Po śniadaniu spędzonym w bardzo miłej atmosferze wróciliśmy do swojego pokoju. Tam szybko przebraliśmy się w nieco bardziej wyjściowe stroje, po czym ruszyliśmy na miasto. Dom państwa Gawryło znajdował się niecałe 5 minut od centrum, dlatego też postanowiliśmy iść pieszo, zwłaszcza że pogoda była wręcz idealna na spacer. Powolnym krokiem przemierzaliśmy starówkę. Była to moja pierwsza wizyta w tym mieście i ogólnie nad polskim morzem, dlatego Piotr twierdząc że tak dalej być nie może postanowił pokazać mi najważniejsze zakątki Gdyni, jak i miejsca w których spędzał w dzieciństwie najwięcej czasu. Tak właśnie spędziliśmy całe przedpołudnie, on opowiadał mi nieco o mieście, a ja z zapartym tchem podziwiałam jego architekturę. Około 13 postanowiliśmy zrobić sobie krótką przerwę obiadową. Postanowiliśmy nie wracać do domu jego rodziców na posiłek, woleliśmy zjeść coś na mieście w knajpie dzieciństwa mojego faceta. Nie musieliśmy spieszyć się też z powrotem, pomimo iż dziś był dzień urodzin pani Krystyny- jak się okazało, tego roku rodzice Piotra postanowili nie organizować hucznego przyjęcia z tej okazji, tylko połączyć je z uroczystościami związanymi z ich rocznicą ślubu, aby nie zmuszać gości do kilku wypadów do Gdyni w przeciągu jednego tygodnia. Tak więc cały ten uroczysty obiad został przeniesiony na przyszły tydzień. Nie ukrywam że nawet ucieszyłam się z tego powodu, gdyż oznaczało to dla mnie jeszcze kilka dodatkowych dni na przygotowanie się na poznanie reszty rodziny Gawryły, jak i jego znajomych. Oczywiście ten dzień nie miał być też taki zupełnie normalny. W zamian za obiad który zmienił swoją datę, rodzice mojego faceta, a dokładniej to sama solenizantka stwierdziła że wieczorem zorganizujemy ognisko na plaży i uczcimy jej święto, w swoim małym gronie najbliższych.... Weszliśmy właśnie do niewielkiej knajpki mieszczącej się nieopodal plaży, kilka minut drogi od centrum. Ściany tej oto szumnie zwanej restauracji były białe, ozdobione różnorakimi marynarskimi elementami takimi jak stery, koła ratunkowe czy kotwice. Stoły zostały wykonane z ogromnych szpul, a siedzenia ze starych drewnianych beczek Bar wykonany także z drewna ozdabiały sieci rybackie, a ściana za nim pokryta zapewne czarną farbą do tablic była wypełniona różnymi nazwami dań oraz ich cenami. Wszystko to razem wyglądało naprawdę spójnie i pięknie. Zrobiliśmy kilka kroków wgłąb pomieszczenia i od razu otoczył nas zapach smażonych ryb i frytek. Spojrzałam na Piotra pytająco, a on w odpowiedzi szeroko się do mnie uśmiechnął. Zajęliśmy stolik przy oknie z którego mieliśmy wspaniały widok na piaszczystą plażę i morze, którego błękitna tafla mieniła się kolorami, odbijając ciepłe promienie popołudniowego słońca, a spienione fale co chwilę rozbijały się o brzeg.
