piątek, 14 grudnia 2018

Maybe you're right cz.3 - The fear of expectations


Pędziłem Warszawskimi ulicami jak na złamanie karku. Serce waliło mi jak oszalałe zupełnie jakby zaraz miało wyskoczyć z piersi. W mgnieniu oka dotarłem do centrum gdzie natrafiłem na ogromny korek, zapewne spowodowany dzisiejszym wypadkiem. Pół miasta było zablokowane, czekała mnie co najmniej godzina stania, a w tamtej chwili nie mogłem sobie na to pozwolić, nie teraz, nie w takiej sytuacji, gdy może chodzić o życie dwóch najważniejszych osób w moim życiu. Bez zastanowienia zjechałem na chodnik i ominąłem sznur aut jaki ciągnął się wzdłuż głównej ulicy, w taki oto sposób oszczędzając kolejne minuty, które teraz były na wagę złota. Coraz bardziej się denerwowałem. Po kolejnych 20 minutach nareszcie dojechałem do celu. Jak na złość wszystkie miejsca parkingowe nieopodal wejścia były zajęte przez lekarzy, pacjentów oraz odwiedzających chorych na oddziałach, więc musiałem zaparkować na drugim końcu parkingu. Pospiesznie wysiadłem z samochodu i pognałem w stronę wejścia do budynku, kilkukrotnie prawie przewracając się na tej ślizgawicy. Od razu skierowałem się na SOR mając nadzieję że tam się czegoś dowiem. Wciąż w głębi duszy błagałem aby chodziło o któregoś z moich pacjentów a nie o Hanę, a w najgorszym przypadku żeby akcja porodowa rozpoczęła się przedwcześnie… jednak wiedziałem że to mało prawdopodobne. Gdy tylko wszedłem na izbę mogłem wyczuć ogarniający wszystkich niepokój jak i zdenerwowanie. Szpital jak zawsze tętnił  swoim życiem, wokół panował okropny zgiełk, wszyscy gdzieś się spieszyli, każdy na siebie krzyczał, pielęgniarki, jak i lekarze wciąż biegali wte i wewte, pacjenci kręcili się po oddziale, plącząc się pod nogami. Tak oto wygląda standardowy dzień w szpitalu w Leśnej Górze. Wziąłem głęboki wdech i ruszyłem przed siebie. Przeciskając się między ludźmi w zatłoczonym holu dostrzegłem Izę rozmawiającą z jakimś lekarzem, postanowiłem skorzystać z okazji i nieco ją podpytać, może ona będzie coś wiedziała, w końcu nie mam nic do stracenia. 
-Przepraszam, że przeszkadzam… Nie wiesz gdzie jest Hana?- zapytałem na wstępie, bez zbędnego owijania w bawełnę czy nawet powitania, nie miałem czasu na jakieś bezsensowne podchody. Na moje słowa pielęgniarka wzruszyła jedynie ramionami, dając mi tym do zrozumienia, że nie ma pojęcia gdzie znajduje się moja żona i niestety nie może mi pomóc. -Może w lekarskim coś będą wiedzieć!- krzyknęła za mną, a ja ile sił w nogach pognałem w stronę pokoju, jednak gdy tylko tam wkroczyłem od razu zostałem oddelegowany na blok...  W dalszym ciągu niczego nie wiedziałem, co powoli zaczynało mnie doprowadzać do szału. W końcu niepewność jest najgorszą torturą jaką zna ten świat... Posłusznie skierowałem się we wskazane miejsce, a gdy tylko tam dotarłem, moją uwagę przykuły dwie znajome sylwetki. Lena i Przemek, siedzieli naprzeciw siebie zawzięcie o czymś rozmawiając, jednak z tej odległości nie mogłem usłyszeć ani słowa. Mimo iż stałem dosyć daleko to na pierwszy rzut oka mogłem dostrzec że internistka płacze, oczy miała intensywnie zaczerwienione, powieki opuchnięte, a łzy wciąż spływały po jej policzkach. Nie zastanawiając się dłużnej postanowiłem podejść nico bliżej. Dopiero wtedy udało mi się nieco podsłuchać ich rozmowę.
- Tylko parę rozcięć i siniaków. Na izbie założono szwy, w TK czysto. Właśnie czeka na wypis.— powiedział Przemek z ogromnym przejęciem. A ja przez sekundę sądziłem, że mówią o mojej żonie, i omal nie zacząłem płakać z przejęcia i ze szczęścia. Potem jednak dotarła do mnie informacja, że w organizmie kierowcy wykryto ponad 2 promile alkoholu...
