poniedziałek, 15 czerwca 2015

Na zawsze razem cz. 57

Kolejne dni mijały nam spokojnie. Napięta sytuacja się uspokoiła a Piotr stał się nieco mniej nadopiekuńczy. Po długich negocjacjach i rozmowach, w końcu ustąpił i zgodził się na mój powrót do pracy. Tak więc od tygodnia znów spełniłam się zawodowo, jednak nie wyglądało to tak jak sobie wyobrażałam.... Gawryło razem z Wójcikiem i Olszewskim obcięli mi godziny pracy do minimum, wprowadzili limit przyjmowanych pacjentek, zabronili opuszczać ginekologię- oczywiście w celach innych niż wycieczka do lekarskiego czy bufetu.- dodatkowo wprowadzili zakaz wstępu na SOR- sprawdziłam, nie kłamali, zostałam od razu wyproszona przez jedną z pielęgniarek- zakaz operowania, konsultowania pacjentów spoza mojego oddziału, żadnych nagłych przypadków, zero dźwigania. Ponadto co godzinę muszę telefonicznie "meldować się" u któregoś z nich, mam zgłaszać się do bufetu co 3 godziny na posiłek, odbyć co najmniej 3 piętnastominutowe przerwy, przestrzegać grafiku i jeszcze wielu innych bezsensownych zasad... Co 2 godziny Piotr wpada do mnie z wizytą, argumentując to tym że się stęsknił, jednak ja wiem, że robi to tylko po to, żeby mnie sprawdzić... Przez te wszystkie głupie reguły, zakazy, ograniczenia, kontrolne wizyty zaczęłam żałować, że w ogóle chciałam wrócić do pracy, już nawet siedząc w domu miałam więcej swobody niż tutaj.
Wyjazd do Gdyni zbliżał się wielkimi krokami, tak właściwie zostało tylko niecałe 48 godzin, powoli zaczęliśmy już się pakować. Jutro wieczorem zawozimy Maksa do Kuby, a w sobotę wczesnym rankiem mamy zamiar ruszyć w podróż. Wraz z siostrą Piotra, która wpadła do nas w odwiedziny w zeszły weekend ustaliliśmy że jedziemy razem- jednym autem. Nie przeszkadzało mi to, gdyż zdążyłyśmy się już nieco poznać i polubić. Przed nami około 5 godzin jazdy, jeśli się sprężymy na miejscu powinniśmy być przed 12... Idealnie, w sam raz na obiadek - śmiał się Piotr, a ja właśnie wtedy po raz pierwszy poczułam ogromny ścisk w żołądku, który z biegiem czasu nie ustępował, a nawet wręcz przeciwnie.. Im bliżej wyjazdu, tym bardziej się stresowałam. Wizja poznania rodziców mojego ukochanego coraz bardziej mnie przerażała, dodatkowo myśl, że mnie nie polubią, która od kilku dni siedziała w mojej głowie dodatkowo mnie przytłaczała, zwłaszcza że rodzice Piotra są jacy są... I może mi być ciężko nawiązać z nimi dobre relacje... A co jeśli nie zaakceptują swojego przyszłego wnuka, lub wnuczki? albo jeśli zabronią Piotrowi bycia ze mną? Każą mu ode mnie odejść? Wiem że ich nie posłucha, ale raczej nie chciałabym mieć z nimi wrogich stosunków... Zwłaszcza, że z tego co słyszałam od Maksa,  to  jego ojciec jest bardzo wpływową osobą w środowisku medycznym i jeśli mu podpadnę, to wystarczy tylko kilka telefonów do odpowiednich osób, żebym musiała szukać innej pracy... za granicą...O ile z jakimś dziwnym, sfabrykowanym wpisem do dokumentów gdziekolwiek ją znajdę.
Biegałam po mieszkaniu jak szalona, zgarniając po drodze wszystkie potrzebne mi rzeczy i upychając je w przepełnionej walizce.
-Widziałeś gdzieś mój brązowy szlafrok?! - zawołałam w stronę Piotra który siedział na kanapie z laptopem na kolanach uzupełniając zaległe lub wybrakowane karty pacjentów. Na moje słowa dźwignął wzrok znad ekranu i spojrzał na mnie pytająco. W odpowiedzi wzruszyłam ramionami. Na mój gest mężczyzna pokręcił głową, a kąciki jego ust wygięły się w uśmiechu.
