Oddychaj. Weź powietrze do ust. Oddychaj powoli i spokojnie- kto by pomyślał że to takie trudne... Wdech, wydech, wdech... właśnie tak. Opanuj się, policz do 10, albo najlepiej do 20. Tylko się nie denerwuj, nie daj się znów sprowokować, nie daj mu tej chorej satysfakcji. Dobrze ci idzie, a teraz odwróć się w jego stronę i nie daj po sobie poznać żadnych, nawet najmniejszych emocji, nałóż na twarz tak dobrze ci znaną kamienną maskę - rozkazywałam sobie w myślach i powoli wypełniałam każde polecenie. - No dalej, spójrz na niego. Powiedz coś, nie bądź miła ani wredna. Staraj się być obojętna.
-Czego chcesz?- zapytałam szorstko, głosem prawie zupełnie wypranym z jakichkolwiek emocji. Na moje słowa Piotr dźwignął nieznacznie głowę, lekko ściągnął brwi, a na jego czole pojawiły się trzy niewielkie rowki. Myślał nad odpowiedzią na moje pytanie. Czekając aż w końcu coś z siebie wydusi oparłam się o blat, a ręce skrzyżowałam na wysokości klatki piersiowej.
-Pogadać- Odezwał się po dłuższym czasie, jego głos był nieco ochrypnięty, chłodny, obcy, zupełnie do niego nie pasował. Spojrzał na mnie z napięciem, a ja momentalnie spuściłam wzrok, wpatrując się w podłogę, jakby była najciekawszą rzeczą jaką w życiu widziałam. Moje serce łomotało niespokojnym rytmem wystukując całą gamę emocji jakie w sobie skrywałam. Wdech, wydech, uspokój się - upominałam się w myślach, jednak to nic nie dało, moje serce ponownie przyspieszyło. -O wczorajszym- kontynuował, dało się wyczuć że te słowa wypowiedział z ogromnym trudem, a mi na samo wspomnienie poprzedniego wieczoru zrobiło się gorąco. Moją twarz ogarnęły płomienie, momentalnie barwiąc ją na czerwono- moje policzki zawsze są gotowe wstydzić się za moje zachowanie. Nagłe poczucie ogarniającego mnie zakłopotania sprawiło że nie mogłam wydusić z siebie ani słowa więc wahając się, nieznacznie skinęłam głową na znak zgody, chciałam zobaczyć jego reakcję, ale nie potrafiłam zdobyć się na to by spojrzeć mu w oczy, dlatego trwałam w bezruchu czekając, aż w końcu zakończy te tortury i coś powie.
- Może wczoraj trochę przesadziłem, ale ty także nie jesteś bez winy- zaczął bardzo spokojnie, powoli się do mnie przy tym przybliżając. Każdy krok stawiał aż nadto ostrożnie, jakby bał się że jakikolwiek gwałtowniejszy ruch może mnie spłoszyć. - Ty też wczoraj powiedziałaś trochę za dużo- kontynuował, zatrzymując się w odległości kilku kroków ode mnie, zupełnie tak jakby chciał zostawić mi nieco wolnej przestrzeni, abym nie czuła się w jakikolwiek sposób przez niego osaczona- Wiem że obwiniasz mnie o to co się stało tamtego wieczoru, ale jestem pewny że do siebie samej też masz pretensje, może nie takie jak w stosunku do mnie, ale to już coś. Wiem że żałujesz tego co się stało, sama to wczoraj przede mną przyznałaś, ale wiedz że ja tego tak nie odczuwam, nie żałuję niczego, gdybym mógł cofnąć się w czasie zrobiłbym to, ale nie po to żeby to wszystko zmienić, nie dopuścić do tego co się wydarzyło, tylko po to aby móc zachować się inaczej, aby móc być z tobą od samego początku i dać ci poczucie że naprawdę cię kocham, bez względu na wszystko - Czułam jak moje oczy po tym szczerym i pełnym uczuć wyznaniu ze strony Gawryły powoli zachodziły łzami a oddech niekontrolowanie przyspieszył, moja dolna warga zaczęła drgać, a ja z trudem powstrzymywałam się od płaczu. Jeszcze nigdy nie słyszałam z jego ust tak poruszającego wyznania i nigdy nie przypuszczałabym że kiedykolwiek je usłyszę. Piotr widząc moją reakcję, na moment zamilkł, jednak po krótkiej chwili ciszy znów przemówił- Możesz mnie nienawidzić, rozumiem to, możesz czuć to samo w stosunku do naszego dziecka, ale ja wiem że tak naprawdę gdzieś w głębi siebie kochasz tę małą istotkę i tak samo jak ja próbujesz ją chronić.- tymi słowami trafił w samo sedno, może nie do końca miał rację z tym że ich nienawidzę, bo tak nie jest, ale co do reszty miał racje, nie powiedziałam tego na głos, ale taka jest prawda. Staram się dbać o nasze dziecko -nawet jeśli on interpretuje to inaczej- bo moim zadaniem przyszłej matki, jest dbanie o bezpieczeństwo tego, co w sobie noszę tuż pod sercem. Samotna łza spłynęła po moim policzku, a ja w końcu wydusiłam to czego byłam świadoma od samego początku, chodź nigdy jeszcze tego przed nikim nie przyznałam.
