niedziela, 4 maja 2014

Na zawsze razem cz.35

T ego dnia wstałem po 10. Zaspałem, co ostatnio nie jest nowością. Znów miałem cudowny sen z Haną w roli głównej. Śniło mi się ze jesteśmy razem i tworzymy zgodną, kochającą się rodzinę. Niestety to było zbyt piękne aby mogło być prawdziwe, rzeczywistość bywa brutalna. Bardzo ją kocham, tak jak jeszcze nigdy nikogo, co może się wydawać że to niemożliwe, bo przecież od naszego rozstania minęło tak wiele czasu...a jednak. Moje uczucia względem niej nie uległy jakiejkolwiek zmianie, chciałbym móc mieć ją tylko dla siebie... Zasypać i budzić się przy niej, całować, tulić, rozmawiać, żartować... ale niestety to niemożliwe, za każdym razem gdy chce się do niej choć odrobinę zbliżyć, ktoś nam przeszkadza, albo po prostu kończy się to kłótnią i takim sposobem oddalamy się od siebie robiąc kilka kolejnych kroków w tył...
To odczucie że chcesz coś zatrzymać a czujesz jak powoli wymyka ci się z rąk i nic nie możesz z tym zrobić jest okropne. Każde nasze spięcie sprawia mi ból, dodatkowo myśl o tym że ona prawdopodobnie jest z Kubą jeszcze bardziej mnie dobija, nie chcę dalej cierpieć, ale nie mogę przestać o niej myśleć, nie potrafię zapomnieć... może właśnie to jest główny czynnik wpływający na moje postanowienie odnośnie wyjazdu z Polski...
No właśnie wyjazd... O 17 mam samolot do Ameryki, Olivia załatwiła mi tam pracę, to dzięki niej mogę zacząć wszystko od nowa, mieć nowy start z czystym kontem... taka przyjaciółka to prawdziwy skarb, gdyby nie ona to pewnie dalej tkwiłbym w miejscu, chowając swoją urazę do całego świata, za to że los mi nie sprzyja... Podjęcie tej decyzji było bardzo trudne, ciągle miałem jakieś wątpliwości i chwile zawahania, jednak w ostateczności w końcu się zdecydowałem mimo iż nie mam 100% pewności i chyba nigdy nie będę jej miał, to i tak już dawno nic mnie tu nie trzyma, a tam przynajmniej mam możliwość dalszego rozwoju, i szansę na chodź częściowe zapomnienie o kobiecie mojego życia... Boże co ja wygaduję ?! Przecież ja nigdy o niej nie zapomnę, na zawsze pozostanie w moim sercu, jest dla mnie zbyt ważna żebym mógł ją z niego „wyrzucić”... może przynajmniej tam przestanę o niej myśleć i będę w stanie zacząć żyć od początku, w końcu się ustatkować...
Do odprawy zostało mi jeszcze jakieś 5-6 godzin, wbrew pozorom to bardzo mało czasu, więc boję się że nie wyrobie się ze wszystkim na czas, muszę jeszcze się spakować, załatwić formalności związane z mieszkaniem no i oczywiście wpaść jeszcze do szpitala, aby się pożegnać, w końcu znikanie tak bez słowa nie do końca jest w moim stylu... jak zwykle wszystko na ostatnią chwilę.
Szybko wstałem z łóżka, wziąłem pierwsze lepsze ubrania i pognałem do łazienki. Wziąłem szybki prysznic, następnie w mgnieniu oka narzuciłem na siebie przygotowane wcześniej ubrania a przed samym wyjściem z pomieszczenia przeczesałem dłonią włosy. Byłem już gotowy.
