jednak to nie w tym rzecz, chodzi o to, że w tych listach nigdy nie pisała czego sama pragnie… kiedy ojciec zapytał ją dlaczego odpowiedziała, że jednym czego chce, to żeby jej rodzina była szczęśliwa… miała tak dobre serce… ostatni raz kiedy się widziałyśmy odwoziła mnie do bazy wojskowej przed misją… odprowadziła mnie pod samą bramę i zamiast rzucić, że będzie tęsknić lub rzucić jakikolwiek inny banał powiedziała – nie zapomnij co to dobro i człowieczeństwo… mimo iż podczas każdej kłótni wypominałam jej i wykorzystywałam dla swojej wygody to, iż to ona jest tą młodszą, to tak naprawdę to ona była starsza, mądrzejsza, lepsza i bardziej kochająca od nas wszystkich razem wziętych i oby jej córka, którą kochała nad życie, była tak dobra jak jej matka, a pamięć o niej niech pozostanie w naszych sercach”
Podczas tego przemówienia, każdy, nawet ten najbardziej twardy po prostu się rozkleił… A ja mimo iż łzy leciały mi ciurkiem po policzkach, w głębi błagałem, aby nasza córka wyrosła na kogoś takiego jak ty… Jeśli już o dziecku mowa... Pewnie zastanawia cię co stało z naszą córką... Zgodnie z twoją wolą postanowiłem się nią zaopiekować, mimo początkowych wątpliwości, zdecydowałem się zaryzykować, poza tym nie potrafiłbym jej tak po prostu oddać, w końcu to Twoja, Moja, NASZA córeczka. Od kilku dni jest już w domu, więc zdążyliśmy się już nieco poznać i mogę śmiało stwierdzić ze jest najgrzeczniejszym dzieckiem na świecie. Nie jestem także sam, mam do pomocy cały zastęp szpitalnych cioć i wujków, jednak najlepszym wsparciem są dla mnie moi rodzice i najbliżsi przyjaciele: Przemo, Wiki, a nawet Seba... Bez nich nie dałbym sobie rady zwłaszcza w tych pierwszych dniach w domu sam na sam z dzieckiem… Najbardziej przydatna okazała się jednak Wiki, która jako wprawna matka trzylatka nauczyła mnie podstaw obchodzenia się z noworodkiem; począwszy od zmieniania pieluszek, po karmienie, kąpanie, czy nawet noszenie…A jeśli chodzi o małą, to nasza kruszynka nie jest już także tym bezimiennym dzieckiem Gawryły, po długich rozmyślaniach z pomocą bliskich postanowiłem nazwać ją Constance- w skrócie Connie- czyli stała, jak nasza miłość,  której jest owocem, poza tym już kiedyś  podczas czytania książki wspominałaś że podoba ci się to imię... Mała jest do ciebie bardzo podobna. Ma twój uśmiech, mały, zadarty nosek, błękitne oczy i dołeczki w policzkach. Z dnia na dzień staje się coraz silniejsza, ciekawsza świata i mądrzejsza. Potrafi już przez dłuższy czas się skupić i obserwować otaczający ją świat. Nadal jest drobna bo mierzy tylko 55 cm i waży niecałe 4 kg, ale to i tak spory przyrost od dnia narodzin.  Jest naprawdę kochana i urocza. Nie wyobrażam sobie bez niej życia.
P.S. Jeśli chcesz mogę wysłać Ci pocztą jej zdjęcia. Podasz mi swój nowy adres ?
P

