-Cześć, siadajcie.- powiedział na wstępie Wolski, podnosząc się jednocześnie z krzesła i wskazując dłonią na miejsca naprzeciw siebie. Bez słowa podeszliśmy bliżej i usiedliśmy przy biurku, wbijając wzrok w mężczyznę po jego przeciwnej stronie.
-Co znalazłeś?- zapytał od razu Piotr, pomijając jakiekolwiek powitanie, najwidoczniej bardzo zależało mu na czasie i nie chciał go bezsensownie marnować. Spojrzał wyczekująco na Wolskiego, a ten z kamienną twarzą, ponownie zajął swoje miejsce.
- Nie będę bezcelowo owijał w bawełnę... - zaczął ściszonym tonem głosu, luzując przy tym bordowy krawat starannie zawiązany na szyi, który najwidoczniej zaczął mu przeszkadzać, powoli odbierając swobodny oddech. Złączył dłonie, splatając palce, po czym opierając je na drewnianym blacie biurka spojrzał na nas z napięciem. -Powiem wam od razu, że to co mam do powiedzenia jest sprawdzoną, ale nie do końca pewną informacją i może się okazać jedynie fałszywym tropem...- wyjaśnił, co chwilę taksując nas wzrokiem niczym promieniami lasera i badając nasze reakcje na jego dotąd wypowiedziane słowa.
- Co znalazłeś? - Piotr ponowił swoje pytanie, już o wiele ostrzejszym tonem głosu, nieznacznie nachylając się przy tym do przodu i dźwigając dość specyficznie brwi. Dało się wyczuć, że się niecierpliwi i jak najszybciej chce uzyskać odpowiedź.
- Nie ja...- zaoponował, na co ponownie na niego spojrzeliśmy, a on zapewne widząc nasze miny od razu postanowił to wyjaśnić- Dziś rano zadzwonił do nas anonimowy informator, twierdząc że widział wczoraj Maksa i wie gdzie może się on znajdować...- powiedział. Od razu poczułam jak kamień spada mi z serca. Maks prawdopodobnie żył i możliwe, że już niedługo go znajdziemy. Miałam świadomość, że nie powinna robić sobie zbyt wielkich nadziei, ponieważ w przyszłości mogłabym się rozczarować, ale w tamtej chwili nie przejmowałam się tym, liczył się tylko fakt, że w końcu nastąpił jakiś przełom w śledztwie.
-Dzwonił do ciebie rano, a ty postanowiłeś poinformować mnie o tym dopiero teraz?! Po 23!?- Powiedział, a raczej wykrzyczał oburzony Gawryło, zerkając jednocześnie na zegarek który miał na nadgarstku. Nie zdziwiła mnie jego reakcja, ponieważ tak samo jak on martwiłam się o Maksa i również zdenerwował mnie fakt, że podczas gdy my opracowywaliśmy kolejne teorie związane z jego zniknięciem, Marcin miał dość istotną informację, którą się z nami nie podzielił, to znaczy zrobił to ale dopiero po kilkunastu długich godzinach, chociaż wiedział, że każda minuta jest na wagę złota.-Wiesz mogłeś poczekać z tym do jutra... O! Albo najlepiej do przyszłego tygodnia... - Dodał po chwili, a w jego głosie dało się wyczuć wyraźną kpinę i irytację.
- Nie wściekaj się, takie są procedury- starał się go uspokoić, przeczesując przy tym dłonią włosy, było widać, że jest spięty.
- Procedury- powtórzył po nim Piotr z wyraźnym przekąsem - To chyba wsze ulubione słowo na tym komisariacie- dodał po chwili z wyraźnym żalem, spoglądając przy tym na Marcina z dezaprobatą. Zgadzałam się z tym, ponieważ słyszeliśmy to słowo za każdym razem gdy próbowaliśmy cokolwiek załatwić, lub czegoś się dowiedzieć. Pierwszego dnia kiedy chcieliśmy zgłosić zaginięcie, odesłano nas z kwitkiem- bo procedury, później odmówiono udzielenia wiadomości na temat śledztwa- bo procedury, a teraz jeszcze informowano nas o tym że wiedzą gdzie jest Maks z ponad 12 godzinnym opóźnieniem, również z powodu procedur... Wszędzie tylko te cholerne procedury, może gdyby nie one Maks już dawno byłby bezpieczny w domu.
