niedziela, 26 stycznia 2014

Na zawsze razem cz.13

 Pospiesznym i znacznie pewniejszym krokiem ruszyłam na ginekologię, weszłam do swojego gabinetu, szybko pozbierałam potrzebne mi rzeczy, wrzuciłam wszystko do torebki i pognałam do lekarskiego przebrać się. Modliłam się aby przez przypadek po drodze nie spotkać kogoś z moich znajomych, bo wtedy na 100% nie uniknęłabym rozmowy i miliona pytań na które nie miałam teraz ochoty odpowiadać, może dlatego że wciąż czułam się nie najlepiej a na dodatek ja sama nie znałam odpowiedzi na większość z nich. Wpadłam do pokoju, jak na moje nieszczęście przy biurku siedziała Lena. No świetnie ja to jednak mam pecha. Postanowiłam udawać że jej nie widzę, w błyskawicznym tempie przemknęłam za parawan. Zrzuciłam z siebie kitel, powiesiłam go na wieszak założyłam płaszcz i byłam gotowa. Ruszyłam w stronę wyjścia.
-Hana – usłyszałam za sobą głos Leny. Od razu się zatrzymałam. No świetnie teraz to na pewno czeka mnie kazanie, nie miałam najmniejszej ochoty tego słuchać, ale nie wypada jej ignorować, niechętnie odwróciłam się w jej kierunku. Spojrzałam na nią błagalnie a za razem pytająco.
-Mam tutaj twój wypis i musisz jeszcze podpisać dokumenty- powiedziała w moją stronę całkiem obojętnie, od razu mogłam wyczuć że jest na mnie obrażona, ale o co ? Przecież nie miała jakiegokolwiek powodu, no może poza tym że zrezygnowałam z poddania się badaniom które uważałam za całkiem zbędne, przecież to tylko zwykłe osłabienie wynikające z mojego zaniedbania, a ona robi z tego wielkie „halo” i jeszcze się o to obraża. To było już przegięcie, rozumiem że się martwi ale zupełnie niepotrzebnie. Spojrzałam na nią z politowaniem, jednak pozostała niewzruszona czym mnie nieco zirytowała, podeszłam do biurka i wzięłam dokumenty, bez jakiegokolwiek wnikania w ich treść podpisałam je, nie odczuwałam potrzeby czytania tego co jest w nich napisane ponieważ nie miałam na to czasu a poza tym znałam te regułki na pamięć, pewnie chodziło o to ze zostałam zapoznana ze skutkami odmowy dalszej diagnostyki bądź tez leczenia i biorę na siebie pełną odpowiedzialność w przypadku nagłego pogorszenia stanu zdrowia i takie tam... Oddałam jej te nieszczęsne papierki i znów ruszyłam do wyjścia.
-Mam nadzieję że wiesz co robisz, ja na twoim miejscu zrobiłabym te badania- a ona dalej swoje, dlaczego nie może odpuścić i za wszelką cenę chce postawić na swoim? No dlaczego? Ogromnie mnie tym wkurzyła. Nie chciało mi się wnikać w jakieś głębsze dyskusje, nawet nie spojrzałam za siebie.
-Ale nie jesteś, pa – rzuciłam na odchodne. Wiem ze byłam niemiła i szorstka w stosunku do jej osoby, ale sama do tego doprowadziła. Nie mam pojęcia po co tak na mnie naciskała z tymi badaniami, przecież tez jestem lekarzem i sama potrafię stwierdzić kiedy coś mi jest a kiedy to tylko fałszywy alarm z powodu osłabienia. Postanowiłam już więcej o tym nie myśleć. Spokojnie i bez jakiegokolwiek pośpiechu przemierzyłam korytarz. Wyszłam przed szpital. Zmierzałam w kierunku samochodu jednocześnie przekopując torebkę w poszukiwaniu kluczyków, tradycyjnie nie mogłam w niej nic znaleźć. Zrezygnowana podeszłam do ławki, usiadłam i wysypałam całą jej zawartość. Gdy już miałam to czego potrzebowałam jednym sprawnym ruchem reki zagarnęłam wszystko z powrotem. Wstałam z ów mebla i od razu zakręciło mi się w głowie. Przymknęłam na chwilę oczy. Dla niektórych to faktycznie mogłoby być ciut niepokojące ale ja, jak to ja miałam na to swoje wytłumaczenie i usprawiedliwiałam to sobie tym że za szybko i zbyt gwałtownie wstałam bądź tez że nic jeszcze nie jadłam. Poczułam na swoim ramieniu czyjąś dłoń, wystraszyłam się delikatnie przez to podskakując. Od razu otworzyłam oczy, a przed nimi ukazał się nie kto inny jak sam pan Gawryło. No jeszcze tego mi brakowało. Jak pech to już na całej linii. Zdziwiło mnie że był bez tej swojej nalepy. Czyżby już przestała go interesować? Czy może już się nią znudził ? Z resztą to nie moja sprawa. Nie wnikam, jesteśmy dorośli każde z nas ma swoje życie z którego nie musi się tłumaczyć. Miedzy nami wciąż panowała cisza którą po jakimś czasie przerwał
