środa, 24 lutego 2016

Na zawsze razem cz. 73

Świat wokół mnie zawirował, a ja straciłam równowagę i zraz po tym grunt pod nogami, a gdyby nie Adam który chwycił mnie w ostatniej chwili powstrzymując przy tym od bolesnego upadku, pewnie miałabym bliskie i niezbyt przyjemne spotkanie z podłogą. Wzięłam głęboki oddech, mając nadzieję, że to mi pomoże nieco się uspokoić, a wtedy poczułam na swoim ramieniu czyjąś dłoń. Spojrzałam za siebie, a moim oczom ukazał się Kuba, który nawet nie wiem kiedy tutaj przyszedł. Od razu przejął mnie z rąk Adama, zapewne widząc, że pozwolenie mi na samodzielne stanie, nie byłoby najlepszym pomysłem.
-Jesteś strasznie blada, powinnaś iść się zbadać- powiedziała Wiki, zupełnie ignorując moje wcześniejsze pytanie dotyczące stanu Piotra, czym nieco mnie zirytowała... może faktycznie martwiła się o mnie, a te zawroty głowy wydawały się jej podejrzane, ale nie ja wtedy byłam tam najważniejsza... Stan Piotra był o wiele poważniejszy od mojego, był ranny... postrzelono go, ledwo co to przeżył, stracił sporo krwi, poza tym dopiero co skończyła go operować, więc powinna dobrze o tym wiedzieć.
-Nic mi nie jest, to przez ten stres...- odpowiedziałam najgrzeczniej i najspokojniej jak tylko potrafiłam, nie chcąc się z nią kłócić,ani nie zabrzmieć pretensjonalnie, co byłoby zupełnie nie na miejscu, gdyż dopiero co prawdopodobnie uratowała życie mojego ukochanego. -Co z Piotrem?- dodałam nerwowo po chwili, spoglądając przy tym na nią ponaglająco i pytająco zarazem.
-Nie sądzę aby to...- do rozmowy włączył się Adam, który do tej pory stał tylko cicho z boku. Od razu  weszłam mu w słowo.
-Co z nim?!- Już prawie krzyczałam, gdyż powoli traciłam cierpliwość. Jak najszybciej chciałam wiedzieć co z Piotrem, a oni uparcie uczepili się kwestii mojego zdrowia, może faktycznie tego dnia czułam się nieco gorzej, ale nie było to nic poważnego. Chciałam  ich ponaglić, a wtedy jak na złość musiało mi się zakręcić w głowie, przez co mocniej uczepiłam się ramienia Kuby.
-Może lepiej usiądźmy bo zaraz nam tu zemdleje- Olszewski wtrącił się do dyskusji, zwracając się tym do Wiki. Na jego słowa kobieta tylko skinęła głową na znak zgody. Mężczyzna pociągnął mnie w stronę krzeseł, a następnie posadził mnie na jednym z nich, i podał plastikowy kubeczek z wodą, z którego od razu upiłam kilka łyków, po których o dziwo poczułam się nieco lepiej.
- Jego stan jest poważny, ale jego życiu nie zagraża już niebezpieczeństwo.- oznajmiła Consalida ze spokojem w głosie, a gdy tylko skończyła spojrzała na mnie badawczo, tak jakby nie była pewna czy może kontynuować, natomiast ja gdy tylko usłyszałam że zagrożenie życia minęło od razu odetchnęłam z ulgą i mimo iż nie czułam się najlepiej miałam ochotę dosłownie skakać, aż pod sufit ze szczęścia... Co prawda jego stan był daleki od ideału, ale żył i to było dla mnie w tamtej chwili najważniejsze.-  Miał sporo szczęścia...- Oznajmiła po chwili, a ja od razu spojrzałam na nią pytająco, gdyż nie do końca rozumiałam o co jej chodzi, a ona od razu postanowiła wyjaśnić- Strzał padł pod sporym kątem, kula przeszła przez wątrobę, dlatego musieliśmy resekować lewy płat, pocisk drasnął też worek osierdziowy, dosłownie milimetr w bok i uszkodziłby serce, a wtedy...- urwała nagle, jakby nie była w stanie wypowiedzieć tych słów na głos. Nie musiała kończyć, gdyż ja doskonale wiedziałam jakby się to wtedy skończyło, pewnie już by nie żył, zmarłby w drodze do szpitala, albo na stole operacyjnym... Na samom myśl, o tym że mogłoby już go tutaj nie być robiło mi się słabo. - A co z jego bratem?- zapytała po chwili rudowłosa, zupełnie jakby chciała zmienić temat i odwrócić moją uwagę od złych myśli i powstrzymać od tworzenia czarnych scenariuszy.
-Leży u nas na obserwacji, ale to nic poważnego- na jej pytanie odpowiedział Kuba, zapewne wyczuwając że nie jestem w stanie teraz mówić... Wciąż jeszcze się nie uspokoiłam. Mimo tego, iż miałam już całkowitą pewność, że z Piotrem jest lepiej, że wyjdzie z tego, że przeżyje, to moje serce wciąż łomotało, a oddech był nieznacznie przyspieszony, do tego wszystkiego doszły jeszcze te koszmarne zawroty głowy i dziwne kłucie w podbrzuszu, które z każdą kolejną chwilą stawało się coraz bardziej dokuczliwe... Podsumowując- nie czułam się najlepiej i nie miałam ochoty na rozmowy, dlatego po prostu siedziałam cicho.
-A co z tym drugim rannym?- odezwała się nagle Ola, która dotychczas tylko przysłuchiwała się wszystkiemu z boku.
-Stracił śledzionę, ale wyliże się z tego.- Powiedział Adam opanowanym tonem głosu z niewielkim uśmiechem wymalowanym na twarzy. Na jego słowa Ola odetchnęła z ulgą, a w odpowiedzi pokręciła tylko głową oznajmiając mu tym, że zrozumiała. Zerknęłam na nią ukradkiem. Było widać jak napięcie związane z wszystkimi wydarzeniami tego dnia powoli z niej uchodzi. Po jej reakcji na wieść o stanie Marcina, można było od razu wywnioskować, że była mu wdzięczna za odnalezienie młodszego brata oraz za ratowanie go z narażeniem swojego własnego życia  i wyraźnie ulżyło jej gdy dowiedziała się, że też przeżył.