Spojrzałem na zegarek 11:07, za nieco ponad godzinę ma tu przyjść ktoś z biura nieruchomości, do tego czasu muszę się spakować, mam mało czasu. Pobiegłem do sypialni, chwyciłem walizkę, otworzyłem szafę i pospiesznie wrzuciłem do walizki całą jej zawartość. Po 20 minutach garderoba była już opróżniona, w sumie nie zajęło mi to tak dużo czasu jak przewidywałem, zresztą co się dziwić, nie było tego zbyt dużo. Wyszedłem do salonu, po całym pomieszczeniu walały się kartony z moimi rzeczami po które jutro ma przyjechać kurier...dobra chyba wszystko już załatwiłem, jeszcze tylko podpiszę dokumenty odnośnie sprzedaży mieszkania i mogę jechać do szpitala. Do czasu przyjścia agenta nieruchomości mam ponad pół godziny... w sumie wypadałoby tu nieco ogarnąć... Zgodnie z tą myślą zacząłem sprzątać mieszkanie, wszystkie kartony ułożyłem w stosie pod jedną ze ścian, aby nie „plątały” się pod nogami, odkurzyłem podłogi i gdy miałem już chować odkurzacz po mieszkaniu rozległo się pukanie do drzwi, poszedłem otworzyć.
Wszystkie formalności załatwiłem dość sprawnie, przed 13 agent opuścił moje mieszkanie. Założyłem kurtkę, zabrałem bagaże i w końcu stanąłem w drzwiach, przypomniały mi się wszystkie spędzone tutaj chwile... tyle pięknych wspomnień... z wielkim bólem opuściłem dom, mam do niego ogromny sentyment i nie za bardzo chcę się stąd wyprowadzać, ale niestety to jest jedyna droga abym mógł zacząć żyć od nowa...
Sprawnie spakowałem walizki do auta, wszystko było gotowe. Otworzyłem drzwi pojazdu, chciałem wsiąść, jednak coś mnie blokowało, wziąłem duży haust powietrza i w końcu się przełamałem. Odpaliłem silnik, no dobra kierunek Leśna Góra.
Na mieście nie było korków, do celu dotarłem stosunkowo szybko. Wysiadłem z auta. Pognałem w stronę wejścia.
Pożegnanie się z większością personelu zajęło mi godzinę, przy okazji obszedłem prawie cały szpital, jednak nigdzie nie znalazłem Hany, w gabinecie również jej nie było, nieco zrezygnowany udałem się do lekarskiego w którym zastałem Lenę.
-Hej, nie widziałaś gdzieś Hany?- zapytałem na wstępie
-Nie, jeszcze nie zaczęła pracy – odparła obojętnie, nie mam pojęcia czy tylko mi się wydawało, czy też nie ale Starska wydawała się jakaś taka oschła, tajemnicza, zdystansowana. Zmierzyłem ją wzrokiem jednak nie otrzymałem na to żadnej odpowiedzi. Podszedłem do grafiku, Goldberg zaczyna dyżur dopiero za 2 godziny, mimo iż bardzo chciałem z nią pogadać, spojrzeć na nią ten ostatni raz, to nie mogłem tyle czekać. Mimowolnie zakląłem pod nosem, co internistka najwidoczniej usłyszała gdyż od razu zaczęła.
-Stało się coś ?- zapytała zaciekawiona
-Nie nic... chciałem się tylko pożegnać... nieważne – zmieszałem się- dobra, ja już uciekam... mam nadzieję że poradzicie sobie tutaj beze mnie – dodałem wymuszając przy tym uśmiech, na co Lena podeszła do mnie i mocno przytuliła, najwidoczniej chcąc dodać nieco otuchy.
-Powodzenia i uważaj tam na siebie- dopowiedziała posyłając mi przy tym pełen ciepła uśmieszek. Opuściłem pomieszczenie, udałem się jeszcze do gabinetu Trettera, a gdy z nim również się pożegnałem, wyszedłem ze szpitala. Spojrzałem na telefon aby sprawdzić godzinę.