-Pięknie tutaj.- westchnęłam z zachwytem wpatrując się w widok za oknem. Na moje słowa na twarzy mężczyzny zagościł jeszcze większy uśmiech niż przedtem, a jego ręka ujęła moją dłoń leżącą na stole. Nie potrzebowaliśmy ani jednego słowa więcej, po prostu cieszyliśmy się sobą nawzajem. Po chwili kelnerka odziana w uniform idealnie pasujący do tego miejsca przyniosła nam kartę dań w formie zwiniętego na szpulę pergaminu z wypisanymi wszystkimi potrawami i ich cenami. Nie zastanawialiśmy się długo nad wyborem posiłku. Piotr zamówił sobie specjał szefa czyli rybę z frytkami, a ja wciąż nie będąc pewna za mój żołądek który w czasie ciąży lubił płatać mi różne figle zamówiłam sałatkę warzywną i szklankę soku... tak pozostałam przy sprawdzonej wersji posiłku. Co jak co, ale wolałam nie spędzić całego dnia w łazience na wymiotowaniu z powodu źle dobranego obiadu... Gdy tylko zamówiliśmy dania, Piotr zaczął się ze mnie nabijać, twierdząc że jak zawsze muszę być "inna od innych" początkowo nie miałam pojęcia o co mu chodzi, ale kiedy wyjaśnił że miał na myśli to, że kiedy inne ciężarne dałyby się zabić za jakąś rybną potrawę ja wolę zajadać się zdrową sałatką, również zaczęłam się śmiać. Miał 100% rację, nie miałam żadnych ciążowych zachcianek typu: śledzie, ogórki kiszone, kapusta kwaszona, lody, czy inne rzeczy których nie zwykłam jadać, było wręcz odwrotnie niektóre z tych rzecz wręcz mnie odrzucały. Cóż taki urok stanu błogosławionego... Po upływie kilku kolejnych minut spędzonych na miłej pogawędce o wszystkim i o niczym ta sama kobieta, która podeszła do nas wcześniej przyniosła nam nasze zamówienia. W równie miłej atmosferze spożyliśmy posiłki i wcześniej płacąc opuściliśmy knajpkę. Nie zastanawiając się ani chwili chwyciłam Piotra za rękę i pociągnęłam go w kierunku plaży. Szliśmy brzegiem morza w zupełnej ciszy. Chłodne fale obmywały nasze bose stopy stąpające po wilgotnym, ale wciąż ciepłym piachu. W pewnym momencie Piotr przyciągnął mnie bliżej siebie obejmując w talii i dłoń którą dotychczas ściskał moją wsunął w tylną kieszeń moich spodni. Na jego zachowanie nieco się zdziwiłam więc dalej idąc przed siebie, zwróciłam głowę w jego stronę spoglądając na niego pytająco i specyficznie unosząc brwi, a on jedynie szeroko się uśmiechnął i złożył szybiki ale wciąż delikatny pocałunek na moich ustach. Od razu zatrzymałam się stając naprzeciw niego pogłębiając pocałunek i przedłużając tę słodką pieszczotę. Zarzuciłam ręce na jego szyję, a on przyciągnął mnie jeszcze bliżej, nie pozostawiając między nami ani milimetra wolnej przestrzeni. Byłam wtedy naprawdę szczęśliwa jak nigdy przedtem, chciałam móc zatrzymać czas aby móc żyć tą chwilą już zawsze, ale niestety nie było to możliwe... Oderwaliśmy się od siebie dopiero kiedy zabrakło nam powietrza w płucach, łapczywie chwyciliśmy kilka głębokich oddechów, aby móc ponownie złączyć się w pełnym uczuć pocałunku.
-Kocham cię- wyszeptał wprost do mojego ucha, delikatnie pocierając o nie nosem, a na mojej twarzy momentalnie pojawił się spory uśmiech. Te dwa wyjątkowe słowa zawsze tak na mnie działały. Nawet w najsmutniejszy i najbardziej ponury dzień, kiedy na mojej twarzy gościł smutek, to wyznanie sprawiało że momentalnie ustępował on miejsca uśmiechowi. Nieznacznie się od niego odsunęłam spoglądając mu prosto w oczy. Wiedziałam że mówił prawdę, jego spojrzenie mówiło wszystko.
-Wiem- odparłam pewnym głosem wciąż wpatrując się w jego szaro-zielone oczy.- Ja ciebie też kocham.- dodałam po chwili - Tak właściwie to my ciebie też- poprawiłam się, kładąc wyraźny nacisk na słowo my. Piotr na te słowa uśmiechnął się jeszcze szerzej, a jego dłoń, która do tej pory spoczywała na mojej talii powędrowała na mój wciąż niewielki brzuszek, zakamuflowany luźną bluzką. Od razu zakryłam jego rękę swoją, wbijając w nie swoje rozmarzone spojrzenie. Dopiero wtedy uświadomiłam sobie jak wielką szczęściarą byłam....Miałam wspaniałego faceta, którego kochałam ponad życie i który także odwzajemniał moje uczucia, wymarzone i wspólne dziecko w drodze... niczego więcej już nie potrzebowałam... W tamtej chwili byłam pewna że nic, ani nikt nie jest już w stanie mi tego odebrać... Jeszcze wtedy nie wiedziałam jak bardzo się myliłam...
