Staliśmy wciąż wtuleni w siebie do czasu, aż do naszych uszu dobiegł głośny brzęk dzwonka do drzwi. Początkowo chcieliśmy go zignorować, jednak z każdą kolejną chwilą stawało się on coraz bardziej natarczywy. Niechętnie oderwałam się od niego, bez słowa kierując się do przedpokoju, aby otworzyć nachalnemu przybyszowi, który wciąż uparcie naciskał na dzwonek. "Już idę" - krzyknęłam będąc w połowie drogi, choć tak naprawdę właściwszym sformowaniem byłoby to, że się toczę, gdyż mój, już sporych rozmiarów brzuch nieco mnie spowalniał, sprawiając jednocześnie, że chodziłam jak jakiś pingwin dziwnie kiwając się i balansując ciałem na boki podczas stawiania kolejnych kroków. Kiedy w końcu udało mi się dobrnąć do drzwi, od razu je otworzyłam, bez sprawdzania kto za nimi stoi, jednak gdy tylko ją zobaczyłam momentalnie tego pożałowałam... W jednej chwili miałam ochotę zatrzasnąć jej drzwi przed nosem, wcześniej obrzucając ją jakimiś wyrafinowanymi inwektywami, które właśnie przyszły mi na myśl... Ta to ma dopiero tupet, jak ona śmiała w ogóle tu przychodzić, zwłaszcza, że nikt jej nie zapraszał i nie była tu zbyt mile widzianym gościem. Czego ona w ogóle znowu od nas chciała chciała? Co było na tyle ważne, żeby nie mogła napisać SMS'a, tylko musiała tu przyłazić? Rzuciłam jej mordercze spojrzenie, po czym od niechcenia otworzyłam szerzej drzwi wpuszczając ją do środka, do ostatniej chwili walcząc z samą sobą, żeby nie podstawić jej nogi kiedy przekraczała próg. Zatrzasnęłam za nią drzwi z ogromnym hukiem, dając przy tym upust złości, która znów we mnie narastała, sprawiając przy tym że ta małpa nieznacznie podskoczyła, najwyraźniej przestraszona. Kącik moich ust nieznacznie drgnął ku górze. Stanęłam za nią z rękami skrzyżowanymi na wysokości klatki piersiowej. Kobieta od razu ściągnęła jasną, skórzaną kurtkę którą miała na sobie, po czym cisnęła ją w moim kierunku, nawet nie odwracając się za siebie, jakbym była jej służącą. To już był szczyt wszystkiego, chyba pomyliła osoby... może ktoś inny faktycznie nadstawiłby drugi policzek, po prostu by to zignorował i powiesił tę cholerną kurtkę, ale nie ja... Od razu rzuciłam ją na ziemię, po czym wymamrotałam niby niewinne "UPS" robiąc przy tym zadowoloną minę. Jak na razie mamy 1-1, bilans wyrównany, pozostaje tylko pytanie kto wygra, a to chyba logiczne... Olivia prychnęła zaskoczona tym, że się jej postawiłam, najwidoczniej byłam pierwsza i wcześniej znieważanie innych ludzi uchodziło jej płazem... Jak to mówią "Trafiła kosa na kamień" a jak ze mną ktoś zadziera, to tak łatwo mu nie odpuszczam, zwłaszcza, że z natury należę do tych mściwych... Kiedy nalepa podniosła już swe odzienie z podłogi, z krzywym uśmiechem pełnym swego rodzaju satysfakcji podałam jej wieszak, a gdy po niego sięgnęła, także upuściłam go na ziemię i ruszyłam do salonu, triumfując swoje zwycięstwo. 2-1, jak na razie prowadzę. Może moje zachowanie, było wbrew jakimkolwiek regułą gościnności, ale w jej przypadku było w 100% usprawiedliwione, a nawet zrozumiałe. Chwilę po mnie do pomieszczenia weszła Olivia, najwyraźniej urażona, tym jak została, przeze mnie potraktowana, jednak szczerze powiedziawszy to miałam to w nosie. Otrzymała, to na co zasłużyła... Piotra nie było w pomieszczeniu, a po odgłosach wydobywających się z kuchni- w postaci dźwięku gotującej się w czajniku wody i przesuwanych w szafkach naczyń- mogłam śmiało stwierdzić, że znajduje się właśnie tam, najwidoczniej zajęty przygotowywaniem dla nas ciepłych napoi.