15:27 Co? Już tak późno ? Jeżeli się nie spręże samolot odleci beze mnie na pokładzie, a do tego dopuścić nie mogę. Wsiadłem do auta po czym z piskiem opon odjechałem spod budynku. Tak się spieszyłem że nawet nie kontrolowałem prędkości, gdyby teraz złapałaby mnie policja zapłaciłbym niezły mandat...Kilka minut przed 16 byłem już na lotnisku. Uff... zdążyłem, co prawda na ostatnio moment, ale zdążyłem.
Przed wejściem do hali odlotów czekała na mnie już najwyraźniej zniecierpliwiona i zdenerwowana Vivi. Wziąłem swoje walizki z bagażnika, po czym ruszyłem w jej kierunku.
-Hej – powiedziałem gdy tylko do niej podszedłem.
-Cześć- odparła nieco obrażona, co nie było dla mnie nowością, po prostu nie lubi gdy się spóźniam dodatkowo ma dość ciężki charakter, do którego na szczęście już zdążyłem przywyknąć.- chodź bo się spóźnimy- dodała po chwili ciągnąć mnie przy tym za rękę. Po chwili znaleźliśmy się w punkcie odpraw. Do odlotu została nam jeszcze godzina. Wciąż stałem naprzeciw Olivii bacznie jej się przyglądając, przez co zauważyłem że wyraz jej twarzy ciągle się zmieniał. Od obrażonej i oburzonej powoli przechodziła w smutną i zatroskaną, nie wiedziałem co się dzieje, ale zmartwiłem się tym, dlatego też postanowiłem dowiedzieć się o co chodzi.
-Co jest-? zapytałem
-Nic, nic- odparła najwyraźniej wyrwana z zamyślenia, starając się nie wyrażać przy tym jakichkolwiek emocji, najwidoczniej próbując mnie spławić. Jednak wiedziałem że coś jest nie tak, za dobrze ją znałem, mimo iż próbowała mnie oszukać i tak jej się to nie udawało.
-No przecież widzę, mnie nie oszukasz- odparłem uśmiechając się przy tym promiennie, chcąc ją tym nieco tym rozweselić.
-Może to zabrzmi dziwnie... - zawahała się- boje się latać- wyrzuciła w końcu z siebie, najwyraźniej zmieszana i zawstydzona, nie spodziewałem się tego, gdyż zawsze postrzegałem ją jako kobietę twardą, upartą w pozytywnym tego słowa znaczeniu oczywiście i nie bojącą się niczego, po prostu osoba lubiącą ryzyko i mająca swoje racje. Nie odzywając się już ani słowem po prostu mocno zagarnąłem ją w swoje ramiona a następnie pocałowałem w sam czubek głowy, próbując przynajmniej tak dodać jej otuchy. Nie mam pojęcia ile tak staliśmy ale w pewnym momencie miałem wrażenie że widzę Hanę, przez co natychmiast się od niej oderwałem.
Przetarłem oczy jednak po Goldberg nie było ani śladu, najwidoczniej tylko mi się przewidziało... świetnie, moja podświadomość zaczyna płatać mi figle...
Po kolejnych 25 minutach czekania w końcu usłyszeliśmy komunikat „Pasażerowie lotu do Ameryki proszeni są o udanie się na pokład samolotu”. Zgodnie z prośbą skierowaliśmy się w wskazanym kierunku. Właśnie wtedy usłyszałem dźwięk przychodzącego połączenia. Wygrzebałem komórkę z kieszeni spodni po czym sprawdziłem kto dzwoni.
Lena Starska.
Czego ona może ode mnie chcieć przecież wie że wyjeżdżam...
Zaintrygowany postanowiłem odebrać telefon wcześniej prosząc Olivię aby na mnie zaczekała.
Nacisnąłem zieloną słuchawkę, nie zdążyłem się nawet odezwać bo gdy mój rozmówca usłyszał że odebrałem od razu zaczął.
-Halo ? Piotr ? Musisz natychmiast przyjechać do szpitala !- głos internistki był bardzo zdenerwowany i tak jakby się nieco łamał, przez co moja ciekawość wzrosła, coś na pewno musiało się stać, tylko pytanie co ?
