niedziela, 17 stycznia 2016

Na zawsze razem cz.70

Rankiem tak jak się poprzedniego dnia umawialiśmy całą trójką, a może raczej czwórką spotkaliśmy się na parkingu przed blokiem Piotra. Marcin stał naprzeciw nas oparty o swój prywatny samochód- cóż widocznie wolał zakamuflować się pod postacią zwykłego cywila, gdyż nie chciał wzbudzać podejrzeń i robić niepotrzebnego zamieszania jeżdżąc policyjnym radiowozem po obrzeżach Warszawy i zapraszać tym tłumy znudzonych gapiów szukających rozrywki pod opuszczonymi magazynami - i wpatrywał się w nas nieodgadnionym wzrokiem. Był wyraźnie zaniepokojony i bardzo spięty... Z resztą co się dziwić my wszyscy od wczoraj chodziliśmy jak na szpilkach i mimo iż noc była o dziwo bardzo spokojna i przespałam ją bez żadnych śródnocnych pobudek, to gdy tylko wstałam udzielił mi się nieprzyjemny nastrój wiecznego napięcia oraz strachu i towarzyszył mi on bez prezerwy, nie opuszczając mnie nawet teraz gdy cała sprawa z zniknięciem Maksa ogromnymi krokami zbliżała się do swojego finału... Byłam tak zdenerwowana tym wszystkim, że z wielkim trudem wmusiłam w siebie śniadanie i pewnie bym go nie zjadła gdyby nie fakt że tylko tak uchronię się od bezsensownych kazań i trucia ma temat mojego zdrowia i po prostu będę miała święty spokój... Mojemu maleństwu również udzieliła się atmosfera tego dnia, jak i mój nastrój, gdyż od samego rana było bardzo niespokojne, wciąż wierciło się i mocno mnie kopało, zupełnie jakby przeczuwało, że coś może się stać i chciało mnie przed tym ostrzec, co było niedorzeczne, bo co może pójść nie tak skoro Marcin i jego koledzy po fachu będą tam z nami i wszystkim się zajmą? Od razu odrzuciłam wszystkie czarne scenariusze, dzięki czemu nieco się rozluźniłam.
-Możemy jechać?- odezwał się w końcu Wolski wciąż nie spuszczając nas z wzroku. Jego głos tak jak samo spojrzenie był bardzo dziwny, brzmiało w nim wiele negatywnych emocji, a także coś na kształt strachu, co zupełnie do niego nie pasowało.
-Jedziemy dwoma samochodami czy...- zaczął Piotr ściszonym i niepewnym tonem głosu, ukradkiem spoglądając przy tym na kolegę, który nadal stał wsparty o maskę  auta, jednak nie było mu dane dokończyć, gdyż mężczyzna od razu mu przerwał.
-Jedziemy moim- rzucił krótko, po czym otworzył nam tylne drzwi pojazdu, skinieniem głowy nakazując nam, abyśmy wsiadali. Bez  żadnych, najmniejszych protestów zajęliśmy wskazane przez niego miejsca. Po chwili on sam wsiadł do auta i z piskiem opon ruszył kierunku miejsca w którym ostatnio prawdopodobnie widziano Maksa. Mijając leśną drogę, którą jechaliśmy pierwszego dnia po zniknięciu młodego Gawryły, czułam się dziwnie. Moje serce automatycznie przyspieszyło, a w gardle poczułam nieprzyjemne drapanie mojego śniadania, które chyba chciało ponownie ujrzeć światło dzienne. Zamknęłam oczy i oparłam czoło o szybę, starając się jakoś nad sobą zapanować... Jednak wszystkie moje starania okazywały się bezskuteczne, gdyż zamiast czuć się lepiej, było tylko gorzej... Dopiero gdy poczułam na swojej dłoni ciepły i mocny uścisk Piotra nieco się opanowałam. Po kolejnych kilku minutach jazdy w końcu dotarliśmy na miejsce. Zatrzymaliśmy się w odległości jakichś 100 metrów od opuszczonych magazynów. Cały teren dookoła budynku porosła bardzo wysoka pożółkła trawa i niewielki krzewy, gdzieniegdzie z ziemi wyrastały niewysokie i dziwnie wyglądające drzewa. Budynek był bardzo stary i zniszczony. Wybudowany z  szarej cegły, która już dawno zdążyła w wielu miejscach się wykruszyć pozostawiając wielkie dziury w ścianach, wyglądał jakby za chwilę dosłownie miał runąć, a z każdym powiewem wiatru jego mury zdawały się kołysać. Wszystkie jego okna już dawno zostały pozbawione szyb, a o ich obecności świadczyły tylko niewielkie odłamki szkła wciąż pozostałe w drewnianej ramie okiennej. Od razu po moich plecach przebiegły ciarki. Cała ta okolica nie wyglądała zbyt zachęcająco, jednak wiedziałam że jeśli chcemy coś znaleźć musimy wejść do środka i wszystko dokładnie przeszukać.
