środa, 24 grudnia 2014

Na zawsze razem cz.44


 Od naszego pogodzenia się z Piotrem minęły ponad dwie doby, a mimo to emocje jakie we mnie siedziały nadal nie opadły. Byłam szczęśliwa bardziej niż kiedykolwiek, w końcu mam u swojego boku mężczyznę którego kocham, i który jest dla mnie oparciem, a już za kilka miesięcy zostaniemy rodzicami.
W ciągu ostatnich 48 godzin nie opuszczał mnie nawet na krok, zachowywał się tak, jakbym była największym skarbem którego musi pilnować, bo inaczej zniknie. 
Dopiero następnego dnia udało mi się zmusić Piotra do odpoczynku i powrotu do domu. Mimo ogromnych oporów z jego strony udało mi się wywalczyć parę godzin snu dla niego. Do ostatniej chwili toczył ze mną zażarte negocjacje, o to że nie jest zmęczony i że nigdzie się nie wybiera, jednak po spędzeniu u mojego boku wielu nieprzespanych nocy, nie miał wyjścia. Musiał w końcu odpocząć .
A ja?...
Po przeleżeniu wielu długich dni w szpitalnym łóżku czułam się na tyle dobrze, że jako lekarz udzielam sobie zgody na spacer po oddziale. Oczywiście aby uniknąć kazania na temat mojej nieodpowiedzialności odczekałam, aż Gawryło wreszcie wyjdzie z mojej sali i dopiero wtedy wyruszyłam na wycieczkę. Odpięłam kabelek kroplówki od wenflonu i narzuciłam na siebie szlafrok wiszący na oparciu krzesła. Niepewnie zwiesiłam nogi z łóżka i po krótkich przygotowaniach, ze słowami- raz kozie śmierć- na ustach wstałam z łóżka. Od razu zakręciło mi się w głowie, więc aby uniknąć upadku chwyciłam się pobliskiej szafki nocnej. Minęło trochę czasu nim przyzwyczaiłam się do pozycji pionowej i do stania o własnych siłach. Gdy w końcu stałam w miarę pewnie, ruszyłam w drogę. Z początku każdy krok sprawiał mi ból ale nie przeszkadzało mi to. Dość szybko do niego przywykłam i przestałam zwracać na niego uwagę. Szłam wzdłuż korytarza w miarę blisko ściany, aby w razie czego móc się jej przytrzymać. Nie wiedziałam dokąd konkretnie zmierzam, ale po krótkim zastanowieniu stwierdziłam że odwiedzę Olszewskiego. W końcu nie mam nic do roboty, rozmowa dobrze mi zrobi, może nawet Jakubowi uda się znaleźć jakieś mało wymagające zajęcie, które mogę wypełniać choćby odpoczywając w swojej sali. Było dosyć późno więc oddziały świeciły pustkami, nic dziwnego że udało mi się dojść do gabinetu Kuby niezauważona. Zapukałam do drzwi, ale odpowiedziała mi głucha cisza. Nie zastanawiając się dłużej, niepewnie pociągnęłam klamkę. Otwarte.Jednak w gabinecie nie zastałam ani jednej żywej duszy. Niezrażona tym faktem postanowiłam wejść do środka i poczekać na kolegę. Podeszłam bliżej i usiadłam na jednym z tych niewygodnych stołków stojących przy biurku. Siedziałam bezczynnie przypatrując się tego co na nim leży, kiedy to moje uwagę przykuła pewna teczka. Niby nic nadzwyczajnego, biała aktówka rozmiaru A4 z logiem naszego szpitala na samym środku. Pozornie zwykły zbiór dokumentów zgromadzonych w jednym miejscu jednak, okazał się nie być tak zwyczajny jak się wydawało, gdyż na samej górze w lewym rogu pliku, ogromnymi drukowanymi literami wypisano- GOLDBERG- moje nazwisko. Bez zawahania chwyciłam dokumentację i zaczęłam ją uważnie przeglądać. Nie zdążyłam nawet dobrnąć do połowy, gdy usłyszałam głośny trzask zamykanych drzwi. Momentalnie zrywam się z miejsca na którym do tej pory siedziałam i odwróciłam się za siebie, wciąż trzymając teczkę w dłoniach. 
