Obudziliśmy się kilka minut po ósmej. Za oknem już dawno świeciło jasne słońce. Od samego poranka pogoda była wspaniała, już wtedy wiedziałam że musimy z tego skorzystać i zorganizować jakiś wypad na plażę. Szybko się ubraliśmy i we wspaniałych nastrojach zeszliśmy na dół. Dochodziła 8:30 więc do śniadania zostało nam nieco ponad pół godziny, więc postanowiliśmy że poświęcimy ten czas na bliższe zapoznanie mnie z rodzicami Piotra. W jadalni było pusto, dlatego Gawryło pociągnął mnie do przodu kierując się w część domu której nie miałam okazji jeszcze poznać. Jak się okazało za pierwszym łukiem na na lewo od jadalni znajdował się sporych rozmiarów salon. Był utrzymany w podobnej kolorystyce jak reszta domu. Dominowały tam beże i brązy. Na samym środku pokoju stała ogromna skórzana kanapa narożna w kolorze kawy z mlekiem, tuż obok niej leżał spory jasnoszary, kwadratowy dywan, na którym ustawiono mahoniowy, okrągły stolik do kawy. Naprzeciw kanapy sytuowały się dwa fotele do kompletu, a za nimi znajdował się duży kominek, nad którym zawieszono sporych rozmiarów telewizor- po jego rozmiarach mogłam stwierdzić że ma ponad 70 cali. Za sofą mieściła się wnęka w kształcie połowy ośmiokąta, cała pokryta oknami, pod którymi wstawiono siedzisko idealnie dopasowane do jej rozmiarów, na którym ustawiono niezliczoną ilość poduszek. Po lewej stronie pomieszczenia stał regał długością sięgający do połowy ściany, po brzegi wypełniony książkami podzielonymi na dwie sekcje- literaturę współczesną oraz podręczniki i encyklopedie medyczne. Na przeciwnej ścianie ustawiono niewielką komodę na której znajdowały się ramki z rodzinnymi fotografiami. Podłogę pokrywały świerkowe panele a ściany zostały pomalowane na kolor nieco jaśniejszy od obicia sofy. Weszliśmy o kilka kroków wgłąb pomieszczenia i dopiero wtedy zauważyłam pana Tadeusza siedzącego na jednym z foteli i czytającego gazetę. Nieco się zawahałam czy aby na pewno powinniśmy mu przeszkadzać, jednak Piotr pociągnął mnie za rękę prowadząc dalej.
-Cześć tato- powiedział Gawryło radosnym tonem głosu, stając za plecami ojca, a ja zaraz po nim powiedziałam krótkie "dzień dobry" jednak zrobiłam to tak cicho że nie byłam pewna czy w ogóle usłyszał moje słowa.
-Dzień dobry- odparł nie odrywając wzroku od gazety, najwidoczniej zaczytany jakiś ciekawy artykuł. Piotr widząc jego obojętność zrobił kolejny krok naprzód, jakby chciał w ten sposób zwrócić na siebie uwagę ojca. Jednak nic tym nie zdziałał. Mężczyzna nadal skupiał się na przemierzaniu wzrokiem drobnych literek magazynu, jakby to było teraz najważniejsze.
-Gdzie mama?- zapytał Piotr nieco już zirytowany zachowaniem ojca. Mówiąc to rozejrzał się po pomieszczeniu, jednak poza naszą trójką nie było w już nim nikogo innego. Po jego słowach mężczyzna westchnął i spojrzał na nas zza okularów.
-W kuchni- odparł lakonicznie, lustrując nas przy tym wzrokiem od góry do dołu, po czym wrócił do przerwanej czynności. Po plecach przebiegł mi nieprzyjemny dreszcz. Nie wiem dlaczego ale miałam dziwne wrażenie że nie jesteśmy tu mile widziani.
-To może pójdę pomóc- zaproponowałam, wyczuwając szansę ucieczki i starając się brzmieć przy tym pewnie i radośnie.
-Nie sądzę aby było to koniecznie.- stwierdził a jego głos brzmiał dziwnie, był jakby zdegustowany lub bardziej zirytowany.
-A gdzie Ola?- dopytywał dalej Piotr, puszczając wcześniejszą wypowiedź ojca mimo uszu.
