sobota, 7 marca 2015

Na zawsze razem cz.50

Właśnie dotarliśmy, mniej więcej do połowy tego opowiadania.

Minęło kilka godzin. Właśnie siedzieliśmy przy stole w salonie, jedząc obiad -a  tak właściwie była to obiadokolacja- którą przygotował dla nas mój ukochany. Dochodziła 17. W przeciągu kilku ostatnich godzin poznałam Maksa nieco lepiej, jednak nadal nie za bardzo wiedziałam dlaczego Piotr musi się z nim zajmować -żadnemu z nich nie kwapiło się do tego, aby nieco rozjaśnić mi całą sytuację. Z resztą co się dziwić. Maks wyglądał tak jakby też nie do końca wiedział co tutaj tak właściwie robi... a Piotr... on chyba nie za bardzo wiedział jak ubrać zaistniałą sytuację w odpowiednie słowa, więc po prostu milczał. Maks wydawał się być miłym, dobrze wychowanym i inteligentnym chłopakiem. Od razu znaleźliśmy wspólny język, niezależnie od tematu świetnie mi się z nim rozmawiało. W głębi duszy ucieszyłam się, że mam tak dobry kontakt z kimś z rodziny Piotra. Jednak jeszcze wtedy nie wiedziałam że to tylko  pozory...
Po całym mieszkaniu rozległ się dźwięk dzwonka. Nie zastanawiając się ani chwili, wstałam od stołu i poszłam otworzyć. Gdy tylko uchyliłam drzwi moim oczom ukazała się dość wysoka, szczupła kobieta z burzą blond, falowanych włosów sięgających niemalże do ramion. Mimo że rysy miała zupełnie odmienne, to po kolorze oczów od razu ją rozpoznałam- miały one taki sam tajemniczy, szarozielony kolor jak u Piotra. Byłam pewna że owa kobieta jest jego siostrą. Bez słowa otworzyłam drzwi szerzej, dając jej tym do zrozumienia że ma wejść do środka.
-Cześć, Aleksandra Gawryło, dla bliskich po prostu Ola- powiedziała na wstępie, gdy tylko minęła próg, wyciągając jednocześnie w moją stronę rękę i uśmiechając się promiennie. Wydawała się być sympatyczna, od razu przypadła mi do gustu.
-Hana Goldberg- odparłam jednocześnie ściskając jej dłoń i odwzajemniając uśmiech.- Miło mi cię poznać - dodałam po chwili.
-Mi ciebie również.- odparła, a uśmiech wciąż nie schodził z jej twarzy. Kolejna rzecz którą przypominałam mi Piotra, on także na ogół był równie radosny i beztroski co ona, z resztą Maks też się taki wydawał. To chyba ich cecha rodzinna.- Piotr bardo dużo mi o tobie opowiadał- dopowiedziała, a na jej słowa momentalnie się zmieszałam. Nie wiedziałam jak na to zareagować, w końcu nie mogłam powiedzieć że ja o niej także wiele słyszałam, bo to byłoby kłamstwem, w końcu tak na prawdę gdyby nie spotkanie i ta cała sytuacja z Maksem- w której w dalszym ciągu nie wiedziałam o co chodzi- zapewne nigdy bym się nie  dowiedziała o jej istnieniu, na pewno nie od Piotra, on nigdy nie lubił poruszać tego tematu.
-Chciałabym powiedzieć to samo o tobie, ale niestety mój ukochany nie był zbyt wylewny w kwestiach dotyczących rodziny.- Odparłam zgodnie z prawdą, jednocześnie spoglądając za siebie. Piotr stał oparty o jedną ze ścian, uważnie się nam przyglądając. Nerwowo przeczesał dłonią włosy. Wyglądał na zakłopotanego.
-Wcale mu się nie dziwię, na jego miejscu też bym się nie chwaliła...- westchnęła z rezygnacją, ściągając kurtkę. Zapadła grobowa cisza, żadna z nas nie widziała co powiedzieć. Zrobiło się niezręcznie.
-Może nie będziemy gadać w przedpokoju- wtrącił się Piotr, najwidoczniej chcąc przerwać milczenie jakie między nami zapanowało. Ruchem ręki wskazał naszemu gościowi kierunek. Na jego słowa na ustach Oli pojawił się jeszcze większy banan, co wcześniej wydawało mi się niemożliwe- a jednak. Całą trójką skierowaliśmy się do salonu.