- Jego samochód po prostu skręcił na jej pas. Komisarz Marczewski twierdzi, że nie miała szans zahamować- kontynuował Zapała przejętym głosem, a ja właśnie wtedy zorientowałem się, że nie rozmawiają o Hanie tylko o tym drugiem kierowcy. - Zdaniem policji jego wóz wypadł z pasa z powodu śniegu albo przez alkohol nie był w stanie nad nim zapanować. Skutki wypadku często są nieproporcjonalne. Pasażerowie jednego wozu wychodzą bez szwanku, a drugiego odnoszą straszne obrażenia... — jego głos nagle ucichł, prawdopodobnie dlatego iż w końcu mnie zauważył, w jednej chwili wstał z krzesła na którym dotychczas siedział i powolnym krokiem ruszył w moim kierunku, jednak ja po tym co przed chwilą usłyszałem byłem jak sparaliżowany, nadal to wszystko  do mnie nie docierało, zupełnie jakby mój mózg się zawiesił i nie chciał przetworzyć ni jedne informacji więcej. Przemo stanął naprzeciw mnie, a następnie ze spuszczoną głową, tak aby tylko nie musieć nawiązywać ze mną jakiegokolwiek kontaktu wzrokowego poklepał mnie po ramieniu, jakby chciał dodać mi tym otuchy, co nieco mnie to zdziwiło… nieco… wolne żarty… byłem kompletnie zdezorientowany, w końcu wciąż nawet nie wiedziałem co się stało, a jedyne co mogłem to się domyślać, a przez to jeszcze bardziej odchodziłem od zmysłów, gdyż mój umysł co chwilę podrzucał mi coraz to czarniejsze scenariusze.
-Może mi ktoś w końcu wyjaśnić o co tutaj chodzi?- zapytałem już nieco zdenerwowany, z wyraźnym napięciem dźwięczącym w głosie, który lekko się uniósł, spoglądać przy tym na tę dwójkę. Na moje słowa naprędce wymienili między sobą kilka porozumiewawczych spojrzeń, jakby chcieli uzgodnić między sobą czy mogą udzielić mi więcej informacji, po których Starska również wstała ze swojego miejsca i podeszła do mnie powolnym krokiem skazańca.
-Pewnie słyszałeś o wypadku na Mokotowie… Hana w nim uczestniczyła, właśnie ją operują- Powiedziała ściszonym głosem. To spadło na mnie jak grom z jasnego nieba, przez co aż musiałem usiąść na jednym z krzeseł stojących pod ścianą, niby się czegoś domyślałem, ale nie byłem na to gotowy, pewnie nikt na moim miejscu by nie był… Złe rzeczy nieraz spotykają także tych dobrych ludzi. Nikt nie spodziewa się, że akurat tego dnia jego całe życie stanie na głowie…
-Co z nimi?- zapytałem gdy już nieco ochłonąłem, jednak w moim głosie dało się wyczuć potworny strach mieszający się z troską. Bardzo bałem się o życie dwóch najważniejszych dla mnie osób, gdyż bez nich nie byłbym w stanie funkcjonować. Nie potrafiłbym żyć z myślą, że przeze mnie coś im się stało...tak przeze mnie, bo gdyby nie ten cholerny wyjazd służbowy, to Hana nie musiałaby siadać za kierownicą, a co za tym idzie do tego wypadku także by nie doszło.
-Nie wiemy, nikt nie chciał nam niczego powiedzieć oficjalnie, ale z tego co mi wiadomo po podsłuchaniu rozmowy w lekarskim, to jej stan jest ciężki- do rozmowy ponownie dołączył się Zapała, jednak wciąż był jakiś nieobecny, wzrokiem wciąż błądził gdzieś po podłodze. Mimo wszystko i tak dało się wyczuć że on również jest trochę podłamany.
Ja także siedziałem w bezruchu ślepo gapiąc się na jedną ze ścian. Byłem kompletnie załamany, dopiero teraz zaczęło do mnie docierać co się zdarzyło. Mimowolnie łzy napłynęły do moich oczu, szybko starłem je sprawnym ruchem ręki aby przypadkiem nikt nie zauważył, musiałem bowiem być silny. Dla Hany i dla naszego maleństwa. Lena  położyła dłoń na moim ramieniu aby dodać mi otuchy, bez chwili namysłu przytuliłem się do niej, dając upust swoim emocją. Rozpłakałem się jak małe dziecko. Nie mam pojęcia ile tak siedzieliśmy, ale wtedy czułem, że tego potrzebuję- odrobiny wsparcia osoby, która cierpi tak samo jak ja… Dopiero po jakimś czasie odsunęła się i spojrzała mi głęboko w oczy.
-Będzie dobrze, Hana to najsilniejsza kobieta jaką znam, na pewno z tego wyjdzie – oznajmiła całkiem pewna swoich słów, jednocześnie posyłając mi ciepły uśmiech, od razu zorientowałem się że był wymuszony, w końcu żadne z nas nie miało w tej chwili ani pół powodu do śmiechu, ale po jej słowach mimo wszystko poczułem się nieco lepiej. W odpowiedzi pokiwałem tylko twierdząco głową, jednocześnie ocierając łzy, nie mogłem się tak mazać, nie w takiej sytuacji. Między nami zapanowała napięta cisza, którą przerywało jedynie ciche tykanie wskazówek zegara. Nie przeszkadzało mi to. Potrzebowałem teraz spokoju. Musiałem jeszcze raz wszystko przemyśleć. Tysiące myśli kłębiło się w mojej głowie. Każde z nas przeżywało tę sytuację na swój sposób, Starska wciąż siedziała w jednym miejscu nieruchomo, tępo wpatrując się przy tym podłogę, ja również, natomiast Przemek nie umiał usiedzieć w miejscu, było widać, że ta bezczynność, go irytuje i nie pozwala się uspokoić, wciąż chodził w kółko, co jakiś czas spoglądając w stronę drzwi aby sprawdzić czy aby ktoś nie wychodzi z bloku, aby móc wyciągnąć z niego jakiekolwiek informacje…