- Musiałem wszystko najpierw dokładnie sprawdzić i zweryfikować- próbował się tłumaczyć, wlepiając przy tym wzrok w dłonie, zupełnie jakby były najciekawszą rzeczą jaką widział w życiu, starając się tym uniknąć jego palącego spojrzenia
- I do jakich doszedłeś wniosków?- zapytał Piotr z udając zainteresowanie tym, co myśli Wolski, jednocześnie opadając na oparcie krzesła, zakładając nogę na nogę i opierając dłonie na kolanach. Wyglądał co najmniej dziwnie, zupełnie jak jakiś psychoterapeuta, brakowało mu tylko okularów i notatnika, w który mógłby zapisywać każde jego wypowiedziane słowo.
- Mężczyzna wydaje się być wiarygodny. - powiedział z wyraźną satysfakcją, cieszył go fakt, że w końcu zrobił jakiś postęp w dochodzeniu, które od ponad pięciu dni stało w miejscu i wydawało się, że już nigdy nie ruszy naprzód.- Twierdzi że widział Maksa, w towarzystwie jakichś dwóch innych mężczyzn w opuszczonych magazynach na obrzeżach Warszawy...- dodał po chwili, ponownie na nas spoglądając spod przymrożonych powiek.-To jakieś 5 kilometrów od miejsca w których znaleźliście jego motor...- uzupełnił, przenosząc wzrok na papiery porozrzucane na biurku i stukając nerwowo palcami w jego blat.
-Więc na co czekamy? Jedźmy tam...- powiedział Piotr, głosem pełnym nadziei i radości, podnosząc się jednocześnie z miejsca. Jak najszybciej chciał tam jechać, żeby w końcu odnaleźć brata i przestać egzystować w niepewności i strachu o jego życie.
-Nie tak prędko...- zatrzymał go, gestem ręki nakazując by się uspokoił i ponownie usiadł na swoje miejsce.-To było ponad 24 godziny temu i może go już tam nie być- starał się okiełznać nadmierny entuzjazm Piotra, a w jego głosie dało się wyczuć wyraźne nuty zawodu. Mu też zależało na jak najszybszym rozwiązaniu "zagadki" jego zaginięcia i zamknięciu całej sprawy.
-Może tak może nie...- rzucił ostro, spoglądając na niego z dezaprobatą. Wciąż stojąc, położył dłonie na blacie i oparł na nich cały swój ciężar, pochylając się do przodu. -Jedźmy tam- dodał stanowczo,starając się za wszelką cenę postawić na swoim.
-Nawet jeśli tam jest... to teraz i tak jest już za późno- Marcin wciąż obstawał przy swoim i starał się zatrzymać Piotra- Nie znaleźlibyśmy go, ani tych którzy go więżą w tych ciemnościach, to ogromne magazyny i spory obszar do przetrząśnięcia, a noc nie jest w tym przypadku naszym sprzymierzeńcem...- starał mu się wyjaśnić powody swojej decyzji, dotyczącej wstrzymania się z przeszukiwaniem terenu.- Moglibyśmy tylko ich stamtąd wypłoszyć zamiast złapać i zatrzymać.- mimo iż liczyła się każda godzina, miał rację i w tym przypadku kilka godzin zwłoki było wręcz wskazane, dla dobra sprawy.
- Więc co chcesz zrobić?- zapytał już nieco spokojniej, jednak w jego głosie wciąż dało się wyczuć zniecierpliwienie i napięcie.
-Zaczekać do rana- odparł stanowczo, spoglądając na niego wzrokiem wypranym z emocji. Chciał mu w ren sposób oznajmić, ze każdy jego sprzeciw i tak nie będzie brany pod uwagę, gdyż on już postanowił, dlatego lepiej żeby od razu się z tym pogodził.
-Mój brat może być w niebezpieczeństwie, a ty każesz mi czekać?!- podniósł głos, a wszystkie jego emocje wręcz krzyczały przez jego płuca. Zacisnął dłonie w pięści, tak mocno, że aż zbielały mu kłykcie, a mięśnie napięły się do granic możliwości.