-Maks mógłbyś zostawić nas samych?- zapytał Piotr wchodząc do pomieszczenia i spoglądając na niego wymownie. Maks prychnął, kręcąc przy tym głową z oburzeniem. Najwidoczniej nie spodobała mu się ta prośba.
-Dlaczego? Ja bardzo chętnie posłucham...- rzucił rozbawiony, tak jakby przed chwilą usłyszał jakiś dowcip. Wygodniej rozkładając się na krześle i uśmiechnął się szyderczo. Nie znałam go z tej strony, więc nieco zdziwiło mnie jego zachowanie. Wcześniej wydawał się być grzeczny i miły, nie sądziłam że może być aż tak bezczelny i to w stosunku do brata, na dodatek o wiele starszego od siebie. Co jak co, ale powinien mieć choć odrobinę szacunku.
-Maks- Ola przejęła inicjatywę. Jej ton głosu był tak ostry, że nawet mnie nieco przeraził. Młody Gawryło chyba zrozumiał, że lepiej dla niego jeżeli nie będzie z nią dyskutować, więc dźwignął ręce w geście obrony i mamrocząc coś pod nosem powolnym krokiem ruszył w stronę sypialni dla gości- która tymczasowo stała się jego pokojem. Przed samym wyjściem z salonu zlustrował całą naszą trójkę wzrokiem, przez co aż ciarki przebiegły mi po plecach. Kolejna barwna osobowość w moim życiu- zapowiada się coraz ciekawiej... Usłyszeliśmy trzaśnięcie drzwiami. Kobieta westchnęła ciężko, po czym wraz z Piotrem usiadła przy stole. Poszłam do kuchni zrobić coś do picia, zostawiając ich samych. Kiedy po kilku minutach wróciłam do salonu z trzema parującymi filiżankami kawy, zawzięcie o czymś rozmawiali. Widząc że wchodzę do pomieszczenia momentalnie zamilkli. Położyłam napoje na stole, po czym usiadłam naprzeciwko nich. Od razu poczułam na sobie karcące spojrzenie Piotra, z początku nie wiedziałam o co mu chodzi, jednak gdy zobaczyłam jak przygląda się mojej filiżance, od razu zrozumiałam o co chodzi. Dopiero teraz przypomniało mi się o naszej umowie odnośnie kawy... z tego wszystkiego po prostu kompletnie o niej zapomniałam.Wzruszyłam ramionami upijając niewielki łyk. Gawryło chciał już coś powiedzieć, ale Ola go uprzedziła.
-Więc... Piotr  nie powiedział ci nic o mnie ani Maksie...- zwróciła się do mnie, również biorąc łyk napoju. To było bardziej stwierdzenie niż pytanie. Odstawiła naczynie, po czym przyjrzała mi się uważnie, najwyraźniej chcąc zbadać moją reakcje, na to co powiedziała przed chwilą, i to czego zapewne za chwile się od niej dowiem.
-Niestety nie.- Przyznałam z rezygnacją, zerkając przy tym ukradkiem na mojego ukochanego. Był nieco zmieszany.
-Nie było okazji...- wtrącił się, najwyraźniej chcąc się obronić. W jego głosie słychać było wyraźne zdenerwowanie.
-Mniejsza o to...-Ola rzuciła obojętnie, machając przy tym dość specyficznie ręką, zupełnie jakby ten fakt był naprawdę mało istotny. Wzięła głęboki wdech. -Pewnie teraz się zastanawiasz co ja i Maks robimy w waszym mieszkaniu...- zaczęła po chwili, wypuszczając powietrze z płuc. Znów na mnie spojrzała. W odpowiedzi skinęłam tylko głową na potwierdzenie. Ola znów westchnęła, usiadła wygodniej na krześle, zarzuciła ręce za oparcie i przemówiła -Zacznijmy od tego, że nasz ojciec jest cholernym, egoistycznym i zakłamanym despotą... Jego zdaniem rodzinna tradycja to świętość, ważniejsza niż sama rodzina i bez sprzeciwu powinniśmy ją kontynuować.- w jej głosie na samo wspomnienie ojca, rozbrzmiały wyraźne nuty złości.
