To
odczucie że chcesz coś zatrzymać a czujesz jak powoli wymyka ci
się z rąk i nic nie możesz z tym zrobić jest okropne. Każde
nasze spięcie sprawia mi ból, dodatkowo myśl o tym że ona
prawdopodobnie jest z Kubą jeszcze bardziej mnie dobija, nie chcę
dalej cierpieć, ale nie mogę przestać o niej myśleć, nie
potrafię zapomnieć... może właśnie to jest główny czynnik
wpływający na moje postanowienie odnośnie wyjazdu z Polski...
No właśnie wyjazd... O 17 mam samolot do Ameryki, Olivia załatwiła
mi tam pracę, to dzięki niej mogę zacząć wszystko od nowa, mieć
nowy start z czystym kontem... taka przyjaciółka to prawdziwy
skarb, gdyby nie ona to pewnie dalej tkwiłbym w miejscu, chowając
swoją urazę do całego świata, za to że los mi nie sprzyja...
Podjęcie tej decyzji było bardzo trudne, ciągle miałem jakieś
wątpliwości i chwile zawahania, jednak w ostateczności w końcu
się zdecydowałem mimo iż nie mam 100% pewności i chyba nigdy nie
będę jej miał, to i tak już dawno nic mnie tu nie trzyma, a tam
przynajmniej mam możliwość dalszego rozwoju, i szansę na chodź
częściowe zapomnienie o kobiecie mojego życia... Boże co ja
wygaduję ?! Przecież ja nigdy o niej nie zapomnę, na zawsze
pozostanie w moim sercu, jest dla mnie zbyt ważna żebym mógł ją
z niego „wyrzucić”... może przynajmniej tam przestanę o niej
myśleć i będę w stanie zacząć żyć od początku, w końcu się
ustatkować...
Do
odprawy zostało mi jeszcze jakieś 5-6 godzin, wbrew pozorom to
bardzo mało czasu, więc boję się że nie wyrobie się ze
wszystkim na czas, muszę jeszcze się spakować, załatwić
formalności związane z mieszkaniem no i oczywiście wpaść jeszcze
do szpitala, aby się pożegnać, w końcu znikanie tak bez słowa
nie do końca jest w moim stylu... jak zwykle wszystko na ostatnią
chwilę.
Szybko
wstałem z łóżka, wziąłem pierwsze lepsze ubrania i pognałem do
łazienki. Wziąłem szybki prysznic, następnie w mgnieniu oka
narzuciłem na siebie przygotowane wcześniej ubrania a przed samym
wyjściem z pomieszczenia przeczesałem dłonią włosy. Byłem już
gotowy.
Spojrzałem
na zegarek 11:07, za nieco ponad godzinę ma tu przyjść ktoś z
biura nieruchomości, do tego czasu muszę się spakować, mam mało
czasu. Pobiegłem do sypialni, chwyciłem walizkę, otworzyłem szafę
i pospiesznie wrzuciłem do walizki całą jej zawartość. Po 20
minutach garderoba była już opróżniona, w sumie nie zajęło mi
to tak dużo czasu jak przewidywałem, zresztą co się dziwić, nie
było tego zbyt dużo. Wyszedłem do salonu, po całym pomieszczeniu
walały się kartony z moimi rzeczami po które jutro ma przyjechać
kurier...dobra chyba wszystko już załatwiłem, jeszcze tylko
podpiszę dokumenty odnośnie sprzedaży mieszkania i mogę jechać
do szpitala. Do czasu przyjścia agenta nieruchomości mam ponad pół
godziny... w sumie wypadałoby tu nieco ogarnąć... Zgodnie z tą
myślą zacząłem sprzątać mieszkanie, wszystkie kartony ułożyłem
w stosie pod jedną ze ścian, aby nie „plątały” się pod
nogami, odkurzyłem podłogi i gdy miałem już chować odkurzacz po
mieszkaniu rozległo się pukanie do drzwi, poszedłem otworzyć.
Wszystkie
formalności załatwiłem dość sprawnie, przed 13 agent opuścił
moje mieszkanie. Założyłem kurtkę, zabrałem bagaże i w końcu
stanąłem w drzwiach, przypomniały mi się wszystkie spędzone
tutaj chwile... tyle pięknych wspomnień... z wielkim bólem
opuściłem dom, mam do niego ogromny sentyment i nie za bardzo chcę
się stąd wyprowadzać, ale niestety to jest jedyna droga abym mógł
zacząć żyć od nowa...
Sprawnie
spakowałem walizki do auta, wszystko było gotowe. Otworzyłem drzwi
pojazdu, chciałem wsiąść, jednak coś mnie blokowało, wziąłem
duży haust powietrza i w końcu się przełamałem. Odpaliłem
silnik, no dobra kierunek Leśna Góra.
