poniedziałek, 11 kwietnia 2016

Na zawsze razem cz. 76

Cały poranek przeleżeliśmy w łóżku, wpatrując się w siebie, śmiejąc się, rozmawiając i myśląc o przyszłości, poruszając przy tym kilka ważnych tematów, głównie dotyczących naszego rodzicielstwa... Dzień narodzin małej zbliżał się wielkimi krokami, a my nie mieliśmy nic- żadnych  mebli, żadnych ubranek, kosmetyków, butelek, pieluch czy nawet imienia, połowa ciąży już za nami, a  my nawet jeszcze nie zastanawialiśmy się nad tym co nas czeka... Oczywiście mogliśmy się tłumaczyć tym iż w naszym życiu nie ma czasu na odpoczynek i chwilę namysłu, ciągle coś się dzieje, nieraz coś na co nie jesteśmy gotowi, ale to raczej kiepska wymówka... Wcześniej nie myśleliśmy o "jutrze", gdyż skupialiśmy się na tym co jest tu i teraz, a wizja tego iż zostaniemy rodzicami, będziemy odpowiedzialni za małego człowieka, którego będziemy musieli wychowywać i kształtować, wydawała nam się bardzo odległa, dodatkowo jeszcze nie do końca docierało do nas co się dzieje... Niby o tym wiedzieliśmy, czasami się zastanawialiśmy, ale wciąż nie braliśmy tego na poważnie, wciąż podchodziliśmy do tematu z dystansem... Dopiero teraz, gdy zostało niewiele czasu, a my w pełni zdaliśmy sobie sprawę z tego co nas czeka, zaczęliśmy dyskutować o naszych wizjach przyszłości, pragnieniach, obawach... Poruszyliśmy kwestie dotyczące naszego lokum, które z jakiś czas będziemy musieli zmienić na coś większego, gdyż mieszkanie Piotra nie należy do największych, a po narodzinach małej możemy mieć problem z pomieszczeniem wszystkich jej rzeczy... Porozmawialiśmy o pracy i naszym powrocie do pełnienia obowiązków lekarzy, gdyż jak na razie obydwoje przebywaliśmy na L4 - Piotrowi zostały dwa tygodnie, mi ponad 4 miesiące, a później półroczny urlop macierzyński, ale chciałam wrócić wcześniej, gdyż już na samym początku ciąży upierałam się przy tym, iż będę pracować do samego końca i na zwolnienie lekarskie przejdę dopiero miesiąc przed porodem, co prawda Piotr już kiedyś się zgodził na mój powrót do pracy, oczywiście na swoich warunkach, jednak teraz nie mam pojęcia dlaczego zmienił zdanie... Co do tego, to jeszcze go urobię i wyjdę na swoje... Kwestia czasu... Na samym końcu poruszyliśmy- to znaczy ja poruszyłam- także temat naszego życia prywatnego, co prawda byliśmy parą, mieszkaliśmy razem, czekaliśmy na narodziny naszego pierwszego dziecka, kochaliśmy się, a ja nie chciałam w jakikolwiek sposób naciskać na Gawryłę, ale napomknęłam mu o legalizacji związku, jednak on kompletnie zignorował moje słowa i zmienił temat na zupełnie inny. Cóż może dla niego to jeszcze za wcześnie na całkowitą stabilizację, nie naciskałam, ponieważ nie chciałam aby podjął decyzję z przymusu. Wstaliśmy po 12, zjedliśmy szybkie śniadanie, po czym Piotr kazał iść mi się przygotować do wyjścia, z uśmiechem pokiwałam głową na znak zgody, po czym poszłam do naszej sypialni się przebrać.  Podeszłam do szafy, otworzyłam ją i dokładnie omiotłam ją wzrokiem w poszukiwaniu odpowiednich ubrań na nasze wyjście i doszłam do wniosku, że nie mam pojęcia jak mam się ubrać. Nie wiedziałam czy powinnam założyć coś la luzie, czy może coś bardziej eleganckiego. Wróciłam do salonu.
-Tak właściwie to gdzie my idziemy?- zagadnęłam z zaciekawieniem opierając się o framugę drzwi przyglądając mu się uważnie. Na moje słowa mężczyzna dźwignął wzrok znad gazety, którą wczoraj mu kupiłam i spoglądając na mnie pytająco odpowiedział.
-Mówiłem ci już wcześniej...- westchnął nieco zrezygnowany i jakby od niechcenia. Jego zachowanie bardzo mnie zdziwiło, gdyż już od bardzo dawna nie słyszałam tego tonu z jego ust, przez co aż zmarszczyłam brwi ze zdziwienia. Nie przypominałam sobie, aby mi przedtem wspominał, gdzie ma zamiar mnie dzisiaj zabrać. - To niespodzianka, nie powiem ci gdzie jedziemy, bo wtedy bym ją zepsuł- wyjaśnił stanowczym tonem głosu, zapewne domyślając się nad czym tak intensywnie się zastanawiałam.
- Więc skąd mam wiedzieć jak się ubrać?- zapytałam już nieco poirytowana i z niemałym oburzeniem, podnosząc przy tym ton głosu. Piotr spojrzał na mnie znad przymrożonych powiek, wyglądał jakby zastanawiał się nad odpowiedzią na moje pytanie
-Ubierz coś wygodnego- odparł po chwili z taką pewnością, jakby było to czymś zupełnie oczywistym, wzruszając przy tym obojętnie ramionami.Coraz bardziej mnie denerwował... najpierw te bezsensowne niespodzianki, a teraz jeszcze to... Obdarzyłam go takim spojrzeniem, że gdybym potrafiła nim zabijać, pewnie padłby właśnie trupem. Coś wygodnego... - przedrzeźniałam go z przekąsem w myślach... Co miałam na siebie założyć? Piżamę? Z resztą...Łatwo było mu mówić... Chyba nie zdawał sobie sprawy z tego, iż w moim stanie ciężko było o jakiekolwiek komfortowe ubranie, które nadawałoby się do wyjścia poza dom...
