niedziela, 15 marca 2015

Na zawsze razem cz.51

Spędziliśmy w ciszy dłuższy czas. Chyba żadne z nas nie wiedziało, co robić, co powiedzieć, jak się zachować... Dlatego każde z nas milczało, rozmyślając nad tym jak to się potoczy... siedzieliśmy jak te dwa łosie, na kanapie w salonie, tępo gapiąc się w jakiś bliżej nieokreślony punkt przed nami, zupełnie tak jakby to właśnie tam były skryte rozwiązanie naszych problemów... Nie mam pojęcia ile czasu dokładnie minęło, ale na pewno sporo. Na zewnątrz zdążyło już się ściemnić, a miejskie latarnie rozbłysły swoim żółtawym, jasnym światłem. Maks dalej nie odpuszczał i torturował nas głośnym dudnieniem muzyki, jednak żadne z nas nie miało na tyle odwagi aby pójść do niego i poprosić go by ściszył... w końcu pierwszy raz musimy zajmować się nastolatkiem, na dodatek nieco zbuntowanym... żadne z nas nie ma pojęcia jak z nim rozmawiać i jak postępować... Mieszka u nas zaledwie kilka godzin a już czujemy się przez niego niezręcznie, na dodatek mam go już po dziurki w nosie... Od nadmiaru decybeli zaczęło pulsować mi w skroniach, piszczeć w uszach, a głowa miała dosłownie pęknąć... Miałam już dość, nie wiedziałam co ten smarkacz chciał osiągnąć, ale jeśli o to mu chodziło, to wygrał. Byłam wściekła, Piotr z resztą też. Siedział na kanapie z łokciami opartymi na kolanach i rozmasowywał sobie skronie, najwidoczniej on też już miał dosyć... Nie minęła nawet minuta nim gwałtownie zerwał się z miejsca i poczerwieniały ze złości ruszył w stronę jego pokoju. Byłam pewna że za chwilę rozpęta się tu niezła awantura, ale wiedziałam także że krzykiem nic nie zdziała, dlatego chwyciłam go za ramię i zatrzymałam w pół kroku. Stanął w miejscu i spojrzał na mnie pytająco i niedowierzająco zarazem.
-Krzyk tu nic nie da- westchnęłam- zostań, jesteś zbyt zdenerwowany- stwierdziłam fakt. Naprawdę był wkurzony, zaciskał pięści ze złości tak mocno, że  aż zbielały mu knykcie, usta ściągnęły się w cienką, prostą linię, w oczach błyszczały dotąd nieznane mi iskierki agresji, a twarz zmieniła swój kolor na wściekle czerwony, prawie buraczany odcień.- Pogadam z nim...- zapewniłam, jednocześnie rozmasowując mu ramię, na którym dotąd trzymałam rękę, był strasznie spięty. Na moje słowa skinął głową w geście zgody, po czym wyminąwszy mnie, ruszył w stronę kuchni.
-Zrobię coś na kolację- powiedział mijając próg pomieszczenia, gdy tylko zniknął z zasięgu mojego wzroku, powolnym krokiem ruszyłam w stronę pokoju Maksa. Niepewnie uniosłam dłoń i zapukałam do drzwi, jednak nie usłyszałam żadnej odpowiedzi. Powtórzyłam tę czynność jeszcze kilka razy, jednak nie przyniosło to żadnych efektów. Wzięłam głęboki wdech, po czym nacisnęłam na klamkę wypuszczając jednocześnie powietrze. Otworzyłam drzwi, o dziwo nie zamknął się na klucz.
Maks leżał na łóżku, oczy miał zamknięte, jego klatka piersiowa unosiła się szybko, ale miarowo. Nie spał. Podeszłam do niego niepewnie i usiadłam na skraju łóżka. Dźwignął powoli powieki i spojrzał na mnie swoimi błękitnymi jak ocean oczami. Podciągnął się na łokciach do pozycji półsiedzącej, a następnie wyciągnął zatyczki z uszu... co za... nas torturował tym jazgotem podczas gdy sam siedział z zatyczkami w uszach i praktycznie niczego nie słyszał... momentalnie się we mnie zagotowało, przez co spojrzałam na niego z mordem w oczach.
-Możesz to ściszyć?- starałam się przekrzyczeć muzykę, na moje słowa pokręcił przecząco głową.- Proszę, strasznie boli mnie głowa, poza tym sąsiedzi zaraz przyjdą na skargę- dodałam po chwili, niemal błagalnie. Na moje słowa westchnął i wyłączył odtwarzacz, wokół zapanowała błoga cisza. Nareszcie. - Dziękuję- powiedziałam z udawaną wdzięcznością podczas gdy wewnątrz mnie dosłownie wrzało. Na moje słowa uśmiechnął się krzywo. Wkurzał mnie, więc nie chcąc powiedzieć tych liku słów za dużo po prostu wstałam z miejsca i ruszyłam w stronę drzwi. Właśnie chwytałam za klamkę kiedy dobiegł mnie jego głos.
-Co taka kobieta jak ty, robi z takim palantem jak mój brat?- na te słowa obróciłam się ponownie w jego stronę. Na twarzy malowało mu się zdziwienie, jakby faktycznie nie wierzył że mogę coś czuć do jego brata, którego na domiar złego uważa za  największego drania tego świata, albo jak on to określił-palanta. Jeżeli twierdził że jestem z Piotrem z jakichś innych niż uczucia, nieznanych mi przyczyn to jestem ciekawa jakich... Spojrzałam na niego pytająco i z politowaniem zarazem. Zadziorny uśmieszek nie schodził z jego twarzy. W odpowiedzi na moje spojrzenie pokręcił dość specyficznie głową, dźwigając przy tym ręce, jakby chciał powiedzieć "nie wiem, sama mi to powiedz". Na jego gest aż prychnęłam. To już był szczyt wszystkiego... Czułam jak we mnie aż kipi ze złości, jednak starałam się nad sobą panować. Wzięłam kilka głębszych wdechów, po czym przeciągnęłam pufę która stała w rogu pokoju, na sam jego środek,  zachowując bezpieczną odległość od Maksa, aby go po prostu nie rozszarpać. Usiadłam na meblu.Oparłam łokcie na kolanach -tak jak robił to wcześniej Piotr- nachyliłam się nieznacznie w jego stronę i spojrzałam mu prosto w oczy.
