niedziela, 2 listopada 2014

Na zawsze razem cz.42

Zostałam zupełnie sama, to wszystko było takie zagmatwane, nawet nie wiedziałam co o tym sądzić... powoli miałam już dosyć całej tej chorej sytuacji. Teraz to już nawet nie potrafiłam dostrzegać pozytywów tego wszystkiego... może dlatego że ich nie było, ale jeszcze wcześniej cieszyłam się że będę matką, a teraz.... teraz to już sama nie wiedziałam co w związku z tym czuję, owszem kocham tę małą istotkę, ale teraz już nigdy nie uwolnię się od Gawryły, już na zawsze będziemy na siebie skazani, choćby nie wiem jak bardzo byśmy się nienawidzili, to własnie ze względu na dziecko będziemy musieli się widywać i dogadać... Z każdą chwilą coraz bardziej żałowałam swoich wyborów i to nie tylko tych dotyczących Piotra ale całego mojego dotychczasowego życia, w tej chwili zaczęłam się nawet zastanawiać po co ja w ogóle poszłam na tego cholernego Sylwestra, może gdybym wtedy grzecznie została w domu i zamiast imprezować bez opamiętania, pooglądałabym telewizje i poszła spać, to teraz nie miałabym tylu problemów, może Piotr poleciałby razem z nalepą do  Stanów, a ja w końcu miałabym święty spokój, może właśnie w tej chwili zamiast leżeć bezczynnie w szpitalu i rozmyślać o tym układałabym z kimś innym swoje życie na nowo, może wtedy byłabym szczęśliwa... Niestety czasu nie cofnę i nie zmienię swoich decyzji, więc nie ma nawet sensu rozpatrywać "Co by było gdyby" bo tego pewnie nigdy się nie dowiem...
Nie wiem ile czasu zajęło mi to moje rozmyślanie ale wyrwałam się z niego dopiero gdy do mojej sali weszła Lena, bardzo ucieszyłam się na jej widok przez co na mojej twarzy pojawił się ogromny uśmiech. Ona zawsze miała wyczucie czasu, wiedziała kiedy przyjść, tak się stało i tym razem. Musiałam z nią poważnie porozmawiać i chyba nawiązałyśmy jakieś telepatyczne połączenie, bo gdy tylko jej potrzebowałam ona przyszła, tak jakby po prostu wiedziała że muszę z kimś pogadać i się wyżalić. Od razu usiadła na krześle obok mojego łóżka.
-Ale wszystkim stracha napędziłaś- zaczęła na wstępie uśmiechając się przy tym promiennie, spoglądając na mnie znacząco. Na jej słowa nieco się zmieszałam, bo nie za bardzo wiedziałam co mam odpowiedzieć. Wzrokiem uciekłam gdzieś na podłogę, tak jakbym chciała na niej znaleźć jakąkolwiek odpowiedź.
-Wiem... - dopiero po jakimś czasie wymamrotałam.
-Ale najważniejsze że wszystko dobrze się skończyło... Tak w ogóle to jak się czujecie?- uśmiech nie schodził z jej twarzy przez co i ja zmusiłam się do tego gestu. Lena była u mnie od niespełna minuty a ja już miałam o wiele lepszy humor, ona zawsze wiedziała jak mnie pocieszyć, taka przyjaciółka to prawdziwy skarb.
-Nawet dobrze, wcześniej czułam się tragicznie ale teraz jest ok, ból też jest już całkiem znośny, wiec nie narzekamy- podczas wypowiadania tych ostatnich słów moja ręka nieświadomie powędrowała na brzuch, a na twarzy zagościł ogromny banan.
-To świetnie- rzekła entuzjastycznie-a jak tam z Piotrem?- zapytała niepewnie po chwili, w jednej chwili uśmiech jaki do tej pory gościł na mojej twarzy odszedł gdzieś w niepamięć, a ja znów nie za bardzo wiedziałam co powiedzieć, może dlatego że ja sama nie znałam odpowiedzi na to pytanie, bo tak na prawdę nie byłam pewna co z nami, o ile jeszcze jacyś my istnieją, bo jak na razie jesteśmy na etapie ciągłych kłótni i wzajemnych pretensji...
-Nie wiem, jak na razie coś ciężko u nas z komunikacją, nie potrafimy się dogadać i wątpię żeby kiedykolwiek się udało- byłam skołowana, więc mówiąc to nawet nie patrzałam na swoją rozmówczynię.
-Nie martw się, na pewno wam się uda, po prostu musicie dać sobie trochę więcej czasu- starała się mnie pocieszyć więc w ramach podziękowania rzuciłam jej wymuszony uśmiech, moja rozmówczyni chyba od razu się zorientowała, gdyż w odpowiedzi jedynie pokręciła dość specyficznie głową.- Dobra koniec tych smentów, co powiesz na świeżą dawkę wieści z naszego wspaniałego szpitala- Lena widząc że jednak nie za bardzo chcę teraz o tym gadać umiejętnie zmieniła temat. Tak jak zapowiedziała, tak też uczyniła więc kilkanaście kolejnych minut spędziłyśmy w bardzo miłej atmosferze na plotkowaniu, dzięki czemu mój humor uległ znacznej poprawie i zapomniałam o swoich problemach. Dzięki Starskiej dowiedziałam się o rzeczach które w przeciągu ostatniego tygodnia działy się w szpitalu, więc mogłam śmiało stwierdzić iż jestem na bieżąco. Rozmawiałyśmy jeszcze chwilę, aż naszą pogawędkę przerwał nikt inny jak sam pan Gawryło. Gdy tylko przekroczył próg mojej sali Lenka od razu ucięła rozmowę.
-To ja wam może nie będę przeszkadzać, pójdę już- powiedziała Starska jednocześnie pośpiesznie wstając z krzesła, nie zdążyłam nawet nic powiedzieć gdyż po prostu wyszła z pomieszczenia. Byłam trochę zła przez co Piotrowi się oberwało, rzuciłam mu takie spojrzenie że gdybym potrafiła nim zabijać to właśnie padłby trupem, na mój gest jedynie wzruszył ramionami i ze spuszczoną głową usiadł na miejscu które przed chwilą zajmowała internistka. Siedzieliśmy w ciszy, żadne z nas nie miało zamiaru jej przerywać. Nie mając nic do roboty postanowiłam się nieco zdrzemnąć, nie interesowało mnie to że Gawryło siedzi tuż obok, po prostu go zignorowałam. Przekręciłam się na drugi bok i zamknęłam oczy, jednak nie potrafiłam zasnąć. Zrezygnowana usiadłam na łóżku i zaczęłam się gapić na jedną z ścian. Cisza panująca w pomieszczeniu coraz bardziej mnie irytowała. Spojrzałam  na bruneta, wyglądał na zamyślonego, nawet nie zorientował się że na niego spoglądam. W końcu nie wytrzymałam.