-Uspokój się, on może mieć rację,- odezwałam się po raz pierwszy odkąd tu przyszliśmy. Mój głos był stanowczy, ale bardzo spokojny. -Teraz i tak nic byśmy nie znaleźli... -dodałam po chwili, przyznając rację Marcinowi. Położyłam swoją dłoń na jego ręce, zamykając ją w mocnym uścisku, chcąc go tym nieco uspokoić. Od razu ją ścisnął, a na moich ustach pojawił się niewielki uśmiech. - Jaki masz plan? - zwróciłam się tym razem do Wolskiego, taksując go jednocześnie wzrokiem.
- Przeczekać noc i pojechać tam jutro rano- oznajmił- Wtedy mamy większe szanse na znalezienie czegokolwiek- uzupełnił.
- Dorze, w takim razie jutro- zgodziłam się, a wzrok Piotra od razu znalazł się na mnie. Nie rozumiał dlaczego to zrobiłam. - Ale my jedziemy z tobą...- dodałam po chwili głosem nieznoszącym sprzeciwu. Wolski otworzył usta, żeby coś powiedzieć, od razu się powstrzymał i skinął głową na znak zgody. Opuściliśmy jego gabinet wcześniej żegnając się i ustalając że spotkamy się jutro o 10 na parkingu przed blokiem Piotra. Wsiedliśmy do samochodu i odjechaliśmy. Wbiłam wzrok w widoki za szybą. Nawet nie wiem kiedy zasnęłam...
Przepraszam za jakość i długość tej części,
ale jestem chora, czuję się fatalnie, chyba nawet mam gorączkę
i kiepsko u mnie dzisiaj z myśleniem...
Mimo wszystko komentujcie, bo to motywuje do dalszego pisania.
Cudowne i mam nadzieję że do końca tygodnia dasz rade coś dla nas napisać ?! Swoją droga to bardzo mnie ciekawi co z Maksem i z Haną i Piotrem ( bo oni w twoim opo to nie są małżeństwem prawda ? A narzeczeństwem bo nie pamiętam :( ) Mam nadzieje że się pochodzą w następnej części i że Maks wreszcie się znajdzie prooooosze !!!!!!! Pozdrawiam zdrowie i pisz opo:)
OdpowiedzUsuńZ.
życzę zdrówka , a opo genialne jak zawsze , cóż mogę powiedzieć czekam na szybki next liczę że dasz radę jeszcze napisać coś do weekendu . Oczywiście ciągle czekam na bliskość Piotra i Hany z niecierpliwością czekam na Hota i jak zawsze podoba mi się troska Piotra o Hanę bez tego Piotr nie byłby sobą . A więc czekam na next
OdpowiedzUsuńPodoba mi się ze Piotr ciągle jest opiekuńczy dba i martwi się o hane i dziecko mogliby w końcu zbliżyć się do siebie maksymalnie brakuje mi tego.czekam na szybkiego nexta
OdpowiedzUsuńSuper czekam na kolejną część i mam nadzieje ze uda ci się ja napisać do konca tygodnia. Oczywiście czekam na jakiegoś hota :D. Pozdrawiam i życzę abyś jak najszybciej wyzdrowiała :)
OdpowiedzUsuńCzekam aż się pogodzą w dalszym ciągu :D
OdpowiedzUsuńCześć jak zawsze wspaniała. Widać że Piotr bardzo martwi się o brata ale również nie zapomina o Hane. Czekam na szybkiego naxta
OdpowiedzUsuńPrzede wszystkim zdrowiej :* część jak zwykle boska! Nic dodac,nic ująć ;) coraz bardziej nie mogę doczekać sie bliskości miedzy Haną a Piotrem, ale mysle ze sie pojawi sie niebawem 。^‿^。 Pozdrawiam :*
OdpowiedzUsuńtez czekam na ich pogodzenie się ich bliskość
OdpowiedzUsuńMam nadzieję że Hana obudzi się w łóżku Piotra i się bardzo do siebie zbliżają w końcu pogodza fajnie ze Piotr bardzo martwi się i dba o Hane
OdpowiedzUsuńMega *-* zdrowiej! I czekam na nexta! <3
OdpowiedzUsuńNajlepsze opowiadanie! Czekamy!
OdpowiedzUsuńKiedy next???
OdpowiedzUsuńW weekend. Choroba kompletnie mnie rozłożyła i wyeliminowała na kilka dni dlatego w środę nic nie dodałam... Nie byłam w stanie :(
UsuńTo życzę zdrówka i z niecierpliwością czekam na next
OdpowiedzUsuńZapraszam http://lifeisartofchoice.blogspot.com/
OdpowiedzUsuń