-Mogę do niego iść?- zapytałam cicho, mój głos brzmiał bardzo słabo i zapewne gdyby nie cisza panująca wokół nas pewnie nikt by mnie nie usłyszał. Oczy wszystkich zwróciły się na mnie i mimo iż czułam się z tym niezręcznie starałam się to ignorować.
-Tak- odparła Wiktoria uśmiechając się blado -Ale będzie spał przez kilkanaście najbliższych godzin.-dodała po chwili, kładąc mi przy tym dłoń na ramieniu, chcąc mnie tym pocieszyć, po czym odeszła razem z Adamem kierując się do pokoju lekarskiego.
-Ola idź do brata. -Olszewski zwrócił się do kobiety, na co ta spojrzała na niego pytająco- Hana idzie się zbadać, zaprowadzę ją- powiedział tonem nieznoszącym sprzeciwu, zwracając się tym razem do nas obu. Aleksandra od razu się zgodziła, natomiast mi nie do końca odpowiadało takie rozwiązanie, gdyż jak najszybciej chciałam być blisko Piotra, poza tym nic mi nie było... no prawie nic, ale moje dolegliwości były spowodowane strasem, więc wszelkie badania były zbędne.Chciałam coś powiedzieć, sprzeciwić się, już nawet otworzyłam usta, ale on mnie uprzedził... -Nie ma żadnego "ale", idziemy- powiedział stanowczo, jednocześnie chwytając mnie w łokciu i ciągnąc za sobą, mimo iż stawiałam wyraźny opór i nie chciałam z nim iść- Widzimy się za 20 minut- powiedział do Oli na odchodne, odwracając się za siebie, a ona potakując, ruszyła w kierunku OIOM-u i gdy tylko zniknęła za zakrętem korytarza Kuba znów pociągnął mnie w kierunku swojego gabinetu. Po dotarciu na miejsce od razu posadził mnie na fotelu, załączył urządzenie do badań, po czym spojrzał na mnie dziwnym wzrokiem. Zmarszczyłam brwi.
-Jak się czujesz?- Zapytał uważnie lustrując mnie wzrokiem. Pierwszą myślą jaka przyszła mi do głowy to, to by od razu skłamać, bo tylko w ten sposób mogłam jak najszybciej stąd iść. Otworzyłam usta żeby coś powiedzieć, ale on mnie powstrzymał, ponownie się odzywając- Szczerze... inaczej nie będę mógł ci pomóc- zastrzegł surowym tonem głosu, spoglądając na mnie jak na pięcioletnie dziecko, które własnie coś przeskrobało- najwyraźniej wyczuł co chodzi mi po głowie.
-Kiepsko- westchnęłam smutno, jednocześnie odwracając wzrok na jedną ze ścian, chcąc uniknąć jego  spojrzenia. Naprawdę czułam się fatalnie, zawroty głowy wcale nie ustępowały, a kłucie i dziwne skurcze w dole brzucha były naprawę bolesne.
-Boli cię coś?- zapytał tym razem ze sporym przejęciem, jakby faktycznie się tym zaniepokoił. Od razu złagodniał na twarzy.
-Podbrzusze- odparłam, jednocześnie gładząc dłonią obszar, w którym odczuwałam dolegliwości, jakby miało to coś pomóc. Mężczyzna na moje słowa skinął tylko głową, po czym przysunął się bliżej na krześle, przygotowując sprzęt do badań.
-Ok, zobaczmy co się dzieje. -Powiedział uśmiechając się do mnie przy tym uspokajająco, a ja od razu odwzajemniłam ten gest, widziałam, że stara się mnie wesprzeć, pocieszyć i naprawdę to doceniałam -Dźwignij koszulkę- nakazał, a ja od razu wypełniłam jego polecenie. Kuba nałożył żel na głowicę ultrasonografu, po czym przyłożył ją do mojego nieco zaokrąglonego brzucha, a mnie od razu przeszedł dreszcz gdy zimny żel zetknął się z moja rozgrzaną skórą. Siedzieliśmy w ciszy, Jakub ze wzrokiem wlepionym w ekran USG był skupiony na swojej pracy, a ja nie chciałam mu w jakikolwiek sposób przeszkadzać- Wygląda na to, że wszystko jest okay i nie mamy powodu do niepokoju, łożysko się nie rozwarstwia, ani nie odkleja, przepływy są prawidłowe, poziom wód płodowych także... wygląda na to, że tym razem to faktycznie  przez stres...- zwrócił się do mnie wciąż nie przerywając badania, a kiedy dotarło do mnie, że wszystko jest w jak najlepszym porządku, od razu odetchnęłam z ulgą. Może nie dawałam po sobie tego poznać, ale naprawdę się martwiłam, na szczęście skończyło się tylko na strachu... -Maluszek też jest zdrowy, serduszko bije...- dodał, ponownie przy tym na mnie spoglądając. - Chcesz posłuchać?- zapytał, a w odpowiedzi pokiwałam tylko potakująco głową, uśmiechając przy tym szeroko. Olszewski ponownie przesunął głowicę po moim brzuchu, kliknął coś na panelu aparatu do badań, a po całym pomieszczeniu rozległo się głośne i szybkie bicie tego małego serduszka. Było prawidłowe... mimo iż słyszałam je już miliony razy u swoich pacjentek i kilkakrotnie na poprzednich badaniach, to i tak się wzruszyłam. Żałowałam, że Piotr nie może teraz tu ze mną być, by zobaczyć nasze maleństwo, posłuchać jego serduszka... Kuba od razu podał mi chusteczkę, abym mogła otrzeć łzy, które napłynęły mi do oczu. -Znacie już płeć?- zapytał, a uśmiech wciąż nie znikał z jego twarzy. Pokiwałam przecząco głową. Niestety nie wiedzieliśmy jeszcze czy będziemy mieli syna czy córkę, na ostatnim USG było jeszcze za wcześnie żeby to stwierdzić... Piotr chodź nigdy tego nie mówił to na pewno chciałby mieć syna, ja natomiast córkę, jednak dla obojga z nas było najważniejsze, aby nasze maleństwo było zdrowe i niezależnie od tego jakiej płci będzie, będziemy kochać je najbardziej na świecie, w końcu to cząstka każdego z nas złączona w jedną małą istotkę... -A chcecie znać?- dodał, wyrywając mnie tym z zamyślenia. Nie musiałam mu odpowiadać, z wyrazu mojej twarzy bez problemu mógł odczytać odpowiedź. To było oczywiste, że chciałam...