-Co się dzieje ? - zapytałem zaciekawiony i nieco zaniepokojony zarazem, w końcu Lenka kazała mi przyjechać do Leśnej Góry, a przecież dobrze wiedziała że za chwilę mam samolot, więc coś musiało być na rzeczy... może czegoś zapomniałem, jakichś ważnych dokumentów... lub coś w tym stylu bo przecież bez powodu nie ściągałaby mnie do szpitala.
-Jesteś tutaj potrzebny i to na już – usłyszałem w odpowiedzi, nie wiem czy mi się wydawało czy też nie ale miałem jakieś dziwne wrażenie że ona płacze
-Przykro mi, ale nie mogę przyjechać, przecież dobrze wiesz że mam samolot, poza tym macie tam tylu innych lekarzy... o na przykład. Sambor, on jest tak samo dobry, a może nawet lepszy ode mnie.- starałem się wykręcić, wiem że ona zawsze mi pomagała kiedy o to prosiłem i wypadałoby się odwdzięczyć, ale po prostu teraz nie mogłem jej pomóc...
-Piotr, ale tu nie chodzi o jakiegoś tam zwykłego pacjenta... proszę cię przyjedź, to naprawdę pilne- wciąż nalegała, tym razem jej głos brzmiał aż nadto błagalnie- myślisz że gdyby to była błahostka to bym po ciebie dzwoniła- dopowiedziała nieco oburzona. Teraz to już nie wiedziałem co zrobić, z jednej strony faktycznie miała rację, z jakąś pierdołą by po mnie nie dzwoniła, dodatkowo jeszcze ta informacja że to nie jest jakiś tam przykładowy Kowalski tylko ktoś ważny... może coś z Tretterem, albo co gorsza z kimś z mojej rodziny... jednakże z drugiej strony... tak właściwie to nie ma drugiej strony...
-Możesz mi dokładnie wyjaśnić o co chodzi- dopytywałem, musiałem wiedzieć więcej, aby móc podjąć decyzję odnośnie tego czy tam jechać czy po prostu to olać...
-Hana miała wypadek, jest w ciężkim stanie...a ona jest w ciąży i....- nie dałem jej dokończyć po pierwszych 3 słowach przeżyłem szok, mój umysł zaatakowały tysiące pytań... Jaki wypadek ? Gdzie ? Kiedy ? Ale nie miałem czasu teraz o to wszystko wypytywać, teraz już wiem że muszę tam jechać, dodatkowo informacja o ciąży była dla mnie kolejnym zaskoczeniem... przecież to... po prostu zabrakło mi słów aby opisać to jak się czułem....
Szok, szok i jeszcze raz jeden wielki szok, to chyba było jedyne trafne określenie.
Dodatkowo do moich myśli nasunęły się kolejne pytania;
Czy to moje dziecko?! Jeśli tak to kiedy my.... ?
Przecież to jest niemożliwe , a wręcz nierealne... byłem jak w jakiś transie...
-zaraz tam będę, nie róbcie niczego beze mnie- odparłem gdy tylko moje funkcje poznawcze, jak i racjonalne myślenie odzyskały łączność zresztą ciała.
Rozłączyłem się . Nawet nie informując o niczym Vivi po prostu zwróciłem się na piecie i ruszyłem w stronę wyjścia z lotniska, szybko dotarłem do samochodu, po czym z piskiem opon ruszyłem w stronę Leśnej Góry. W moim umyśle biło się tysiąc sprzecznych myśli, nie wiedziałem co o tym sądzić, dodatkowo strach o Hanę jeszcze bardziej mnie nakręcał, nie kontrolowałem prędkości, gnałem Warszawskimi ulicami na „złamanie karku” miałem nadzieję że uda mi się dotrzeć do szpitala bez żadnych przygód i że dojadę na czas...
Nie wybaczyłbym sobie tego gdybym po prostu nie zdążył...
Jednak czy mi się to uda ? Nie mam pojęcia