Operacja trwała już dobre kilka godzin, które były dla mnie wiecznością, jednak po spokoju jaki panował przed wejściem na salę operacyjną mogłem wywnioskować, że nie szybko dobiegnie końca, nie miałem już nawet pojęcia która godzina, jednak nie chciałem nawet spoglądać na zegar gdyż wiedziałem, że im częściej będę na niego zerkał tym czas będzie wolniej płynął. Znudzony tym czekaniem wstałem z miejsca i zacząłem krążyć po korytarzu, dołączając przy tym do Przemka. Właśnie w tym momencie  z sali operacyjnej wybiegł pobledły Seba, a gdy tylko go ujrzałem z duszą na ramieniu podbiegłem w jego kierunku, jednakże nie zdążyłam nawet nic powiedzieć gdyż mnie ubiegł.
-Nie teraz stary- od razu mnie spławił, po czym pognał przed siebie, przez co jeszcze bardziej zacząłem się denerwować, a z tego całego napływu emocji znów nerwowo zacząłem kursować wzdłuż korytarza, przynajmniej tak starając się uspokoić i rozładować napięcie. Jednak na daremne, po moim umyśle wciąż krążyło milion myśli, a z każdą kolejną upływającą minutą przybywały kolejne a mój niepokój wzrastał. Spojrzałem na Lenę. Ciągle siedziała w tym samym miejscu, zapatrzona w jeden punkt i najwidoczniej zamyślona, całkiem nieźle radziła sobie z tym stresem, nie przeżywała tego tak jak ja czy Przemek. Dalej nerwowo kursowaliśmy po holu, zapadając w jakiś swego rodzaju trans…
-Możecie łaskawie usiąść na tyłkach !?- Dopiero po jakimś czasie z tego całego zamyślenia wyrwał nas ostry głos Starskiej, która miała już dosyć naszego chodzenia w kółko. Spojrzeliśmy na nią ze zdziwieniem, nie panowała już nad sobą. Ta sytuacja była dla nas wszystkich aż nadto wkurzająca. Nie chcąc jej jeszcze bardziej denerwować posłusznie usiedliśmy na krzesłach naprzeciw niej, wbijając przy tym wzrok w podłogę. Po raz kolejny zapadła głucha cisza. Znów nie pozostało nam nic tylko czekać i liczyć kolejne sekundy... minuty... godziny mijające w niepewności i oczekiwaniu.
Czas dłużył się nieubłaganie. Każda sekunda była wiecznością, wskazówki zegara powoli zmieniały położenie. To czekanie było frustrujące. Najgorsza w tym wszystkim była ta bezsilność i świadomość że nie można pomóc. Moja głowa była wypełniona setkami tysięcy myśli. Nie miałem jak od nich uciec. Właśnie w tym momencie opadła ta zasłona która pozwalała mi zachować równowagę. Wszystko zaatakowało ze zdwojoną siłą. Tak długo czekało na chwile mojej słabości. Coraz ciężej było mi sobie z tym poradzić, ledwo nad sobą panowałem… Po jakimś czasie Sebastian znów szybko mignął mi przed oczami, a chwilę po nim Wójcik i Tretter. Mój niepokój znów wzrósł, nigdy nie sądziłem że może osiągnąć taki poziom na jakim znajduje się obecnie, dodatkowo ta niepewność jeszcze bardziej go nasilała. Z tego wszystkiego aż  wygrzebałem telefon  z jednej z kieszeni kurtki i aby zająć czymś umysł po prostu zacząłem grać w jakieś durne gierki, które jak widać okazały się skuteczne, gdyż na chwilę faktycznie przestałem o tym myśleć. Telefon pochłonął mnie do tego stopnia że przestałem już nawet reagować na wszystkie dobiegające do mnie bodźce po prostu na chwilę się wyłączyłem, najwyraźniej mój organizm potrzebował takiego resetu, aby nabrać sił do dalszych  zmagań... Minęły kolejne godziny,  a ja straciłem rachubę czasu, już nawet nie miałem pojęcia ile to wszystko trwa…Właśnie wtedy usłyszałem trzask zamykanych drzwi sali operacyjnej, momentalnie zerwałem się na równe nogi, a moim oczom ukazała się Wiki. Pełen nadziej podszedłem do niej i obdarzyłem ją pytającym spojrzeniem. Słowa były w tej chwili zbędne… Wyraz jej twarzy mówił sam za siebie…