-Dlaczego sądzisz że jest palantem?- zagaiłam  chcąc odwrócić uwagę od mojej skromnej osoby. Mój głos był nieco ostry, więc dość jednoznacznie dałam mu w ten sposób do zrozumienia, że się nie wymiga i musi odpowiedzieć. Na moje słowa na jego ustach zagościł jeszcze większy uśmiech. Usiadł na łóżku, spuszczając nogi na podłogę, następnie opierając na nich dłonie. Również nachylił się w moją stronę. Nasze głowy dzieliła odległość marnych 40 centymetrów. Wzajemnie taksowaliśmy się wzrokiem.
-Co nie pochwalił się co zrobił ?- zaśmiał się szyderczo, spoglądając na mnie spod byka, przez co aż ciarki przebiegły mi po plecach. Jego słowa zawisły między nami. Musiałam się zastanowić dłuższą chwilę, aby mu odpowiedzieć. Nie do końca rozumiałam o co mu chodzi.
-Co masz na myśli?- zapytałam w końcu gdy odzyskałam umiejętność mówienia. Jednak on milczał. Rzuciłam mu naglące spojrzenie, chcąc jak najszybciej uzyskać jakiekolwiek wyjaśnienia.Westchnął zrezygnowany. Przysunął się jeszcze bliżej mnie, przez co odległość między nami zmniejszyła się do niecałych 20 centymetrów, po czym nachylił się jeszcze bardziej i w końcu wyszeptał mi do ucha to co miał do powadzenia, zupełnie tak jakby to była największa tajemnica.
-Zapytaj go o to- po tych słowach dźwignęłam gwałtownie głowę i po raz kolejny tego dnia rzuciłam mu mordercze spojrzenie. Widząc moją reakcję odsunął się z powrotem, tym razem znacznie dalej niż siedział przedtem przez co plecami dotknął ściany.
-Ale o co?- zapytałam, dalej nie mając pojęcia o co mu chodzi. Zarzucił dłonie za głowę, nieznacznie ją przekrzywiając.
-O to jak to razem z naszym kochanym tatusiem pozbył się Olki...- odparował z niemałą satysfakcją w głosie, zupełnie jakby był pewny że po tym czego się teraz dowiedziałam, maiłabym zmienić swój stosunek do Piotra. Z ogromną radością pękłam balonik jego entuzjazmu... Usłyszawszy jego słowa, aż prychnęłam i śmiejąc się pod nosem, pokręciłam głową z dezaprobatą. Na mój gest chłopak się skrzywił i spojrzał na mnie jak na wariatkę.
-Aaa... o too.- specjalnie przedłużałam słowa, udając jednocześnie że doznałam olśnienia, po chwili jednak spoważniałam i znów zaczęłam.-Pochwalił, i wiesz co? Jestem z tego powodu z niego dumna.- po tych słowach Maksa dosłownie zamurowało, a mina momentalnie mu zrzedła, wcześniejszy uśmieszek odszedł gdzieś w niepamięć ustępując miejsca zdziwieniu. Znów zapanowała cisza. Myślał, i chyba w dalszym ciągu nie wiedział jak odpowiedzieć na moje oświadczenie.
-Czyli pewnie nie wiesz wszystkiego- stwierdził w końcu, po dość długim namyśle. Sporo czasu zajęło mu dojście do tego i tak błędnego wniosku. Uśmiechnęłam się półgębkiem odczuwając satysfakcję.
-Może ty nie wiesz wszystkiego...- powiedziałam tajemniczo, nieznacznie ściszając przy tym głos, po czym wstałam z miejsca i ruszyłam w stronę drzwi.
-Co ?- dobiegło mnie zza pleców. Chwyciłam za klamkę, po czym zmów odwróciłam się do niego przodem i spojrzałam prosto w oczy.
-Porozmawiaj z nim...- rzuciłam w jego stronę, następnie otworzyłam drzwi i minąwszy próg, dodałam- Chodź na kolację.- po tych słowach zamknęłam za sobą drzwi zostawiając go samego z jego myślami. Westchnęłam ciężko i pomaszerowałam w głąb mieszkania.
Piotr siedział przy stole, na którym czekał już gotowy posiłek.Kanapki i gorąca herbata, z której jeszcze parowało. Usiadłam na krześle obok niego i wtuliłam się w jego klatkę piersiową. Na mój gest zagarnął mnie jeszcze mocniej w swoje ramiona. Wolną ręką dźwignął mój podbródek i spoglądając mi głęboko w oczy zapytał- I jak? Porozmawialiście?- w jego oczach widniał cień niepewności i smutku. Wzruszyłam ramionami po czym uśmiechnęłam się blado chcąc go nieco rozweselić.
-Sama nie wiem- odparłam po chwili, gładząc dłonią jego szorstki zarost- za chwilę powinien przyjść, więc zobaczymy...- westchnęłam. Na moje słowa słowa Gawryło chwycił moją dłoń, przyciskając mocniej do swojego policzka,a następnie delikatnie pocałował mnie w jej wnętrze- Dziękuję- powiedział z wyczuwalną wdzięcznością i ulgą w głosie. Po chwili usłyszeliśmy dźwięk zamykanych drzwi, i o dziwo nie był to trzask.
Maks snując się zasiadł naprzeciwko nas. Wciąż milczał, przyglądając się nam badawczo. Chyba w dalszym ciągu nie pozbierał swoich rozbieganych myśli. W końcu po kilku minutach otworzył usta chcąc coś powiedzieć, jednak Piotr powstrzymał go skinieniem dłoni i sam się odezwał.
-Przepraszam.- to wystarczyło aby w oczach ich obojgu zabłyszczały łzy.
Czy właśnie dzisiaj skłóceni bracia po siedmiu latach w końcu się pojednają? Zobaczymy...