-Nic nie powiesz? - powiedziałam z wyczuwalną goryczą w głosie, nie spuszczając z niego wzroku, nawet nie usłyszałam odpowiedzi na swoje pytanie, chirurg nadzwyczajniej w świecie mnie zignorował.-obraziłeś się?-dodałam po chwili
-A jak myślisz-odparł ironicznie, przez co mogłam wywnioskować iż odpowiedź na moje pytanie jest twierdząca. Znów zapadła grobowa cisza, atmosfera między nami była bardzo napięta, żadne z nas nie chciało jeszcze bardziej jej zaogniać więc po prostu milczało. Takim oto sposobem minęło nam kilka kolejnych godzin. Około 19 odbył się wieczorny obchód, podczas którego zadecydowano, że mój stan jest na tyle dobry, abym mogła zostać przeniesiona na normalną salę, miałam jedynie nadzieję że dostanę tą jednoosobową, ponieważ przebywanie w "pokoju" z jedną ze swoich pacjentek byłoby dość niezręczne. Na szczęście moje prośby zostały wysłuchane i trafiłam do sali jednoosobowej. Po 21 Piotr pojechał do domu, znów zostawiając mnie samą. Około 22 zasnęłam.
Rano obudził mnie straszny szum dochodzący z korytarza, w końcu jesteśmy w szpitalu, który jak co dzień od wczesnych godzin porannych tętnił życiem. Leniwie się przeciągnęłam, jednocześnie przekręcając się na drugi bok. Mało brakło i dostałabym zawału... jeszcze tego by mi brakowało... Na krześle zaraz obok mnie siedział Gawryło, głowę miał opartą o materac, chyba spał, nie spodziewałam się go tutaj, dlatego tak się przestraszyłam. Sięgnęłam po telefon, dochodziła 10. Nie mając nic do roboty wzięłam z szafki stojącej obok łóżka jedną z gazet które nie wiadomo skąd się wzięły i bez większego entuzjazmu zaczęłam ją przeglądać.
Po jakimś czasie znów dobiegły mnie jakieś nieokreślone dźwięki dochodzące z zewnątrz, były tak głośne że nawet wcześniej śpiący brunet je usłyszał reagując na nie niemałym grymasem, mimowolnie się uśmiechnęłam, wyglądał uroczo, po chwili otworzył oczy i spojrzał na mnie nieprzytomnym wzrokiem, nie wiedząc co mając zrobić jedynie uśmiechnęłam się niepewnie. Znów do moich uszu dobiegł jakiś trzask. Spojrzałam w stronę drzwi a moim oczom ukazał się Darek walczący z aparatem USG i drzwiami, gdy już się z nim uporał podszedł do mojego łóżka.
-Przyszedłem zrobić ci badanie- zaczął na wstępie z ogromnym "bananem" na twarzy- dźwignij koszulkę- dodał po chwili, posłusznie wykonałam jego polecenie, nie minęło wiele czasu nim poczułam chłodną głowicę ultrasonografu na swoim brzuch. Siedzieliśmy w ciszy, a Wójcik kontynuował badanie. Strasznie długo to trwało. W mojej głowie mimowolnie zaczął układać się czarny scenariusz. Gawryło chyba to zauważył jak to przeżywam, nic nie mówiąc chwycił moją dłoń, chyba chciał mnie wesprzeć , dodać otuchy. Nie sprzeciwiałam się, nawet nie próbowałam się wyrwać, nie miałam na to siły. Siedzieliśmy jak na szpilkach oczekując jakiegokolwiek słowa ze strony ginekologa. Nawet ta najgorsza informacja byłaby lepsza od tej frustrującej ciszy. Nareszcie po długich oczekiwaniach zaczął
-Tu się schowałeś- rzekł radośnie. Czułam jak ogromny kamień spada mi z serca. Ulżyło mi. Poczułam jak ogromna euforia wypełnia każdy, nawet ten najmniejszy zakamarek mojego ciała. Spojrzałam na ekran urządzenia. Nie mogłam uwierzyć że to dzieje się naprawdę. Byłam jak zahipnotyzowana.
-Tu jest główka, nóżki, rączki, macha do was- pokazał wskazując kolejne części ciał naszego dziecka na ekranie monitora.  Czułam jak ściska mnie w gardle.
-A serce? - to była jedyna rzecz jaką byłam wstanie wydusić, gdy już nieco się opamiętałam.
-Proszę bardzo jest i serce- odparł dając nam go posłuchać. To był najpiękniejszy dźwięk jaki kiedykolwiek słyszałam, mimo że na co dzień mam z nim styczność u moich pacjentek, to ten był wyjątkowy. Czułam jak łzy cisną mi się do oczu, jednak tym razem były to łzy szczęścia. Wzruszyłam się. Wystarczy usłyszeć bicie serduszka swojego małego skarbu i człowiek już nie panuje nad emocjami. Odwróciłam głowę w stronę Garwyły, jego oczy również się zaszkliły, chociaż starał się to ukryć widziałam że też się wzruszył. Mocniej ścisnęłam jego dłoń. Nic nie powiedział, oparł głowę o moje ramię, mimowolnie zaczęłam ją gładzić drugą dłonią. Nie wiem ile tak siedzieliśmy, ale to się teraz nie liczyło. W tym momencie zapomniałam o całym świecie. Liczyło się tylko tu i teraz.. Tę piękną chwilę przerwał nam głos lekarza.
-Chcecie wydruk? – nie mogłam nic powiedzieć, czułam jak wielka gula stoi mi w gardle. Spojrzałam błagalnie na Piotr. Chyba zrozumiał moją aluzję. - Tak – odpowiedział za mnie krótko jego głos lekko się łamał, pod wpływem emocji. Darek spojrzała na nas z uśmiechem i pokręcił głową- proszę, to wasze- powiedział po chwili dając nam zdjęcie.Wytarłam brzuch z żelu. Cała się lepiłam. 
-No... z maluszkiem wszystko w porządku, rozwija się prawidłowo, serce też ok.- uśmiechnął się do nas ciepło i wrócił do wypisywania mojej karty.
-Kiedy mogę spodziewać się wypisu?- zapytałam trochę niepewnie, spoglądając na niego wyczekująco.
-Jeżeli wszystko będzie dobrze to w przyszłym tygodniu- odpowiedział nie odrywając wzroku od mojej karty.
Pogadaliśmy jeszcze chwile z Darkiem, następnie ten skierował się w stronę wyjścia, w jednej chwili Piotr zerwał się jak poparzony z krzesła i podbiegł do niego odciągając jednocześnie nieco na bok. Zawzięcie o czymś rozmawiali, jednak stali tak daleko że nie mogłam nic usłyszeć. W pewnym momencie dość specyficznie spojrzeli w moim kierunku, Darek w dalszym ciągu coś mówił, na co Piotr pokręcił jedynie przecząco głową. Ta cała sytuacja była jakaś dziwna, nie miałam pojęcia o co chodzi i co przede mną ukrywają, mam jedynie nadzieję ze wkrótce się dowiem.
Jednak czy tak będzie? Nie mam pojęcia...