-Znowu ulotki? Wczoraj dopiero...- Zaczął, wchodząc po kilku minutach do pokoju, trzymając w dłoniach tacę z dwoma filiżankami herbaty, zupełnie nieobecny, wpatrzony w naczynia z gorącymi napojami, nie zwracając uwagi na to kto znajduje się w naszym salonie. Chciałam coś powiedzieć, jednak nie potrafiłam dobrać odpowiednich słów, dlatego tylko odchrząknęłam, a on od razu dźwignął wzrok i nagle zastygł w pół kroku, zamilkł w pół słowa, wpatrując się we mnie z niedowierzaniem.Jego usta otworzyły się, jakby zamierzał coś powiedzieć, a to co trzymał w rękach, nagle uderzyło o podłogę, roztrzaskując się na wiele kawałków z ogromnym hałasem, otrzeźwiając mój umysł i wyrywając z zamyślenia. Piotr stał w miejscu blady jak ściana, wpatrując się w moją twarz, starając się przy tym wyczytać z niej jakiekolwiek emocje. Przyjrzałam mu się z taką samą uwagą, jak on mnie. Nabrał powietrza głęboko do płuc, było widać, że targały nim sprzeczne uczucia. Wydawał się być przerażony, zirytowany, a zarazem pełen nadziei, na to, że tym razem skończy się to inaczej niż po jej poprzedniej wizycie... Że tym razem nie dojdzie między nami do awantury, tak jak ostatnim razem i że tym razem od niego nie odejdę... Momentalnie odwróciłam wzrok w przeciwnym kierunku wlepiając go w jedną ze ścian, unikając tym świdrującego spojrzenia Piotra, gdyż czułam się niezręcznie, nie mogąc niczego obiecać. Usiadłam na kanapie, jednak oni wciąż pozostawali w bezruchu stojąc naprzeciw siebie.
-Hej- W końcu po długim milczeniu jako pierwsza odezwała się Olivia, a jej słowa zadziałały na Gawryłę jak przywracający trzeźwość umysłu kubeł zimnej wody wylany na głowę. Po jego ciele przebiegł dreszcz, a wzrok przeniósł ze mnie na naszego gościa. Miał nieodgadniony wyraz twarzy, stanowił mieszankę tak wielu emocji, że ciężko było jakąkolwiek z nich wyodrębnić i dokładnie opisać. Był spięty- to na pewno- nawet bardzo, a dało się to zauważyć przez to w jaki sposób napinały się jego mięśnie, a zwłaszcza ramiona i barki. Nie miał pojęcie jak ma się w stosunku do niej zachować, zwłaszcza w mojej obecności.
-Hej- odchrząknął chłodno, przeczesując przy tym włosy dłonią, a każdy jego ruch był bardzo sztywny. Nigdy go takiego nie widziałam, w tamtej chwili zachowywał się tak jakby połknął kij od miotły. Cóż, nie tylko na mnie Olivia tak działała... Była jak chodzący paralizator- wystarczyło, że pojawiła się w jakimś pomieszczeniu, a wszyscy nagle drętwieli, nikt nie pozwalał sobie w jej towarzystwie na odrobinę luzu... Jak Piotr w ogóle mógł się z nią zadawać, jak mógł się z nią przespać- o ile w ogóle- jeśli na pozostałych działała ona wręcz odstręczająco, lub jak płachta na byka i mało kto chciał przebywać w jej towarzystwie. Znów zapanowała cisza. Żadne z nich się nie odzywało, nie wiedzieli jak i co powinni powiedzieć, dlatego przejęłam inicjatywę.
