Jako że nie mamy weny na 30 część tamtego opowiadania i kilka osób miało zażalenia odnośnie tego że w "Na zawsze razem " w ogóle nie ma cukru na który nie prędko się zapowiada napisałyśmy krótką jednorazówkę z minimalną jego dawką :)
Mam nadzieję że się spodoba, miłego czytania :D
Czasami bywa tak ze przez niedomówienia
i kilka kłamstw rujnujemy to co budowaliśmy przez wiele lat a
mianowicie zaufanie, które niczym kubek uderzający o podłogę
roztrzaskuje się na kilka tysięcy kawałeczków... owszem, możemy
go posklejać ale już nigdy się z niego nie napijemy ponieważ
będzie przeciekał. Tak właśnie jest w związkach... jak wiadomo
po „burzy” już nie będzie tak samo, mimo wielu starań to i
tak niemożliwe. Może się wiec wydawać ze próba odbudowania
czegoś co i tak już nigdy nie wróci do swojej pierwotnej formy
jest bez sensu, a wręcz głupie. Większość osób znajdujących
się w takowej sytuacji postanawia zamknąć ten rozdział swojego
życia i zacząć pisanie kolejnego, jednak są też tacy którzy
podejmują ciężką próbę dopisania kilku kolejnych stron i
szczęśliwego zakończenia... mimo wielu trudów i rozczarowań i
tak się nie poddają. Tak też było w moim przypadku... Przez jeden
głupi błąd zrujnowałem to na czym tak bardzo mi zależało, czyli
relację jaka łączyła mnie z Haną. Po tym jak w trakcie jednej z naszych
sprzeczek powiedziałem te kilka przykrych słów za dużo, bardo
oddaliliśmy się od siebie,a z każdym kolejnym dniem było coraz to
gorzej, czułem jak wszystko powoli się sypie. Doszło nawet do
tego, że przestaliśmy się do siebie odzywać, staraliśmy się
siebie unikać, zachowywaliśmy się względem siebie jak dwoje
zupełnie obcych sobie ludzi, każde z nas rzuciło się w wir pracy,
a w konsekwencji dzielący nas dystans ciągle rósł. Takim sposobem
mijały dni, tygodnie, miesiące, a wraz z upływającym czasem rosła
nasza frustracja, wszystko potoczyło się tak daleko, że
wystarczyła drobna iskra by między nami doszło do kolejnego
wybuchu i awantury... no właśnie... kłótnia, to była jedyna
forma komunikacji istniejącej między nami, jak na ironię od niej
się zaczęło i tak samo się skończyło... po ostatniej z nich
oboje stwierdziliśmy -a może raczej Hana stwierdziła, a ja aby
uniknąć kolejnych sporów przyznałem jej rację- że to nie już
ma sensu, niepotrzebnie się tylko męczymy...
Tego dnia okropnie padało, za oknem rządziły ciemne, szaro-bure barwy. Nad całym miastem panowała ciemność przełamywana od czasu do czasu przez błysk piorunów i światło ulicznych latarni. Wszyscy siedzieli w domach starając się ukryć przed ulewą. Warszawa która zwykle tętniła życiem stała się pusta i smutna. Jak na ironię nawet pogoda oddawała nastrój w jakim byłem dzisiejszego dnia...
Zawsze wiedziałam - że ten dzień może kiedyś nadejść
Gdy każdy z nas będzie stał osobno
Ze swoją przyszłością , w swoich rękach
Tak wiele marzeń, tak wiele planów
Gdy każdy z nas będzie stał osobno
Ze swoją przyszłością , w swoich rękach
Tak wiele marzeń, tak wiele planów
Zawsze wiedziałam - że po tych wszystkich latach
Będzie śmiech, ale i łzy,
Lecz nigdy nie sądziłam, że odejdę -
To takie trudne by powiedzieć ,,żegnaj''...
Będzie śmiech, ale i łzy,
Lecz nigdy nie sądziłam, że odejdę -
To takie trudne by powiedzieć ,,żegnaj''...
Tego dnia okropnie padało, za oknem rządziły ciemne, szaro-bure barwy. Nad całym miastem panowała ciemność przełamywana od czasu do czasu przez błysk piorunów i światło ulicznych latarni. Wszyscy siedzieli w domach starając się ukryć przed ulewą. Warszawa która zwykle tętniła życiem stała się pusta i smutna. Jak na ironię nawet pogoda oddawała nastrój w jakim byłem dzisiejszego dnia...
Właśnie siedziałem na łóżku w
sypialni patrząc jak Hana raz po raz wrzuca swoje ubrania do
walizki. Może i starała się ukrywać swoją słabość, ale
widziałem łzy w jej oczach, dla mnie to też było ciężkie... jak
mogliśmy zabrnąć tak daleko i dopuścić do takiej sytuacji?