-Zostań w samochodzie- zwrócił się do mnie Piotr wysiadając z samochodu, spoglądając przy tym jednym z tych spojrzeń, z którymi teoretycznie nie powinno się polemizować, ale ja oczywiście nie byłabym sobą gdybym nie podważała jego zdania.
-Ale... - usiłowałam dyskutować i postawić na swoim, w końcu nie jechałam z nimi tylko po to żeby siedzieć w aucie, ponieważ równie dobrze mogłam po prostu zostać w mieszkaniu i tam grzać kanapę. Starałam się przedstawić jakiś argument za tym, że moja pomoc może się okazać niezbędna, że w trójkę szybciej przeczeszemy teren, jednak Gawryło nie dał mi szansy na wygłoszenie choćby jednego z nich, od razu ucinając temat i nie pozwalając mi powiedzieć już ani jednego słowa więcej.
-Nie ma żadnego "ale" Hana, to zbyt niebezpieczne, zostajesz i kropka, a my idziemy się trochę rozejrzeć po okolicy...- powiedział stanowczo, posyłając mi przy tym to swoje surowe spojrzenie, którym zwykł mnie karać za każdym razem gdy  zachowywałam się nieodpowiedzialnie. Nadąsana opadłam na oparcie fotela, krzyżując przy tym ręce na wysokości klatki piersiowej, odwracając głowę w przeciwnym kierunku, byle tylko na niego nie patrzeć i wzdychając ze złością, może i zachowywałam się w tamtej chwili jak dziecko, ale miałam to w nosie, byłam na niego cholernie wściekła. Usłyszałam trzask drzwi samochodu, a po chwili mężczyźni odeszli od pojazdu znikając z pola mojego widzenia.  Minęła nieco ponad godzina nim znów pojawili się w pobliżu. Od razu wsiadłam z samochodu chcąc się czegoś dowiedzieć. Piotr miał nieodgadniony wyraz twarzy, nie potrafiłam go w żaden sposób rozszyfrować. Zlustrowałam go wzrokiem od dołu do góry i dopiero wtedy zauważyłam zniszczony niebieskoszary materiał jakiegoś ubrania, miejscami splamiony krwią. To bluza Maksa, byłam tego pewna, ponieważ zdarzyło mi się ją prać, poza tym młody na moich oczach pakował ją do walizki, którą zabierał z sobą do Kuby. Momentalnie zrobiło mi się słabo, przez co aż musiałam usiąść. Marcin bez słowa wyminął Piotra, po czym otworzył drzwi od strony kierowcy, nachylając się nad siedzeniem, wyciągnął ze schowka niewielkie radio policyjne i wezwał wsparcie.
- Czekaj tu na przyjazd radiowozów, a ja i Piotr idziemy szukać dalej. Pod żadnym pozorem nie wysiadaj z samochodu, nawet jeśli nie wiadomo, co by się działo... Zrozumiałaś?- zwrócił się do mnie ostrym tonem głosu, a ja przełykając ślinę skinęłam tylko głową na znak zgody. Mężczyzna od razu uśmiechnął się półgębkiem, po czym ponownie nachylił się w stronę schowka coś z niego wyciągając.- Trzymaj... tak na wszelki wypadek, mam nadzieję że wiesz jak się go używa, bo nie mamy czasu na żadne przeszkolenie. - zwrócił się tym razem do Piotra, wręczając mu do ręki niewielki pistolet, a swój wyciągając z kabury.
-Tak wiem, ale mam nadzieję, że nie będzie to koniecznie- odparł Piotr nie odklejając wzroku od broni, która wyraźnie ciążyła mu w ręce. Momentalnie poczułam jak szybciej bije mi serce, a kolor odpływa z twarzy. Do tej pory nie zdawałam sobie sprawy z powagi sytuacji. Do czasu aż Marcin wyciągnął pistolety nie wiedziałam, że wszyscy jesteśmy  w takim niebezpieczeństwie.
-Ja też- odparł Wolski wzdychając pod nosem, przeładowując pistolet i wzruszając z przejęciem ramionami. - Idziemy. - dodał po chwili, zwracając się do Piotra i ruszając w kierunku wejścia do magazynu. Gawryło  skinął głową i od razu podążył za nim.
Nawet się ze mną nie pożegnali- to była pierwsza myśl, jaka w tamtej chwili przyszła mi do głowy. Wlepiłam wzrok w szybę, patrząc jak powoli się oddalają, a po chwili znikają za ścianą zniszczonego budynku. Miliony myśli przebiegały przez mój umysł, oddech przyspieszył, a ręce zaczęły dziwnie się trząść. Nie potrafiłam tak bezczynnie siedzieć i wciąż wierciłam się na fotelu, przeklinając jednocześnie Wolskiego, za to że nie pozwolił mi iść z nimi. Ogarnij się Hana, nic im nie będzie.- powtarzałam sobie w kółko, żeby tylko się uspokoić, jednak na nic się to zdawało. Musiałam zająć czymś myśli, dlatego mimowolnie zaczęłam wspominać poprzednią noc, mając nadzieję, że dzięki temu czas który wlókł się niemiłosiernie, przeminie mi nieco szybciej...
~*~*~*~