-Po co tutaj przylazłaś?- rzuciłam chamsko w jej kierunku, krzyżując przy tym dłonie na wysokości klatki piersiowej i zakłócając tym panującą wokół ciszę. Nie doczekałam się jakiejkolwiek odpowiedzi z jej strony, po prostu mnie zignorowała.
-Musimy porozmawiać- zwróciła się do Piotra, po czym swój wzrok przeniosła na mnie, patrząc znacząco, chcąc dać tym do zrozumienia, że mam wyjść...Nie miałam zamiaru jej słuchać, nie będzie mi rozkazywać co mam robić w swoim własnym domu, dlatego robiąc jej na złość jeszcze wygodniej rozsiadłam się na kanapie, uśmiechając się przy tym ironicznie.Czy wspominałam już że jej nienawidzę? I to nie były tylko puste słowa wypowiedziane w przypływie złości.O nie! W jej przypadku to była szczera prawda.Autentycznie jej nie tolerowałam, a jedno jej słowo, spojrzenie, czy ruch sprawiały, że we mnie się wręcz gotowało i miałam ochotę się na nią rzucić i rozszarpać...W jej towarzystwie z trudem nad sobą panowałam i pozostawienie nas samych w jednym pomieszczeniu byłoby równe zamknięciu psa i kota w jednej klatce, czy ciasnym pokoju.
-Co jak co, ale raczej nie mamy o czym gadać.- Odezwał się w końcu Piotr, jednocześnie schylając się i zbierając odłamki szkła z podłogi, odkładając je na tacę, aby później móc łatwo je wyrzucić. On też nie zwracał na nią zbytecznej uwagi. Dla niego, ona też nie była mile widzianą osobą w naszym mieszkaniu, dobrze było wiedzieć, że przynajmniej w tej kwestii się zgadzaliśmy.
-Uwierz mi, mamy co najmniej jeden temat do dyskusji...- odpowiedziała stanowczym tonem głosu. Piotr tym razem nie mógł jej się sprzeciwić, dlatego tylko spojrzał na nią z zaskoczeniem, a następnie porzucając swoje poprzednie zajęcie wstał z podłogi.
-Więc słucham- powiedział robiąc krok naprzód, a gestem dłoni wskazał tej całej Terry fotel stojący tuż za jej plecami, nakłaniając ją tym do tego aby usiadła, a po chwili sam zajął miejsce tuż obok mnie, jednocześnie obejmując mnie swoim silnym ramieniem, mocno do siebie przy tym przyciągając, tak jakby się bał że jeśli tego nie zrobi to zaraz mu ucieknę. Nie czułam się komfortowo, mimo iż w jego objęciach było mi dobrze, gdyż wraz z jego dłońmi na moim ciele znalazło się także palące i pełne zazdrości spojrzenie Olivii, może początkowo napawało mnie to satysfakcją jednak po dłuższym czasie stało się nieco uciążliwe.
-Zrozumiem jeśli po tym co powiem nie będziesz chciał mnie znać, a nawet mnie znienawidzisz... - zaczęła nieśmiało, a na jej twarzy pojawiła się wyraźna skrucha. Zamurowało nas, nie spodziewaliśmy się takich wyznań z jej ust, już prędzej przypuszczałabym, że chciała wyciągnąć coś od Piotra, albo zmusić go do związku, ze względu na dziecko, szantażować lub jeszcze coś innego, ale nie coś takiego. Obydwoje spojrzeliśmy na nią z niemałym zdziwieniem. Nie rozumieliśmy o co jej w ogóle chodzi.- Ta cała moja ciąża... to... to nie do końca prawda... - kontynuowała, a my z każdym jej kolejnym słowem rozumieliśmy coraz mniej i jeszcze to jej oświadczenie, że to nie do końca prawda... Czyli co? Nie była w ciąży? Albo była, ale nie z Piotrem? To wszystko było naprawdę dziwne, wręcz nielogiczne. -Wymyśliłam to - oznajmiła, a ja momentalnie zamarłam.