Na
mieście nie było korków, do celu dotarłem stosunkowo szybko.
Wysiadłem z auta. Pognałem w stronę wejścia.
Pożegnanie
się z większością personelu zajęło mi godzinę, przy okazji
obszedłem prawie cały szpital, jednak nigdzie nie znalazłem Hany,
w gabinecie również jej nie było, nieco zrezygnowany udałem się
do lekarskiego w którym zastałem Lenę.
-Hej,
nie widziałaś gdzieś Hany?- zapytałem na wstępie
-Nie,
jeszcze nie zaczęła pracy – odparła obojętnie, nie mam pojęcia
czy tylko mi się wydawało, czy też nie ale Starska wydawała się
jakaś taka oschła, tajemnicza, zdystansowana. Zmierzyłem ją
wzrokiem jednak nie otrzymałem na to żadnej odpowiedzi. Podszedłem
do grafiku, Goldberg zaczyna dyżur dopiero za 2 godziny, mimo iż
bardzo chciałem z nią pogadać, spojrzeć na nią ten ostatni raz,
to nie mogłem tyle czekać. Mimowolnie zakląłem pod nosem, co
internistka najwidoczniej usłyszała gdyż od razu zaczęła.
-Stało
się coś ?- zapytała zaciekawiona
-Nie
nic... chciałem się tylko pożegnać... nieważne – zmieszałem
się- dobra, ja już uciekam... mam nadzieję że poradzicie sobie
tutaj beze mnie – dodałem wymuszając przy tym uśmiech, na co
Lena podeszła do mnie i mocno przytuliła, najwidoczniej chcąc
dodać nieco otuchy.
-Powodzenia
i uważaj tam na siebie- dopowiedziała posyłając mi przy tym pełen
ciepła uśmieszek. Opuściłem pomieszczenie, udałem się jeszcze
do gabinetu Trettera, a gdy z nim również się pożegnałem,
wyszedłem ze szpitala. Spojrzałem na telefon aby sprawdzić
godzinę.
15:27
Co? Już tak późno ? Jeżeli się nie spręże samolot odleci beze
mnie na pokładzie, a do tego dopuścić nie mogę. Wsiadłem do auta
po czym z piskiem opon odjechałem spod budynku. Tak się spieszyłem
że nawet nie kontrolowałem prędkości, gdyby teraz złapałaby
mnie policja zapłaciłbym niezły mandat...Kilka
minut przed 16 byłem już na lotnisku. Uff... zdążyłem, co prawda
na ostatnio moment, ale zdążyłem.
Przed
wejściem do hali odlotów czekała na mnie już najwyraźniej
zniecierpliwiona i zdenerwowana Vivi. Wziąłem swoje walizki z
bagażnika, po czym ruszyłem w jej kierunku.
-Cześć-
odparła nieco obrażona, co nie było dla mnie nowością, po prostu
nie lubi gdy się spóźniam dodatkowo ma dość ciężki charakter,
do którego na szczęście już zdążyłem przywyknąć.- chodź bo
się spóźnimy- dodała po chwili ciągnąć mnie przy tym za rękę.
Po chwili znaleźliśmy się w punkcie odpraw. Do odlotu została nam
jeszcze godzina. Wciąż stałem naprzeciw Olivii bacznie jej się
przyglądając, przez co zauważyłem że wyraz jej twarzy ciągle
się zmieniał. Od obrażonej i oburzonej powoli przechodziła w
smutną i zatroskaną, nie wiedziałem co się dzieje, ale zmartwiłem
się tym, dlatego też postanowiłem dowiedzieć się o co chodzi.
-Co jest-?
zapytałem
-Nic, nic-
odparła najwyraźniej wyrwana z zamyślenia, starając się nie
wyrażać przy tym jakichkolwiek emocji, najwidoczniej próbując
mnie spławić. Jednak wiedziałem że coś jest nie tak, za dobrze
ją znałem, mimo iż próbowała mnie oszukać i tak jej się to nie
udawało.
-No przecież
widzę, mnie nie oszukasz- odparłem uśmiechając się przy tym
promiennie, chcąc ją tym nieco tym rozweselić.
-Może to
zabrzmi dziwnie... - zawahała się- boje się latać- wyrzuciła w
końcu z siebie, najwyraźniej zmieszana i zawstydzona, nie
spodziewałem się tego, gdyż zawsze postrzegałem ją jako kobietę
twardą, upartą w pozytywnym tego słowa znaczeniu oczywiście i nie
bojącą się niczego, po prostu osoba lubiącą ryzyko i mająca
swoje racje. Nie odzywając się już ani słowem po prostu mocno
zagarnąłem ją w swoje ramiona a następnie pocałowałem w sam
czubek głowy, próbując przynajmniej tak dodać jej otuchy. Nie mam
pojęcia ile tak staliśmy ale w pewnym momencie miałem wrażenie że
widzę Hanę, przez co natychmiast się od niej oderwałem.