Zasnęłam w aucie i obudziłam się dopiero, kiedy poczułam jak ktoś delikatnie, zupełnie jakbym była z porcelany kładł mnie na łóżku. Byłam bardzo zmęczona i nie chciało mi się jeszcze wstawać, dlatego tylko przekręciłam się na bok postanawiając spać dalej, jednak kiedy poczułam czyjeś ciepłe usta składające pocałunek na moim czole od razu otworzyłam zaspane powieki, co nie było najlepszym pomysłem gdyż od razu poraziło mnie światło bijące od lampki stojącej obok łóżka. Momentalnie zasłoniłam oczy dłonią i zamrugałam kilka razy, by móc przyzwyczaić się do jasności panującej w pokoju. Rozejrzałam się dookoła siebie. Byłam w mieszkaniu Piotra. W naszym dawnym, wspólnym łóżku. Gawryło siedział na jego brzegu lekko się nade mną pochylając. Byłam w nie małym szoku. Od razu poderwałam się do pozycji półsiedzącej. Byłam na niego wściekła. Dlaczego on mnie tutaj przywiózł?! Przecież dobrze wiedział, że nie chcę tutaj przyjeżdżać, zwłaszcza, że już od tygodnia nie jesteśmy razem.
-Wybacz nie chciałem cie obudzić.- Piotr najwyraźniej zauważając że już nie śpię, powiedział cicho, jednak z wyraźną skruchą i smutkiem dźwięczącym w jego głosie, spoglądając przy tym na mnie przepraszająco i z ogromną troską zarazem. 
-Co ja... - zaczęłam wciąż jeszcze zaspanym głosem, jednakże nie dał mi dokończyć zdania, gdyż od razu wszedł mi w słowo.
-Nie przyzwyczaiłem się jeszcze do tego że mieszkamy osobno... Przypomniałem sobie dopiero kiedy wniosłem cię do mieszkania...- zaczął się tłumaczyć. Od razu dało się zauważyć, iż jest mu niezręcznie, gdyż mimowolnie zaczął przeczesywać włosy, robił tak zawsze kiedy był zażenowany, zdenerwowany lub sfrustrowany- to taki jego niekontrolowany tik nerwowy.
-Oh...-  westchnęłam tylko z przejęciem, no bo cóż innego miałam zrobić? Nie wiedziałam co mam mu  na to odpowiedzieć.
-Cóż... jakoś przeżyjemy tę jedną noc... Nie musisz się martwić, pójdę spać na kanapę...- powiedział wstając z miejsca i kierując się do drzwi. Chciałam go zatrzymać, w końcu to było jego mieszkanie  i jeśli ktoś powinien spać na kanapie to byłabym to ja.
-Piotr! - zawołałam za nim, a on na dźwięk mojego głosu od razu odwrócił się za siebie spoglądając na mnie ze smutkiem. Już miałam mu powiedzieć, że ma się nie wygłupiać, że to ja pójdę na kanapę, jednak kiedy  tylko spojrzałam w jego oczy od razu porzuciłam ten pomysł. - Zostań.- powiedziałam tylko, patrząc mu prosto w oczy. On na moje słowa skinął tylko głową na znak zgody i mimo iż starał się zachować kamienny wyraz twarzy i nie pokazywać żadnych emocji wiedziałam w jego oczach iskierki radości. Podszedł bliżej, po czym niepewnie położył się na łóżku obok mnie, jednak wciąż zachowując bezpieczną odległość. Przekręciłam się z powrotem na bok, plecami do niego, gasząc lampkę nocną i zamykając oczy. Nie potrafiłam zasnąć. Teraz kiedy był tak blisko mnie czułam się dziwnie. Czułam jak brakuje mi jego ciepłych ramion utulających mnie do snu. Do ostatniej chwili walczyłam z pokusą, jednak była ona zbyt silna. Wciąż leżąc do niego tyłem, wyciągnęłam za siebie rękę, chwyciłam jego dłoń i splatając nasze palce, po czym położyłam ją na swojej talii, tak że mnie przytulał, po czym przysunęłam się nieco bliżej niego. On uznając to za pewnego rodzaju przyzwolenie, od razu wtulił się mocno w moje plecy, i wciąż trzymając nasze ręce w silnym uścisku przesunął je wzdłuż mojego ciała zatrzymując, je na moim wystającym brzuchu, wewnątrz którego nasze maleństwo leniwie poruszało się przez sen. Na moich ustach momentalnie zagościł niewielki uśmiech.
-Dobranoc- wyszeptał wprost do mojego ucha. Nie odpowiedziałam mu, gdyż jedną nogą byłam już w świecie snów. Nie minęło wiele czasu nim odpłynęła do krainy morfeusza w jego ciepłych, bezpiecznych i troskliwych ramionach. Była to pierwsza tak spokojna i w całości przespana noc od ostatniego tygodnia... W dodatku bez płaczu, co było dla mnie ogromną nowością, gdyż w ciągu  ostatnich dni zasypiałam tylko i wyłącznie płacząc do poduszki... W jego objęciach czułam się jak nowo narodzona i już nigdy nie chciałam ich opuszczać... Jeszcze wtedy nie wiedziałam że jest to być możne ostatnia taka spokojna i beztroska... ostatnia nasza wspólna noc...