-Znasz swoją siostrę... nie jest rannym ptaszkiem, więc pewnie przyjdzie dopiero na śniadania, albo jeszcze się na nie spóźni- stwierdził, po czym zgiął wcześniej czytaną gazetę na pół i rzucił nią na stolik do kawy stojący przy fotelu.- Co tak stoicie jak słupy w polu? Siadajcie- dodał po chwili, spoglądając na nas i dłonią wskazując na kanapę, a mnie zdziwił ton jakim to wypowiedział. Kompletny zwrot o 180°. Teraz był miły i radosny, a na jego twarzy dało się nawet dostrzec cień uśmiechu. Bez dłuższego zastanowienia zajęliśmy wskazane przez niego miejsce. Byłam bardzo spięta. Odnosiłam dziwne wrażenie że ojciec mojego ukochanego mnie nie lubi. Ba! Ja byłam tego pewna. Piotr zapewne widząc że czuję się nieswojo objął mnie ramieniem i przyciągnął bliżej, sprawiając że nieco się rozluźniłam. Pan Tadeusz spojrzał na nas z uśmiechem kręcąc przy tym głową, przez co nieco już się pogubiłam, ponieważ wysyłał zupełnie sprzeczne sygnały. Najpierw zachowywał się jakby chciał dać mi do zrozumienia że mnie nie lubi i nie podoba mu się wybór syna, a teraz było wręcz odwrotne. W końcu znów się odezwał- Tak więc korzystając z okazji że jesteście wcześniej, pogadajmy- zaproponował, tonem nie przyjmującym sprzeciwu.
-O czym?- zapytał Piotr opierając się przy tym wygodnie na kanapie, tak jakby chciał przygotować się na długą rozmowę.
-Może zacznijmy od tego co planujecie... z tego co widzę jesteście parą i co dalej?- zapytał ponownie mierząc nas wzrokiem, a ja jeszcze bardziej wtuliłam się w Piotra, zupełnie jakbym chciała się schować przed jego spojrzeniem. Nie miałam zielonego pojęcia jak odpowiedzieć na to pytanie, bo tak właściwie to sama nie znałam na nie odpowiedz. Nie mieliśmy żadnej wizji swojej przyszłości, staraliśmy się nie wybiegać tak daleko, gdyż po tym co przeszliśmy nauczyliśmy się jednego: pamiętaj żeby niczego nie planować, bo to co dzieje się w przyszłości to zupełnie inna bajka, a jej odmienne zakończenie może cię rozczarować.
-Jak na nas związek to i tak dużo- odparł Piotr, spoglądając na mnie uważnie i nieco się przy tym uśmiechając. To była aluzja odnośnie mojej osoby. Wiedziałam o co mu chodzi przez co na moich policzkach pojawiły się ogromne, purpurowe rumieńce.
-Tak...- poparłam jego wypowiedź, nieznacznie prostując się przy tym na kanapie.- poza tym idziemy metodą małych kroczków- dodałam po chwili chcąc jeszcze bardziej podkreślić prawdziwość wypowiedzi mojego ukochanego.
-A co z pracą? Wiem że oboje pracujecie w szpitalu klinicznym... macie zamiar dalej tam tak tkwić?- zapytał pan Tadeusz bacznie nas obserwując. Nie miałam pojęcia o co mu chodzi więc po raz kolejny postanowiłam zrezygnować ze swojego prawa do głosu. Piotr spojrzał na mnie ukradkiem, a następnie wracając wzrokiem do ojca pokiwał twierdząco głową.- A co z kliniką?- ciągnął dalej pan Tadeusz. A w jego głosie zabrzmiały dziwne nuty, jakby mieszaniny złości, rozczarowania i smutku.
-To znaczy?- zdziwił się Piotr, drapiąc się przy tym po głowie jakby zastanawiał się co tym razem jego ojciec ma na myśli.
-Miałeś zostać jej szefem, zapomniałeś!?- rzucił oskarżycielsko, a jego głos stał się surowy, chłodny i nieprzyjemny.
-Więc to o tym chciałeś gadać przy śniadaniu-stwierdził Piotr, zupełnie ignorując to co przed chwilą zarzucił mu jego ojciec.
-Dokładnie-westchnął zrezygnowany, zrobił krótką pauzę jakby myśląc co ma dalej powiedzieć, po czym zaczął już nieco spokojniej- Widzisz synu, w pewnym momencie życia przychodzi taki moment w którym trzeba ustąpić młodszym. Niechętnie o tym mowie ale mój czas powoli się kończy. Emerytura za pasem. Już właściwie powinienem odejść. Ktoś musi przejąć interes... Jesteś jedynym lekarzem młodego pokolenia w rodzinie, więc padło na ciebie- mówił z przejęciem
-Przecież klinika to całe twoje życie. - stwierdził Gawryło i miał w tym 100% rację, bo po tym co sam mi opowiedział, oraz co słyszałam od Oli i Maksa, sama stwierdziłam że klinika i tradycja są dla niego ważniejsze nawet od rodziny i stoją na pierwszym miejscu w hierarchii jego wartości. -Co masz zamiar robić jak już przejdziesz na emeryturę?- zaciekawił się, widocznie nie potrafiąc wyobrazić sobie swojego ojca w roli innej niż dyrektora rodzinnego biznesu.