Dochodziła 17 powoli zaczynało robić się zimno, postanowiliśmy wracać. Powolnym krokiem wciąż trzymając się w swoich objęciach ruszyliśmy z powrotem do domu rodziców Piotra. Mimo wszystko nie spieszyło nam się z powrotem więc dotarcie na miejsce zajęło nam prawie pół godziny. Od razu poszliśmy do swojego pokoju, a tam od razu rzuciliśmy się na łóżko. Leżeliśmy obok siebie, gapiąc się w sufit i oddając się marzeniom. Dopóki moje ciało nie dotknęło miękkiego posłania, nie zdawałam sobie sprawy że jestem taka zmęczona. Zamknęłam oczy chcąc chwilę odpocząć. Nie mam pojęcia kiedy zasnęłam.
Obudził mnie dotyk jego ciepłych warg na moich ustach. Nie chciałam jeszcze wstawać, więc postanowiłam nie otwierać oczu, może pozwoli mi jeszcze troszeczkę się zdrzemnąć, gdy zobaczy że nie mam ochoty na pobudkę... jednak zamiast tego jego pocałunki stawały się coraz intensywniejsze i sprawiały że nie miałam wyboru i musiałam się obudzić. Powoli rozchyliłam swoje zaspane powieki i ujrzałam jego promienną twarz tuż nad sobą. Siedział obok mnie delikatnie się nade mną pochylając.
-Wstawaj śpiąca królewno- powiedział ściszonym tonem głosu, w którym dało się usłyszeć nuty śmiechu. Nadal leżąc rozejrzałam się po pomieszczeniu. Dookoła panował półmrok, a jedynym źródłem światła były ostatnie promienie słońca wpadające przez okno i chylące się ku zachodowi. Nieznacznie podciągnęłam się na łokciach do pozycji półsiedzącej.
-Jak długo spałam ?- zapytałam pocierając oczy dłońmi, jednocześnie ziewając. Piotr na moje słowa spojrzał na zegarek który nosił na nadgarstku, po czym wracając wzrokiem na mnie odparł.
-Jakieś trzy godziny... byłaś bardzo zmęczona. Nie chciałem cię budzić ale rodzice robią ognisko na plaży, poza tym mamy piękny zachód słońca i jestem pewien że nie chcesz go przegapić.- powiedział badając moją reakcję wzrokiem. Posłałam w jego stronę ciepły uśmiech, po czym całując go szybko w policzek zwlekłam się z łóżka. Pospiesznie przebrałam się w cieplejsze ubrania, gdyż mimo iż dni były całkiem ciepłe wieczory nadal pozostawały chłodne a zwłaszcza nad morzem. Gdy byłam już gotowa zeszliśmy na dół, a następnie drzwiami tarasowymi opuściliśmy dom, wychodząc na plażę należącą do posiadłości. W odległości około 10 może 15 metrów od brzegu morza rodzice Piotra rozłożyli na piasku kilka koców, układając je w okrąg i otaczając nimi sporą stertę drewna starannie ułożonego w stos, którym zapewne ma być nasze ognisko. Wszyscy na nas czekali. Piotr pomógł ojcu rozpalić ogień, a kiedy stos już płonął chwycił mnie za rękę i pociągnął dalej w kierunku linii brzegowej. Stanęliśmy tuż nad brzegiem, jednak w wystarczającej odległości aby mroźne fale nie mogły nas dosięgnąć. Piotr wtulił się w moje plecy, brodę opierając na moim ramieniu, a ja oparłam się o niego. Staliśmy tak wsłuchując się w szum morza, skrzek mew i powolny rytm naszych oddechów podziwiając piękne widoki. Bezchmurne niebo przybrało ciepłą czerwono- pomarańczową barwę. Słońce powoli chowało się za horyzontem. Nieliczne ptaki latały nad naszymi głowami i taflą wody w poszukiwaniu pożywienia. Gdzieś w oddali statek płynął do portu, chcąc schować się przed mrokiem nocy...
Po tak pięknym zachodzie wróciliśmy do reszty towarzystwa. Gdy tylko usiedliśmy na jednym z koców , poczuliśmy na sobie spojrzenia pozostałych. Momentalnie zrobiłam się czerwona jak pomidor, jednak z powodu ciemności jakie nas otaczały, nikt nie mógł tego zauważyć. Dookoła było naprawdę ciemno, a jedynym źródłem światła było ognisko stojące pośrodku. To był naprawdę wspaniały wieczór.Wszyscy wciąż się śmialiśmy, rozmawialiśmy, żartowaliśmy. Czuliśmy się wspaniale w swoim niewielkim gronie, do tego zapach smażonych kiełbasek i grzanek z masłem czosnkowym sprawiał że atmosfera była jeszcze lepsza... To właśnie dla takich chwil warto żyć...
Siedzieliśmy wpatrując się w ogień i grzejąc się jego ciepłem. Dochodziła 22 a rodzice Piotra opowiadali kolejną wspaniałą historię ze swojej młodości. Ten moment wspaniałej sielanki przerwał dźwięk przychodzącego połączenia. To mój telefon. Wygrzebałam komórkę z jednej z kieszeni spodni i spojrzałam na wyświetlacz. Kuba. Ciekawe o co może mu chodzić? - pomyślałam. Przepraszając wszystkich wstałam z miejsca, odeszłam kilka kroków, aby móc spokojnie z nim porozmawiać, po czym odebrałam połączenie. Nie zdążyłam odezwać się ani słowem, kiedy mój rozmówca od razu zaczął.
-Wiem- odparłam pewnym głosem wciąż wpatrując się w jego szaro-zielone oczy.- Ja ciebie też kocham.- dodałam po chwili - Tak właściwie to my ciebie też- poprawiłam się, kładąc wyraźny nacisk na słowo my. Piotr na te słowa uśmiechnął się jeszcze szerzej, a jego dłoń, która do tej pory spoczywała na mojej talii powędrowała na mój wciąż niewielki brzuszek, zakamuflowany luźną bluzką. Od razu zakryłam jego rękę swoją, wbijając w nie swoje rozmarzone spojrzenie. Dopiero wtedy uświadomiłam sobie jak wielką szczęściarą byłam....Miałam wspaniałego faceta, którego kochałam ponad życie i który także odwzajemniał moje uczucia, wymarzone i wspólne dziecko w drodze... niczego więcej już nie potrzebowałam... W tamtej chwili byłam pewna że nic, ani nikt nie jest już w stanie mi tego odebrać... Jeszcze wtedy nie wiedziałam jak bardzo się myliłam...
Dochodziła 17 powoli zaczynało robić się zimno, postanowiliśmy wracać. Powolnym krokiem wciąż trzymając się w swoich objęciach ruszyliśmy z powrotem do domu rodziców Piotra. Mimo wszystko nie spieszyło nam się z powrotem więc dotarcie na miejsce zajęło nam prawie pół godziny. Od razu poszliśmy do swojego pokoju, a tam od razu rzuciliśmy się na łóżko. Leżeliśmy obok siebie, gapiąc się w sufit i oddając się marzeniom. Dopóki moje ciało nie dotknęło miękkiego posłania, nie zdawałam sobie sprawy że jestem taka zmęczona. Zamknęłam oczy chcąc chwilę odpocząć. Nie mam pojęcia kiedy zasnęłam.
Obudził mnie dotyk jego ciepłych warg na moich ustach. Nie chciałam jeszcze wstawać, więc postanowiłam nie otwierać oczu, może pozwoli mi jeszcze troszeczkę się zdrzemnąć, gdy zobaczy że nie mam ochoty na pobudkę... jednak zamiast tego jego pocałunki stawały się coraz intensywniejsze i sprawiały że nie miałam wyboru i musiałam się obudzić. Powoli rozchyliłam swoje zaspane powieki i ujrzałam jego promienną twarz tuż nad sobą. Siedział obok mnie delikatnie się nade mną pochylając.
-Wstawaj śpiąca królewno- powiedział ściszonym tonem głosu, w którym dało się usłyszeć nuty śmiechu. Nadal leżąc rozejrzałam się po pomieszczeniu. Dookoła panował półmrok, a jedynym źródłem światła były ostatnie promienie słońca wpadające przez okno i chylące się ku zachodowi. Nieznacznie podciągnęłam się na łokciach do pozycji półsiedzącej.
-Jak długo spałam ?- zapytałam pocierając oczy dłońmi, jednocześnie ziewając. Piotr na moje słowa spojrzał na zegarek który nosił na nadgarstku, po czym wracając wzrokiem na mnie odparł.
-Jakieś trzy godziny... byłaś bardzo zmęczona. Nie chciałem cię budzić ale rodzice robią ognisko na plaży, poza tym mamy piękny zachód słońca i jestem pewien że nie chcesz go przegapić.- powiedział badając moją reakcję wzrokiem. Posłałam w jego stronę ciepły uśmiech, po czym całując go szybko w policzek zwlekłam się z łóżka. Pospiesznie przebrałam się w cieplejsze ubrania, gdyż mimo iż dni były całkiem ciepłe wieczory nadal pozostawały chłodne a zwłaszcza nad morzem. Gdy byłam już gotowa zeszliśmy na dół, a następnie drzwiami tarasowymi opuściliśmy dom, wychodząc na plażę należącą do posiadłości. W odległości około 10 może 15 metrów od brzegu morza rodzice Piotra rozłożyli na piasku kilka koców, układając je w okrąg i otaczając nimi sporą stertę drewna starannie ułożonego w stos, którym zapewne ma być nasze ognisko. Wszyscy na nas czekali. Piotr pomógł ojcu rozpalić ogień, a kiedy stos już płonął chwycił mnie za rękę i pociągnął dalej w kierunku linii brzegowej. Stanęliśmy tuż nad brzegiem, jednak w wystarczającej odległości aby mroźne fale nie mogły nas dosięgnąć. Piotr wtulił się w moje plecy, brodę opierając na moim ramieniu, a ja oparłam się o niego. Staliśmy tak wsłuchując się w szum morza, skrzek mew i powolny rytm naszych oddechów podziwiając piękne widoki. Bezchmurne niebo przybrało ciepłą czerwono- pomarańczową barwę. Słońce powoli chowało się za horyzontem. Nieliczne ptaki latały nad naszymi głowami i taflą wody w poszukiwaniu pożywienia. Gdzieś w oddali statek płynął do portu, chcąc schować się przed mrokiem nocy...
Po tak pięknym zachodzie wróciliśmy do reszty towarzystwa. Gdy tylko usiedliśmy na jednym z koców , poczuliśmy na sobie spojrzenia pozostałych. Momentalnie zrobiłam się czerwona jak pomidor, jednak z powodu ciemności jakie nas otaczały, nikt nie mógł tego zauważyć. Dookoła było naprawdę ciemno, a jedynym źródłem światła było ognisko stojące pośrodku. To był naprawdę wspaniały wieczór.Wszyscy wciąż się śmialiśmy, rozmawialiśmy, żartowaliśmy. Czuliśmy się wspaniale w swoim niewielkim gronie, do tego zapach smażonych kiełbasek i grzanek z masłem czosnkowym sprawiał że atmosfera była jeszcze lepsza... To właśnie dla takich chwil warto żyć...
Siedzieliśmy wpatrując się w ogień i grzejąc się jego ciepłem. Dochodziła 22 a rodzice Piotra opowiadali kolejną wspaniałą historię ze swojej młodości. Ten moment wspaniałej sielanki przerwał dźwięk przychodzącego połączenia. To mój telefon. Wygrzebałam komórkę z jednej z kieszeni spodni i spojrzałam na wyświetlacz. Kuba. Ciekawe o co może mu chodzić? - pomyślałam. Przepraszając wszystkich wstałam z miejsca, odeszłam kilka kroków, aby móc spokojnie z nim porozmawiać, po czym odebrałam połączenie. Nie zdążyłam odezwać się ani słowem, kiedy mój rozmówca od razu zaczął.
-Hana. Bardzo przepraszam że cię niepokoję... i to jeszcze o tej porze- jego głos był bardzo niespokojny i dość dziwny, od razu dało się wyczuć że jest zdenerwowany i że coś jest nie tak. Pytanie tylko co? -Nie chciałem dzwonić...- Kontynuował, a ja czułam jak moje serce jeszcze bardziej przyśpiesza, a ja także zaczynam się denerwować- Ale minęły już ponad 24 godziny.i ..- nie było dane mu dokończyć gdyż właśnie w tym momencie weszłam mu w słowo. Za bardzo owijał w bawełnę a ja nie chciałam czekać aż w końcu wydusi z siebie to co ma mi do powiedzenia. Zwłaszcza że dało się wyczuć, że to coś ważnego.
-Co się stało?- powiedziałam podniesionym tonem głosu, a w tym samym czasie poczułam znajomy dotyk na swoim prawym ramieniu. To Piotr. Spojrzał na mnie pytająco, jednak zbyłam go jednym gestem ręki, pokazując że ja sama nie mam pojęcia.
-Tylko się nie denerwuj- ponownie zaczął mój rozmówca. Czy on nie zdawał sobie sprawy, że mówiąc to sprawiał że denerwowałam się jeszcze bardziej? Już miałam go ponaglić kiedy jego zdenerwowany głos znów odezwał się w słuchawce. -Maks zniknął.- wydusił z siebie, a ja na te słowa poczułam jak serce niemalże staje mi w miejscu ...
-Tylko się nie denerwuj- ponownie zaczął mój rozmówca. Czy on nie zdawał sobie sprawy, że mówiąc to sprawiał że denerwowałam się jeszcze bardziej? Już miałam go ponaglić kiedy jego zdenerwowany głos znów odezwał się w słuchawce. -Maks zniknął.- wydusił z siebie, a ja na te słowa poczułam jak serce niemalże staje mi w miejscu ...
Przepraszam za spore opóźnienia, wiem że miałam dodać tę część już bardzo dawno temu, ale niestety byłam na wakacjach z których wróciłam nieco później niż przypuszczałam, po powrocie do Londynu pochłonęło mnie załatwianie spraw związanych z moimi studiami, z którymi było sporo problemów, gdy tylko się z tym uporałam musiałam wyjechać do Polski... Tam wkręciłam się w wir pracy i tak mijały mi całe dnie, później jak na złość sypnęło mi się zdrówko i wylądowałam na izbie przyjęć, do tego doszło kilka innych, ważnych spraw, a w tym wszystkim blog zszedł na dalszy plan i dopiero teraz udało mi się coś napisać, w czasie drogi powrotnej do Southwark'u. Dodatkowo już powoli zaczynają kończyć mi się pomysły na to opowiadanie i coraz ciężej jest mi coś napisać... Nie obiecuję że już na dobre wracam do blogowania i, że nexty będą regularnie, bo zapewne tak nie będzie (na pewno nie w przypadku tego opowiadania)... zaczynam studia i nie mam pojęcia ile wolnego czasu mi zostanie na inne sprawy, w tym bloga...
P.S. Nie myślcie że podczas wakacyjnego wyjazdu obijałam się smażąc się na plaży :p ... owszem spędzałam na niej sporą część dnia, ale w towarzystwie laptopa pisząc coś nowego... także już teraz zapowiadam że po tym opowiadaniu będzie kolejne, które jest już w trakcie powstawania.(Ale nie mam pojęcia kiedy)
![]() |
Projekt X |
Mega się ciesze, ze dodalas nexta, bo bardzo długo na niego czekałam!! <3 mam nadzieje, ze skończysz to opowiadanie, bo jest wspaniałe!! :*
OdpowiedzUsuńsuper tyle czekania ale warto było mam nadzieję że mimo wszystko postarasz się dodawać nexty w miarę szybko i że dokończysz to opowiadanie do końca czyta się je wspaniale jest genialne i cenię sobie wszystkich którzy zaczęte opowiadania piszą do końca tak jak to być powinno. Czekam jednak dalej na tą wspaniałą nadopiekuńczość Piotra :) i zawsze na Hota
OdpowiedzUsuńNa pewno skończę to opowiadanie, nie wyobrażam sobie że mogłoby być inaczej.Czy to opowiadanie jest genialne? Nie jestem tego taka pewna, ja mam do niego wciąż wiele zastrzeżeń... To kolejne, które jest już w trakcie powstawania w moim odczuciu jest lepsze, może dlatego że jestem już nieco bardziej doświadczona w pisaniu i od początku do końca jest to moja wizja i jest to coś zupełnie innego niż to... Cóż zobaczymy czy wam też się ono spodoba..
UsuńNie wiem dlaczego ale to opowiadanie które będzie po tym wydaje mi się że będzie dramatem ( może z powodu tytułów ?części? które widać na zdjęciu?) Poza tym niezły wynik, z tego co widzę masz już 110 stron i ponad 55tys słów... Super... Nie mogę się go doczekać, a to opowiadanie też jest świetne. Czekam na naxta, ciekawe co Maks nawywijał?.
OdpowiedzUsuńJeśli można wiedzieć to gdzie idziesz na studia i na jaki kierunek ?
Idę na studia w UK na St. George's University of London na kierunku International Medicine... nie sądziłam że się dostanę ale wyniki A-Level's i UKCAT zrobiły swoje... Trzymajcie za mnie kciuki.
UsuńCo do drugiego opowiadania to dobrze ci się wydaje ;) Ale nie będzie aż tak źle, chociaż moje 4 "króliki doświadczalne" które czytały przedpremierowo płakały... Ups
110 stron... taa, trochę tego jest...
Jak dobrze ze wrocilas! <3 kamien z serca <3 masz najlepsze opowiadania na swiecie :3 i juz nmg doczekac sie nexta!!!!!! <3
OdpowiedzUsuńcieszę się, że blog wrócił. Nie łatwo jest pisac po długiej przerwie, wypada się z rytmu, rozleniwia itd. sama to znam, dlatego gratulacje, że Tobie się udalo ;)
OdpowiedzUsuńTak się wciąz boję o tą ciąze Hany, że cos bedzie zlego, ale co? wypadek juz miala, brak akceptacji rodziny Piotra chyba nie odegralaby znaczącej roli, sama nie wiem.. pozostaje czekac~!
no i kolejne gratulacje z powodu studiow. to wielka rzecz i super szansa. powodzenia!
aLex.
ps. byłoby super, gdyby czcionka stala się ciut większa ;)
Dziękuję :)
UsuńCo do czcionki to z tym może być problem, gdyż wygląd mojego bloga nie jest zrobiony w szablonach bloggera tylko napisanym przeze mnie oddzielnym arkuszem CSS i żeby zmienić jej rozmiar musiałabym pisać od nowa cały program, a to "zabawa" na kilka godzin... na którą w chwili obecnej nie mam czasu
Oby tylko z dzieckiem Hany i Piotra było ok, brakuje mi nadopiekunczosci Piotr i sprzeczek o to z Hana, część super chociaż szkoda ze mało akcji poszło.do przodu dalej.pozostawiła nas w.niepewności eh i trzeba czekać ciekawe co maks narozrabial no i czekam na hota jak i na drobne sprzeczki Hany z Piotrem o jego nadopiekunczosc nakazy i zakazy. Super ze dokończysz Opo bo po to je czytamy. Czekam na szybki next mam nadzieje ze mimo twojego ograniczonego czasu postarasz się i będą one w miarę często i szybko. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńkiedy next?????????
OdpowiedzUsuńkiedy będzie next? ;)
OdpowiedzUsuńKiedy next? <3 czekamy!
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńkiedy będzie next? ;))
OdpowiedzUsuńod 2 miesięcy nic się nie pojawia! :/ będzie coś jeszcze?
OdpowiedzUsuńNa 99% jutro tzn. dzisiaj bo jest już po 24... powinno się coś pojawić, tak więc zaglądajcie na bloga ;)
Usuń