-Już go spakowałaś, jakieś 5 minut temu- zaśmiał się- razem z: piżamami, bielizną, t-shirtami, spodniami, twoją spódniczką i moim dresem- wyliczał na palcach, a uśmiech nie schodził z jego twarzy. Miał racje, faktycznie już to zrobiłam, ale przez nerwy spowodowane wyjazdem po prostu zapomniałam... chyba muszę napisać sobie jakąś listę- pomyślałam. Uśmiechnęłam się nerwowo w jego stronę, przeczesując przy tym dłonią włosy. Gawryło zmarszczył brwi, jakby chciał zapytać "Co się dzieje", jednak nie uzyskał odpowiedzi, udając że tego nie widziałam ruszyłam w stronę sypialni. Stanęłam przed otwartą na oścież, ogromną szafą, przeglądając sukienki, szukając odpowiedniej na obie uroczystości- urodziny mamy Piotra i rodzinne przyjęcie z okazji 35 rocznicy ślubu rodziców- jednak żadna się nie nadawała : zbyt obcisła, za krótka, zbyt dziewczęca, zbyt krzykliwa, nie ten krój, kolor nieodpowiedni, za mało elegancka. Po kolei ściągałam sukienki z wieszaka, rzucając je na i tak już zagracone łóżko. Ta może być dobra- pomyślałam zauważywszy czarną dopasowaną sukienkę. Od razu postanowiłam ją przymierzyć, w tym samym czasie do pomieszczenia wszedł Piotr. Usiadł na brzegu łóżka, pochylając się nieco do przodu.
-Dobrze że jesteś, pomożesz zapiąć suwak- rzuciłam nawet nie spoglądając w jego stronę i wciskając się jednocześnie w nieco ciasnawą sukienkę... przecież jeszcze 2 tygodnie temu była dobra, co prawda mój brzuszek od tego czasu nieco urósł i stał się o wiele bardziej widoczny, ale to nie możliwe żeby w tak krótkim czasie ubrania stały się za małe... Po dłuższym czasie mozolnego zakładania na siebie odzienia, w końcu mi się udało. Sukienka nie leżała zbyt idealnie, bardzo opinała wystający brzuszek, ale ona jako jedyna nadawała się na obie okazje. -Dobra zapinaj- zwróciłam się do mężczyzny, który do tej pory bacznie przypatrywał się moim poczynaniom. Na moje słowa zerwał się z miejsca, stanął za moimi plecami i kilka razy szarpnął suwak- nie da się- wymamrotał pod nosem, a we mnie aż się zagotowało, przecież to niemożliwe żeby nie pasowała, musi dać się zapiąć.
-Wciągnę brzuch, spróbuj jeszcze raz -powiedziałam poddenerwowana, wciągając jednocześnie powietrze, aby ułatwić Piotrowi zapięcie sukienki. Gawryło znów szarpnął suwakiem, a ten drgnął nieznacznie ku górze, powtórzył czynność jeszcze kilka razy, a zamek z pewnym oporem dał się zapiąć. W końcu mogłam wypuścić powietrze, w tym samym momencie w którym to zrobiłam do moich uszu dobiegł przeraźliwy dźwięk rozrywanego materiału, a cała kreacja momentalnie stała się luźniejsza.
- Powiedz że to nie sukienka pękła- powiedziałam wręcz błagalnie, jednak byłam niemalże w 99% pewna że to jednak to czego najbardziej się obawiam. Byłam kompletnie załamana, teraz to już na pewno nie miałam w co się ubrać. Dodatkowo na moje policzki jak na złość wtargnęły ogromne rumieńce. Zażenowanie zawładnęło całym moim ciałem i umysłem, momentalni zrobiło mi się gorąco, a moją skórę trawił pożar. Miałam ochotę zapaś się pod ziemię i nigdy więcej nie wychodzić na powierzchnię.
-To nie sukienka- Piotr od razu zaprzeczył, jednocześnie przy tym chrząkając, starając się w ten sposób stłumić śmiech wzbierający w jego płucach. Jego głos był stłumiony, jednak mimo wszystko dało się w nim wyczuć nuty rozbawienia, był bliski wybuchu, a ja już wtedy dobrze wiedziałam.że mija się z prawdą.
-Kłamiesz- bardziej stwierdziłam niż zapytałam, a mój głos był aż nadto ostry, wręcz oskarżycielski.
