czwartek, 9 stycznia 2014

Na zawsze razem cz.3

 Nie miałam pojęcia co robić, otworzyć drzwi czy też nie. I tak źle, i tak niedobrze... Biłam się z myślami. Znów usłyszałam pukanie. Niepewnie otworzyłam drzwi, a moim oczom ukazał się
Kamil Wierzbicki mój sąsiad z góry, wprowadził się jakieś pół roku temu i od tego czasu zdążyliśmy się zaprzyjaźnić chodź od pewnego czasu odnoszę wrażenie że on oczekuje czegoś więcej, jednak dla mnie to tylko kolega z sąsiedztwa. Nieważne jakby się starał i tak nic z tego nie będzie, moje serce należy do kogoś innego...
-Hej – powiedziałam cała zaczerwieniona, ponieważ była to dość dziwna sytuacja. Byłam bardzo skrępowana., stałam niemalże naga przed facetem którego prawie nie znam.
-Hej Hana – powiedział wesoło lecz gdy mnie zobaczył trochę się speszył, co nie umknęło mojej uwadze. Czułam się bardzo głupio, wiedziałam co musiał sobie teraz pomyśleć. Ale wstyd
-Właśnie brałam kąpiel – zaczęłam się tłumaczyć, a na mojej twarzy pojawiał się coraz większy rumieniec, jednak Kamil wyglądał na trochę rozbawionego... trochę to chyba mało powiedziane, widziałam jak kąciki jego ust drgają powstrzymując się od wybuchu śmiechu, nieco się rozluźniłam
-Zauważyłem – odparł lekko się uśmiechając – mogę wejść ?
-Tak , pewnie , wchodź – otworzyłam szerzej drzwi – Z góry przepraszam za bałagan ale nie miałam kiedy posprzątać – dodałam. W moim salonie nadal torebka leżała na kanapie , płaszcz na fotelu, na stole porozrzucane papiery, a na środku przedpokoju buty. Gorszego momentu na odwiedziny chyba nie mógł sobie wybrać. Nie dość że poza ręcznikiem nic na sobie nie miałam to moje mieszkanie wyglądało jak istne pobojowisko. Mogłam się tłumaczyć że to przez pracę nie miałam kiedy ogarnąć, ale to było chyba zbędne. Było mi tak głupio jak jeszcze nigdy dotąd
-Nie ma sprawy , a to dla ciebie – powiedział wchodząc do środka i podając mi bukiet kwiatów. Były piękne. Ciekawe skąd wiedział że to moje ulubione. Taki drobny gest a wystarczył aby na mojej twarzy zagościł pogodny uśmiech. Już nawet nie pamiętam kiedy ostatnio coś dostałam od kogokolwiek i to jeszcze rak bez okazji...
-Rozgość się , ja szybko się przebiorę i za chwilę wrócę
-Nie śpiesz się , poczekam – powiedział siadając na kanapie. Szybkim krokiem ruszyłam najpierw do kuchni aby wstawić kwiaty do wazonu a następnie do łazienki, tam założyłam na siebie wcześniej przygotowane ubrania. Po niespełna 3 minutach byłam gotowa
-Chcesz się czegoś napić – zapytałam wchodząc do salonu
-Nie dziękuje
-Więc co cie do mnie sprowadza ? - byłam ciekawa po co przyszedł. Z własnego doświadczenia wiem że jeżeli faceci znienacka przychodzą z kwiatami to mają jakiś „interes”
-Przyszedłem zapytać czy masz już jakieś plany na sylwestra – powiedział bez ogródek, byłam zdziwiona jego pytaniem, ale mogłam się tego spodziewać.
-Tak jestem już umówiona z przyjaciółmi z pracy – odpowiedziałam bez jakiegokolwiek zastanowienia, a na jego twarzy pojawił się grymas niezadowolenia, co prawda Wiki pewnie nie obraziłaby się gdybym zabrała go ze sobą, zwykle im więcej osób tym lepsza zabawa... Ale jakoś nie miałam ochoty spędzać więcej czasu niż to konieczne, nie chciałam też robić mu przez to jakichkolwiek nadziei, poza tym znając rezydentów następnego dnia szpital huczałby od plotek
-Aha – powiedział zrezygnowany -A na jutro też masz plany ? - zapytał po chwili głosem przepełnionym nadzieją. W sumie na jutro nie miałam żadnych planów...Nie wiedziałam co odpowiedzieć. Skłamać czy może powiedzieć prawdę. Po krótkim zastanowieniu w końcu odparłam
-Na jutro poza pracą nie mam nic w planach,a dlaczego pytasz ?