Mam mieszane uczucia co do tego opowiadania... 

Z jednej strony ciągle mam wątpliwości dotyczące jego publikacji gdyż wiem że jest ono inne niż to poprzednie, i nie chodzi tu tylko o fabułę, o styl (moi stali czytelnicy na pewno to wychwycą) ale także forma jest czymś zupełnie nowym- jest to mój eksperyment (mam nadzieję że udany) 

Z drugiej strony jestem bardzo dumna z tego co stworzyłam, gdyż tym razem jest to w 100% coś mojego- mój pomysł, moja wizja, moje kreacje bohaterów, moje rozwinięcia, moja historia... 

W poprzednim opowiadaniu pomysł był Kami, ja się dołączyłam, a później ona odeszła a ja pisałam pod "narzucony " mi grafik i tak naprawdę, nie za bardzo miałam możliwości wykazania się kreatywnością, gdyż nie chciałam zmieniać wizji Kami, co było nieraz męczące i pisane na siłę...  

Dlatego mam nadzieję ze to co stworzyłam przypadnie wam do gustu, gdyż włożyłam w to sporo czasu, pracy, ale przede wszystkim serca i moim zdaniem było warto, gdyż w ciągu roku przez który powstawało to opowiadanie bardzo rozwinęłam swoje umiejętności pisarskie i mam nadzieję ze również to zauważycie.

Oto przed wami kolejna, tym razem nieco krótsza część.

Kolejne będę publikować w każdy piątek w okolicach godziny 16

Komentujcie i udostępniajcie :D



7 komentarzy:

  1. Od razu zauważyłam, że forma jest zupełnie inna i narratorem jest Piotr. Jak dla mnie naprawdę super pomysł, opowiadanie jakiego jeszcze nigdy nie czytałam, gdyż większość było opartycho fabułę serialu. Czekam na kolejną część! Buziaki :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Piątek super dzień na kolejne części! Coraz bardziej interesuje mnie to opowiadanie:) pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  3. Wróciłam na bloga poczytać stare opowiadania, a tu proszę coś nowego <3 naprawde cieszę się, że wróciłaś :) czekam na rozwój akcji :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Coś czuje, że w następnej części Hana będzie uśmiercona, oby tak nie było :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A mi się wydaje, że jeszcze nas pomęczy zanim ją uśmierci, ale jak coś na następny piątek zaopatrzę się w chusteczki ;) Co do samego opowiadania to czuć zmiany, podoba mi się ta perspektywa Piotra <3

      Usuń
  5. Zupełnie inny pomysł, inna historia, a opowiadań z perspektywy Piotra jest bardzo mało, więc naprawdę projekt całkiem inny i lepszy od miliona innych blogów :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się niezmiernie że podoba Wam się ta zmiana perspektywy :) co do projektu i jego inności to na chwilę obecną to tylko taki drobny przedsmak, jego prawdziwa i poważna inność dopiero się zacznie za kilka części ;)

      Usuń