-Tak - momentalnie wybuchł śmiechem, podchodząc do mnie bliżej i obejmując w tali. Swoimi ciepłymi i silnymi dłońmi zjechał na brzuch.- Chyba ktoś tu urósł- powiedział drażniąc się z moim uchem. Na te słowa od razu odwróciłam się do niego przodem i spojrzałam na niego spode łba, wielce obrażona jego słowami. Widząc moje karcące spojrzenie opuścił głowę, muskając nosem mój nos. Mogłam policzyć milimetry przestrzeni, która pozostała między naszymi ustami. Usiłowałam się skupić, pamiętać że przecież jestem na niego zła, nie do końca wiedziałam dlaczego, ale za coś przecież jestem, ale jego usta były tuż obok moich, a mój mózg zawiesił się w poszukiwaniu sposobu na zmniejszenie dzielącej nas odległości, jednak on tak jakby czytał mi w myślach przybliżył swe usta jeszcze bliżej składając na moich wargach długi, pełen uczucia pocałunek. Oderwaliśmy się od siebie dopiero gdy zabrakło nam tlenu w płucach. Jednak nie odsuwaliśmy się od siebie, wciąż trwaliśmy w swoich objęciach.
-Chyba musimy jechać na zakupy- stwierdziłam zrezygnowana, opierając głowę o jego klatkę piersiową i wsłuchując się w spokojny rytm jego serca. Po raz pierwszy od wielu lat wycieczka do galerii handlowej mnie nie cieszyła. Piotr westchnął ciężko najwyraźniej podzielając moje zdanie w kwestii zakupów, nachylił się nade mną, robiąc przy tym minę szczeniaczka, jakby chciał odwieść mnie od tego pomysłu..- I nie myśl, że się wywiniesz.- zastrzegłam, widząc co chodzi mu po głowie.
-Możemy pojechać po południu- powiedział z udawanym smutkiem. Na jego słowa wymusiłam uśmiech i skinęłam głową na znak zgody. Szybko skończyliśmy pakowanie, o dziwo zmieściliśmy wszystkie rzeczy w 2 walizkach, początkowo myślałam że nie damy rady, a jednak się udało. Później przygotowaliśmy obiad, a po posiłku pojechaliśmy na planowane zakupy. W centrum handlowym spędziliśmy blisko 4 godziny, wlokąc się po sklepach. Po długich poszukiwaniach udało mi się znaleźć kilka rzeczy w sam raz na wyjazd była to między innymi biała, rozkloszowana sukienka na szerokich ramiączkach sięgająca mi do kolan, idealna na urodziny pani Gawryło, kilka luźniejszych bluzek oraz długa, czarna, elegancka, nieco bardziej dopasowana suknia w sam raz na uroczysty obiad i jak się okazało, także kolację- przygotowane z okazji rocznicy ślubu, Piotr wspominał że całość będzie organizowana w formie bankietu- będzie bardzo elegancko i sztywno, więc ta kreacja jak najbardziej będzie tam pasować. Po powrocie do domu, dorzuciliśmy zakupy do walizek, obejrzeliśmy film i około 23 poszliśmy spać. Rano obudził nas dźwięk budzika. Do samego południa uzgadnialiśmy jeszcze wszelkie szczegóły wyjazdu, ogarnialiśmy mieszkanie, sprawdzaliśmy czy aby na pewno wszystko mamy. O 16 Piotr pojechał do pracy, wcześniej zanosząc walizki brata do mojego samochodu, żeby mieć pewność że nie będę dźwigać... Powoli przygotowywałam się do wyjścia. Rano dzwoniąc do Kuby umówiliśmy się że przywiozę Maksa o 17. Szybko się przebrałam, zrobiłam makijaż i poczesałam, wygłosiłam kazanie Maksiowi odnośnie tego jak ma się zachowywać będąc u Olszewskiego, spisałam listę numerów na które w razie czego oboje będą mogli dzwonić i o 16:40 wraz z młodym Gawryłą opuściłam mieszkanie. Po niespełna 20 minutowej jeździe dotarliśmy na miejsce. Do budynku weszłam jako pierwsza, Maks został jeszcze w samochodzie aby pozbierać swoje rzeczy, po drodze do swojego dawnego mieszkania natknęłam się na swoją byłą sąsiadkę- tę z którą Kuba ma "problemy"- porozmawiałyśmy chwilę, a przez Maksa który wnosząc walizki natknął się na nas i zapytał którędy do pana Olszewskiego, wniknęła pewna dziwna i dość śmieszna sytuacja, dzięki której Kuba chyba już na zawsze się od niej uwolni, ale dla mnie będzie lepiej, żeby nie wiedział co zrobiłam... Po krótkiej pogawędce pożegnałam się z kobietą i ruszyłam do mieszkania. Podczas mojej nieobecności mężczyźni zdążyli się już poznać i nieco się polubić. Wypiliśmy herbatę, a ja  w międzyczasie udzieliłam Jakubowi wszelkich instrukcji dotyczących "opieki" nad młodym Gawryłą i wymęczyłam Maksa kolejną gadką odnośnie zachowania. Po około godzinie postanowiłam zbierać się do wyjścia, gdyż zaczęło robić się późno, a ja musiałam pozałatwiać jeszcze kilka ważnych spraw.