-O Kuba.... czekałam na ciecie- Zaczęłam na wstępie starając się ukryć swoje zmieszanie. Olszewski wyglądał na zdziwionego moja obecnością, w końcu wtargnęłam do jego gabinetu bez zapowiedzi. 
- Co... Co ty tu robisz? - Zapytał niepewnie, lekko się przy tym jąkając. 
- Mam dość siedzenia w łóżku - Odparłam wzruszając przy tym ramionami. Kuba zaczął uważnie badać mnie wzrokiem, a gdy tylko dostrzegł plik dokumentów spoczywający w moim uścisku momentalnie zbladł, a jego mina wyglądała tak, jakbym właśnie oznajmiła, że jestem duchem, albo że przez cały czas miałam pod łóżkiem schowaną bombę atomową, przez co zaczęłam się obawiać że w środku kryje się coś istotnego i strasznego o czym nie zostałam poinformowana, a do czego nie zdążyłam dobrnąć i co najważniejsze coś czego nie powinnam się dowiedzieć.  
- Wszystko dobrze? - Dopytywałam zaniepokojona jego reakcją. W odpowiedzi otrzymałam jedynie skinienie głową. Po chwili mężczyzna podszedł do mnie i delikatnie zabrał mi dokumentację, nie wiedząc jak na to zareagować posłałam mu pytające spojrzenie, na co on pokręcił głową i jak gdyby nigdy nic wrzucił plik do szafki zamykając ją na kluczyk. Wydawało mi się to co najmniej dziwnie, a w mojej głowie zrodziło się jedno zasadnicze pytanie: Co takiego jest w tych kartkach że chroni je nawet przede mną? 
-Co było w tej teczce?- Postanowiłam dłużej nie zwlekać i zadać pytanie które tak mnie nurtowało  
- Hana, nie wydaje mi się, żeby odpinanie kroplówki i łażenie po szpitalu bez zgody któregoś z lekarzy i to jeszcze bez opieki było mądrą decyzją... -Zaczął, starając się przy tym zbić mnie z tropu i odwrócić moją uwagę od dokumentacji, ale nie było dane mu dokończyć, gdyż od razu mu przerwałam. 
-To nie jest odpowiedź na moje pytanie, poza tym nie potrzebuję eskorty żeby spacerować po oddziale, a zgody udzieliłam sobie sama.- Powiedziałam aż nadto oschle że, tak diametralna zmiana tonu mojego głosu nawet mnie nieco zdziwiła- To jak? Dowiem się co tam było?- Nalegałam.
 -Nic o czym byś nie wiedziała- zbył mnie- Piotr wie?- Dodał po chwili, zmieniając przy tym temat.
 - Co wie? Mam mu mówić o wszystkim, co robię?!- Oburzyłam się, w końcu nie jestem małym dzieckiem, nie muszę się tłumaczyć z tego co robię.
 - Hana... po prostu wydaje mi się, że po tym wszystkim co przeszłaś i w obecnej sytuacji...- dalej ciągnął temat, jednak ja znów weszłam mu w słowo.
- W obecnej sytuacji czuję się dobrze, nic mi nie jest, Ja nie jestem z porcelany. nie musicie się o mnie martwić- rzuciłam oschle, krzyżując przy tym ręce na wysokości klatki piersiowej i robiąc jedną z nadąsanych min, aby wyrazić zwoje oburzenie zaistniałą sytuacją. 
- Ludzie się martwią, kiedy mają o co. Nie zabieraj im tej przyjemności- a ten dalej swoje... wkurzał mnie przez co aż zaczęłam żałować że w ogóle do niego przyszłam. Z tego wszystkiego aż przewróciłam oczami.
- Nie potrzebuję troski 24 godziny na dobę. Umiem się sobą zająć.- też postanowiłam iść w zaparte.
