sobota, 15 listopada 2014

Na zawsze razem cz.43

Po kilku minutach zawziętej rozmowy z Piotrem, Darek w końcu opuścił pomieszczenie a Gawryło wrócił na swoje miejsce. Mimo iż siedział obok mnie to był jakiś nieobecny, wzrok miał wbity w jeden punkt. Jego zachowanie było dość podejrzane, przez co moja ciekawość dotycząca jego wcześniejszej rozmowy z moim lekarzem jeszcze bardziej wzrosła.
-O czym rozmawialiście?- w końcu nie wytrzymałam, musiałam zapytać. Na moje pytanie brunet osłupiał, chyba nie był na to gotowy. Po chwili jednak się otrząsnął i zaczął intensywnie myśleć. Rzuciłam mu wyczekujące, a zarazem pytające spojrzenie.
-O pacjentce... operowaliśmy ją 2 tygodnie temu... dzisiaj była na kontroli...- nieco się jąkał, od razu było widać że kłamie, widocznie nie chciał mi powiedzieć o co chodziło, dlatego też  postanowiłam nie dopytywać, prędzej czy później i tak się dowiem  o czym rozmawiali.
Między nami zapanowała niezręczna cisza, chyba żadne nie wiedziało jak się zachować. Ukradkiem spojrzałam na chirurga, chyba znów nad czymś rozmyślał, nawet nie zauważył że mu się przyglądam, nie chciałam mu przerywać, dlatego ja również się nie odzywałam. Po jakimś czasie bezczynnego leżenia i gapienia się w sufit poczułam jego wzrok na sobie. Niepewnie zwróciłam się w jego kierunku, gdy ja również na niego spojrzałam, uśmiechnął się nonszalancko. Uwielbiałam to. Próbowałam zachować kamienną twarz i o dziwo nawet mi to wychodziło, gapiliśmy się na siebie przez dłuższą chwilę, aż w końcu mężczyzna zaczął.
-Pamiętasz naszą wczorajszą rozmowę i  moje pytanie odnośnie naszej przyszłości? I jak to teraz będzie?...- zrobił krótką pauzę, a ja czułam jak rośnie we mnie napięcie- Chyba już znam odpowiedź na te pytania...- dodał po krótkiej chwili, wpatrując się we mnie uważnie, jednocześnie dość nerwowo przeczesując palcami włosy. Zmarszczyłam brwi, próbując przyswoić jego słowa, po czym spojrzałam na niego zaintrygowana. Jego twarz nie wyrażała żadnych emocji, nie mogłam nic z niej wyczytać. Serce waliło mi jak szalone, to może być najważniejsza decyzja w jego, moim , naszym życiu. Ale nie zależnie od tego co zdecyduje nie zabronię mu kontaktów z naszym dzieckiem. Tego byłam pewna jak niczego innego. Głośno nabrał powietrza lecz nadal nic nie mówił, nawet się nie ruszał, to sprawiało ze jeszcze bardziej się stresowałam. Czekałam na jego odpowiedz jak na jakąś egzekucje. Westchnął.
- Hana...wiem że kocham was najbardziej na świecie i chce z tobą wychować nasze dziecko- w końcu zaczął, a ja po tych słowach już przeczuwałam co się świeci, więc postanowiłam przerwać ten monolog, jednak on był szybszy- nie przerywaj mi- rzucił ostro, nie pozwalając mi sie nawet odezwać. Nie pozostało mi nic innego jak posłusznie go wysłuchać-jesteście dla mnie najważniejsi,- kontynuował.- Zastanawiałem się długo nad tym wszystkim i wiem czego chcę, ale wiem też czego nie chcę –znów zrobił pauzę, przez co aż spojrzałam na niego wyczekująco -wiem ze nie chce być tylko tatusiem z doskoku takim na jeden weekend co 2 tygodnie, chce uczestniczyć w życiu naszego dziecka. Razem z tobą widzieć jego pierwsze kroki, pierwszy uśmiech, słyszeć pierwsze słowa, widzieć jak zaczyna psocić, jak poznaje świat i staje się coraz to  ciekawszy. Wiem, że nie będzie łatwo, ale razem raźniej- zażartował, przez co i na mojej twarzy pojawił się delikatny uśmiech, jednak po chwili spoważniał..- Chcę spróbować... dać nam szansę...stworzyć razem z tobą rodzinę dla naszego maleństwa. Proszę nie skreślaj mnie od razu tylko dlatego że raz nawaliłem... daj mi kolejną szansę jeszcze ten jeden raz...