-To znaczy?- nie zrozumiałam jej aluzji. Co ma piernik do wiatraka, przecież teraz mieliśmy rozmawiać o niej i o Maksie, co do tego wszystkiego ma ich ojciec? Wydawało mi się to zupełnie pozbawione logiki i jakiegokolwiek sensu, a nawet jeśli za jej słowami kryło się jakieś wyjaśnienie tego wszystkiego, nie potrafiłam go dostrzec.
-W naszej rodzinie z pokolenia na pokolenie są sami lekarze, to stało się tradycją, której zdaniem naszego ojca powinniśmy przestrzegać.- starała mi się wytłumaczyć Ola, jednak ja w dalszym ciągu nie widziałam powiązania ze sprawą. Spojrzałam na nią pytająco, chcąc, aby nieco bardziej rozjaśniła mi całą sytuację.
-Zdaniem naszego ojca, każde z naszej trójki powinno zostać lekarzem, więc zaraz po zakończeniu liceum zostałem zmuszony do studiowania medycyny. Jako pierwsze i najstarsze dziecko musiałem dać przykład młodszemu rodzeństwu, poza tym nie wiedziałem że mogę się sprzeciwić, więc zgodnie z wolą ojca złożyłem papiery na wybrany przez rodziców uniwersytet.- Widząc, że Olka nie do końca radzi sobie z wyjaśnieniami, Piotr który do tej pory milczał sącząc kawkę postanowił włączyć się do rozmowy. Jego wypowiedź nieco mnie zszokowała, ale również bardzo zaciekawiła. Rzuciłam mu naglące spojrzenie.- Po roku studiów okazało się że pokochałem ten kierunek- lubiłem mieć świadomość że jestem potrzebny, a dzięki medycynie tak właśnie się czułem- mimo wcześniejszych wątpliwości okazał się trafną decyzją.- kontynuował dalej swoją wypowiedź.- Skończyłem studia, zatrudniłem się w rodzinnej klinice, stawałem się coraz lepszym chirurgiem, ojciec był zadowolony, tradycja kontynuowana...Wszystko było w porządku do czasu, aż Olka skończyła liceum...-urwał biorąc kolejny łyk kawy.
-Tak... od zawsze interesowałam się biznesem i gastronomią, więc po zakończeniu edukacji w szkole średniej postanowiłam rozwijać się w tym kierunku... Niestety naszemu tatusiowi nie spodobała się moja decyzja.- dokończyła za niego.
-Wybuchła wtedy między nimi ogromna awantura.- skwitował Piotr, odchylając się na krześle nieco do tyłu.
-Mhm... Przez tydzień darliśmy koty, ale to do niczego nie prowadziło. Niestety naszego ojca nie da się przegadać, więc widząc że od samego początku jestem na przegranej pozycji zagroziłam, że albo mogę studiować wybrany przez siebie kierunek, albo się wyprowadzam... I wiesz co nasz szanowny tatuś powiedział?- powiedziała z ogromną goryczą, na jej twarzy pojawił się dziwny grymas, coś na kształt złości, smutku i żalu. Najwidoczniej do tej pory się z tym wszystkim nie pogodziła.
-W takim razie możesz zacząć się już pakować- zacytował Piotr, udając głos swojego ojca. Po jego słowach zapadła krótkotrwała cisza.- Nie spodobało mi się jego zachowanie więc wstawiłem się za Olką, lecz jedyne co wynegocjowałem to, to że zostałem nazwany zdrajcą i także musiałem się pakować.- westchnął, przeczesując dłonią włosy. Przywoływanie tych wszystkich złych wspomnień musiało być dla niego naprawdę trudne. Chcąc dodać mu nieco otuchy niepewnie położyłam mu dłoń na kolanie. W odpowiedzi uśmiechnął się blado, a moją rękę zakrył swoją,  następnie nieznacznie ją ściskając.
- Strasznie się wtedy na mnie obraziłeś, przestałeś się do mnie odzywać, a później całkiem zerwałeś kontakt- Ola rzuciła z wyrzutem, dziwnie się przy tym krzywiąc.