- Nie wątpię, że sobą umiesz - prychnął. Spoglądając na mnie spod byka... Czy on właśnie zasugerował że nie dbam o dziecko? Jeśli tak to jest w ogromnym błędzie. W odpowiedzi pokręciłam jedynie z dezaprobatą głową i mając dość tej bezsensownej dyskusji postanowiłam wrócić do swojej sali. Piotra jeszcze nie było,więc odetchnęłam z ulgą. Jak gdyby nigdy nic wróciłam do swojego łóżka i postanowiłam na niego czekać.Wzięłam jedną z gazet leżących na szafce i zaczęłam ja przeglądać, jednak nie potrafiłam się skupić na owej  czynności, gdyż po mojej głowie wciąż chodziła teczka i to co się w niej znajdowało... Może Piotr będzie coś wiedział, więc postanowiłam nieco go o to podpytać przy najbliższej, odpowiedniej do tego okazji.
Minęły kolejne 2 godziny, w międzyczasie zdążyłam już przejrzeć wszystkie czasopisma. Piotr nadal nie wrócił, może nawet dobrze, należy mu się odpoczynek. Przekręciłam się na drugi bok i nie mając nic do roboty postanowiłam się nieco zdrzemnąć. Niestety mimo wszelkich starań nie udało mi się zasnąć. Tylko bezcelowo przekręcałam się z boku na bok. 
Po upływie kilku kolejnych godzin Piotr w końcu wrócił. Wyglądał o wiele lepiej. Był rześki i wypoczęty.
Było widać że niedawno wstał gdyż każdy włos sterczał mu w inną stronę.Uśmiechnęłam się do niego, ale on tego nie odwzajemnił.Czym zbił mnie z tropu. Skrzyżował ramiona na wysokości klatki piersiowej, nabrał surowego wyrazu twarzy i ruszył w moim kierunku.
- Kuba mi powiedział o twoich odwiedzinach- A to nowość Olszewski jako donosiciel i to jeszcze sprzymierzeniec Gawryły, i pomyśleć że jeszcze kilka dni temu wzajemnie ledwo się tolerowali, a teraz zawierają sojusz i to jeszcze przeciwko mnie. Jedyną rzeczą jaka przychodzi mi do głowy myśląc o moim jakby nie patrzeć przyjacielu to słowo zdrajca. Tak, to odpowiednie określenie.- Mówiłaś że mogę cię bez obaw zostawić samą- spojrzał na mnie wymownie, przez co zrobiło mi się ta głupio że aż musiałam spuścić głowę w geście skruchy.- Miałem dobre przeczucie, wychodząc do domu...- dalej ciągnął temat. Mimo iż na niego nie patrzałm to byłam pewna że właśnie w tamtej chwili nerwowo zaczął przeczesywać dłonią włosy.
-Przeczucie?-Na jego słowa bardzo się zdziwiłam przez co aż powtórzyłam po nim jedno ze słów które najbardziej mnie zaintrygowało. Znów dźwignęłam na niego wzrok który do tej pory miałam wbity w swoje dłonie.
-Zupełnie taj jakby coś mnie trapiło- wyglądał na aż nadto zmartwionego.
- A co cię teraz trapi? - Dociekałam, czując na sobie przeszywające spojrzenie mężczyzny.
- Ty.- odparł krótko, patrząc przy tym mi prosto w oczy i nawet nie mrugając.
- Ja?-zdziwiłam się, po raz kolejny tego dnia.
- Tak. To cię dziwi?-Znów spojrzał na mnie tym przepełnionym troską wzrokiem zupełnie, jakbym była jajkiem, które w każdej chwili może się stłuc.
- Dziwi mnie to, bo odkąd się obudziłam mówię, że nic mi nie jest, a ty i wszyscy inni którzy do mnie przychodzą zachowujecie się, jakbym była szybą. O nie, Hana, proszę tylko się nie potłucz!- nieco się zirytowałam, gdyż podchodzenie do mnie z taką rezerwą bezpieczeństwa naprawdę działało mi na nerwy. Jeszcze tylko brakowało żeby zamknęli mnie w dmuchanej kuli a wszystko dookoła obłożyli folią bombelkową, abym przez przypadek nie zrobiła sobie krzywdy...
- Martwię się o ciebie -Odpowiedział mi największą oczywistością jaką mogłam tylko usłyszeć. Starałam się pozostań niewzruszoną na jego słowa, żeby nie wyszło że znowu ma racje.
- Niepotrzebnie, czuję się dobrze.- Zapewniłam go.