- Spojrzał na mnie z napięciem. Jego oczy były przepełnione nadzieją, ale błyszczała w nich też ta iskierka szczęścia której od tak dawna nie widziałam. Starałam się unikać kontaktu wzrokowego bo wiedziałam ze wystarczy tylko jedno spojrzenie i ulegnę. Nie wiedziałam co robić, jak odpowiedzieć. Znów w mojej głowie pojawił się jeden wielki mętlik.-Ostatnio to chyba żadna nowość.- Po kilku minutach spędzonych w ciszy przełamałam się i w końcu spojrzałam na niego niepewnie, jednak po chwili odwróciłam głowę w przeciwnym kierunku.Widząc moje ciągłe wahanie Gawryło przejął inicjatywę i chwycił mnie delikatnie za podbródek, odwracając przy tym w swoją stronę. Spojrzeliśmy sobie głęboko w oczy. Kocham je, a zwłaszcza ten ich piękny i rzadko spotykany szaro zielony kolor. Czułam jak powoli w nich tonę.
- To czy nam się uda zależy tylko od ciebie i od tego czy jesteś w stanie znów mi zaufać...- dodał po chwili szeptem. W mojej głowie zapanowała pustka. Kciukiem delikatnie pogładził mnie po policzku, wtedy już kompletnie zgłupiałam... zapomniałam nawet jak się nazywam!. Mój wyraz twarzy mówił sam za siebie. Piotr znów się uśmiechną się do mnie szarmancko... Wiedział, jak mnie podejść... wiedział co robić aby mnie omotać i wykorzystywał to, do ostatnie chwili starałam się być silna i nie dać mu się zmanipulować, jednak każdy jego nawet najdrobniejszy gest sprawiał, iż byłam coraz słabsza. Do ostatniej chwili starałam się walczyć z uczuciem które zaczęło do mnie na nowo powracać z coraz to większą siłą. Kolejne jego spojrzenie sprawiło, że coś we mnie pękło, a ja dałam się ponieść uczuciu... Właśnie w tej chwili zdałam sobie sprawę jak bardzo go kocham. Ubóstwiam każdy jego gest, dotyk, uśmiech,spojrzenie. Uwielbiam w nim wszystko, mimo tego ze niekiedy strasznie mnie wkurza i działa niczym płachta na byka to dla mnie w każdym calu jest idealny. I znów spojrzałam w te jego piękne oczy. To sprawiło że jakiekolwiek resztki racjonalnego myślenia odeszły w niepamięć, postanowiłam posłuchać głosu serca. Pod wpływem jakiegoś impulsu zamknęłam oczy i delikatnie musnęłam wargami jego ust, po czym znów spojrzałam mu w oczy.
-Proszę... nie skrzywdź mnie znowu... bo tego nie już nie wytrzymam- wymamrotałam, jednocześnie wzrokiem błądząc gdzieś po podłodze. Wymawiając te słowa głos mi się łamał, a do oczu znów napłynęły łzy, Piotr widząc jak to wszystko przeżywam siadł na brzegu mojego łóżka i mocno zagarnął mnie w swoje ramiona, nie zastanawiając się ani chwili jeszcze mocniej się w niego wtuliłam. Tego właśnie mi było trzeba, w końcu poczułam że mogę na kogoś liczyć, że mam kogoś kto będzie dla mnie oparciem...
-Obiecuję ci że tym razem cię nie zranię- powiedział lekko mnie od siebie odsuwając i spoglądając mi głęboko w oczy. Wiedziałam że mówi to całkiem szczerze... Po tych słowach znów do niego przylgnęłam.- Za bardo cię kocham, aby znów cię skrzywdzić- dopowiedział po chwili a jego głos również nieco się łamał. Właśnie wtedy po raz pierwszy od bardzo dawna poczułam się bezpiecznie i pewnie w jego ramionach...- Zaczniemy od nowa, bez kłamstw, bez niedomówień, bez żalu... po prostu z czystym kontem zbudujemy wszystko od początku, a jeśli coś nam się nie uda to postaramy się to naprawić...-kontynuował, delikatnie gładząc przy tym moje włosy. Znów mu zaufałam, byłam pewna że tym razem się nie zawiodę...Jednak czy teka będzie? Cóż... pożyjemy zobaczymy, czas pokaże. Może tym razem będzie inaczej? Przekonamy się już wkrótce 





9 komentarzy: