sobota, 15 lutego 2014

Na zawsze razem cz.19

 Nie wiedziałam co zrobić, posłuchać go i jechać z nim do lekarza, czy też nie, przecież to tylko zwykłe mdłości, za chwile na pewno same przejdą. Postanowiłam postawić na swoim, zresztą jak zawsze, udając że nie słyszałam tego co wcześniej do mnie mówił, wgramoliłam się pod kołdrę.
Zamknęłam oczy, nie minęło wiele czasu nim zasnęłam.

2 Tygodnie później

Dziś mamy 14 lutego, a co za tym idzie walentynki... dla mnie jest to dzień jak co dzień i nie wnosi niczego nowego do mojego życia, po prostu jest, bo jest... nigdy jakoś specjalnie za nim nie przepadałam, może dlatego że jakoś nie miałam szczęścia w miłości... Do teraz... można powiedzieć że przez te kilkanaście dni trochę się w moim życiu pozmieniało... razem z Piotrem postanowiliśmy zapomnieć o przeszłości i zacząć od nowa z „czystym kontem” jak na razie po prostu tylko się spotykamy tak „po przyjacielsku”,bez zobowiązań.... ale muszę przyznać że nasze relacje jeszcze nigdy nie były tak dobre jak obecnie, jednak od kilku dni prześladuje mnie jakaś dziwna myśl, że to tylko cisza przed burzą... nie mam pojęcia o co w tym chodzi, ale to raczej nie wróży nic dobrego, a zazwyczaj moja intuicja nigdy mnie nie zawodzi...
Czuje się o wiele lepiej, choroba chyba powoli odpuszcza, mam coraz więcej energii, mdłości również przeszły, nie do końca ale nie są już tak uciążliwe jak wcześniej.
Dziś od samego rana mam dobry humor, może jest on spowodowany tym że umówiłam się dziś z Piotrem, jeszcze dokładnie nie wiem co zaplanował ale wspominał coś o kinie. Bez żadnych oporów wstałam z łóżka pognałam do łazienki wziąć przyrznic, przebrać się i ogółem doprowadzić się do porządku dziennego. Po porannej toalecie wyszłam do kuchni zjeść śniadanie, po posiłku udałam się do salonu i zaległam na kanapie. Dochodziła już 12, w sumie mogłabym zadzwonić do Gawryły zapytać czy dzisiejszy dzień wciąż aktualny, jak pomyślałam tak też uczyniłam. Szybko wybrałam jego numer, odebrał już po pierwszym sygnale
- Cześć Piotr dzwonię żeby zapytać czy...- zaczęłam, jednak nie zdążyłam dokończyć, gdyż mój rozmówca mi przerwał.
-Dzień dobry, z tej strony Olivia Terry, Piotr właśnie bierze prysznic. Przekazać coś ?- gdy tylko usłyszałam jej głos poczułam jak coś we mnie pękło, nie udzielając odpowiedzi po prostu jak gdyby nigdy nic rozłączyłam się. Po tej jakże krótkiej rozmowie byłam załamana czułam się oszukana ?
Nie wiem jak to określić. A może nie powinnam się tym przejmować? Może to tylko zwykły zbieg okoliczności? Mam nadzieję, bo inaczej mu tego nie daruję... w sumie to nie wiem o co się tak wściekam i dlaczego się tym przejmuję, przecież nic sobie nie obiecywaliśmy... oboje jesteśmy wolni, możemy robić co chcemy... No nic, zobaczymy jak to dalej się potoczy...
Następne kilka godzin spędziłam przed telewizorem starając się nie myśleć o tej dziwnej sytuacji sprzed paru godzin. Dochodziła 17, Piotr powinien za chwilę przyjść. Byłam już prawie gotowa do wyjścia. Właśnie miałam wychodzić do sypialni kiedy to usłyszałam pukanie drzwi. Poszłam otworzyć. Chirurg wszedł do środka.
-No hej, jesteś już gotowa?- zapytał na wstępie, mierząc mnie od góry do dołu wzrokiem.
-Nie, muszę się jeszcze przebrać, daj mi chwilę- odpowiedziałam zmierzając do sypialni.
-Ok, tylko się pośpiesz bo Olivia czeka w aucie- usłyszałam za sobą, na jego słowa stanęłam jak wryta, nawet obróciłam się za siebie żeby sprawdzić czy przypadkiem sobie nie żartuje.
-Co? - zapytałam, gdyż nie byłam pewna czy dobrze zrozumiałam co do mnie przed chwilą do mnie powiedział.
-No Olivia czeka na nas na dole- odparł przeczesując ręką włosy, najwyraźniej zakłopotany. Jedyne co teraz zrobiłam to spojrzałam na niego z niedowierzaniem, myślałam że się zgrywa, jednak gdy tylko wzruszył ramionami, utwierdził mnie w przekonaniu że mówi całkowicie poważnie. Osłupiałam. No to są chyba jakieś kpiny, czy go już do reszty pogięło? Nie wiedziałam nawet jak na to zareagować. Pokręciłam jedynie z dezaprobatą głową, rzucając mu jednocześnie takie spojrzenie, ze gdybym mogła nim zabijać padłby teraz trupem.