-Odprowadzę cię do samochodu- zaproponował Kuba gdy wstałam z kanapy, na jego słowa skinęłam tylko głową na znak zgody i ruszyłam w stronę wyjścia. - Co robimy z tą sąsiadką- zapytał gdy tylko zamknęliśmy za sobą drzwi.
-Nie musisz się już o to martwić...- odparłam, powolnym krokiem  przemierzając schody- już to załatwiłam.... z resztą o wilku mowa... - westchnęłam zauważywszy ową kobietę wychodzącą z mieszkania. Gdy tylko nas ujrzała, uśmiechnęła się promiennie i od razu zagaiła- O dzień dobry panie Jakubie, z panią się już witałam... chciałam tylko powiedzieć że pana rozumiem- powiedziała w stronę mojego towarzysza, a ja momentalnie pobledłam, powoli zaczynając obmyślać plan ewakuacji i drogę ucieczki przed wściekłym Kubusiem.- To dobrze że nie chcesz się ukrywać... i że nie boisz się uczuć, jak to mówią wszystko jest dla ludzi.- kontynuowała z ogromnym bananem przyklejonym na twarzy. Czułam na sobie przenikliwe spojrzenie Kuby, przez co jeszcze niżej spuściłam głowę, wbijając wzrok w dłonie które zacisnęłam w pięści tak mocno, że aż zbielały mi palce. Byłam rozbawiona i zażenowana jednocześnie, jednak mimo wszystko starałam się zachować obojętny wyraz twarzy.
-To miło z pani strony... dziękuję, a teraz przepraszam spieszymy się- rzucił bez emocji chwytając mnie w łokciu i ciągnąc w stronę wyjścia z budynku. -Co ty jej powiedziałaś?- zagadnął gdy tylko znaleźliśmy się na parkingu. Na moje policzki momentalnie wypłynęły rumieńce, przywracając przy tym koloryt mojej twarzy. Kuba taksował mnie wzrokiem jak promieniami lasera, a ja robiłam wszystko żeby uniknąć jego przenikliwego wzroku.
-Nic takiego... pppo prosttu rozmawiałam z nią wcześniej i akurat Maks wchodził z wwalizkami i zapytał mnie "którędy do pana Olszewskiego" no to mu odpowiedziałam, a resztę ona ssama sobie dopowiedziała... - tłumaczyłam się zakłopotana zaistniałą sytuacją, z nerwów zaczęłam się jąkać, a mój głos stał się dziwnie piskliwy. Myślałam że spalę się ze wstydu.
-Sama dopowiedziała sobie CO? - dalej drążył temat, stawiając przy tym nacisk na ostatnie słowo.
-No wiesz... Maks... te walizki... to tak wyglądało i sama się domyśliła, a ja nie zaprzeczyłam.- starałam się brzmieć poważnie, mimo że zaczynało mnie to już nieco śmieszyć. Jednak Kuba nie odwzajemniał moich emocji, ciężko było mi stwierdzić co sobie wtedy myślał, gdyż miał nieodgadniony wyraz twarzy.
-Powiedziałaś jej że wolę facetów?- zapytał dopiero po pewnym czasie, najwidoczniej łącząc fakty w całość i wysuwając wnioski, był oburzony, a wręcz urażony.
-Sama się domyśliła...- wymamrotałam, robiąc przy tym minę niewinnego dziecka, mając nadzieję że dzięki temu będzie nieco mniej wściekły. - Zamknij oczy i oddychaj głęboko- starałam się go uspokoić.
-Módl się żeby mnie to uspokoiło- odparł przez zaciśnięte zęby, patrząc na mnie spode łba.
-Jak chcesz to mogę do niej iść wszystko wyjaśnić i dodać że ją lubisz- zaproponowałam żartobliwie, chcąc go nieco rozluźnić.
-Ani mi się waż...- wycedził, jednak po chwili wybuchł donośnym śmiechem- lepiej niech sobie myśli że nie jest w moim typie...- stwierdził rozbawiony, a ja odetchnęłam z ulgą że jednak się na mnie za to nie gniewa. Pożartowaliśmy jeszcze chwilę na temat tego co nagadałam tej kobiecie, a później wsiadłam do samochodu i odjechałam w kierunku domu z myślą, że jutro czeka mnie bardzo długi dzień... Ciekawe czy będzie udany...