Info, kto nie chce niech nie czyta!
Jak już zapewne zauważyliście nexty pojawiają się raz w tygodniu i to o bardzo śmiesznych porach... ale niestety nie daje rady napisać więcej, bo zwykle napisanie tej jednej zajmuje mi cały tydzień... mój dzień wygląda tak że wstaje wczesnym rankiem jadę do szkoły, ze szkoły na acro i to zwykle tam podczas rozciągania się piszę opowiadanie, nieraz wygląda to tak że siedzę przy drabinkach w szpagacie lub w innej dziwnej pozycji z telefonem w ręku i skrobię dla was kolejną część... do domu wracam przed 20 więc odrabiam lekcje, uczę się i  w okolicach 24 padam na twarz i od razu idę spać, w weekendy mam również zajęcia czasami zawody, do tego nauka więc też nie za bardzo mam kiedy... na pisanie mam zwykle ok. 15-20 minut w ciągu dnia i to nie jest tak że mam wtedy luz tylko w między czasie robię jeszcze kilka innych rzeczy... w grudniu kończy się sezon więc do lutego będę miała luz, wtedy nexty będą częściej  Nie chcę się usprawiedliwiać ani szukać wymówek, ale do tego czasu proszę o wyrozumiałość, bo na prawdę robię co mogę aby opowiadanie pojawiło się przynajmniej raz w tygodniu...
AMEN