-No nie patrz tak na mnie, ona sama do mnie przyszła i zapytała czy mam jakieś plany, powiedziałem że jestem umówiony, rozpłakała się, no i zrobiło mi się jej szkoda, dlatego zaproponowałem żeby poszła z nami. No co innego miałem zrobić? Miałem ją zostawić samą ?- odparł już nieco sfrustrowany, na co jedynie prychnęłam.
-Tak, właśnie tak miałeś zrobić, może ja też mam się rozpłakać?- rzuciłam ironicznie w jego stronę, przewracając jednocześnie oczami.- a tak w ogóle, to od kiedy z ciebie taka matka Teresa się zrobiła?- dodałam oschle po chwili, krzyżując jednocześnie ręce na wysokości klatki piersiowej i opierając się o ścianę, może i w tej chwili zachowałam się złośliwie i samolubnie, ale miałam to w nosie, po prostu byłam wściekła. Gawryło nie odezwał się ani słowem, chyba nie wiedział co powiedzieć. Miałam już dość całej zaistniałej sytuacji, więc postanowiłam ja zakończyć
-Wiesz co chyba straciłam ochotę na jakiekolwiek wyjście ,bawcie się dobrze- powiedziałam sarkastycznie, rzucając mu krzywy uśmiech.
-Chodź z nami, mówię poważnie, rozerwiesz się- odparł jak gdyby nigdy nic, znów próbując postawić na swoim, strasznie działał mi tym na nerwy, ja również pozostałam nieujęta, jakoś nie miałam ochoty na spędzaniu czasu w towarzystwie Olivii.
-Tak lecę świetnie! Zabawimy się a potem zobaczymy co będzie dalej!- powiedziałam ironicznie, specjalnie udając nieokiełznany entuzjazm, może i on lubi tę całą nalepę, ale ja nie, a on nie może mnie do niczego zmusić. - Nie bądź uszczypliwa- wtrącił się, jednak zignorowałam to- powygłupiamy się i będziemy udawać że nie ma w tym nic dziwnego- kontynuowałam, spoglądając na niego z politowaniem.- no sorry ale nie
-dlaczego ma być? - wyglądał na zdezorientowanego, chyba wciąż nie rozumiał o co mi chodzi, czy na serio to było aż takie trudne? Czy naprawdę tak ciężko było się domyślić że chodzi mi o nią.
-Mieliśmy plany, a zazwyczaj gdy ludzie mają plany starają się je realizować- powiedziałam wymijająco, jednak w moim głosie można było wyczuć zdenerwowanie, ale on działa mi na nerwy... resztkami sił powstrzymywałam się od wybuchu.
-O co ci chodzi?- on również zaczął się irytować. Czy on na serio był taki mało „kumaty” czy tylko udawał, coraz bardziej mnie wkurzał, miałam ochotę go udusić.
-Domyśl się – odpowiedziałam ostro, jednocześnie przewracając oczami, nie dawałam za wygraną, niech się jeszcze pomęczy, a może w końcu go olśni.
-Nie mam pojęcia czego ode mnie chcesz, przecież się umawialiśmy że wychodzimy dziś razem, a ty na mnie naskakujesz nie wiadomo o co – uniósł się a w jego głosie mogłam wyczuć wyraźne oburzenie, on nadal nie rozumiał, postanowiłam nieco ułatwić mu to zadanie.
-No właśnie... RAZEM a nie we trójkę – odpowiedziałam już nieco spokojniej, specjalnie kładąc nacisk na słowo razem, może to da mu do myślenia.
-Nie masz prawa wpędzać mnie w poczucie winy tylko dlatego że Olivia idzie z nami- wybuchł, ze zdenerwowaniem po raz kolejny przeczesując dłonią włosy.
-Mam prawo robić co chcę- prychnęłam, no przecież nikt nie będzie mi rozkazywał i mówił co mogę a czego nie, a zwłaszcza on. No bez przesady! Znów przewróciłam oczami.
-Nie, nie masz prawa mnie psychicznie szantażować, nie zrobiłem nic złego, nie możesz mi nic zarzucać, jesteśmy wolni mamy prawo widywać ludzi, chyba że dręczy cie zupełnie co innego- widziałam jak kipi w nim złość, z tego wywodu wynikało że znów cała wina leży po mojej stronie, no bo przecież tak jest najłatwiej, zwalić na kogoś, oto cały pan Piotr Gawryło, jak przychodzi co do czego on jest niewinny, i to ja jestem ta zła. W tym momencie byłam na niego cholernie wściekła. W ogóle skąd on wywrzasnął ten argument że ja się nad nim psychicznie znęcam? Chyba już do reszty do pogięło. Już oboje ledwo nad sobą panowaliśmy, ta rozmowa, o ile w ogóle można to tak nazwać do niczego nie prowadziła, nie miałam ani ochoty, ani zamiaru dłużej tego ciągnąć, bo mogłyby paść słowa których później byśmy żałowali. A obecnie jest mi to w ogóle nie potrzebne. Mam o wiele więcej innych zmartwień na głowie.