Przepraszam za jakość tej części i tak spore opóźnienie, ale po zdanej sesji wyjechałam z rodzicami na narty,
później przyleciał do mnie chłopak z Polski, z którym chciałam spędzić trochę czasu,
dodatkowo zajęłam się nowym opowiadaniem i nie miałam kiedy pisać tego...



P.S. I wy się dziwicie że nie mam czasu na bloga ;)

11 komentarzy:

  1. Jest! Jak zwykle cudne *.* juz myslalam ze cos z blogiem nie tak, ale jednak jest! Czekam na nexta i pozdrawiam :*��

    OdpowiedzUsuń
  2. Jednym słowem cudowne ! Mam nadzieje, ze teraz kolejna cześć pojawi się znacznie szybciej ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Cudowne ale szkoda że takie krótkie

    OdpowiedzUsuń
  4. Super tylko dalej czekamy :(

    OdpowiedzUsuń
  5. Wspaniałe opo jak zawsze czekam na nexta z niecierpliwością zwłaszcza że dalej akcja nie posunęła się do przodu

    OdpowiedzUsuń
  6. Cudoo *-* blagam next!

    OdpowiedzUsuń
  7. Wspaniałe, czekam na romantyczne chwile z Haną i Piotrem! ♡ <3

    OdpowiedzUsuń
  8. Piękne! Czekamy *-*

    OdpowiedzUsuń
  9. Kiedy next? ♡

    OdpowiedzUsuń
  10. Kiedy będzie next?

    OdpowiedzUsuń