-Że co zrobiłaś!?- wykrzyczał nagle Piotr, jednocześnie podnosząc się gwałtownie z miejsca, przez co aż podskoczyłam.
-Skłamałam, wcale nie jestem w ciąży... To znaczy nie z tobą... okłamałam was... - wyjaśniła, a jej głos był bardzo cichy, zupełnie jakby bała się wypowiedzieć te słowa na głos. W jednej chwili ulżyło mi i jednocześnie poczułam ogromną złość i żal do Olivii. Jak ona mogła nas tak oszukać? Rzuciłam jej ostre spojrzenie, a ona znów przemówiła zwracając się do Piotra - Tamtej nocy między nami do niczego nie doszło, upiłeś się, a później zacząłeś mnie obwiniać o to że się pokłóciliście, między nami też doszło do sprzeczki, wróciłeś do domu, a ja zostałam w barze i byłam na ciebie tak wściekła, że w ramach zemsty spędziłam noc z pierwszym napotkanym facetem... Kiedy po powrocie do Stanów okazało się, że wpadłam postanowiłam wykorzystać ten fakt, a to że niczego nie pamiętałeś dodatkowo wszystko mi ułatwiło... - wytłumaczyła, a z każdą chwilą stawała się jeszcze bardziej skonsternowana i zawstydzona.-Zakochałam się w tobie... - dodała po chwili, a ja poczułam ogromne ukłucie zazdrości.
-Czy ty zdajesz sobie z tego sprawę do czego doprowadziłaś swoimi kłamstwami, przez ciebie Hana ode mnie odeszła, straciła do mnie całe zaufanie i mało brakowało, a swoje dziecko- to prawdziwe, biologiczne dziecko- widywałbym tylko w weekendy! Co ty sobie myślałaś? Do czego chciałaś doprowadzić? Jak długo chciałaś nas jeszcze oszukiwać- Teraz już nie krzyczał, on po prostu wrzeszczał wyrzucając z siebie kolejne pytania z prędkością karabinu maszynowego. Był wściekły, cały poczerwieniał na twarzy , a na jego czole wyskoczyła niewielka żyłka. Dłonie zacisnął w pięści, było widać, że ledwo już nad sobą panował.
-Myślałam, że jeśli Hanie się z tobą tak udało to mi też wyjdzie- powiedziała znacząco spoglądając na mój sporych rozmiarów, wystający brzuch, wewnątrz którego mała urządziła sobie imprezę roku kopiąc mnie bez przerwy po żebrach i fikając koziołki.- Chciałam cię odzyskać... Myślałam, że jeśli dowiesz się że jestem w ciąży i pomyślisz, że to twoje dziecko, będziesz chciał ze mną być, aby stworzyć mu normalną rodzinę- tłumaczyła się jednocześnie gładząc się po swoim wciąż idealnie płaskim brzuchu... Czy ona w ogóle zastanowiła się nad tym co mówiła? To były chyba najgłupsze rzeczy jakie kiedykolwiek w życiu słyszałam. Mimowolnie aż prychnęłam pod nosem, ledwo powstrzymując się od wybuchu śmiechu. Jak ona mogła myśleć że Piotr do niej wróci- chociaż tak naprawdę nigdy nie byli razem- tylko ze względu na dziecko? Jak ona sobie to wyobrażała? Miała zamiar go całe życie okłamywać? Jeśli tak, to była jeszcze większą egoistką niż przypuszczałam... Z każdą chwilą coraz bardziej traciła w moich oczach i wzbudzała we mnie jeszcze większą niechęć, co wcześniej wydawało mi się niemożliwe.
-Czy ty w ogóle słyszysz co ty mówisz?- oburzył się, jednocześnie spoglądając na nią jak na kompletną idiotkę.-Z Haną mi się udało, bo ją kocham, a gdyby tak nie było nie wiązałbym się z nią nawet ze względu na fakt, że spodziewa się mojego dziecka...- powiedział, przez ułamek eskudy zatrzymując swój wzrok na mnie, jakby i mi chciał dać tym coś do zrozumienia.