Taka kiepska ta część, ale pisana na szybko.
Przepraszam za taki przestój, ale niestety dopiero teraz mogłam coś napisać. W zeszłym tygodniu publikując posta zapomniałam Was poinformować że idę do szpitala na kolejną operację związaną z zeszłoroczną kontuzją... Wypis miałam dostać w sobotę, ale mój wspaniały organizm znów spłatał figla i pokrzyżował szyki lekarzom dlatego dopiero dzisiaj mnie wypuścili na żądanie i to niechętnie... Od 6h jestem już w domu więc od razu coś napisałam.

15kom = kolejna część (komentarze typu "next" i spam się nie liczą)

 

24 komentarze:

  1. Super :* czekamy na nexta i zyczymy zdrowia <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Błagam tylko nie zmieniaj Piotra !! ta jego nadopiekuńczość jest po prostu świetna. Idealnie Trafiłaś z tymi zakazami w charakter Piotra . Fajnie niech da trochę Hanie w kość :) w końcu to z troski i miłości . Kiedy znowu Hana się nadąsa z tego powodu ? jest wtedy taka urocza jak małe dziecko któremu zabrano cukierka :) Nie mogę doczekać się tego jak zareagują rodzice Piotra jak poznają Hanę . Zjedna sobie jego rodziców ? I w jaki sposób ? czy to będzie duży stres dla niej już podczas długiej podróży ? Może wyładuje się na Piotrze za tą jego według niej nadmierną troskę :) Opowiadanie czyta się wspaniale aż szkoda że takie krótkie i długo trzeba czekać długo długo ........... :(:( czekam na szybki next