- Nie zasługuję na ciebie.- powiedziałam ledwo słyszalnym szeptem przez zaciśnięte gardło, nie sądziłam że wypowiedzenie tego na głos będzie aż tak trudne i bolesne. Dźwignęłam wzrok spoglądając na niego niepewnie przez zaszklone oczy, mimo że obraz był zamazany mogłam dostrzec że znów zmarszczył brwi wpatrując się we mnie z niedowierzaniem. Otworzył usta żeby coś powiedzieć, pewnie chciał wszystkiemu zaprzeczyć, zapewnić że to nie prawda i że nie powinnam tak myśleć, jednak nie pozwoliłam mu na to, dalej kontynuując swoją wypowiedź- Jesteś dla mnie za dobry, chociaż ja tyle razy cię krzywdziłam... Mówiłam rzeczy, których nigdy nie powinnam mówić.Robiłam rzeczy którymi cię raniłam, choć nie miałam ku temu powodów. Gdyby nie ja, byłbyś teraz o wiele szczęśliwszy z kimś innym... Nie musiałbyś tolerować mojego okropnego zachowania...
-To ja nie zasługuję na ciebie... Na was - zaoponował stanowczo, mówiąc to w ogóle się nie zawahał, jakby był zupełnie pewny tego co powiedział, tym razem to ja chciałam zaprzeczyć jednak nie dopuścił mnie do głosu- To ja krzywdziłem cię za każdym razem kiedy próbowałem udowodnić, że już nic między nami nie ma, to ja za każdym razem zostawiałem cię kiedy najbardziej mnie potrzebowałaś, to ja przestałem o ciebie walczyć, to ja chciałem wyjechać, to ja chciałem o tobie zapomnieć... Więc jeśli któreś z nas nie zasługuje na to drugie, to jestem to ja. Ty jesteś ideałem, a ja staję się kimś lepszym tylko wtedy gdy mam cię obok, bo bez ciebie jestem beznadziejny i do tej pory nie potrafię zrozumieć jak taka kobieta jak ty może być z kimś takim jak ja.
- Nie mów tak.- wycedziłam przez zaciśnięte gardło, mój głos był piskliwy jak jeszcze nigdy dotąd, a po moich policzkach mimowolnie zaczęły spływać strumienie słonych łez. Obiecałam sobie że będę nad sobą panować, ale po jego słowach moje plany spęzły na niczym, przestałam już się powstrzymywać przed ukazywaniem swoich emocji, pozwoliłam im sobą zawładnąć.
- Dlaczego nie? Przecież to prawda.- stwierdził. Z jego oczów zniknęły dawne iskierki szczęścia ustępując miejsca smutkowi.
- To nieprawda. A w dodatku brzmi jakbyśmy mieli się zaraz pożegnać- wcale nie chciałam tego powiedzieć. Ta myśl uformowała się w mojej głowie już kilka chwil temu, ale nie zamierzałam wypowiedzieć jej na głos. Piotr przeczesał dłonią włosy i uśmiechnął się do mnie bez cienia wesołości. Jego wzrok był intensywny, a tęczówki pociemniałe, pozbawione blasku.