- Wiem -Westchnął. Po czym głośno wypuścił powietrze z ust, starając się opanować żeby nie zacząć na mnie krzyczeć.Usiadł obok i spojrzał na mnie spod swoich długich rzęs. - I to mnie właśnie martwi. Czujesz się tak dobrze, że nawet nie zdajesz sobie sprawy, jak źle z tobą było- ciągnął dalej temat, a w jego głosie dało się wyczuć zawód, przez co poczułam się jak dziecko które coś przeskrobało i teraz siedzi na dywaniku  u ojca.
- Umiem się sobą zająć - wciąż starałam się go przekonać.
- Ale już nie musisz tego robić! - Wybuchł, jednak wciąż nie krzyczy, przez co zaczęłam się zastanawiać czy on kiedykolwiek na mnie nawrzeszczał. - Ja mogę się tobą opiekować! Ale musisz mi na to pozwolić.- spojrzał na mnie z napięciem. Zacisnął pięści, już ledwo nad sobą panował jednak nadal nie podniósł głosu. Ja na jego miejscu już dawno bym na siebie nakrzyczała. Znów wziął głęboki oddech.-Poza tym teraz nie chodzi tylko o ciebie- dodał już bardzo opanowany. Rozluźnił pięści i jedną dłoń położył na moim brzuchu, który zaczął się już nieco zaokrąglać, lecz żeby to dostrzec trzeba bardzo uważnie się przyjrzeć, jednak osoba nieświadoma mojego stanu nie ma szans się zorientować.
- Wiesz, że ci pozwalam- odparłam skruszonym głosem, kładąc swoją dłoń na jego ręce i zamykając ją w ciasnym uścisku. Na moje słowa Piotr pokręcił głową. Na jego twarzy można było dostrzec wyraz rezygnacji, ale też utrapienia. Nic więcej nie mówiąc odwróciłam się do niego tyłem, wciąż nie zwalniając jego dłoni z uścisku. Przykleiłam twarz do poduszki aby uniknąć jego wzroku. Nie chciałam na niego patrzeć, kiedy miał ten rozczarowany wyraz twarzy, którym wpędzał mnie w poczucie winy.
-Hana...- westchnął zobojętniale. Chciał coś dopowiedzieć ale nie było mu to  dane.
-Nie rób tego - przerwałam mu, czułam jak głos zaczyna mi się łamać.
-Nie rób czego?- zapytał zdezorientowany, tak jakby faktyczni nie wiedział o co mi chodzi.
-Nie traktuj mnie, jak dziecko. Jestem dorosła i potrafię podjąć kilka decyzji za samą siebie, nie krzywdząc przy tym tej małej istotki, naprawdę potrafię zadbać o nas oboje- Tym razem to ja byłam bliska wybuchu.
Po moich słowach Gawryło zamilkł, przez co aż zaczęłam się zastanawiać czemu, ja zawsze muszę palnąć coś, co sprawi, że ludzie wokół mnie nabierają wodę w usta?
-Powiedz coś...- wyszeptałam mając już dość panującej ciszy.
-A co chcesz, żebym powiedział?- jego głos brzmiał bardo niepewnie, przez co aż znów musiałam odwrócić się w jego stronę. Znów uderzyło mnie to zatroskane spojrzenie.
-Cokolwiek. Prawdę, kłamstwo, najbardziej oczywistą rzecz na świecie.
- Martwię się o ciebie - zaczął, ale zrobił krótką pauzę, żaby się zastanowić jak odpowiednio dobrać słowa- bo cię kocham.- dodał po chwili.
- I musiałeś się nad tym zastanowić?- rzuciłam mu wyczekujące spojrzenie.
- Ostatnio nad dużą ilością rzeczy się zastanawiam- odparł wymijająco wzruszając przy tym ramionami.
- Ja nie - odparłam całkiem pewna swoich słów i pocałowałam go aby udowodnić mu że mówię prawdę, zaskakując siebie samą, tym jak bardzo chciałam to zrobić. W odpowiedzi na mój gest Gawryło wczepił palce w moje ciało, jakbym mogła mu uciec. No cóż, w sumie mogłabym to uczynić, ale na pewno nie zamierzałam nigdy tego robić.
Gdy oboje straciliśmy dech w piersiach, mężczyzna oderwał się ode mnie, a jego czoło zetknęło się z moim. Wtedy faktycznie poczułam się jak mała dziewczynka, która potrzebuje stałej opieki i jest zbyt mała, żeby zrozumieć, co się ze mną działo i jak bardzo jest krucha... 