Przetarłem
oczy jednak po Goldberg nie było ani śladu, najwidoczniej tylko mi
się przewidziało... świetnie, moja podświadomość zaczyna płatać
mi figle...
Po kolejnych
25 minutach czekania w końcu usłyszeliśmy komunikat „Pasażerowie
lotu do Ameryki proszeni są o udanie się na pokład samolotu”.
Zgodnie z prośbą skierowaliśmy się w wskazanym kierunku. Właśnie
wtedy usłyszałem dźwięk przychodzącego połączenia. Wygrzebałem
komórkę z kieszeni spodni po czym sprawdziłem kto dzwoni.
Lena Starska.
Czego ona
może ode mnie chcieć przecież wie że wyjeżdżam...
Zaintrygowany postanowiłem odebrać telefon wcześniej prosząc
Olivię aby na mnie zaczekała.
Nacisnąłem
zieloną słuchawkę, nie zdążyłem się nawet odezwać bo gdy mój
rozmówca usłyszał że odebrałem od razu zaczął.
-Halo ? Piotr
? Musisz natychmiast przyjechać do szpitala !- głos internistki był
bardzo zdenerwowany i tak jakby się nieco łamał, przez co moja
ciekawość wzrosła, coś na pewno musiało się stać, tylko
pytanie co ?
-Co się
dzieje ? - zapytałem zaciekawiony i nieco zaniepokojony zarazem, w
końcu Lenka kazała mi przyjechać do Leśnej Góry, a przecież
dobrze wiedziała że za chwilę mam samolot, więc coś musiało być
na rzeczy... może czegoś zapomniałem, jakichś ważnych
dokumentów... lub coś w tym stylu bo przecież bez powodu nie
ściągałaby mnie do szpitala.
-Jesteś
tutaj potrzebny i to na już – usłyszałem w odpowiedzi, nie wiem
czy mi się wydawało czy też nie ale miałem jakieś dziwne
wrażenie że ona płacze
-Przykro mi,
ale nie mogę przyjechać, przecież dobrze wiesz że mam samolot,
poza tym macie tam tylu innych lekarzy... o na przykład. Sambor, on
jest tak samo dobry, a może nawet lepszy ode mnie.- starałem się
wykręcić, wiem że ona zawsze mi pomagała kiedy o to prosiłem i
wypadałoby się odwdzięczyć, ale po prostu teraz nie mogłem jej
pomóc...
-Piotr, ale
tu nie chodzi o jakiegoś tam zwykłego pacjenta... proszę cię
przyjedź, to naprawdę pilne- wciąż nalegała, tym razem jej głos
brzmiał aż nadto błagalnie- myślisz że gdyby to była błahostka
to bym po ciebie dzwoniła- dopowiedziała nieco oburzona. Teraz to
już nie wiedziałem co zrobić, z jednej strony faktycznie miała
rację, z jakąś pierdołą by po mnie nie dzwoniła, dodatkowo
jeszcze ta informacja że to nie jest jakiś tam przykładowy
Kowalski tylko ktoś ważny... może coś z Tretterem, albo co gorsza
z kimś z mojej rodziny... jednakże z drugiej strony... tak
właściwie to nie ma drugiej strony...
-Możesz mi
dokładnie wyjaśnić o co chodzi- dopytywałem, musiałem wiedzieć
więcej, aby móc podjąć decyzję odnośnie tego czy tam jechać
czy po prostu to olać...
-Hana miała
wypadek, jest w ciężkim stanie...a ona jest w ciąży i....- nie
dałem jej dokończyć po pierwszych 3 słowach przeżyłem szok, mój
umysł zaatakowały tysiące pytań... Jaki wypadek ? Gdzie ? Kiedy ?
Ale nie miałem czasu teraz o to wszystko wypytywać, teraz już wiem
że muszę tam jechać, dodatkowo informacja o ciąży była dla mnie
kolejnym zaskoczeniem... przecież to... po prostu zabrakło mi słów
aby opisać to jak się czułem....
Szok, szok i
jeszcze raz jeden wielki szok, to chyba było jedyne trafne
określenie.
Dodatkowo do
moich myśli nasunęły się kolejne pytania;
Czy to moje
dziecko?! Jeśli tak to kiedy my.... ?
Przecież to
jest niemożliwe , a wręcz nierealne... byłem jak w jakiś
transie...
-zaraz tam
będę, nie róbcie niczego beze mnie- odparłem gdy tylko moje
funkcje poznawcze, jak i racjonalne myślenie odzyskały łączność
zresztą ciała.
