sobota, 8 grudnia 2018

Maybe you're right cz.1 - Prologue


Czasami w życiu bywa tak że przez jedno nieplanowane zdarzenie tracimy wszystko na czym nam najbardziej zależało, dla jednych jest to praca, dla drugich ulubiony przedmiot, a dla jeszcze innych jest to ukochana osoba- jego druga połówka i sens istnienia... Niestety los nie lubi nas rozpieszczać, więc zawsze gdy czujemy że właśnie wychodzimy na prostą i że teraz będzie lepiej, on uderza znienacka i niszczy to o co tak bardzo się staraliśmy ... Niestety taka kolej rzeczy, a my nie możemy nic z tym zrobić, więc po prostu trzeba się z tym pogodzić, zapomnieć i żyć dalej... Ale z tym niekiedy bywa problem... Bo po prostu niekiedy tak się nie da… Owszem czas leczy rany i pozwala blizną się zasklepić… To prawda… Po tygodniu wracamy do świata ludzi i staramy się normalnie funkcjonować, po miesiącu już nie płaczemy nocami, po roku znów potrafimy śmiać się z przyjaciółmi, a po kilku latach mamy wrażenie że przytrafiło się to komuś innemu, pędzimy do pracy myśląc o ważnych sprawach i nagle coś sprawia że przypominamy sobie o przeszłości i o tym co się stało, odpędzamy od siebie tę myśl, a ona posłusznie znika by znów powrócić za jakiś czas z jeszcze większą siłą... Niestety takich rzeczy nie da się zapomnieć, zawsze będą nam towarzyszyć, możemy tylko chwilowo je zagłuszyć... Tak też było w moim przypadku... Biorąc ślub z moją ukochaną Haną miałem nadzieje ze nasze małżeństwo nie trafi na listę tych 46% nie kończących się szczęśliwie, lecz wierzyłem że będzie niczym w pięknej bajce, a słowa „żyli długo i szczęśliwie” będą najlepszym tego określeniem. Miałem również nadzieje że składana w obecności świadków obietnica „I że Cię nie opuszczę aż do śmierci” będzie prawdziwa i szczera... wierzyłem także, iż ta śmierć nie nadejdzie zbyt szybko... Niestety, tego nie możemy przewidzieć, na każdego kiedyś przyjdzie czas, na jednych wcześniej na innych później, a my nie mamy na to żadnego wpływu... Możemy jedynie to zaakceptować... Od dnia w którym moja ukochana zginęła w tragicznym wypadku samochodowym wszystko się zmieniło, już nie jestem tym samym człowiekiem co wcześniej, moje życie obróciło się o 180°, a gdyby nie pewna osoba, która pomogła mi wypełnić tę pustkę w sercu powstałą po jej stracie, całkowicie straciłoby jakikolwiek sens... A może zacznijmy od początku... Mimo upływu tak wielu lat wszystko pamiętam bardzo dokładnie zupełnie jakby miało miejsce wczoraj...




Ruszamy z nowym opowiadaniem i zobaczymy jak się przyjmie :) 

Komentujcie bo od tego zależy przyszłość tego bloga.
Next po weekendzie ;) 





5 komentarzy:

  1. Zapowiada się bardzo ciekawie,czekam na następną część i pozdrawiam, cieszę się że wróciłaś <3

    OdpowiedzUsuń
  2. I mam jeszcze jedno pytanie, czy po tym, późniejsze opowiadanie będzie kontynuowane? Bo naprawdę było jednym z najlepszych <3

    OdpowiedzUsuń
  3. O matko . Trafiłam tu przypadkiem,ale kiedyś czytałam namiętnie opowiadania HaPi.... kilka lat temu Xd . Miło wrócić.

    OdpowiedzUsuń
  4. Dawniej bardzo często tu bywałam i nie raz miło wracałam do Twoich opowiadań i tu taka niespodzianka :) nowe opowiadanie! Czekam na następną część ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Bardzo sie cieszę,że coś nowego się pojawiło. Czekam na nexta :*

    OdpowiedzUsuń