-Idź już – rzuciłam zupełnie bez emocji, wskazując na drzwi wyjściowe
-Weź się w garść ! możesz ?!- A on nadal swoje, nie dawał za wygraną, czy tylko ja twierdziłam że to nie ma sensu ? Że może lepiej aby sobie poszedł, żebyśmy mogli się uspokoić i przemyśleć. Czy on zawsze za wszelką cenę musi postawić na swoim? We mnie znów kipiało.
-Nie ! Rozumiesz ?! Nie, nie pozwolę żebyś psuł mi nastrój ! Nie zgadzam się !!- odkrzyknęłam, ze złości zaciskając pieści, byłam już na skraju wytrzymałości, czułam że jeszcze moment i wybuchnę. Bez słowa wyszłam do salonu, podeszłam do okna, przynajmniej w ten sposób mogłam się uspokoić. Wzięłam głęboki wdech.
-Brawo ! Najlepiej teraz uciekać! - usłyszałam za sobą, przyszedł za mną, co on naprawdę nigdy nie odpuszcza ? Czy on na serio chce wyprowadzić mnie z równowagi? Na szczęście stałam do niego tyłem, nie miałam ochoty nawet na niego patrzeć.
-Nie drażnij mnie!!- odwarknęłam, na co tak dla odmiany to on prychnął- Nie jestem złym człowiekiem tylko dlatego że nie chcę z wami iść, nie mam zamiaru ci wypominać że sypiasz z kim chcesz, tylko proszę mnie w to nie wciągaj!! Już dosyć się nacierpiałam z twojego powodu !! - wykrzyczałam gwałtownie odwracając się przodem do niego, spojrzałam mu prosto w oczy, było w nich widać lekki ból, ale też ogromną złość, wiedziałam że właśnie tym argumentem trafiłam w jeden z jego słabych punktów, sam sobie na to zasłużył... Prawda zawsze boli...
-Skończ- powiedział już nieco spokojniej i tak jakby obojętnie, spojrzał na mnie błagalnie i z politowaniem, przestępując nerwowo z nogi na nogę
-Przecież mówię jak jest- odparłam z opanowaniem. Między nami zapadła napięta cisza, oboje zastanawialiśmy się co powiedzieć, aby jeszcze bardziej nie zaognić sytuacji. Oboje zdawaliśmy sobie sprawę że wystarczy jeden źle dobrany argument i dojdzie do kolejnego wybuchu. A może to i lepiej ? Może my potrzebujemy jakiegoś „wstrząsu” żeby w końcu móc się dogadać ?
-Tak sobie pościeliłaś- w końcu odpowiedział zupełnie obojętnie jakby chciał przez to powiedzieć że w ogóle nie miał z tym nic wspólnego, a nawet chciał udowodnić że to tylko moja wina, ale ja nie mogłam dać mu tej satysfakcji, nich wie co o tym sądzę
-A ty się wyspałeś, nie powstrzymywałam cię- rzuciłam oschle, przez co od razu się zmieszał, chyba zrozumiał swoje błędy, było mu głupio.- Nie mam zamiaru po raz kolejny wchodzić z tobą w jakąś chorą i toksyczną relację, nie tym razem – dodałam beznamiętnie. Sama nie do końca byłam przekonana czy w tym momencie mówię prawdę, ale byłam zbyt zdenerwowana żeby nad tym teraz rozmyślać.
-Ciekawie to określiłaś- prychnął następnie rzucił w moja stronę bezczelny uśmieszek, czym znów mnie zdenerwował, nie miałam pojęcia co go w tym bawi, ale nie chciało mi się już w to wnikać,nie miałam zamiaru dalej go słuchać, za dużo wrażeń jak na jeden dzień, nadal pozostałam niewzruszona- ale chyba faktycznie masz rację... to nie ma sensu, za dużo nas dzieli- dorzucił, z wyraźną dezaprobatą w głosie, po czym ruszył w stronę wyjścia. Jego słowa bardzo mnie zabolały.
-Idź sobie... do swojej Olivii- odkrzyknęłam, te ostatnie słowa ledwo przeszły mi przez gardło, w odpowiedzi usłyszałam jedynie trzaśnięcie drzwiami. Dzisiaj oboje przegięliśmy, znowu padło o kilka słów za dużo... Teraz dopiero sobie uświadomiłam do czego doprowadziłam, nie o to mi chodziło... Chciałam tylko żeby w końcu zrozumiał że... No właśnie co ? Chyba już nawet sama nie wiedziałam co chciałam przez to osiągnąć., nie tak ten dzień miał wyglądać... Ale dzięki temu chyba w końcu zrozumiałam, że ta relacja między nami o ile jeszcze jakakolwiek istnieje, chyba faktycznie nie ma sensu... Teraz już nawet nie miałam siły walczyć ze swoimi emocjami po prostu rozpłakałam się jak małe dziecko... To wszystko mnie przerosło... 



