środa, 8 stycznia 2014

Na zawsze razem cz.2

 Starałam się skulic na tak aby tylko mnie nie zauważył, jednak na daremne. Spojrzał w moja stronę i posłał cwaniacki uśmiech. To wystarczyło żebym się zaczerwieniła, ale postanowiłam nie dawać z wygraną i odpłaciłam się tym samym. Piotr na to pokręcił głową i ruszył w moją stronę. Pod wpływem jakiegoś dziwnego impulsu zerwałam się na równe nogi, wystrzeliłam jak z procy w stronę drzwi. Pech chciał że musiałam się potknąć. Czułam jak powoli upadam , jednak nie dotknęłam ziemi, poczułam delikatne szarpnięcie a następnie jak ląduję w czyichś ramionach. Doskonale znałam ten dotyk i zapach.. Bałam się spojrzeć w górę. Serce waliło mi jak oszalałe. W końcu się odważyłam i powoli zmierzając wzrokiem ku górze . Do ostatniej chwili miałam nadzieję że się mylę, ale gdy tylko natrafiłam na TE oczy byłam w 100% pewna kto uratował mnie od upadku. Byłam strasznie zażenowana. Los lubi nam jednak płatać figle, ostatni wychodzę z założenia ze jeżeli czegoś nie chcemy to i tak do tego dojdzie.
-Hej, powoli bo zrobisz sobie krzywdę- powiedział głosem przepełnionym troską , jednak widziałam jak kąciki jego ust lekko drgają, próbując powstrzymać się od śmiechu.
-O to się nie martw- byłam bardzo oschła, nie chciałam mu pokazywać swojej słabości- Ale dziękuje ze mnie uratowałeś od nieprzyjemnego spotkania z podłogą- dodałam po chwili uśmiechając się lekko, nie chciałam być miła, ani też niegrzeczna, po prostu wypadało podziękować. Spuściłam wzrok na ziemię.
- nie ma sprawy -usłyszałam w odpowiedzi, po chwili poczułam jak chwyta mnie z podbródek i dźwiga delikatnie do góry. Znów patrzeliśmy sobie głęboko w oczy, właśnie wtedy zdałam sobie sprawę ze nadal stoimy w swoich objęciach na środku bufetu. Czułam na sobie ciekawskie spojrzenia innych, nigdy nie lubiłam być w centrum uwagi, ale tym razem nie przeszkadzało mi to.
-Nie pozwoliłbym żeby coś ci się stało- dodał po chwili szeptem, zaczną powoli zbliżać swoja twarz do mojej . Nasze usta dzieliły milimetry a czoła delikatnie się stykały. Czułam na sobie jego przyśpieszony oddech. Powoli zaczynały mięknąć mi kolana. W mojej głowie panowała istna pustka. Nie myślałam teraz o niczym.
-Kocham cię , co mam jeszcze zrobić ? - wyszeptał , delikatnie muskając moich ust. Nie zrobiłam zupełni nic, czułam się jak w jakimś transie. Usłyszałam jak wszyscy obecni w bufecie zaczynają bić nam brawo, to wystarczyło żebym się opamiętała. Odskoczyłam od niego jak poparzona. Widziałam że mu się to nie spodobało. Byłam na siebie strasznie wściekła ze w ogóle dopuściłam do takiej sytuacji, a na niego jeszcze bardziej że wykorzystał chwilę mojej słabości. Miałam ochotę go uderzyć, ale powstrzymywało mnie to że nie byliśmy sami... po prostu nie wypadało.
-Przepraszam śpieszę się- rzuciłam szybko i wybiegłam z bufetu. Słyszałam za sobą jak woła moje imię. „Nie odwracaj się , proszę tylko się nie odwracaj” powtarzałam sobie w myślach. Wpadłam do mojego gabinetu i szybko przekręciłam kluczyk aby go zamknąć. Oparłam się o drzwi. Nadal czułam smak jego ust. Bardzo za nimi tęskniłam, wciąż coś do niego czuję, mimo że próbuje od tego uciec to wraca ze zdwojoną siłą jak jakiś bumerang. W tym momencie ktoś zapukał do drzwi, jednocześnie wyrywając mnie z zamyślenia. Wiedziałam że to Piotr. Znów zapukał a następnie szarpnął za klamkę.
-Hana wiem że tam jesteś, proszę musimy pogadać- usłyszałam jego głos zza drzwi. Nie miałam teraz najmniejszej ochoty teraz go widzieć a co dopiero rozmawiać... Może dlatego że miałam świadomość swojej słabości, wiedziałam ze jeśli teraz spojrzeć te jego obłędne oczy od razu ulegnę, a moje wszystkie postanowienia odejdą w niepamięć.
-Nie mamy o czym – rzuciłam oschle. To była jedyna odpowiedź jaka teraz wpadła mi do głowy. Czułam się jak mała, zagubiona dziewczynka.
-Uwierz że mamy, proszę wpuść mnie – wciąż nalegał czym jeszcze bardziej mnie denerwował. Czułam jak moja złość ciągle rośnie. Starałam się opanować, nie mogłam teraz „wybuchać” bo mogłabym wystraszyć pacjentki siedzące na korytarzu i oczekujące na wizytę.