.-wszystko w porządku ? - jego głos był znów taki troskliwy i przejęty. Może na prawdę się o mnie martwił? Nie miałam pojęcia co o tym sądzić. Spojrzałam mu w oczy były pociemniałe i w porównaniu do jego głosu nie wyrażały jakichkolwiek emocji, przynajmniej ja nie mogłam z nich nic wyczytać.
-tak. Tak wszystko ok - wybełkotałam na odczepne.
-a ty nie powinnaś być teraz na badaniach ? - dalej dążył temat. Kolejny troskliwy się znalazł, co oni wszyscy maja z tymi badaniami? Co zawarli jakiś układ czy co? Strasznie działali mi tym na nerwy, przez co teraz to już byłam bliska wybuchu, jednak nie chciałam się już z nim kłócić nie miałam ani na to ochoty ani nie widziałam w tym najmniejszego sensu
-to już nie twoja sprawa- odpowiedziałam oschle i nie zwracając uwagi na to czy ma coś do powiedzenia czy tez nie, odeszłam... Tak, po prostu odeszłam bez jakiegokolwiek pa czy czegoś w tym stylu. To było za dużo wrażeń jak na jeden dzień i wolałam zaoszczędzić już sobie atrakcji w postaci rozmowy z Piotrem. Wsiadłam do samochodu. Włożyłam kluczyk do stacyjki i przekręciłam go jednak auto nie odpaliło, no świetnie jeszcze tego brakowało. Powtórzyłam czynność jeszcze kilka razy jednak bez jakiegokolwiek skutku. Wściekła wysiadłam z auta, jednocześnie trzaskając drzwiami. Otworzyłam klapę i zaczęłam się przyglądać temu co tam się znajdowało. Nie miałam pojęcia co gdzie jest, i dlaczego moja bryka nie chce odpalić, w sumie to i tak bym się zdziwiła gdybym cokolwiek z tego wiedziała. Mechanik to ze mnie kiepski.... Zastanawiałam się co może być przyczyną tego że moje auto nie chce ruszyć, brak paliwa od razu wykluczyłam, ponieważ 2 dni temu zatankowałam do pełna i to byłoby niemożliwe żebym tak szybko je zużyła. Nie miałam pojęcia ile tak stałam ale już powoli zaczynało robić mi się zimno, w końcu mamy koniec stycznia. Żaden pomysł nie wpadł mi do głowy.
-Co akumulator ci padł ?- usłyszałam za sobą znajomy głos. No tak akumulator... jak mogłam sama na to nie wpaść. Odwróciłam się przodem do owej osoby, opierając się jednocześnie o maskę samochodu. Wcale nie zdziwił mnie fakt że w moim kierunku zmierzał Piotr, on to jednak miał wyczucie...
-Niestety tak- odpowiedziałam zrezygnowana, krzyżując jednocześnie ręce na wysokości klatki piersiowej.
-Pomogę ci go wypiąć i odwiozę cię do domu- zaoferował, nie wiedziałam co zrobić, zgodzić się czy też nie, w sumie nie mam nic do stracenia, a nawet szybciej będę w domu no i ktoś pomoże mi z tym całym akumulatorem, ponieważ ja nie miałam zielonego pojęcia jak się za to zabrać. Uśmiechnęłam się delikatnie w jego kierunku, na co on jedynie pokręcił głową i również odwzajemnił uśmiech. Szybko wypiął ową „skrzynkę” i już mieliśmy iść do jego auta kiedy to przed moimi oczami musiały pojawić się mroczki. To już nie był pech, to była zwykła złośliwość losu. Chwyciłam się jego ramienia aby przypadkiem nie upaść.
-Co jest- zapytał zatroskany, jednak ja nie mogłam nic odpowiedzieć, w tym momencie czułam się fatalnie... nie, fatalnie to zdecydowanie za mało powiedziane.-może lepiej żebyś jednak zrobiła te badania- kontynuował, spojrzałam na niego błagalnie, jednak on nic sobie z tego nie zrobił, nie pozostało mi już nic innego jak ustąpić. Tylko niech sobie czasami nie myśli że się zgodziłam bo on mnie o to poprosił, zgodziłam się bo te dziwne objawy też zaczynały wydawać mi się podejrzane. Przytrzymując się jego ręki wróciłam na izbę. Lena wcale nie była zdziwiona moim widokiem, od razu zleciła badania krwi takie jak: morfologia, OB i CRP. Wyniki miały być do odbioru za 6 godzin, do tego czasu musiałam pozostać na izbie, co nie za bardzo mnie ucieszyło, ale nie miałam innego wyjścia, w sumie sama też byłam ciekawa co z tych badań wyniknie...