-Bo to może być nasze pożegnanie... Tej nocy nie mogłem zasnąć, długo nad tym wszystkim myślałem... I jeżeli tego bardzo chcesz, to nie będę cię powstrzymywał, mimo tego, że bardzo cię kocham pozwolę ci odejść.- Mówił to tak, jakby każde z wypowiedzianych słów przeszywało go jak noże, a on sam miał się zaraz rozpłakać jak małe dziecko. Poczułam ogromny uścisk w sercu, który sprawił że zamarłam w bezruchu, nie potrafiąc wydusić z siebie ani jednego słowa, ani jednego najmniejszego dźwięku. Piotr widząc brak reakcji z mojej strony odwrócił się na pięcie, kierując się prosto w stronę wyjścia. Jego klatka piersiowa zaczęła się unosić o wiele szybciej, przez co wiedziałam że walczy z samym sobą, aby nie okazać słabości i pozwolić łzą wypłynąć.Wyszedł z kuchni zostawiając mnie samą z totalnym pobojowiskiem w głowie. Nagle zaczyna brakować mi powietrza. "To może być nasze pożegnanie" , "pozwolę ci odejść"- jego słowa wciąż kołatały mi się po głowie. Czy my właśnie się rozstaliśmy? Przecież to niemożliwe... A może jednak?. Ta myśl zadziałała na mnie tak trzeźwiąco jak kubeł zimnej wody wylany na głowę, momentalnie zrozumiałam co właśnie się dzieje, dlatego czym prędzej opuściłam kuchnie i ruszyłam w ślad za Gawryłą, weszłam niepewnie do salonu, jednak nikogo tam nie zastałam, swoje kroki od razu skierowałam w stronę sypialni.
Piotr stał przy szafie, wyciągając z niej swoje ubrania i niedbale wrzucając je do niewielkiej walizki. Na ten widok stanęłam jak wryta, rozdziawiając szeroko usta, nie wiedząc co mam w zaistniałej chwili powiedzieć. Mężczyzna najwidoczniej słysząc moje kroki spojrzał za siebie, lustrując mnie wzrokiem jak promieniami lasera. W jego oczach było widać ból, rozpacz, rezygnację. Jeszcze nigdy go takiego nie widziałam, był załamany. Na jego widok poczułam jak serce kraje mi się na milion plasterków.
-Jeśli chodzi o mieszkanie to nie musisz się tym martwić, zostawię je dla ciebie i dziecka, a sam coś wynajmę- rzucił obojętnie.
-Ale ja nie chcę twojego mieszkania, nie bez ciebie- momentalnie wybuchłam niekontrolowanym płaczem - Nie chcę żebyś odchodził- wyszeptałam przez łzy. Nie potrafiłam już się powstrzymywać, nawet nie próbowałam zapanować nad łzami, nie miałam już na to siły- Przepraszam za to co powiedziałam, za to jak się zachowałam... Nie powinnam tego robić... Proszę cię nie odchodź- to ostatnie wypowiedziałam błagalnie, zanosząc się przy tym głośnym płaczem i mimowolnie pociągając nosem.
-Myślałem że chcesz żebym odszedł- powiedział z wyrzutem, jednak widząc moje zapuchnięte i poczerwieniałe oczy oraz pokryte słonymi kropelkami policzki zaprzestał wrzucać ubrania do walizki, spojrzał na mnie z troską i znów się odezwał- Nie płacz... przepraszam że po raz kolejny cierpisz z mojej winy- głos mu się łamał. Podszedł do mnie żwawym krokiem, od razu chwytając mnie w swoje ramiona i przytulając się do mnie od tyłu, położył brodę na moim lewym ramieniu, poczułam jego przyśpieszony oddech na szyi. Momentalnie zaczął się spazmatycznie trząść, płakał. Robił to całkowicie bezgłośnie, a gdyby nie ruchy jego ciała przylegającego moich pleców, nie miałabym nawet pojęcia, że mu również puściły wszelkie hamulce, dając upust tłumionym dotąd emocją.- Nawet nie wiesz jak mi ulżyło na samą myśl, że jednak nie chcesz abym odchodził- szeptał urywanym głosem wprost do mojego ucha.- Ty i nasze maleństwo jesteście dla mnie wszystkim co mam, i nie chcę się z wami rozstawać... Ale jeśli tego byś chciała...- Nie pozwoliłam mu dokończyć zdania, bo czułam jak rozklejam się jeszcze bardziej.
-Nie musisz- Powiedziałam ledwo słyszalnym głosem, a gdyby nie panująca wokół cisza, pewnie nawet by tego nie usłyszał.
- Nigdy was już nie zostawię. Już się ode mnie nie uwolnicie. - Powiedział wtulając się w moje plecy. Nosem zaczął delikatnie trącać mój kark, składając na nim drobny pocałunek. Czując jego ręce przesuwające się po mojej talii, automatycznie odchyliłam się do tyłu, opierając się o niego całym ciałem, starając się w ten sposób zatopić jeszcze głębiej w jego ramionach. Na mój gest objął mnie jeszcze mocniej, a jego ciepłe i silne dłonie zjechały na mój brzuch szczelnie go zakrywając i delikatnie gładząc.