    OdpowiedzUsuń
  3. Opowiadanie czyta się jednym tchem szkoda ze takie krótkie tez jestem ciekawa czy hana sobie zjedna sobie rodziców Piotra czy będzie idealna żona dla ich syna liczę na to że ja pokochaja oboje. A i zgadzam się nadopiekunczy piotr jest super oby tak dalej ciekawa jestem taj pieciogodzinnej podróży Piotr za bardzo nadopiekunczy i hana zestresowana to może być niezła bomba zegarowa

    OdpowiedzUsuń
  4. No no ;) jestem ciekawa co dalej będzie ;)))

    OdpowiedzUsuń
  5. opowiadanie super czyta się jednym tchem

    OdpowiedzUsuń
  6. Cudo!! Po prostu brak słów... <3

    OdpowiedzUsuń
  7. Już się boję, co ty u tych rodziców wymyslisz ;p albo będzie ostra kłótnia, albo sielanka ;)) osobiście wolę to drugie! Czekam z niecierpliwością na kolejną część! <3

    OdpowiedzUsuń
  8. Ciekawa część!!!!

    OdpowiedzUsuń
  9. dopiero dzisiaj znalazlam tego bloga! zapowiada sie ciekawie :) czekam na next

    OdpowiedzUsuń
  10. Jeju,to mnie ta częścią rozbawilas hahaha :D Hana sobie nieźle z sąsiadką poradzila xD czekam na nexta :**

    OdpowiedzUsuń
  11. Swietne :3 juz nie moge sie doczekac nastepnej czesci ;)

    OdpowiedzUsuń
  12. Super :) boska czesc :D poprawiasz mi humor xD szkoda ze nie bedzie ich juz w ndinz :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Marek zostaje, tylko Kamilla odchodzi... 💵

      Usuń
    2. Marek zostaje, tylko Kamilla odchodzi... 💵

      Usuń
    3. Skąd pewność, że razem nie odchodzą? Nikt nic jeszcze nie powiedział, że zostaje, a każdy po głupim zdjęciu wnioskuje xD ogarnijcie się trochę!

      Usuń
    4. moze grzeczniej?
      potwoerdzone info. bang!

      Usuń
  13. A ja mam tylko nadzieję że jeśli Pan Marek zostaje to będzie to jego powrót razem z Hana ze ona zajmie się domem dzieckiem a on kariera i tylko w epizodach będzie się pojawiać czasem z Hana. Byłabym rozczarowana gdyby po tak pięknym zakończeniu wątku rozwalił ich małżeństwo byłoby to totalnie głupie i bezsensowne zupełnie pozbawione logiki. Po takich wyzwaniach miłości nie powinno się tego niszczyć dla tego że Pani Baar odeszła a Pan Bukowski zostaje. Liczę na logikę scenarzystów i odrobinę myślenia i rozsądku. Oczywiście jeśli Pan Marek zostaje ciesze.się ale byle w.takich okolicznościach jak wspomniałam. A OPOWIADANIE WSPANIAŁE CZEKAM NA SZYBKI NEXT... Czyta się szybko a ono samo wciąga i żal ze nie.ma.kolejnej.części szybko

    OdpowiedzUsuń
  14. Kiedy next bo 15 kom jest juz dawno

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. powoli się pisze, niestety po operacji mam prawą rękę od palców aż po samo ramię w gipsie i dość opornie mi to idzie... ale jutro powinno się już pojawić

      Usuń
    2. O której możemy się spodziewać nexta?

      Usuń
  15. oooo super czekam z niecierpliwością i dzięki że tak bardzo się starasz tak więc jeszcze dziś będę zaglądała :)

    OdpowiedzUsuń