Rozłączyłem
się . Nawet nie informując o niczym Vivi po prostu zwróciłem się
na piecie i ruszyłem w stronę wyjścia z lotniska, szybko dotarłem
do samochodu, po czym z piskiem opon ruszyłem w stronę Leśnej
Góry. W moim umyśle biło się tysiąc sprzecznych myśli, nie
wiedziałem co o tym sądzić, dodatkowo strach o Hanę jeszcze
bardziej mnie nakręcał, nie kontrolowałem prędkości, gnałem
Warszawskimi ulicami na „złamanie karku” miałem nadzieję że
uda mi się dotrzeć do szpitala bez żadnych przygód i że dojadę
na czas...
Nie
wybaczyłbym sobie tego gdybym po prostu nie zdążył...
Jednak czy mi
się to uda ? Nie mam pojęcia
Przepraszamy za opóźnienia ale niestety majówka
i problemy techniczne zrobiły swoje...
i problemy techniczne zrobiły swoje...
Komentujcie !! Motywujcie !!
Wybrnęłyście bardzo ładnie, iść po mistrzowsku. Zastanawiam się, jak będziesz opisywać kolejne losy. Zmiana narratora zaciekawiła mnie. Jak przeczytałam pierwsze zdanie myślałam, że się pomyliłyście. A tu takie coś. Czekam na nexta!
OdpowiedzUsuńSuper. W końcu się Piotr dowiedział o ciąży. Normalnie boskie opowiadanie. Czekam na kolejną część
OdpowiedzUsuńŚwietne opowiadanie Kami :) Fajny miałaś pomysł na końcówkę. ;)
OdpowiedzUsuńTa część jest świetna ! Trzyma w napięciu do końca. Teraz mam nadzieje, że wszystko będzie dobrze i kolejna część pojawi się szybciej ! ;))
OdpowiedzUsuńŚwietne opo. Mam nadzieję, że next pojawi się niedługo.
OdpowiedzUsuńW końcu się dowiedział :D a teraz najważniejsze aby ich dziecko przyszło :D
OdpowiedzUsuńboskie <3 kiedy next ? :) czekam z niecierpliwością
OdpowiedzUsuńsuper ♥
OdpowiedzUsuńTak opowiadanie jest nawet fajniejsze kiedy nextttt
OdpowiedzUsuńBoskie! <3 dawaj szybko nexta!?
OdpowiedzUsuńDodasz dzisiaj jeszcze nexta ? Prosze :?
OdpowiedzUsuńUwielbiam Twoje opowiadania. Są najlepsze ♥
OdpowiedzUsuńNigdy jeszcze takiego nie czytałam. ♥
na początku myslalam, że to moze drobne pomylki w koncowkach, jednak częsc napisana oczyma Piotra bardzo mi się spodobala! i fajnie, że zrezygnowal z wyjazdu i teraz pojedzie do Hany, oby wszystko zakonczylo się pozytywnie.
OdpowiedzUsuńczeka na neexta! moze jeszcze dzis? tak jak kiedys,kiedy byly takie częste nexty? :)
Super notka, oby Hana nie straciła dziecka.
OdpowiedzUsuńDzisiaj next szybko!! Proszę....
OdpowiedzUsuńBłagam dajcie dzisiaj nexta !!!
OdpowiedzUsuńTylko niech Hana nie straci dziecka!!!
OdpowiedzUsuńnext plisssssssssssssss
OdpowiedzUsuńKurde, dlaczego tak krótko- chodzi mi o konkretne wydarzenia. Mialam nadzieje ze będzie cos wiadomo, co z dzieckiem. Czekam na cd.
OdpowiedzUsuńCzekam na cd. Opo Boskie!
OdpowiedzUsuńDodaj dzisiaj nexta PLISSSSSSSSSSSSS
OdpowiedzUsuńKiedy dodacie nexta?
OdpowiedzUsuńdodaj dzisiaj jakiegoś nexta plissss
OdpowiedzUsuńDodasz nexta
OdpowiedzUsuńNareszcie się doczekałam :) Cudowne opo <3
OdpowiedzUsuńMam nadzieję że next pojawi się bardzo szybko ;)
Kiedy będzie jakiś next
OdpowiedzUsuńDodacie jakiegoś nexta dzisiaj
OdpowiedzUsuńdodasz jakiegoś nexta
OdpowiedzUsuńIle można czekać na tego nexta?
OdpowiedzUsuńCzytam wasze opowiadania od samego początku i zawsze mam niedobór. To opowiadanie jest po prostu przepiękne,przecudne,prześliczne za dużo słów żeby to określić. Nie mogę się doczekać nexta i przepraszam że dopiero teraz dodaję jakiś komentarz ale po prostu nie mogłam dłużej czekać. Życzę dużo weny. Pozdrawiam Marl_ena.
OdpowiedzUsuńKiedy dodacie tego nexta
OdpowiedzUsuńBożżżże długo jeszcze ?
OdpowiedzUsuń