-Nie mam pojęcia... Gdybym przynajmniej miał wnuki to miałbym kogo psuć i rozpieszczać... myślałem, że do tego czasu któreś z waszej trójki zafunduje mi zajęcie... a tak to co ? chyba zostało mi tylko wędkowanie - rzucił zrezygnowany wizją spędzania nadmiaru wolnego czasu na rybach. Nie wiem dlaczego, ale zrobiło mi się go nawet trochę szkoda, przez co od razu chciałam go pocieszyć mówiąc mu, ze jednak będzie miał ciekawsze zajęcie niż łowienie ryb, jednak od razu się powstrzymałam, gdyż z Piotrem ustaliliśmy że powiemy dopiero za tydzień, a poza tym dotarł do mnie fakt że mimo iż wkrótce doczeka się wnuka to i tak nie będzie mógł się nim zajmować, ponieważ mieszkamy daleko od siebie i ani my, ani tym bardziej pan Tadeusz zapewne nie miał zamiaru się nigdzie przeprowadzać, dlatego było to wręcz niemożliwe.
-Tato... - zajęczał Piotr, jakby już wtedy wyczuwał szykujące się kazanie na temat doskwierającego jego ojcu problemu.
-No co tato ? Troje dzieci i ani jednego wnuczęcia- gderał dalej, wielce oburzony tym faktem, a mi mimowolnie zachciało się śmiać, zachowywał się jak typowy, komediowy ojciec, który wtrąca się w życie osobiste swoich dzieci i sądzi że takim narzekaniem może coś zmienić, a wręcz zmusić je do zmiany decyzji i podporządkowania się jego oczekiwaniom.
-Nie zaczynaj znowu tego tematu znam to na pamięć- zastrzegł Piotr chcąc powstrzymać ojca przed kolejną pogadanką.
-Co ja mogę za to że znajomi i sąsiedzi mają po tuzinie takich pędraków i ciągle mnie wypytują kiedy i ja zostanę dziadkiem. Piotr jesteś najstarszy... Powiedz ze przynajmniej na ciebie mogę liczyć ?- po tych słowach mój facet momentalnie zrobił się czerwony jak pomidor i omal nie zakrztusił się własną śliną. Moja twarz oczywiście też przybrała barwę purpury biskupiej, a spojrzenie uciekło gdzieś w bok. Piotr kilka razy chrząknął po czym po chwili ciszy, rzucił tylko krótkie "Przemyślę to"
-No dobrze... powiedzmy że akceptuję taką odpowiedź... a wracając do tematu kliniki to nie wyobrażam sobie żeby ktoś inny mógł zostać jej szefem... - chciał jeszcze coś powiedzieć, ale nie było dane mu dokończyć, gdyż do pomieszczenia wpadła roześmiana Ola. Od samego rana humor jej dopisywał, było widać że dopiero co wstała, a uśmiech już gościł na jej twarzy.
-Przepraszam że tak późno- rzuciła na wstępie pomijając jakiekolwiek "dzień dobry" czy "cześć" tylko od razu usiadła na fotelu stojącym naprzeciw nas, zakładając nogę na nogę i opierając się wygodnie o jego oparcie. - Coś mnie ominęło ?
-Tata właśnie ubolewał nad tym ze nie ma wnuków.- żalił się Gawryło z udawanym smutkiem i przejęciem, zupełnie jakby był małym chłopcem i chciał się poskarżyć na dokuczającego kolegę. Po jego słowach kobieta od razu wybuchła donośnym śmiechem, a ja sama ledwo nad sobą panowałam, jedynie pan Tadeusz chyba nie do końca wiedział co nas tak w tym rozbawiło. - Mówię serio, przypomnij mi żebym następnym razem i ja się spóźnił- dopowiedział już nieco poważniej.
-Dobrze że mnie to ominęło- odparła z udawaną ulgą, po czym kontynuowała- Ale znając ojca to i tak na pewno zafunduje nam powtórkę z rozrywki, więc nic straconego. - mówiła nadal cicho podśmiewając się pod nosem i ukradkiem zerkając na ojca, jakby chcąc zbadać jego reakcje. Na jej słowa pan Tadeusz zrobił surową minę minę i pokręcił głową z dezaprobatą.
-Ani wnuków człowiek na starość nie ma ani najmniejszego szacunku u własnych dzieci - narzekał poprawiając się przy tym na fotelu, po czym odwrócił się za siebie i krzyknął w kierunku kuchni -Krystyna możesz mi powiedzieć jakie błędy wychowawcze popełniliśmy !? - zapytał zdesperowany, najwidoczniej sam nie znając odpowiedzi na to pytanie.
- Tadeusz zostaw dzieci w spokoju, na litość boską. Nie czepiaj się ich. Mają jeszcze czas- odkrzyknęła pani Krystyna, najwidoczniej słysząc całą naszą wcześniejszą rozmowę. Zdziwiła mnie tym bo byłam pewna że poprze stronę męża.
-Dzięki mamo- odkrzyknął Piotr
-Nie ma za co kochanie- odpowiedziała jego mama wchodząc do salonu i wycierając przy tym dłonie w ręcznik kuchenny. Uśmiechnęła się do nas promiennie. Podeszła bliżej i usiadła na podłokietniku fotela na którym siedział jej mąż.
-Tak oczywiście bron ich dalej a w ogóle wnuków się nie doczekasz.. Ja ci to mówię...- gderał dalej, najwidoczniej nieusatysfakcjonowany reakcją żony. Bardzo rozbawiła mnie ta scena przez co na mojej twarzy zagościł ogromny uśmiech.
-Dobra, dobra już nie narzekaj. Mają czas...- powiedziała klepiąc małżonka po ramieniu, po czym dźwigając się z siedzenia, powiedziała w stronę naszej czwórki- Chodźcie na śniadanie.- po tych słowach zwróciła się na pięcie i ruszyła w stronę wyjścia z pomieszczenia. Od razu wstaliśmy ze swoich miejsc ruszyliśmy zaraz za nią. Z mojej twarzy wciąż nie schodził uśmiech. Po rozmowie z jego ojcem wszelkie obawy związane z moja ciążą i poinformowaniu o niej jego rodziców odeszły gdzieś w niepamięć, a ja nie umiałam się już doczekać przyszłego tygodnia i chwili w której im powiemy. Jednego byłam pewna- na pewno się ucieszą - mówiłam sobie w myślach, jednak jeszcze wtedy nie wiedziałam że w naszym życiu znów wydarzy się kolejna tragedia, a my nawet nie zdążamy się z nikim podzielić naszym szczęściem, tylko razem będziemy przeżywać tragedię...
-Cześć tato- powiedział Gawryło radosnym tonem głosu, stając za plecami ojca, a ja zaraz po nim powiedziałam krótkie "dzień dobry" jednak zrobiłam to tak cicho że nie byłam pewna czy w ogóle usłyszał moje słowa.
-Dzień dobry- odparł nie odrywając wzroku od gazety, najwidoczniej zaczytany jakiś ciekawy artykuł. Piotr widząc jego obojętność zrobił kolejny krok naprzód, jakby chciał w ten sposób zwrócić na siebie uwagę ojca. Jednak nic tym nie zdziałał. Mężczyzna nadal skupiał się na przemierzaniu wzrokiem drobnych literek magazynu, jakby to było teraz najważniejsze.
-Gdzie mama?- zapytał Piotr nieco już zirytowany zachowaniem ojca. Mówiąc to rozejrzał się po pomieszczeniu, jednak poza naszą trójką nie było w już nim nikogo innego. Po jego słowach mężczyzna westchnął i spojrzał na nas zza okularów.
-W kuchni- odparł lakonicznie, lustrując nas przy tym wzrokiem od góry do dołu, po czym wrócił do przerwanej czynności. Po plecach przebiegł mi nieprzyjemny dreszcz. Nie wiem dlaczego ale miałam dziwne wrażenie że nie jesteśmy tu mile widziani.
-To może pójdę pomóc- zaproponowałam, wyczuwając szansę ucieczki i starając się brzmieć przy tym pewnie i radośnie.
-Nie sądzę aby było to koniecznie.- stwierdził a jego głos brzmiał dziwnie, był jakby zdegustowany lub bardziej zirytowany.
-A gdzie Ola?- dopytywał dalej Piotr, puszczając wcześniejszą wypowiedź ojca mimo uszu.
-Znasz swoją siostrę... nie jest rannym ptaszkiem, więc pewnie przyjdzie dopiero na śniadania, albo jeszcze się na nie spóźni- stwierdził, po czym zgiął wcześniej czytaną gazetę na pół i rzucił nią na stolik do kawy stojący przy fotelu.- Co tak stoicie jak słupy w polu? Siadajcie- dodał po chwili, spoglądając na nas i dłonią wskazując na kanapę, a mnie zdziwił ton jakim to wypowiedział. Kompletny zwrot o 180°. Teraz był miły i radosny, a na jego twarzy dało się nawet dostrzec cień uśmiechu. Bez dłuższego zastanowienia zajęliśmy wskazane przez niego miejsce. Byłam bardzo spięta. Odnosiłam dziwne wrażenie że ojciec mojego ukochanego mnie nie lubi. Ba! Ja byłam tego pewna. Piotr zapewne widząc że czuję się nieswojo objął mnie ramieniem i przyciągnął bliżej, sprawiając że nieco się rozluźniłam. Pan Tadeusz spojrzał na nas z uśmiechem kręcąc przy tym głową, przez co nieco już się pogubiłam, ponieważ wysyłał zupełnie sprzeczne sygnały. Najpierw zachowywał się jakby chciał dać mi do zrozumienia że mnie nie lubi i nie podoba mu się wybór syna, a teraz było wręcz odwrotne. W końcu znów się odezwał- Tak więc korzystając z okazji że jesteście wcześniej, pogadajmy- zaproponował, tonem nie przyjmującym sprzeciwu.
-O czym?- zapytał Piotr opierając się przy tym wygodnie na kanapie, tak jakby chciał przygotować się na długą rozmowę.
-Może zacznijmy od tego co planujecie... z tego co widzę jesteście parą i co dalej?- zapytał ponownie mierząc nas wzrokiem, a ja jeszcze bardziej wtuliłam się w Piotra, zupełnie jakbym chciała się schować przed jego spojrzeniem. Nie miałam zielonego pojęcia jak odpowiedzieć na to pytanie, bo tak właściwie to sama nie znałam na nie odpowiedz. Nie mieliśmy żadnej wizji swojej przyszłości, staraliśmy się nie wybiegać tak daleko, gdyż po tym co przeszliśmy nauczyliśmy się jednego: pamiętaj żeby niczego nie planować, bo to co dzieje się w przyszłości to zupełnie inna bajka, a jej odmienne zakończenie może cię rozczarować.
-Jak na nas związek to i tak dużo- odparł Piotr, spoglądając na mnie uważnie i nieco się przy tym uśmiechając. To była aluzja odnośnie mojej osoby. Wiedziałam o co mu chodzi przez co na moich policzkach pojawiły się ogromne, purpurowe rumieńce.
-Tak...- poparłam jego wypowiedź, nieznacznie prostując się przy tym na kanapie.- poza tym idziemy metodą małych kroczków- dodałam po chwili chcąc jeszcze bardziej podkreślić prawdziwość wypowiedzi mojego ukochanego.
-A co z pracą? Wiem że oboje pracujecie w szpitalu klinicznym... macie zamiar dalej tam tak tkwić?- zapytał pan Tadeusz bacznie nas obserwując. Nie miałam pojęcia o co mu chodzi więc po raz kolejny postanowiłam zrezygnować ze swojego prawa do głosu. Piotr spojrzał na mnie ukradkiem, a następnie wracając wzrokiem do ojca pokiwał twierdząco głową.- A co z kliniką?- ciągnął dalej pan Tadeusz. A w jego głosie zabrzmiały dziwne nuty, jakby mieszaniny złości, rozczarowania i smutku.
-To znaczy?- zdziwił się Piotr, drapiąc się przy tym po głowie jakby zastanawiał się co tym razem jego ojciec ma na myśli.
-Miałeś zostać jej szefem, zapomniałeś!?- rzucił oskarżycielsko, a jego głos stał się surowy, chłodny i nieprzyjemny.
-Więc to o tym chciałeś gadać przy śniadaniu-stwierdził Piotr, zupełnie ignorując to co przed chwilą zarzucił mu jego ojciec.