Chciałbym cofnąć czas i wrócić do tamtego feralnego dnia w
którym to wszystko się zaczęło, a później ruszyło jak lawina,
niszcząc wszystko co napotka na swojej drodze...chciałbym naprawić
błędy i móc znów cieszyć się życiem i bliskością tej drugiej
osoby. Niestety to niemożliwe...
-W przyszłym tygodniu przyjadę po
resztę swoich rzeczy, a co do rozwodu to jeszcze się zgadamy- W
końcu się do mnie odezwała, od razu można było wyczuć ze głos
się jej łamał, a w oczach poza łzami można było dostrzec ból i
żal wymieszane z gniewem. Nie chciałem żeby przeze mnie cierpiała,
nie chciałem żeby nasze życie tak się potoczyło... Biorąc z nią
ślub miałem świadomość tego iż w małżeństwie nie zawsze jest
tak pięknie jak to piszą w bajkach, ale nie sądziłem że będzie
aż tak źle, a nasza wspólna historia tak szybko dobiegnie końca.
-Jak chcesz – rzuciłem
beznamiętnie, nawet na nią nie spoglądając, no bo cóż innego
miałem uczynić? Błagać na kolanach aby została? Już to robiłem
i jak widać nie pomogło... Na moje słowa kobieta pokręciła głową
z wyraźną dezaprobatą, po czym chwyciła za rączkę walizki i
wraz z nią zwróciła się w stronę wyjścia.
-Myślałam że przynajmniej teraz
trochę się zaangażujesz, jeżeli przez całe nasze małżeństwo
tego nie robiłeś, ale najwyraźniej się myliłam- dopowiedziała
zatrzymując się w progu pomieszczenia i spoglądając na mnie z
politowaniem powoli przeradzającym się w wyraźną niechęć i
pogardę względem mojej osoby. Nie miałem pojęcia o co tym razem
może jej chodzić, przecież sama stwierdziła że powinniśmy się
rozstać, mimo iż kilka razy prosiłem żebyśmy spróbowali to
wszystko naprawić, zacząć od początku... a teraz ma do mnie
wielkie pretensje o to że przestałem walczyć, no ale ileż można?
Moja cierpliwość też ma swoje granice, które jakiś czas temu
przekroczyła.
-Tak masz rację, nigdy się nie
angażowałem, nie pomagałem ci, nie okazywałem uczuć, nic nie
robiłem tylko siedziałem bezczynnie na kanapie sącząc piwo...
naprawdę byłem okropnym mężem-nieco się uniosłem, ale takim
gadaniem działała mi na nerwy
-Nie o to mi chodziło- odparła z
lekkim zakłopotaniem, od razu mogłem dostrzec że zrobiło jej się
głupio, na dodatek to jej przewracanie oczami... robiła tak zawsze
w niezręcznych sytuacjach, oczywiście jak zawsze nieco mnie tym
rozbawiła, gdyż wyglądała wtedy jak mała obrażona
dziewczynka... to było urocze. Znów się rozmarzyłem, a na mojej
twarzy pojawił się niekontrolowany uśmiech.
-Z czego się cieszysz -rzuciła
ostro, wyrywając mnie przy tym z zamyślenia. Nie miałem pojęcia
jak jej na to odpowiedzieć, więc jedyne co zrobiłem to wzruszyłem
obojętnie ramionami, Hana na mój gest westchnęła ciężko, po
czym zwróciwszy się na pięcie i ciągnąc za sobą walizkę
opuściła pokój. Po chwili usłyszałem trzask drzwi frontowych.
A więc to już koniec... Zostałem
sam, zupełnie sam jak palec, już nie ma przy mnie kobiety mojego
życia... zamiast tego jedynym moim towarzystwem jest tysiąc rożnych
myśli targających teraz moim umysłem... Zrezygnowany położyłem
się na łóżku, gapiąc się przy tym w sufit. Moja ręka
mimowolnie powędrowała na jej połówkę... Wszystkie wspomnienia
do mnie wróciły, te dobre oraz złe, wszystkie wspólnie spędzone
chwile na rozmowie oraz te na milczeniu, wzloty i upadki... to
niemożliwe że nasza wspólna podróż przez życie właśnie
dobiegła końca, a stając na rozwidleniu dróg każde z nas wybrało
inną trasę... Na świecie żyje wiele tysięcy, a nawet milionów
małżeństw, więc mam prawo zapytać:
Dlaczego właśnie my? Dlaczego moje
małżeństwo, a nie jakichś przykładowych Kowalskich musi znaleźć
się w tych 43% nie kończących się szczęśliwe? Życie bywa
niesprawiedliwe, a my nie możemy nic z tym zrobić... A może
jednak... Może jeszcze nie wszystko stracone?
Podczas gdy tak leżałem i rozmyślałem
coś sobie uświadomiłem... Coś dla mnie bardzo ważnego...