21 komentarzy:

  1. Świetne :D z niecierpliwością czekam na nexta

    OdpowiedzUsuń
  2. Jestem ciekawa co oni ukrywają przed Haną. I oczywiście czekam na next

    OdpowiedzUsuń
  3. next next ni trzymaj w niepewności <3

    OdpowiedzUsuń
  4. Jesteś Boskaa <33 a twoje opowiadania są najlepsze <3

    OdpowiedzUsuń
  5. Super!!! Dzisiaj cały dzień,aż do teraz czytam twoje opowiadanie i jest geniale!! <33

    OdpowiedzUsuń
  6. Cudowne!! :* A to Hana jest w końcu w tej ciąży bliźniaczej czy nie? Czekam na nexta! <3

    OdpowiedzUsuń
  7. Raz w tygodniu to też dobrze.
    Powodzenia :D

    OdpowiedzUsuń
  8. czekam na next

    OdpowiedzUsuń
  9. kiedy next???????

    OdpowiedzUsuń
  10. Next miał być w weekend.Dlaczego go niema?

    OdpowiedzUsuń
  11. Next plisssssssssssssssssssss

    OdpowiedzUsuń
  12. dodasz dzisiaj next

    OdpowiedzUsuń
  13. Kiedy będzie next

    OdpowiedzUsuń
  14. w okolicach czwartku, niestety w ten weekend miałam tyle rzeczy na głowie że się nie wyrobiłam, dodatkowo u nas nie ma długiego weekendu tak jak w Polsce bo tutaj 11 listopada to dzień jak co dzień więc chodzimy normalnie do szkoły...

    OdpowiedzUsuń
  15. To czekamy na next

    OdpowiedzUsuń
  16. Kiedy będzie next

    OdpowiedzUsuń