-Dokładnie-westchnął zrezygnowany, zrobił krótką pauzę jakby myśląc co ma dalej powiedzieć, po czym zaczął już nieco spokojniej- Widzisz synu, w pewnym momencie życia przychodzi taki moment w którym trzeba ustąpić młodszym. Niechętnie o tym mowie ale mój czas powoli się kończy. Emerytura za pasem. Już właściwie powinienem odejść. Ktoś musi przejąć interes... Jesteś jedynym lekarzem młodego pokolenia w rodzinie, więc padło na ciebie- mówił z przejęciem
-Przecież klinika to całe twoje życie. - stwierdził Gawryło i miał w tym 100% rację, bo po tym co sam mi opowiedział, oraz co słyszałam od Oli i Maksa, sama stwierdziłam że klinika i tradycja są dla niego ważniejsze nawet od rodziny i stoją na pierwszym miejscu w hierarchii jego wartości. -Co masz zamiar robić jak już przejdziesz na emeryturę?- zaciekawił się, widocznie nie potrafiąc wyobrazić sobie swojego ojca w roli innej niż dyrektora rodzinnego biznesu.
-Nie mam pojęcia... Gdybym przynajmniej miał wnuki to miałbym kogo psuć i rozpieszczać... myślałem, że do tego czasu któreś z waszej trójki zafunduje mi zajęcie... a tak to co ? chyba zostało mi tylko wędkowanie - rzucił zrezygnowany wizją spędzania nadmiaru wolnego czasu na rybach. Nie wiem dlaczego, ale zrobiło mi się go nawet trochę szkoda, przez co od razu chciałam go pocieszyć mówiąc mu, ze jednak będzie miał ciekawsze zajęcie niż łowienie ryb, jednak od razu się powstrzymałam, gdyż z Piotrem ustaliliśmy że powiemy dopiero za tydzień, a poza tym dotarł do mnie fakt że mimo iż wkrótce doczeka się wnuka to i tak nie będzie mógł się nim zajmować, ponieważ mieszkamy daleko od siebie i ani my, ani tym bardziej pan Tadeusz zapewne nie miał zamiaru się nigdzie przeprowadzać, dlatego było to wręcz niemożliwe.
-Tato... - zajęczał Piotr, jakby już wtedy wyczuwał szykujące się kazanie na temat doskwierającego jego ojcu problemu.
-No co tato ? Troje dzieci i ani jednego wnuczęcia- gderał dalej, wielce oburzony tym faktem, a mi mimowolnie zachciało się śmiać, zachowywał się jak typowy, komediowy ojciec, który wtrąca się w życie osobiste swoich dzieci i sądzi że takim narzekaniem może coś zmienić, a wręcz zmusić je do zmiany decyzji i podporządkowania się jego oczekiwaniom.
-Nie zaczynaj znowu tego tematu znam to na pamięć- zastrzegł Piotr chcąc powstrzymać ojca przed kolejną pogadanką.
-Co ja mogę za to że znajomi i sąsiedzi mają po tuzinie takich pędraków i ciągle mnie wypytują kiedy i ja zostanę dziadkiem. Piotr jesteś najstarszy... Powiedz ze przynajmniej na ciebie mogę liczyć ?- po tych słowach mój facet momentalnie zrobił się czerwony jak pomidor i omal nie zakrztusił się własną śliną. Moja twarz oczywiście też przybrała barwę purpury biskupiej, a spojrzenie uciekło gdzieś w bok. Piotr kilka razy chrząknął po czym po chwili ciszy, rzucił tylko krótkie "Przemyślę to"
-No dobrze... powiedzmy że akceptuję taką odpowiedź... a wracając do tematu kliniki to nie wyobrażam sobie żeby ktoś inny mógł zostać jej szefem... - chciał jeszcze coś powiedzieć, ale nie było dane mu dokończyć, gdyż do pomieszczenia wpadła roześmiana Ola. Od samego rana humor jej dopisywał, było widać że dopiero co wstała, a uśmiech już gościł na jej twarzy.
-Przepraszam że tak późno- rzuciła na wstępie pomijając jakiekolwiek "dzień dobry" czy "cześć" tylko od razu usiadła na fotelu stojącym naprzeciw nas, zakładając nogę na nogę i opierając się wygodnie o jego oparcie. - Coś mnie ominęło ?
-Tata właśnie ubolewał nad tym ze nie ma wnuków.- żalił się Gawryło z udawanym smutkiem i przejęciem, zupełnie jakby był małym chłopcem i chciał się poskarżyć na dokuczającego kolegę. Po jego słowach kobieta od razu wybuchła donośnym śmiechem, a ja sama ledwo nad sobą panowałam, jedynie pan Tadeusz chyba nie do końca wiedział co nas tak w tym rozbawiło. - Mówię serio, przypomnij mi żebym następnym razem i ja się spóźnił- dopowiedział już nieco poważniej.