-Czyli jeśli ubiorę spodnie dresowe i twój sporo za duży na mnie t-shirt, bo takie zestawienie jest teraz dla mnie najwygodniejsze zważywszy na to, że z przodu mam dodatkowych 7 kilogramów, to nie będzie ci to przeszkadzać? - zapytałam sarkastycznie, spoglądając przy tym na niego spode łba. Byłam już naprawdę wściekła, przez co mój ton stał się wiele ostrzejszy niż przedtem.... Nie moja wina, że z powodu szalejących we mnie hormonów miałam istną huśtawkę nastrojów i łatwo było wyprowadzić mnie z równowagi - łatwiej niż przedtem- a w ciągu minuty z najsłodszej kobiety na świecie mogłam się zmienić w najgorszego tyrana, tylko po to żeby po kilku sekundach móc się rozpłakać... Swoja drogą byłam ciekawa jak Piotr ze mną wytrzymywał skoro ja ledwo sama tolerowałam swoje towarzystwo, gdyż czasami naprawdę byłam bardzo nieznośna i na jego miejscu już chyba dawno zwiałabym gdzie pieprz rośnie... Ale to nie zmienia faktu, że wciąż mnie irytował swoim zachowaniem... Dlaczego nie mógł mi po prostu powiedzieć gdzie jedziemy? Dobrze wiedział, że nie lubię niespodzianek, że zawsze się wtedy denerwuję, a teraz będąc w ciąży, powinnam unikać jakichkolwiek stresów... Gdyby zrobił to o co go prosiłam i zdradził mi tajemnicę, teraz zapewne tej rozmowy by nie było, a ja w spokoju przygotowałabym się do wyjścia...
-Jeśli to ci odpowiada...- powiedział nieco rozbawiony, wstając z kanapy i rzucając gazetę na stół. Ruszył w moim kierunku.- Dla mnie i tak zawsze wyglądasz pięknie- dodał podchodząc bliżej, całując mnie z ogromną czułością w sam czubek głowy, tak jak miał to w zwyczaju , po czym obejmując mnie od tyłu, tak że moje plecy ciasno przywierały do jego klatki piersiowej, oparł głowę na moim ramieniu i pogładził mój już sporych rozmiarów brzuszek, a w miejsce w którym jego dłoń zetknęła się z moim ciałem mała natychmiast wbiła swoją niewielką stópkę. Nieznacznie się skrzywiłam.... Nasza mała księżniczka jeszcze nawet się nie urodziła, a już miała swoje zdanie i najwidoczniej obrała stronę swojego taty... Super! I pomyśleć, że jeszcze kilka minut temu łudziłam się, że raczej zostanie moim sojusznikiem, a wtedy Gawryło bez sprzeciwów musiałby wyrażać zgodę na wszystko... No cóż myliłam się i teraz to ja będę musiała ustępować tej dwójce.... Obróciłam się przodem do Piotra, spoglądając na niego bez żadnych emocji...  To miło z jego strony iż starał się nieco podnieść moją samoocenę komplementami, mimo iż tak byłam pewna że kłamie, liczyło się to, że próbuje i może kiedyś takie wyznanie płynące z jego ust rozczuliłyby mnie, ale teraz byłam na niego zbyt zła. Nie taki efekt chciałam uzyskać... To jeszcze bardziej mnie wkurzyło. Zrobiłam nadąsaną minę kilkuletniej dziewczynki, która  nie dostała wymarzonej lalki, a gdy to na niego również nie podziałało, wyrwałam się tylko  z jego uścisku, po czym naburmuszona wyszłam z pomieszczenia... Nie wiem na co się tak wściekłam, ale czy to teraz ważne?
-Nie obrażaj się na mnie!- zawołał za mną błagalnie Piotr, a w tonie jego głosu wciąż rozbrzmiewały nuty rozbawienia.-Ej... złośnico!-  nabijał się. Nie miałam pojęcia co go tak bawiło, gdyż mnie w tamtej chwili nie było ani odrobinę do śmiechu. - No... Hana!- zawołał mnie znowu, a ja w odpowiedzi zamknęłam z głośnym hukiem drzwiami sypialni... Zawsze tak robiłam, jeśli coś nie szło po mojej myśli, musiałam na czymś się wyżyć... Piotr nie przyszedł za mną... Zdążył już się nauczyć, że jeśli już trzaskam drzwiami, to lepiej do mnie nie podchodzić, bo w przeciwnym razie może skończyć się to kłótnią... Wściekła podeszłam do  szafy z impetem otwierając jej drzwi. Postałam przed nią jakieś 2 minuty gapiąc się na półki, po czym wybrałam zwiewną sukienkę, rozkloszowaną tuż pod biustem w kolorze pudrowego różu. Wcisnęłam się w ubranie, po czym po kilkuminutowej walce z suwakiem, w końcu byłam gotowa... co prawda byłoby szybciej gdyby to Piotr zasunął zamek sukienki, tak jak to robił zawsze, ale nie zasłużył sobie na to, dlatego nie chcąc dawać mu satysfakcji i poczucia wygranej naszego drobnego sporu zrobiłam to sama. Powędrowałam do łazienki. Spięłam włosy w luźny koczek i zrobiłam delikatny makijaż. Teraz już  mogłam wyjść z domu, przy okazji nie strasząc ludzi. Ostatni raz spojrzałam w lustro, po czym opuściłam pomieszczenie. Wróciłam do salonu, a gdy tylko przekroczyłam jego próg Gawryło od razu uważnie zlustrował mnie wzrokiem. W jego oczach od razu rozbłysły te tak dobrze znane mi iskierki. Nie musiał nic mówić, gdyż po samej jego reakcji już wiedziałam ze mu się podoba. Uśmiechnęłam się z niemałą satysfakcją wymalowaną na twarzy. Gawryło podszedł bliżej.
-Wiedziałem że sobie poradzisz- stwierdził obejmując mnie swoimi troskliwymi ramionami. Wciąż się ze mną drażnił i sprawiało mu to wyraźną frajdę... Dla mnie jednak to nie było zabawne, a wręcz przeciwnie, znów poczułam jak we mnie się gotuje.
- Nie przeginaj...- rzuciłam ostrzegawczo. Na moje słowa Piotr spojrzał na mnie znad swych długich rzęs i od razu spoważniał zapewne widząc wyraz mojej twarzy. Wiedział że tym razem lepiej będzie jeśli się powstrzyma od żartów, i miał w tym 100% racji, gdyż lepiej nie zadzierać z moimi ciążowymi hormonami... Na moich ustach ponownie pojawił się uśmiech, a ja tym razem już bez żadnych oporów wtuliłam się w jego ciepłe i silne ramiona...