-Nie – nie dawałam za wygraną, nie mogłam dać mu tej satysfakcji i świadomości ze jestem na każde jego zawołanie.
-Nie zachowuj się infantylnie i wpuść mnie do środka – powiedział już trochę poirytowany
-Idź sobie – szłam w zaparte.
-Dobra jak tam chcesz ale całe życie nie możesz mnie unikać-powiedział wściekły i zrezygnowany, chyba w końcu zdał sobie sprawę ze nie ma ze mną szans, bowiem ja zawsze stawiałam na swoim... no prawie zawsze, tylko nielicznym udawało się mnie przegadać, jednak on nie zaliczał się do tego grona. Usłyszałam jak odchodzi – Uwierz że mogę – dodałam sama do siebie , następnie usiadłam przy biurku i zaczęłam wypełniać karty pacjentek . Przez resztę dyżuru przyjmowałam pacjentki, jednak nie wychodziłam ze swojego gabinetu aby przypadkiem się na niego nie natknąć. Jednak o 16:00 musiałam opuścić swoja „twierdzę” ;D , ponieważ mój dyżur dobiegł końca. Pognałam do lekarskiego. Jednak zanim tam weszłam sprawdziłam czy nie ma tam przypadkiem Piotra. Uff... „teren” czysty mogę iść się przebrać. W pokoju była tylko Wiki. Weszłam do pomieszczenia rzuciłam jej szybkie „Hej ” skierowałam się do przebieralni. Po niespełna 5 minutach byłam gotowa. Już miałam wychodzić kiedy usłyszałam znajomy głos. No świetnie jak pech to już na całego. Miałam świadomość że wcześniej czy później dojdzie do tej jakże niezręcznej konfrontacji, ale że tak szybko ? To już zwykła złośliwość losu
-Hej Wiki … Widziałaś gdzieś Hanę ? - zapytał. Zamarłam, ale szybko się opamiętałam i wyszłam z przebieralni. Na szczęście stał tyłem do mnie. Zaczęłam machać do Consalidy próbując jej oznajmić żeby go jakoś spławiła. Ona spojrzała na mnie jak na idiotkę i pokręciła głową. Posłała mi tylko znaczące spojrzenie na co wróciłam za parawan.
-Nie , nie widziałam jej, pewnie jest w gabinecie- odpowiedziała mu ruda. Usłyszałam jak wychodzi. Odetchnęłam z ulgą. Pomyśleć że wystarczyłaby tylko chwila nieuwagi a musiałabym z nim gadać „O nas”, co jest niedorzeczne bo żadnych nas nie ma, co prawda obydwoje coś do siebie czujemy ale to już przeszłość, ten „związek” nie miałby jakiejkolwiek szansy na przetrwanie, zbyt wiele się wydarzyło, za dużo nas dzieli... Powoli wygramoliłam się zza zasłonki.
-Dzięki Wiki, jestem twoją dłużniczką – uśmiechnęłam się do niej szczerze
-Nie ma za co , ale będę pamiętać – zaśmiała się . Pogadałyśmy jeszcze chwilę i poszłam do samochodu, po drodze uważnie się rozglądając. Czułam się jak dziecko podczas jakiejś gry w chowanego. Na szczęście po drodze nie natknęłam się na doktora Gawryło. Wsiadłam do auta i odjechałam. Jak zwykle natrafiłam na korki, zresztą co się dziwić właśnie były godziny szczytu i wszyscy wracali z pracy, do tego pół Leśnej Góry było zablokowane przez wypadek .Po dwóch długich godzinach spędzonych za „kółkiem” nareszcie dotarłam do domu. Byłam wykończona. Weszłam do mieszkania klucze rzuciłam na komodę , torebkę na kanapę w salonie, poszłam do sypialni po kilka rzeczy na zmianę i pognałam do łazienki. Postanowiłam wziąć długą i relaksującą kąpiel. Nalałam pełną wannę wody, do tego kilka kropel mojego ulubionego olejku o zapachu wanilii, położyłam kilka świeczek zapachowych na brzegu i kąpiel była gotowa. Szybko weszłam do wanny. O tak teraz tego było mi trzeba nareszcie chwila relaksu. W ogóle nie myślałam, czułam się jakby mój mózg się wyłączył żeby móc wreszcie odsapnąć od tego ciągłego główkowania. Teraz mogłam się „zresetować” aby nabrać siła na kolejny ciężki dzień. Nie wiem ile tak siedziałam, na pewno trwałoby to dłużej gdyby ktoś nie zapukał do drzwi. Trochę się zdziwiłam bo nie spodziewałam się gości . Wyszłam z wanny, owinęłam się białym , puszystym ręcznikiem i ruszyłam w stronę drzwi.
Chciałam sprawdzić kto to , jednak twarz tej osoby była zakryta dużym bukietem czerwonych róż. Nie mam pojęcia dlaczego, ale pierwszą osobą jaka wpadła mi do głowy był szanowny pan Gawryło. Czyżby los był aż tak złośliwy?... 