-Bo byłem głupi- stwierdził Piotr spoglądając na nią niepewnie- Teraz sądzę, że gdyby nie ty, pewnie dalej żyłbym pod dyktando ojca- westchnął. -Dziękuję i przepraszam że nie potrafiłem wtedy tego docenić- Dodał po chwili. Zrobiło mu się głupio. Ola widząc to, żduchnęła go w ramię i uśmiechnęła się radośnie, zupełnie jakby chciała powiedzieć "Spoko, przecież od tego ma się rodzinę, nie musisz dziękować, ani przepraszać". Znów zapanowała cisza, wciąż coś mi w tym wszystkim nie pasowało.
-A co do tego wszystkiego ma Maks?- zapytałam niepewnie, to był jedyny niepasujący element układanki.
- Kiedy wyprowadzałem się z domu miał 12 lat, nie do końca rozumiał co się wydarzyło. Jego zdaniem poparłem decyzje ojca, co do wyrzucenia Oli z domu, a potem sam uciekłem. Znienawidził mnie za to, i od tamtego czasu nie miałem z nim kontaktu... aż do dzisiaj- mówiąc to wzruszył ramionami, dając mi tym do zrozumienia, że nie od niego powinnam żądać wyjaśnień, bo sam nie jest w pełni zorientowany w całej tej dość skomplikowanej i dziwnej sytuacji. Przeniosłam wzrok na jego siostrę.
-Ja również... Dopiero niedawno się do mnie odezwał, niestety było już trochę za późno...- powiedziała wymijająco, wbijając wzrok w filiżankę stojącą na stole. Nabrała głośno powietrza do płuc, po czym znów zaczęła.-Kiedy tak jak my skończył liceum musiał iść na studia, jednak widząc że ja kilka lat wcześniej sprzeciwiłam się ojcu, a teraz żyję spełniając się w tym co kocham,  postanowił pójść w moje ślady i również się zbuntował... Tak jak my musiał opuścić rodzinny dom. Niestety jako najmłodsze dziecko od zawsze był rozpieszczony, wszyscy mu zawsze pomagali, więc presja jaką wywarła na nim konieczność radzenia sobie samemu po prostu go przygniotła.- stwierdziła smutno, od razu można było się zorientować że jest jej ciężko. Piotr widząc to i chcąc ją wesprzeć, położył dłoń na jej ramieniu, po czym po raz kolejny przemówił.
-Nie potrafił zarobić na swoje utrzymanie, więc zadał się z niewłaściwymi osobami... Zamiast poprosić któreś z nas o pomoc, zaczął kraść samochody razem z tymi...- zawiesił głos w poszukiwaniu odpowiedniego określenia -degeneratami...- to było trafne stwierdzenie- Zmądrzał dopiero kiedy zaczął mieć problemy z prawem.-dodał po chwili z rezygnacją.
-Tak... kiedy podczas jednej z -jak on to określił- akcji, został aresztowany i groził mu proces, postanowił poprosić mnie o pomoc. Obiecywał że z tym skończy, że to był ostatni raz, że się zmieni, więc zapłaciłam kaucję, przygarnęłam go do siebie, zatrudniłam w swojej restauracji i wzięłam za niego odpowiedzialność. Po tygodniu wszystko wróciło. Zaczął znikać na całe dnie, dziwnie się zachowywać, mieć tajemnice. Prosiłam żeby z tym skończył. Nie poskutkowało. Kiedy prośby okazały się nieskuteczne przeszłam do gróźb. Postawiłam mu ultimatum, że albo z tym kończy albo może wracać tam skąd przyszedł. To też na nic się zdało. W ogóle mnie nie słuchał. Kiedy któregoś wieczoru odebrałam telefon z komisariatu, stwierdziłam że tak dalej być nie może. Chciałam go wyrzucić z domu, ale wtedy zrozumiałam że postąpiłabym tak samo jak ojciec, którego za to nienawidziłam, i za wszelką cenę nie chciałam się do niego upodabniać...- powiedziała smutno, głos jej się nieco łamał. Była bliska płaczu i zupełnie bezsilna. Nie dziwiłam jej się. Gdyby Przemo, Miri, czy w ogóle którekolwiek z mojego rodzeństwa znalazło się w na miejscu Maksa, też czułabym się okropnie. Zrobiło mi się jej na prawdę szkoda.
-Wtedy zadzwoniła do mnie.- wtrącił Piotr.