28 komentarzy:

  1. Powiedzialabym że Hana jest w ciąży, ale w tego typu badaniach nie wykrywa się tego... Nie wiem, może anemia? Czekam na nexta... Mam nadzieję, że będzie jeszcze dziś!

    OdpowiedzUsuń
  2. też obstawiałabym ciąże, ale badania nie wskazują na jej wykrycie :) czekam na nexta

    OdpowiedzUsuń
  3. mysle, że nie jest to jakas powazna choroba, po prostu oslabienie i że tez nie ciąza. oby nie!
    fajny troskliwy Piotr, wszystko super, czekam na kolejną częsc dzis!:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dlaczego nie chcesz żeby była w ciąży? Ja bym bardzo chciała ;) opo jak zawsze świetne i czekam na cd.

      Usuń
    2. bo to takie oklepane we wszystkich opowiadanaich..

      Usuń
    3. jak będzie w ciazy do bedzie jeszcze bardziej troskliwy :D

      Usuń
  4. ciąża dużo by namieszała, w sumie ciekawe czy Hana powiedziałaby Piotrowi o ciąży

    OdpowiedzUsuń
  5. Sądze, że hana jest na coś chora

    OdpowiedzUsuń
  6. Proszę o next!!!!!!!!!!!!!!!!

    OdpowiedzUsuń
  7. O , cudo :***** oby to było coś powazniejszego , żeby Piotr się opiekował Hana , ale oby nie ciąża ;)

    OdpowiedzUsuń
  8. coraz ciekawiej piszecie i chyba ten rozdział jest trochę dłuższy od poprzednich :D

    OdpowiedzUsuń
  9. coś czuję że ciąża :D bedzie dzisiaj next który to wyjaśni ?? :D

    OdpowiedzUsuń
  10. Tez bym jakoś nie chciała , żeby Hana była w ciąży , a opo genialne ;*

    OdpowiedzUsuń
  11. Kiedy dodacie nexta ? :)

    OdpowiedzUsuń
  12. Kurcze, no wez, ze juz tego nie komplikuj i polacz ich ze soba. Ja to bym chciala jakis wypadek Piotra czy cos. Ale swietnie na razie. Pozdrawiam ! :-)

    OdpowiedzUsuń
  13. coś będzie, czy lepiej nie liczyć na dzisiejsze dodanie?!

    OdpowiedzUsuń