30 komentarzy:

  1. nieee :( pogódź ich :) i nie męczcie nas tak ze zdrowiem Hany :D napiszcie next a w którym dowidaduje się ze jest w ciąży :D

    OdpowiedzUsuń
  2. fajnie że taki długi, ale nie fajnie że się kłócą :D
    czekam na nexta

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ja to bym chciała jeszcze dłuższy :p

      Usuń
  3. zabiję cię za tą część :D a miło być tak pieknie Walentynki, wspólny wieczór... ahh :P mam nadzieję że w nexcie się pogodzą :D
    P.S niech Piotr oleje tą Olivie i niech będzie z Haną :D aaaa i jeszcze jedno ;p.... niech Hana będzie w ciąży :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. właśnie niech rzuci tą Olivie :D

      Usuń
  4. WOW
    nieźle to wykombinowalyscie!
    neeext!!!

    OdpowiedzUsuń
  5. ja chcę next i niech Hana będzie w ciąży

    OdpowiedzUsuń
  6. nie męczcie nas długo ze ''zdrowiem'' ( czytaj : ciążą xD ) Hany :D
    NEXT !!!

    OdpowiedzUsuń
  7. To nie miało tak wyglądać ! :((
    Czekam na nexta !!!

    OdpowiedzUsuń
  8. Świetne! Nie mogę się doczekać nexta ;D

    OdpowiedzUsuń
  9. super :D czekma na nexta oby była w ciąży :D

    OdpowiedzUsuń
  10. będzie dzisiaj next ?? :D

    OdpowiedzUsuń
  11. dodacie coś dzisiaj ?? :D

    OdpowiedzUsuń
  12. świetne :D jedno z najlepszych opo :D coś czuje że Hana w ciąży, ale czekam na nexta , który to wyjaśni :D

    OdpowiedzUsuń
  13. kiedy dacie nexta ?? :D

    OdpowiedzUsuń
  14. dacie dziś nexta ? :D plsss

    OdpowiedzUsuń
  15. to dodacie coś dzisiaj czy nie ?? :D

    OdpowiedzUsuń
  16. kiedy dacie jakiegoś nexta ??

    OdpowiedzUsuń
  17. pls nexcik <3 <3 Mega są tweoje opki

    OdpowiedzUsuń
  18. moze Hana ma raka :O Piotr by musial wtedy się nią zajmowac <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. wlasnie :| wsumie taki scenarius zbylby spoko ;) jesli piotrus by sie zrobil taki opiekunczy :)

      Usuń
  19. super , keidy nexik ???? :*I****** <3

    OdpowiedzUsuń
  20. dodacie coś dzisaj tak na zakończenie weekendu ??

    OdpowiedzUsuń
  21. Next do cholery!!! xD

    OdpowiedzUsuń