-Pomyślałam że może tobie uda się na niego jakoś wpłynąć...- wyjaśniła zwracając się do Piotra.- Bo ja już nie mam do niego siły... -dodała, podnosząc wzrok znad naczynia z kawą i spoglądając to na mnie to na brata.
-Dzisiaj rano spotkaliśmy się w jej restauracji i postanowiliśmy że na jakiś czas Maks zamieszka z nami, może faktycznie uda mi się przemówić mu do rozsądku...- Dopowiedział mój kochany, tym razem zupełnie pewny tego co mówi. Na jego słowa Ola nieco się rozpromieniła, na jej twarzy zagościł niewielki uśmiech, a w oczach rozbłysł promyczek nadziei.
-A wasza matka?-  wypaliłam bez zastanowienia i od razu tego pożałowałam, oboje sposępnieli, a na ich twarzach pojawił się grymas niezadowolenia. Na mój policzek wypełznął purpurowy rumieniec, dobrze że przynajmniej moja twarz jest gotowa wstydzić się za moją głupotę i niewyparzony język. Zapanowała cisza, obydwoje zastanawiali się co odpowiedzieć.
-Cóż... ona zawsze spełniała zachcianki naszego ojca, nigdy mu się nie sprzeciwiła, nawet jeżeli miała odmienną opinię i tak zawsze popierała jego stronę...- Piotr odezwał się dopiero po dłuższej chwili. 
-Od zawsze miałam do niej o to wielkie pretensje... Dlatego teraz widujemy się tylko na rodzinnych uroczystościach...- dodała Ola- Wybieracie się na jej urodziny?- dodała nagle, zupełnie tak jakby właśnie sobie o tym przypomniała, zapewne chcąc w ten sposób zmienić temat. Spojrzałam pytająco na Piotra, kolejna rzecz o której nie raczył mnie poinformować- to chyba zaczyna się stawać naszą tradycją... Ciekawe czego jeszcze nie wiem. Po raz kolejny tego dnia wkurzyłam się na niego.
- Nie wiemy, to dopiero za 2 tygodnie, nie gadaliśmy o tym jeszcze.- odpowiedział skonsternowany, widząc moją minę- A ty?- rzucił w stronę siostry, jednocześnie odwracając się w jej kierunku, chcąc uniknąć mojego spojrzenia.
-Tak, a po jej urodzinach zostaje w Gdyni do następnej niedzieli bo w sobotę obchodzą 35 rocznicę ślubu i wyprawiają z tej okazji uroczystą kolację, cała rodzina prawdopodobnie ma przyjechać, więc wypadałoby się na niej wstawić.- spojrzała na nas wymownie, od razu zrozumiałam aluzję. My także powinniśmy się pojawić, nawet jeśli tego nie chcemy.
-Na śmierć zapomniałem o rocznicy...- zawstydził się Piotr- dzięki że mi przypomniałaś- dopowiedział, z wdzięcznością w głosie.
-Nie ma za co, dajcie znać czy też się wybieracie, wtedy moglibyśmy się razem zrzucić na jakiś prezent.- odparowała- Dobra ja się zbieram- powiedziała, jednocześnie wstając z krzesła, na którym do tej pory siedziała. Właśnie wtedy do pokoju wpadł Maks, zupełnie tak jakby podsłuchiwał całą naszą rozmowę i tylko czekał, aż w końcu to powie.
-I co pogadaliście sobie? Przeraziło was to trochę? Mogę wracać z Olką?-  to ostatnie powiedział z taką nadzieją w głosie, że niemal stało się to błaganiem. W odpowiedzi  Aleksandra pokręciła przecząco głową. Maks momentalnie się wściekł, zwróciwszy się na pięcie, poszedł z powrotem do swojego pokoju, ponownie trzaskając drzwiami, a po chwili do naszych uszu dobiegło głośne dudnienie muzyki... Oho, ktoś tu zaczyna się rozkręcać i powoli pokazywać rogi...
-Cały Maksio...- westchnęła Ola. Ubrała kurtkę i skierowała się w stronę wyjścia.- Powodzenia.- rzuciła na odchodne, po czym zniknęła za drzwiami.
 Już wtedy wiedziałam że to będą bardzo ciekawe miesiące... o ile nie jedne z ciekawszych w moim życiu... "Uroczy" smarkacz...