Przepraszam za kolejne opóźnienie, ale niestety mój szalony profesor z anatomii stwierdził, 
że kolokwium z przedmiotu w samym środku semestru będzie wspaniałą rozrywką....
Dlatego przez ostatnie 2 tygodnie całe dnie spędzałam nad książkami....
Nie mam pojęcia jak, ale zdałam i całkiem dobrze mi to poszło... =D
niestety połowa grupy poległa na polu bitwy... :(

P.S. Mimo wszystko komentujcie i udostępniajcie dalej, to naprawdę pomaga ;)

12 komentarzy:

  1. Tyle czekalam i jest oł jea, a jak można spytac na jakim kierunku studiów jesteś ??? I mam nadzieję na SZYBKĄ następną część

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Medicine MBBS w UK (pierwszy rok... najgorszy z "kursu" 5 letniego) Co do kolejnej części to postaram się jak najszybciej. Jeśli w tym tygodniu nic mnie nie zaskoczy to dodam coś w weekend/ poniedziałek ;) Trzymajcie kciuki =D

      Usuń
    2. Trzymam kciuki i mam nadzieję, że dziś dodasz nexta, a tak swoją drogą to też rozważam medycynę :-)

      Usuń
  2. Genialna cześć uwielbiam gdy się droczą ze sobą Hana wtedy jest urocza z fochem a Piotr genialny czekam na ta niespodziankę i jak zawsze na stanowczośc Piotra

    OdpowiedzUsuń
  3. Genialne jak zawsze czekam na tą niespodziankę i jakiegoś hota . mały dym o nadopiekuńczość Piotra też by się przydał :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Wow! Super :D :*

    OdpowiedzUsuń
  5. Dodasz nexta w ten weekend ????

    OdpowiedzUsuń
  6. Kiedy można sie spodziewać nexta ?

    OdpowiedzUsuń