Przepraszam że dodaję dopiero dzisiaj,
ale wypadł  mi nieoczekiwany wyjazd do Bostonu,
przez co cały piątek i sobotę spędziłam na lotnisku/ w samolocie
i nie miałam jak dodać.
Taka sobie ta część... 
ale mam nadzieję że choć trochę się wam podobała. 


14 komentarzy:

  1. Boston - już ci zazdroszczę, ale tak zdrowo zazdroszczę :)
    A co do opowiadania - cóż mi się podoba - opisy robią swoje.
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  2. Co do Bostonu to nie ma czego, po prostu odwiedzałam Kami która tam obecnie mieszka.
    Co do opowiadania dziękuję :)
    Również pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Moja wyobraźnia podpowiedziała mi zwiedzanie. Chodzenie po mieście, patrzenie na architekturę, szukanie inspiracji.
      A teraz z opowiadaniem pojawiło mi się pytanie w głowie, czy to "przepraszam" to jest szczere?
      Czyżby Maks złapał delikatny kontakt z Haną?
      Czyżby otworzyły mu się oczy?
      A może to tylko niestety pozory?

      Usuń
    2. Bez zwiedzania oczywiście się nie obyło, ale głównym celem podróży były odwiedziny. Tak w ogóle to macie pozdrowienia od Kami (mam nadzieję że jeszcze ją pamiętacie).
      A co do opowiadania, to przeprosiny raczej szczere, ale jeszcze nie do końca wiadomo za co.
      Co do kontaktu, to faktycznie Maks nawiązał z Haną pewną cieniutką nić porozumienia, a co do tego czy w końcu otworzył oczka, przekonacie się już wkrótce...

      Usuń
  3. next plisssssssssssssssssssssssss

    OdpowiedzUsuń
  4. Motywuj się motywuj...
    Czekam na kontynuację.

    OdpowiedzUsuń
  5. Next plis dodaj

    OdpowiedzUsuń