-Może dałabyś się wyciągnąć na drinka , mój kumpel otwiera knajpę i zaprosił mnie na otwarcie.- Znów nie wiedziałam co odpowiedzieć , co bardzo rzadko mi się zdarzało. Nie specjalnie chciałam gdzieś z nim wychodzić, ale było mi głupio odmówić No dobra jakoś przeżyję te parę godzin w jego towarzystwie, w sumie to i tak lepsze niż samotne siedzenie w domu. Wypijemy po piwie trochę pogadamy, może kogoś poznam, może będzie fajnie. Kto nie ryzykuje ten nic nie zyskuje, poza tym i tak nie miałam się czego obawiać bo Kamil nie jest typem kolesia który zaprasza kobietę do knajpy po to żeby ją upoić a następnie zaciągnąć do łóżka. Chyba....
-Ok.- zgodziłam się. W jego oczach pojawiły się iskierki szczęścia.
-To może przyjadę po ciebie do szpitala, stamtąd pojedziemy do knajpy, a później odwiozę cie z powrotem pod szpital lub do domu zależy co będziesz chciała- zaproponował
-Ok, może być – wymusiłam uśmiech
-Dobra , to ja nie będę ci już przeszkadzał. Do jutra – dodał wychodząc do przedpokoju , ruszyłam za nim
-Pa – odparłam a następnie zamknęłam drzwi. Udałam się od razu do sypialni .Dochodziła właśnie 20. Byłam bardzo zmęczona. Położyłam się do łóżka i od razu zasnęłam
O 6:00 zadzwonił budzik. Dzisiaj o dziwo nie miałam problemów z obudzeniem się i wstaniem z łóżka, to pewnie przez wczorajszą kąpiel :) po prostu byłam odprężona i spałam spokojniej dzięki czemu byłam bardziej wypoczęta niż zwykle, chyba częściej zacznę sobie fundować takie kąpiele. Jak zwykle podeszłam do okna i sprawdziłam temperaturę aby móc się ubrać adekwatnie do pogody. -7°C o wiele zimniej niż wczoraj. Powędrowałam w stronę szafy. Dzisiaj wybór ubrań zajął mi tylko 10 minut. Postawiłam na elegancję i wygodę aby dobrze czuć się zarówno w pracy jak i na późniejszym spotkaniu. Udałam się do łazienki. Ubrałam moją ulubioną koronkową bieliznę, czarne rajstopy, białą koszulę z złotymi ćwiekami na kołnierzyku , na nią założyłam brzoskwiniowy włochaty i mięciutki sweter aby nie zmarznąć i ożywić trochę stylizację, do tego czarną rozkloszowaną spódniczkę. Sweter wpuściłam do środka aby stylizacja nie była bezkształtna. Połączenie sweterka i spódniczki było strzałem w 10. Ten zestaw idealni podkreślał moją talię. Dobrałam jeszcze złotą biżuterię i przystąpiłam do wykonania nienagannego makijażu. Dziś byłam pomalowane nieco mocniej niż zwykle. Jeszcze tylko rozczesałam włosy pozostawiając je w lekkim nieładzie. Sam przed sobą musiałam przyznać że wyglądam perfekcyjnie. Wyszłam z łazienki i skierowała się do kuchni zjadłam porządne śniadanie i wypiłam kawę. Dochodziła dopiero 6:50 a ja już byłam gotowa do wyjścia co nigdy wcześniej mi się nie zdarzało. Stwierdziłam ze jeżeli szybciej zacznę to będę miała dłuższą przerwę. Ubrałam płaszcz i wyszłam mieszkania wcześniej zamykając je na klucz. Wsiadła do auta i odjechałam w kierunku pracy . O 7:30 byłam już na miejscu. Miałam jeszcze 1/2 h do dyżuru. Poszłam do gabinetu po drodze mijając kilku znajomych. Wszyscy byli zdziwieni ze przed czasem pojawiła się w pracy. Nie dziwię im się bo faktycznie to nie w moim stylu, zwykle przychodzę spóźniona. Dziś miałam dobry humor, poza tym byłam nieco rozbawiona , ponieważ jakiś mężczyzna tak się we mnie wpatrywał że przez przypadek wpadł na pielęgniarkę. Chyba częściej zacznę się tak ubierać. Weszłam do gabinetu , usiadłam przy biurku i zaczęłam uzupełniać dokumentacje medyczną. O 9:00 przyjęłam pierwszą pacjentkę , a później kilka następnych. O 12:30 miałam planowo operację, cesarskie cięcie czysta rutyna. Zabieg odbył się bez jakichkolwiek komplikacji. Po niespełna godzinie było już po wszystkim. Wróciłam do swojego gabinetu na moją wymarzoną przerwę, jednak nie trwała ona długo, bo po niecałych 15 minutach zostałam wezwana do porodu, później na izbę i na operacyjną. Tak minęły mi pozostałe 3 godziny dyżuru. Po 16 wyszłam do lekarskiego tam szybko się przebrałam. O 16:11 wyszłam ze szpitala Kamil już na mnie czekał
-Długo czekasz? - zapytałam