17 marzec 2006

2:41

Wielkie dzięki! Znowu to zrobiłaś! Pewnie teraz zastanawiasz się o co mi chodzi? Więc jeśli chcesz wiedzieć, to proszę bardzo! Znowu wkradłaś się do moich snów! Po raz kolejny obudziłem się przez Ciebie zlany zimnym potem. Śniła mi się twoja twarz przeplatająca się z krwawymi obrazami operacji i wypadku. Widziałem jak umierasz zamknięta w dziwnym, białym, sterylnym pomieszczeniu. Byłaś taka drobna, blada i kompletnie nieosiągalna. Nie mogłem do ciebie podejść, przytulić, pocałować, uratować przed złem tego świata, ani nawet się pożegnać. To było straszne. Późniejsze sny mimo że pełne były Connie wcale nie przyniosły mi ukojenia. Śniłem o naszej małej, bezbronnej córeczce- samotnej, przerażonej, płaczącej, porzuconej. Z wrzaskiem zerwałem się z łóżka. Krzyczałem do ciebie żebyś się zatrzymała widząc nadjeżdżający z ogromną prędkością samochód, który nagle zjechał na twój pas, a później błagałem abyś nas nie zostawiała. Jednak znów nie wysłuchałaś ani jednej z próśb. Dlaczego jesteś taka uparta i niezależna? Pewnie teraz powiedziałabyś: „A niektórzy uważają to za zalety” I może miałabyś rację… jeśli chodziłoby o osła… Tak więc znów miałem zły sen. Od twojej śmierci miewam je bardzo często… Po kolejnej dawce horrorów rozgrywających się w moim umyśle, w dodatku całkowicie mokry od potu usiadłem na skraju łóżka, starając się nieco uspokoić i siedzę tak do teraz z tą różnicą że obecnie piszę do ciebie list, choć dokoła panuje mrok i cisza a jedynym źródłem światła w pomieszczeniu jest blask księżyca wpadający przez okno… Cholernie boli mnie z tego wszystkiego głowa, do tego w śnie musiałem ugryźć się w język bo w ustach czuję metaliczny smak krwi. Chcę iść do łazienki aby wypłukać usta, jednak jestem zbyt ociężały, zupełnie jakby moje żyły wypełnił płynny ołów i już zdążył zastygnąć. Nic mi się nie chce, mam tylko ochotę siedzieć w łóżku i bez emocji wlepiać wzrok w okno lub skrawek papieru na moich kolanach. Chyba będzie lepiej jeśli położę się z powrotem spać.
P.S. Gratulacje właśnie stałaś się moim osobistym  psychoterapeutą
P

2:48

Więc to by było na tyle snu mała właśnie się obudziła… Spała aż dwie godziny… nowy rekord… Idę ją nakarmić, bo inaczej obudzi całe osiedle. Odezwę się kiedy znów zaśnie... Daj mi godzinę… Chyba że znów będę musiał jeździć samochodem dookoła bloku jak jakiś wariat… W niektóre dni to jedyny sposób aby zmów ululać Connie…
P


3:52


Tak jak obiecałem…
Pewnie chcesz wiedzieć co u małej…
Po wydaniu sobie serii poleceń- Wstań z łózka Piotr, idź do małej, weź ją na ręce- które musiałem wykonać, w końcu dowlokłem się do jej pokoju i jakoś ją uspokoiłem. Zmieniłem jej brudną pieluszkę, przebrałem nieco zmoczone body i kiedy tylko przestała kwilić urządziliśmy sobie całkiem niezłą wycieczkę trasą prowadzącą od jej łóżeczka do kuchni po butelkę i z powrotem... Cóż za emocje!.. Mimo że zjadła całe 90ml mleka- a raczej mlekopodobnej, modyfikowanej mieszanki- gdzie zwykle jadła tylko 60ml ciągle płakała i zaczęła podkurczać nóżki. Niestety znów odwiedziła nas ból brzuszka, nie mam pojęcia co jej jest i dlaczego tak  ją boli... Ciesz się ze cię to omija, bo słuchanie jej płaczu jest okropne i sprawia że za każdym razem w moich oczach również pojawiają się łzy…
O dziwo tym razem uporaliśmy się z nieprzyjemnymi dolegliwościami w nieco ponad 40 minut… Nowy rekord… 
Suszarka do włosów i delikatny masaż brzuszka  zawsze skuteczne i niezawodne. Poza jej ciepłym i kojącym powietrzem wiejącym na jej brzuszek, Connie podoba się jej szumiący i uspokajający dźwięk… Tym razem obyło się bez pomocy samochodu… Teraz leżę już w łóżku, a właściwie to leżymy. Wiem że chciałaś przestrzegać zasady „Dziecko śpi w swoim łóżeczku, nie z rodzicami” ale uwierz mi to nie jest łatwe zwłaszcza gdy mała ma problemy z brzuszkiem… Gdy jestem blisko niej jest o wiele spokojniejsza, poza tym ja czuję się pewniej, więc może dlatego notorycznie łamię tę regułę Teraz Connie już słodko śpi, więc może i ja powinienem się jeszcze zdrzemnąć zanim znów się obudzi? To chyba dobry pomysł.
P.S. Dobranoc.
P&C


 


2 komentarze:

  1. Strasznie się wzruszyłam! Bardzo podoba mi się pomysł,takich listów <3 świetnie odzwierciedlają emocje

    OdpowiedzUsuń
  2. W końcu znalazłam czas żeby wszystko przeczytać. Piotr jako tatuś jest cudowny, super pomysł z tymi listami do Hany! Mimo że już odeszła, jakaś jej część ujawnia się w opowiadaniu :)

    OdpowiedzUsuń