Dziękuję za wszystkie miłe komentarze pod ostatnim postem :)
Przepraszam że nie dodałam nic w środę, 
ale niestety złapałam ospę od dzieci którymi się opiekuję... 
(a byłam pewna że już na nią chorowałam, jednak nie...) 
I po prostu nie byłam w stanie, gdyż jedyna rzecz o której myślałam to,  to by tylko się nie drapać...
Na szczęście jest już nieco lepiej... Uff...

P.S. Co powiecie na odrobinę akcji?



9 komentarzy:

  1. Genialne po prostu jak zawsze genialne , najbardziej podoba mi się Twoja konsekwencja i Piotr ciągle jest niezmienny stanowczy troskliwy wobec Hany . Wspaniałe ich zbliżenie tego ciągle brakuje mi w tym opo . Z niecierpliwością czekam na dalszy ciąg i mam nadzieję że jednak w końcu dojdzie między nimi do całkowitego zbliżenia że Hana wróci do Piotra bo końcówka opo jest bardzo niepokojąca a tak mało jest między nimi zbliżeń :( no i co z tym Maksem ? .... mam nadzieję że next będzie szybko :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Cudo <3 taki zwrot akcji *-* tylko końcówka troche niepokojąca :( błagam, tylko zeby byli razem! �� bardzo mi tego brakuje :* czekam na nexta i zdrowka życzę! ��

    OdpowiedzUsuń
  3. To jest coś niesamowitej jak potrafisz budować to napięcie ! Coś pięknego ! Nie mogę doczekać się następnej części ?

    OdpowiedzUsuń
  4. akcja ok ale kurde niech oni będą razem niech doczekamy się ich szczęścia pomimo tych wszystkich kłopotów niech razem będą walczą i się wspierają a Piotr opiekuńczy stanowczy to zawsze genialne .

    OdpowiedzUsuń
  5. No super, Piotr w swej stanowczości genialny ale błagam daj nam już chwile ich wspaniałej miłości może szybki ślub? Kurde tego brakuje.potem niech sobie mają te problemy i je rozwiązują, kłócą godzą itp.Czyżby hana wytrzymała w tym wozie? Obejdzie się bez pouczen i kazań Piotra złości i kary w postaci zwiększonej kontroli? Akcja fajnie ale kurde dawaj ich bliskość!

    OdpowiedzUsuń
  6. Więcej bliskości *-* ale akcja genialna, taki troche kryminał! XD czekam na nexta :*

    OdpowiedzUsuń
  7. Kiedy next?? Może jutro?? Super opo strasznie wciąga

    OdpowiedzUsuń
  8. Cudowne! Czekam na nexta!

    OdpowiedzUsuń