-Dobrze że mnie to ominęło- odparła z udawaną ulgą, po czym kontynuowała- Ale znając ojca to i tak na pewno zafunduje nam powtórkę z rozrywki, więc nic straconego. - mówiła nadal cicho podśmiewając się pod nosem i ukradkiem zerkając na ojca, jakby chcąc zbadać jego reakcje. Na jej słowa pan Tadeusz zrobił surową minę minę i pokręcił głową z dezaprobatą.
-Ani wnuków człowiek na starość nie ma ani najmniejszego szacunku u własnych dzieci - narzekał poprawiając się przy tym na fotelu, po czym odwrócił się za siebie i krzyknął w kierunku kuchni -Krystyna możesz mi powiedzieć jakie błędy wychowawcze popełniliśmy !? - zapytał zdesperowany, najwidoczniej sam nie znając odpowiedzi na to pytanie.
- Tadeusz zostaw dzieci w spokoju, na litość boską. Nie czepiaj się ich. Mają jeszcze czas- odkrzyknęła pani Krystyna, najwidoczniej słysząc całą naszą wcześniejszą rozmowę. Zdziwiła mnie tym bo byłam pewna że poprze stronę męża.
-Dzięki mamo- odkrzyknął Piotr
-Nie ma za co kochanie- odpowiedziała jego mama wchodząc do salonu i wycierając przy tym dłonie w ręcznik kuchenny. Uśmiechnęła się do nas promiennie. Podeszła bliżej i usiadła na podłokietniku fotela na którym siedział jej mąż.
-Tak oczywiście bron ich dalej a w ogóle wnuków się nie doczekasz.. Ja ci to mówię...- gderał dalej, najwidoczniej nieusatysfakcjonowany reakcją żony. Bardzo rozbawiła mnie ta scena przez co na mojej twarzy zagościł ogromny uśmiech.
-Dobra, dobra już nie narzekaj. Mają czas...- powiedziała klepiąc małżonka po ramieniu, po czym dźwigając się z siedzenia, powiedziała w stronę naszej czwórki- Chodźcie na śniadanie.- po tych słowach zwróciła się na pięcie i ruszyła w stronę wyjścia z pomieszczenia. Od razu wstaliśmy ze swoich miejsc ruszyliśmy zaraz za nią. Z mojej twarzy wciąż nie schodził uśmiech. Po rozmowie z jego ojcem wszelkie obawy związane z moja ciążą i poinformowaniu o niej jego rodziców odeszły gdzieś w niepamięć, a ja nie umiałam się już doczekać przyszłego tygodnia i chwili w której im powiemy. Jednego byłam pewna- na pewno się ucieszą - mówiłam sobie w myślach, jednak jeszcze wtedy nie wiedziałam że w naszym życiu znów wydarzy się kolejna tragedia, a my nawet nie zdążamy się z nikim podzielić naszym szczęściem, tylko razem będziemy przeżywać tragedię...
Więc to by było na tyle tego szczęścia. Przygotujcie się na porządny zwrot akcji od następnej części...
Jak myślicie co się stanie?
P.S. Przepraszam za kolejny przestój, ale korzystając z tego że mam teraz trochę więcej wolnego czasu zajęłam się dwoma innymi, nowymi "projektami", które stały się dla mnie odskocznią od nudy, a to opowiadanie zeszło na boczny plan... niestety powoli zaczyna już mi brakować na nie pomysłów i ochoty na pisanie, więc postanowiłam zając się czymś innym i trochę odpocząć od "Na zawsze razem" i niewykluczone że skończę je pisać dużo szybciej niż zamierzałam i zamiast ok. 100 części będzie maksymalnie 70-80... jeszcze zobaczymy... Ale nie martwcie sie to nie znaczy że mam zamiar kończyć z pisaniem, ponieważ w mojej głowie i na papierze już COŚ powstaje, ale o tym we wrześniu...