-Nie , dopiero przyjechałem- odpowiedział posyłając mi ciepły uśmiech. Wsiedliśmy do auta i odjechaliśmy. Na miejscu byliśmy dość szybko. Knajpa naprawdę okazała się świetna. Bawiłam się lepiej niż przypuszczałam, w dodatku Kamil i jego znajomi nie pozwalali mi się nudzić. Ciągle opowiadali jakieś kawały i zabawne historie o swoim przyjacielu. Kamil momentami wyglądał na zawstydzonego, ale jakoś mi to nie przeszkadzało tylko sprawiało że jeszcze bardziej się śmiałam. Tak dobrze mi się z nimi gadało że wypiłam więcej niż jedno piwo, trochę mnie to zdziwiło ze Kamo- bo tak wołają go przyjaciele- nic nie pije, tłumaczył się że nie może bo prowadzi. No trudno jego strata. Przy trzecim piwie byłam już bardzo rozluźniona i zaczynało mi powoli szumieć w głowie, to był dla mnie znak że przeginam i lepiej już się zbierać do domu. Szybko ubrałam mój płaszcz i z niemałą pomocą Kamila chwiejnym krokiem ruszyłam do auta
- To gdzie cię zawieźć? – zapytał. W sumie było już późno i powinnam już wracać do domu, ale jakieś dziwne „coś” nawet nie wiedziałam jak to nazwać podpowiadało abym wróciła pod szpital, to było naprawdę dziwne... może to była intuicja ? Zwykle mnie nie zawodzi więc postanowiłam jej posłuchać...
- Do szpitala – wybełkotałam.
- Do szpitala? Przecież jest 23:19 -wyglądał na zdziwionego
-Muszę coś załatwić – powiedziałam wymijająco i wsiadłam do jego samochodu. Po upływie zaledwie 20 minut byliśmy na miejscu. Wysiedliśmy z auta. Już miałam iść w stronę wejścia gdy chwycił mnie za rękę.
-Nawet się nie pożegnasz- zapytał a w jego oczach zabłysła dziwna iskierka, jeszcze nigdy jej u niego nie widziałam. Nie miałam pojęcia o co mu chodzi więc rzuciłam szybkie „pa”
-Nie o to mi chodziło – usłyszałam w odpowiedzi. Kompletnie zbił mnie z tropu. Spojrzałam na niego zdziwionym wzrokiem. To wystarczyło żeby zaczął się do mnie przybliżać. Nie miałam żadnego pola manewru, nie miałam nawet gdzie się odsunąć. Poczułam jego usta na swoich, szybko go odepchnęłam.
-Co ty odwalasz ?!- zapytałam wściekła i zdezorientowana. On nic na to nie odpowiedział znów zaczął się do mnie przybliżać. Wtedy zauważyłam Piotra wychodzącego ze szpitala, on też mnie zauważył spojrzał na mnie z politowaniem, pokręcił z dezaprobatą głową i ruszył dalej.
Gdzieś w głębi siebie miałam nadzieje że mi pomoże, ale chyba się przeliczyłam. Kamil chwycił mnie w tali. Zaczęłam się szarpać ale na daremne. Mogłam jedynie zacząć krzyczeć ale wiedziałam że to i tak nic by nie dało, dookoła nie było ani jednej żywej duszy.
Poczułam jak zaczyna jeździć dłonią po moim udzie. Przegiął. To spowodowało że pod wpływem impulsu zebrałam w sobie całą siłę jaką miałam, uderzyłam go w twarz. Jednak zamiast uciekać stałam przed nim jak jakiś kołek. Nogi odmawiały mi posłuszeństwa. Kamil gdy tylko się otrząsnął odwrócił się do mnie. Wyglądał na wściekłego. Jego policzek był cały czerwony a z nosa powoli sączyła się krew. Nie wiedziałam że mam w sobie aż tyle siły. Znów zaczął się do mnie zbliżać, nie miałam już jak się bronić, wiedziałam że to nie wróży nic dobrego... 
 

Błagamy nie zabijajcie nas za to zakończenie... A tak w ogóle waszym zdaniem to jak to się skończy ?
Komentujcie 

9 komentarzy:

  1. świetne opowiadanie :D mam nadzieję że Piotr wróci i pomoże Hanie, albo Hana jakoś powali Kamila :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Cudo!!! Błagam niech Hani nic się nie stanie. Czekam na cd

    OdpowiedzUsuń
  3. niech Piotr uratuje Hanę xD a opo fantastyczne :D

    OdpowiedzUsuń
  4. SUPER!!
    a z koncówką to rzeczywiscie przeginka ;p

    OdpowiedzUsuń
  5. i jakby mozna czcionke zwiekszyc doslownie o 1 rozmiar, bylabym wdzięczna ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie za bardzo sie da, są z tym problemy bo jak zmieniamy rozmiar to przeskakuje interlinia

      Usuń
  6. świetne opoowiadanie :D czekam na nexta :D

    OdpowiedzUsuń
  7. dodacie coś dzisiaj ?? :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie wyrobimy się bo wycinamy serduszka na WOŚP, jutro powinno się coś pojawić

      Usuń