Przepraszamy za opóźnienia ale niestety majówka 
i problemy techniczne zrobiły swoje...
Komentujcie !! Motywujcie !!
Mam nadzieję że wam się podoba,bo  ta perspektywa jest dla nas nowością więc trochę dziwnie się ją pisało... 

32 komentarze:

  1. Wybrnęłyście bardzo ładnie, iść po mistrzowsku. Zastanawiam się, jak będziesz opisywać kolejne losy. Zmiana narratora zaciekawiła mnie. Jak przeczytałam pierwsze zdanie myślałam, że się pomyliłyście. A tu takie coś. Czekam na nexta!

    OdpowiedzUsuń
  2. Super. W końcu się Piotr dowiedział o ciąży. Normalnie boskie opowiadanie. Czekam na kolejną część

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetne opowiadanie Kami :) Fajny miałaś pomysł na końcówkę. ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Ta część jest świetna ! Trzyma w napięciu do końca. Teraz mam nadzieje, że wszystko będzie dobrze i kolejna część pojawi się szybciej ! ;))

    OdpowiedzUsuń
  5. Świetne opo. Mam nadzieję, że next pojawi się niedługo.

    OdpowiedzUsuń
  6. W końcu się dowiedział :D a teraz najważniejsze aby ich dziecko przyszło :D

    OdpowiedzUsuń
  7. boskie <3 kiedy next ? :) czekam z niecierpliwością

    OdpowiedzUsuń
  8. Tak opowiadanie jest nawet fajniejsze kiedy nextttt

    OdpowiedzUsuń
  9. Boskie! <3 dawaj szybko nexta!?

    OdpowiedzUsuń
  10. Dodasz dzisiaj jeszcze nexta ? Prosze :?

    OdpowiedzUsuń
  11. Uwielbiam Twoje opowiadania. Są najlepsze ♥
    Nigdy jeszcze takiego nie czytałam. ♥

    OdpowiedzUsuń
  12. na początku myslalam, że to moze drobne pomylki w koncowkach, jednak częsc napisana oczyma Piotra bardzo mi się spodobala! i fajnie, że zrezygnowal z wyjazdu i teraz pojedzie do Hany, oby wszystko zakonczylo się pozytywnie.
    czeka na neexta! moze jeszcze dzis? tak jak kiedys,kiedy byly takie częste nexty? :)

    OdpowiedzUsuń
  13. Super notka, oby Hana nie straciła dziecka.

    OdpowiedzUsuń
  14. Dzisiaj next szybko!! Proszę....

    OdpowiedzUsuń
  15. Błagam dajcie dzisiaj nexta !!!

    OdpowiedzUsuń
  16. Tylko niech Hana nie straci dziecka!!!

    OdpowiedzUsuń
  17. next plisssssssssssssss

    OdpowiedzUsuń
  18. Kurde, dlaczego tak krótko- chodzi mi o konkretne wydarzenia. Mialam nadzieje ze będzie cos wiadomo, co z dzieckiem. Czekam na cd.

    OdpowiedzUsuń
  19. Czekam na cd. Opo Boskie!

    OdpowiedzUsuń
  20. Dodaj dzisiaj nexta PLISSSSSSSSSSSSS

    OdpowiedzUsuń
  21. dodaj dzisiaj jakiegoś nexta plissss

    OdpowiedzUsuń
  22. Dodasz nexta

    OdpowiedzUsuń
  23. Nareszcie się doczekałam :) Cudowne opo <3
    Mam nadzieję że next pojawi się bardzo szybko ;)

    OdpowiedzUsuń
  24. Kiedy będzie jakiś next

    OdpowiedzUsuń
  25. Dodacie jakiegoś nexta dzisiaj

    OdpowiedzUsuń
  26. dodasz jakiegoś nexta

    OdpowiedzUsuń
  27. Ile można czekać na tego nexta?

    OdpowiedzUsuń
  28. Czytam wasze opowiadania od samego początku i zawsze mam niedobór. To opowiadanie jest po prostu przepiękne,przecudne,prześliczne za dużo słów żeby to określić. Nie mogę się doczekać nexta i przepraszam że dopiero teraz dodaję jakiś komentarz ale po prostu nie mogłam dłużej czekać. Życzę dużo weny. Pozdrawiam Marl_ena.

    OdpowiedzUsuń
  29. Kiedy dodacie tego nexta

    OdpowiedzUsuń
  30. Bożżżże długo jeszcze ?

    OdpowiedzUsuń