super cześć czekamy na nexta
OdpowiedzUsuńSwietna czesc :) <3
OdpowiedzUsuńCzekamy na azbciutkiego nexta
OdpowiedzUsuńSwietna :3 podoba mi sie <3
OdpowiedzUsuńWspaniałe Opo błagam tylko niech nic nie stanie się z ich dzieckiem lub rodzicami Piotra, liczę jeszcze na mega wielka nadopiekunczosc Piotra może.w.duecie z tata Piotra który tak bardzo pragnie wnuka!! Mam nadzieje ze się nie zawiode pisz.jak.najwięcej
OdpowiedzUsuńYyy nie wiem i nmg sie doczekac nast czesci :D kocham <3
OdpowiedzUsuńSuper <3 czekam na hota <3
OdpowiedzUsuńCześć boska, czyta się jednym tchem
OdpowiedzUsuńMega!!! <3
OdpowiedzUsuńKurcze to się porobi... jestem ciekawa co wymyślisz, ale już się boje :/ czekam na szybkiego nexta ;)
OdpowiedzUsuńps. Ta część mega kochana <3
o nie, nie, nie. nie mogą stracic dziecka. nic im się nie może stac. Mogą się pokłócic, ale żadnych poronień nie szykuj ;)
OdpowiedzUsuńmam małłą prośbe. można by nieco zwięszyc czcionkę? czasem trudno chwycic oczyma tekst późną porą ;))
Kiedy Dodasz next bo nie mogę się.doczekać
OdpowiedzUsuńo kurcze mam nadzieje ze nie straca dziecka super czesc i czekam na kolejna
OdpowiedzUsuńwszyscy czekamy na nexta
OdpowiedzUsuńbłagam tylko niech z ich dzieckiem będzie wszystko dobrze no i z rodzicami Piotra również !!!! liczę na to że Piotr razem z ojcem będą strasznie nadopiekuńczy dla Hany :) uwielbiam takiego Piotra a i jaki syn taki ojciec :) mała awanturka o to może być ale nie żadna straszna tragedia !!!! czekam na szybki next
OdpowiedzUsuńprosimy next
OdpowiedzUsuńwspaniałe zagladam i zaglądam licząc na kolejną część nie mogę się doczekać
OdpowiedzUsuńProsimy dodaj nexta :) zżerają nas emocje :3
OdpowiedzUsuńWspaniałe Opo oby tragedia nie toczyła ich dziecka i rodziców Piotra. Czekam na kolejną porcję nadopiekunczosci Piotra w duecie z jego rodzicami i z irytowana hane uwielbiam to.. I hot byłby mile widziany
OdpowiedzUsuńKiedy next? Czekamy z niecierpliwoscia! <3
OdpowiedzUsuńDokładnie!! Czekamy na kolejna część!
OdpowiedzUsuńDo 9 sierpnia jestem na wyjeździe i nie mam możliwości nic dodać nexta dopiero w okolicach 10/11 sierpnia
OdpowiedzUsuńTo czekamy! ;)) baw się dobrze!! :D
Usuńoj wielka szkoda bo tak z niecierpliwością czeka i z wielkim napięciem ale dziękuję za info , dobrze wiedzieć że trochę jeszcze poczekamy i to kiedy będzie . Miłego wyjazdu i czekam na next
OdpowiedzUsuńbędzie dzisiaj next?????????
OdpowiedzUsuńZnowu zaglądamy !!!! pamiętamy i czekamy !!!!! Proszę błagam wręcz dodaj szybko nexta będziemy mega wdzięczni
OdpowiedzUsuńKiedy bedzie next?? Nie moge sie doczekac
OdpowiedzUsuńKiedy next będzie?
Usuńnext miał być 10/11 sierpnia mamy 13 co jest?????
OdpowiedzUsuńProszę o next proszę proszę
OdpowiedzUsuńKiedy bedzie next?
OdpowiedzUsuńProsimy o nexta :D <3
OdpowiedzUsuńProsze o nexta!!!!
OdpowiedzUsuńkiedy doczekamy się tak mega oczekiwanego nexta ? Proszę daj szybko albo chociaż info kiedy będzie
OdpowiedzUsuńKiedy będzie next? ;)
OdpowiedzUsuńNic się nie dzieje ? takie wspaniałe opowiadanie czekam na nexta i niestety nic nic ....
OdpowiedzUsuńKiedy next będzie? Miał byc 10/11 a mamy 31...
OdpowiedzUsuńco tu tak pusto? :)
OdpowiedzUsuńnie będzie następnej części ? :( zero jakiejś informacji :( ??
OdpowiedzUsuńKiedy będzie next??
OdpowiedzUsuńProsimy o informacje o nexcie
OdpowiedzUsuńkiedy next ?????
OdpowiedzUsuńWitam kiedy będzie następna część czekam niecierpliwie Opo wspaniałe ale brakuje następnej części od dawna :(
OdpowiedzUsuńMiesiąc temu miała być kolejna część, a tu ani nexta, ani żadnego znaku, że żyjesz?
OdpowiedzUsuńŻyjesz?
OdpowiedzUsuńbłagam o next !!!!!
OdpowiedzUsuńA ja chciałam napisać, że śliczny wygląd bloga!!
OdpowiedzUsuń