-Przepraszam...- wymamrotała ściszonym głosem, jednocześnie spuszczając głowę i wlepiając swe spojrzenie w podłogę.
-Wiesz co?W dupie mam te twoje przeprosiny- Piotr po raz kolejny wybuchł. Nie panował nad sobą, ani nad słowami- Nie chcę cię więcej widzieć...- wywrzeszczał, a oczy nalepy momentalnie zaszły łzami. Nie było mi jej ani trochę szkoda, otrzymała to na co zasłużyła.- A teraz będzie lepiej jeśli już sobie pójdziesz.- dodał po chwili, a Terry od razu podniosła się z miejsca i ocierając łzy wierzchem dłoni wybiegła z naszego mieszkania, zamykając za sobą drzwi z ogromnym hukiem. Piotr nadal stał w miejscu, bez namysłu wstałam z kanapy i mocno się do niego przytuliłam. Jego serce biło bardzo szybko, wciąż jeszcze nie ochłonął.
-Przepraszam że ci nie wierzyłam...- wyszeptałam chowając głowę w jego ciepłych ramionach. Było mi naprawdę bardzo przykro i głupio z tego powodu. Jak mogłam dać się tak oszukać? Jak mogłam uwierzyć Olivii, a nie Piotrowi, skoro on od samego początku mówił, wręcz zarzekał się, że nigdy do niczego między nimi nie doszło, a ona po prostu kłamie... Ale ja byłam naiwna... Nawet nie wyobrażałam sobie, jak on wtedy musiał się czuć, gdyż wiedziałam, że to na pewno było okropne uczucie, gdy osoba, którą tak bardzo kochał i dla której poświeciłby wszystko wolała zaufać zupełnie obcej osobie, zamiast jemu...
-Nie myśl o tym, najważniejsze, ze już wszystko się wyjaśniło- odpowiedział głosem wypranym z jakichkolwiek emocji, a po chwili mocno mnie do siebie przytulił. Odetchnęłam z ulgą mając świadomość, że nie jest na mnie zły i że cała afera z Olivią zakończyła się dobrze, a jej intryga okazała się jedna wielką ściemą, gdyż teraz już nikt nie stał na drodze do naszego szczęścia...
Tak wiem... znowu nawaliłam, ale niestety studia rządzą się swoimi prawami i nic na to nie poradzę :(
Część z kolejnym sporym poślizgiem w czasie, ale za to wiele dłuższa niż poprzednie,
mam nadzieję, że wam się podoba...
Wyrażajcie swoje opinie w komentarzach :)
Cudowne! *-*
OdpowiedzUsuńCzekam na nexta! :* :*
Cześć świetna!! Powodzenia na studiach ;*
OdpowiedzUsuńW tym opowiadaniu w którym Hana jest miesiącu ciąży?
OdpowiedzUsuńChyba w 5 nwm czy dobrze policzyłam (ja i matma ;D) dokładniej to jest w 20 tygodniu, Nasia pisała o tym kilka części temu.
UsuńPiękna ♡
OdpowiedzUsuńGenialne czekam na nexta z hotem i troche nadopiekunczosci Piotra z odrobiną focha Hany :)
OdpowiedzUsuńSuper!
OdpowiedzUsuńCzekam na nexta! :33
Kiedy next?
OdpowiedzUsuńNext!!
OdpowiedzUsuńKiedy next? ♡
OdpowiedzUsuńKiedy następna część ??
OdpowiedzUsuńMoże z okazji 100k wyswietleń next?
OdpowiedzUsuńps. gratulacje :D
Kiedy next? :c ♡
OdpowiedzUsuń@Anonim: Dzisiaj w godzinach wieczornych ;)
OdpowiedzUsuńCzekamy! ♡♡♡♡
Usuń