Czytasz = komentujesz.
Udostępniajcie dalej !!!


Zapraszam do uzupełnionej zakładki Bohaterowie 


  

20 komentarzy:

  1. Świetna Część <3 Kocham twoje opowiadania ! <3
    A przy okazji zapraszam na swojego bloga o FaWi:
    http://fawi-ponadwszystko.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. Kochaaaaaam <333

    OdpowiedzUsuń
  3. No to młody da im się nieźle do wiwatu... Jestem ciekawa kto pierwszy wymięknie :D On czy oni?
    Świetnie to rozegrałaś z tą rodziną Piotra, a zwłaszcza historię tego jak Piotr trafił samotnie do LG.
    Nie mogę się doczekać nexta i coś mi się wydaje że pojadą do tej Gdyni, a tam wszystko jeszcze bardziej się skomplikuje.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :)
      A co do Maksia, to jego obecność faktycznie da im się we znaki, ale będą wytrwali... w pewnym sensie...
      Co do Gdyni, to nie potwierdzam, nie zaprzeczam, w swoim czasie się dowiecie.
      Jedno jest pewne- szykuje się niejeden dramat i nagły zwrot akcji...

      Usuń
  4. Świetne, już nie mogę się doczekać nexta :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Aby nie było tak jak ostatnio, że przeczytałam, zaglądałam i nic więcej nie zrobiłam.
    Maks - no cóż trafił się temperamentny braciszek i takich trzeba.
    Widzę, że nie będzie u nich wiało nudą.
    Bardzo mi się podoba rozmowa podczas której wszystko wytłumaczyłaś i wyjaśniłaś.
    Mam kilka pytań:
    - Hana jest w ciąży bliźniaczej? Mam wątpliwości, ponieważ raz piszesz tak a raz tak.
    - W którym miesiącu jest Hana, że nie widać, że jest w ciąży? Ola nic o tym nie wspomina, a szkoda, tego mi brakowało. Czy Piotr jej to wspominał w restauracji, a ja o tym zapomniała?

    Pozdrawiam no i czekam na kontynuację. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, nudy na pewno ne będzie, Maksio wprowadzi trochę akcji i "kolorów" do ich życia. A co do twoich pytań to:
      1. Hana była w ciąży bliźniaczej, ale w wyniku wypadku straciła jedno dziecko, było o tym w 45 części.
      2.Hana jest w 14 tygodniu- "W ciągu ostatnich kilku tygodni, mój dotąd płaski brzuch nieco się zaokrąglił, chociaż jak na 14 tydzień ciąży był dosyć mały...okiem fachowca z wieloletnim stażem określiłabym go na maksymalnie 10 tc, jednakże nie przejmowałam się tym, gdyż nie oznaczało to że coś złego dzieje się z dzieckiem, najwidoczniej zarodek zagnieździł się na tylnej ścianie macicy przez co wszystko było mniej widoczne... aby ktoś obcy mógł zauważyć mój niewielki brzuszek musiałby się dokładnie przyjrzeć, lecz i tak zapewne stwierdziłby że po prostu jestem gruba..."
      3.Piotruś się jeszcze nie pochwalił, chyba czeka na odpowiedni moment... ;)

      Usuń
    2. Teraz mi głupio.
      Wyszło, że nie czytam ze zrozumieniem... :(
      Dziękuję, że odpowiedziałaś na te moje pytania.
      Mam nadzieję, że nie zdenerwowałam cię nimi, bardzo mi głupio.
      To chyba jednak moje roztargnienie spowodowało, że wszystko mi się pomieszało i równocześnie stało się niedopatrzeniem.

      Usuń
    3. Nic się nie stało :) Ja też bardzo wielu rzeczy zapominam :) ... nawet jako autorka bloga, nieraz sama muszę sprawdzać co było w której części bo po prostu nie pamiętam- to normalne- więc nie ma się czym przejmować ;)
      Zawsze możecie pytać w razie wątpliwości, a ja bardzo chętnie odpowiem na każde wasze pytanie =D

      Usuń
  6. super czekam na next

    OdpowiedzUsuń
  7. Mam nadzieję, że mimo wszystko dodasz nexta w ten weekend.

    OdpowiedzUsuń