Szybko zerwałem się z łóżka
spoglądając przy tym przez okno, jakie było moje zadowolenie gdy
zobaczyłem Hanę która nadal nie uporała się z zapakowaniem
walizki do bagażnika.
Nie zważając najmniejszej uwagi na to iż na zewnątrz
jest potwornie zimno a do tego leje jak z cebra a ja jestem w
krótkich spodenkach i koszulce a na nogach mam jedynie kapcie,
wybiegłem z mieszkania, nie zamykając nawet za sobą drzwi, w tej
chwili to nie było ważne. Teraz liczyła się dla mnie tylko ONA- moja Hana. W mgnieniu oka znalazłem się przed
budynkiem, blondynka właśnie zamykała bagażnik, od razu można
było się zorientować że jest wściekła. Podszedłem do niej
szybkim krokiem i kiedy już miała wsiadać do samochodu chwyciłem
ją za rękę jednocześnie ciągnąc w swoją stronę, takim oto
sposobem znalazła się w moich ramionach.
-Co robisz ? Puść mnie! -
wykrzyczała oburzona, jednocześnie próbując uwolnić się z
mojego uścisku, jednak po chwili przestała się miotać chyba zdała
sobie sprawę że nie ma ze mną szans i to bez sensu.
-Zdałem sobie sprawę że byłbym
totalnym idiotom gdybym pozwolił Ci tak po prostu zniknąć z
mojego życia... Możesz mnie nienawidzić, możesz na mnie krzyczeć, a
nawet bić i obrażać, ale ja i tak nie pozwolę ci odejść, nigdy
nie popełnię tego samego błędu. Jesteś dla mnie najważniejsza.-
powiedziałem na jednym oddechu, delikatnie odsuwając ją od siebie
i spoglądając jej głęboko w oczy, od razu mogłem dostrzec w nich
ból wymieszany z odrobiną radości - Nie mam zamiaru cię okłamywać że nie potrafię bez Ciebie żyć, bo potrafię, ale po prostu nie chce, bo moje życie bez Ciebie jest nijakie, smutne i bezsensowne- kontynuowałem, widziałem jak pod jej powiekami gromadzą się łzy, lecz tym razem to nie były łzy smutku, tylko wzruszenia. Nie musiałem długo czekać nim coś powie
-To najpiękniejsza rzecz jaką kiedykolwiek usłyszałam- odparła łamiącym się
głosem.- Kocham cię- wyszeptała po chwili.
-Ja ciebie też, nic się dla mnie nie
liczy...tylko Ty- nie czekając nawet na jakąkolwiek reakcję z jej
strony, delikatnie musnąłem jej malinowych warg, nie musiałem
długo czekać aż blondynka pogłębi pocałunek. Ta chwila mogła
trwać wiecznie. Cały świat przestał dla mnie istnieć, liczyliśmy
się tylko my. Nie przeszkadzało mi nawet to iż, stoimy na środku
jezdni i okropnie leje, a my jesteśmy kompletnie przemoczeni. Ważna
dla nas była tylko bliskość tej drugiej osoby. Wiedziałem że od teraz będzie tylko lepiej...
Nigdy nie wolno nam się poddawać bo nam nie wychodzi, zawsze należy mieć nadzieję i walczyć do końca, bowiem tylko na wytrwałych czeka nagroda...
Komentujcie ! :)
OGŁOSZENIA PARAFIALNE:
1. Co do nexta "Na zawsze razem" to jesteśmy w trakcie pisania, więc jest szansa że pojawi się już dzisiaj a jak nie to jutro, chyba że znów sie nie wyrobimy
2. Zachęcamy również do zaglądania do zakładki "jednoczęściówki" , gdyż z czasem będą się pojawiać nowe.
3. W zakładce "Na zawsze razem" powstała nowa zakładka "bohaterowie" w której jak sama nazwa wskazuje są informacje o bohaterach, która wraz z pojawieniem się nowych postaci będzie się rozrastać ;)
4. Zapraszamy także do wzięcia udziału w konkursie który organizujemy na FB- KONKURS
5. Zaglądajcie na ogłoszenia bo tam będą dodawane wszystkie ważne informacje
To chyba wszystko ;D
Nasia i Kami
Takie opowiadanie skłaniające do refleksji, piękne, czyta się z zapartym tchem. Szkoda, że szybko się kończy. A może mam takie wrażenie, bo aż tak bardzo przypadło mi do gustu?!
OdpowiedzUsuńDzięki :D
UsuńA taką postać tego posta zawdzięczamy Kami, bo pisała go na faktach z życia prywatnego...
ma doświadczenie i wie jak wygląda takie "prawdziwe życie w związku" więc może dlatego to opowiadanie wyszło takie refleksyjne :)
/Nasia
nooo ta częsc robi wrażenie..
OdpowiedzUsuńbardzo 'życiowa' i piękna częsc!
i podoba mi się pomysł jednorazówek od czasu do czasu :)
L.
boskie
OdpowiedzUsuń