Przepraszam za tak ogromny przestój ale niestety ostatnio żyję na walizkach i nie wszędzie gdzie jestem mam dostęp do internetu.
 Korzystając z okazji że mam wolne i jestem w Polsce mam dla was nexta 
i mam nadzieję że długość jest zadowalająca
( i że z moim j. polskim nie jest aż tak źle jak mi się wydaje- 
przepraszam za wszelkie możliwe błędy stylistyczne, składniowe itp...).


Życzę wam świąt spędzonych w miłej, ciepłej, rodzinnej atmosferze.
Wymarzonych prezentów i spełnienia najskrytszych marzeń.
Oraz dużo miłości, szczęścia i uśmiechu na twarzy.
Wesołych Świąt i smacznego karpia ;)
 A gdybym do końca roku nie weszła na bloga to: 
Szczęśliwego Nowego Roku i oby był lepszy od tego który za niedługo się skończy. :)
A przede wszystkim pijanego i szalonego Sylwestra



20 komentarzy:

  1. Część świetna! ❤
    Wesołych Świąt i Szczęśliwego Nowego Roku!

    OdpowiedzUsuń
  2. Swietne tyle czekalam na next. Mam nadzieje ze teraz szybko cos sie pojawi. Wesolych swiat i szczesliwego nowego roku.

    OdpowiedzUsuń
  3. Z tym twoim polskim jest całkiem nieźle.
    Nie dostrzegam niedociągnięć.
    Co do części - ciekawa.
    Miłego pobytu w Polsce.

    OdpowiedzUsuń
  4. Cudowne opo!!! <3 Trochę spóźnione, ale wesołych Świąt ;)) i niezapomnianego sylwka!!! :*

    OdpowiedzUsuń
  5. Super Część Ale Nie Każ nam czekać Miesiąc . :" /
    Na Kolejne..

    OdpowiedzUsuń
  6. Kiedy cos sie pojawi

    OdpowiedzUsuń
  7. Kiedy będzie next?

    OdpowiedzUsuń
  8. kiedy next ???????

    OdpowiedzUsuń
  9. Kiedy dodasz next caly czas zagladam na bloga a tu nie ma nic nowego:-) . Dodaj cos plis

    OdpowiedzUsuń
  10. Kiedy będzie jakiś next

    OdpowiedzUsuń
  11. bardzo spoko nowe tło na blogu! można by poprawic etykiety po bokach i komentarze na jasniejsze i mniej rażące w oczy ;)
    czekamy na neeext!!

    OdpowiedzUsuń
  12. kiedy next ?????

    OdpowiedzUsuń
  13. Będzie jeszcze jakiś next

    OdpowiedzUsuń
  14. Kiedy będzie jakiś next

    OdpowiedzUsuń
  15. Next kiedy dodasz

    OdpowiedzUsuń