Ta część wyszła dłuższa ale jakaś taka dziwna...
Nwm może tylko nam się tak wydaje
Z resztą sami oceńcie 

12 komentarzy:

  1. super :D mam nadzieję że to Piotr :D

    OdpowiedzUsuń
  2. swietnie , prosimy o nexta z duza dawka cukru <3 pod pierwsza czescia Twojegocudownego opowiadania wypowiedzialam si ejako pierwsza , czyli ten komentarz najwyzej jets ode mnjie , a co z atym idzie - wiesz , co sądzę o Twoim blogu <3 :) :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. dziękujemy za tak miłe słowa :) a co do kolejnej części to nie wiemy czy będzie cukier, na 100% będzie jakiś zwrot akcji... juz więcej nie mówię, prace nad kolejną częścią idą pełną parą

      Usuń
  3. Czytałyśmy obie części i prolog. Zapowiada się jak na razie bardzo dobrze jak na nasze oko. Z chęcią będziemy śledzić dalszy ciąg. Jesteśmy ciekawe, jak doprowadzicie do tego Happy Endu z prologu, bo jak na razie to Hana i Piotr strasznie się mijają. ;)
    Agatka&Agnes

    OdpowiedzUsuń
  4. czytając myslalam, ze po tym pocałunku już będą razem. a to by bylo bardzo glupie.
    ten ziomek z kwiatami to moze kurier z kwaitami od niego a nie on sam? bo od razu wylądowali, by w lozku :D
    fajnie jak się tak odpychają przez pewnien czas, dawkowanie emocji i napięcia jest bardzo zalecane !
    ogolnie bardzo podoba mi się to opo, fajnie, że next ukazal się juz dzis, a nie w pt, zatem licze że znow pojawi się cos syzbciutko przed weekendem! :)))

    L.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Najwcześniej pojawi się w piątek bo niestety Kami jest pracoholiczką i po 11h siedzi w pracy wiec niekiedy wygląda to tak że opowiadanie piszemy przez fb gdy tylko mamy czas, i wtedy zajmuje to kilka dni i właśnie następna część się do takich zalicza :(
      /Nasia

      Usuń
  5. Dajcie dzisiaj nexta BŁAGAM *,*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jesteśmy w połowie pisania :( Ja jutro mam zaliczenie a Kami siedzi w pracy więc nawet jeśli byśmy bardzo chciały to i tak się nie wyrobimy

      Usuń
    2. TAK DZIS !!! <33

      Usuń