- Może wczoraj trochę przesadziłem, ale ty także nie jesteś bez winy- zaczął bardzo spokojnie, powoli się do mnie przy tym przybliżając. Każdy krok stawiał aż nadto ostrożnie, jakby bał się że jakikolwiek gwałtowniejszy ruch może mnie spłoszyć. - Ty też wczoraj powiedziałaś trochę za dużo- kontynuował, zatrzymując się w odległości kilku kroków ode mnie, zupełnie tak jakby chciał zostawić mi nieco wolnej przestrzeni, abym nie czuła się w jakikolwiek sposób przez niego osaczona- Wiem że obwiniasz mnie o to co się stało tamtego wieczoru, ale jestem pewny że do siebie samej też masz pretensje, może nie takie jak w stosunku do mnie, ale to już coś. Wiem że żałujesz tego co się stało, sama to wczoraj przede mną przyznałaś, ale wiedz że ja tego tak nie odczuwam, nie żałuję niczego, gdybym mógł cofnąć się w czasie zrobiłbym to, ale nie po to żeby to wszystko zmienić, nie dopuścić do tego co się wydarzyło, tylko po to aby móc zachować się inaczej, aby móc być z tobą od samego początku i dać ci poczucie że naprawdę cię kocham, bez względu na wszystko - Czułam jak moje oczy po tym szczerym i pełnym uczuć wyznaniu ze strony Gawryły powoli zachodziły łzami a oddech niekontrolowanie przyspieszył, moja dolna warga zaczęła drgać, a ja z trudem powstrzymywałam się od płaczu. Jeszcze nigdy nie słyszałam z jego ust tak poruszającego wyznania i nigdy nie przypuszczałabym że kiedykolwiek je usłyszę. Piotr widząc moją reakcję, na moment zamilkł, jednak po krótkiej chwili ciszy znów przemówił- Możesz mnie nienawidzić, rozumiem to, możesz czuć to samo w stosunku do naszego dziecka, ale ja wiem że tak naprawdę gdzieś w głębi siebie kochasz tę małą istotkę i tak samo jak ja próbujesz ją chronić.- tymi słowami trafił w samo sedno, może nie do końca miał rację z tym że ich nienawidzę, bo tak nie jest, ale co do reszty miał racje, nie powiedziałam tego na głos, ale taka jest prawda. Staram się dbać o nasze dziecko -nawet jeśli on interpretuje to inaczej- bo moim zadaniem przyszłej matki, jest dbanie o bezpieczeństwo tego, co w sobie noszę tuż pod sercem. Samotna łza spłynęła po moim policzku, a ja w końcu wydusiłam to czego byłam świadoma od samego początku, chodź nigdy jeszcze tego przed nikim nie przyznałam.
- Nie zasługuję na ciebie.- powiedziałam ledwo słyszalnym szeptem przez zaciśnięte gardło, nie sądziłam że wypowiedzenie tego na głos będzie aż tak trudne i bolesne. Dźwignęłam wzrok spoglądając na niego niepewnie przez zaszklone oczy, mimo że obraz był zamazany mogłam dostrzec że znów zmarszczył brwi wpatrując się we mnie z niedowierzaniem. Otworzył usta żeby coś powiedzieć, pewnie chciał wszystkiemu zaprzeczyć, zapewnić że to nie prawda i że nie powinnam tak myśleć, jednak nie pozwoliłam mu na to, dalej kontynuując swoją wypowiedź- Jesteś dla mnie za dobry, chociaż ja tyle razy cię krzywdziłam... Mówiłam rzeczy, których nigdy nie powinnam mówić.Robiłam rzeczy którymi cię raniłam, choć nie miałam ku temu powodów. Gdyby nie ja, byłbyś teraz o wiele szczęśliwszy z kimś innym... Nie musiałbyś tolerować mojego okropnego zachowania...
-To ja nie zasługuję na ciebie... Na was - zaoponował stanowczo, mówiąc to w ogóle się nie zawahał, jakby był zupełnie pewny tego co powiedział, tym razem to ja chciałam zaprzeczyć jednak nie dopuścił mnie do głosu- To ja krzywdziłem cię za każdym razem kiedy próbowałem udowodnić, że już nic między nami nie ma, to ja za każdym razem zostawiałem cię kiedy najbardziej mnie potrzebowałaś, to ja przestałem o ciebie walczyć, to ja chciałem wyjechać, to ja chciałem o tobie zapomnieć... Więc jeśli któreś z nas nie zasługuje na to drugie, to jestem to ja. Ty jesteś ideałem, a ja staję się kimś lepszym tylko wtedy gdy mam cię obok, bo bez ciebie jestem beznadziejny i do tej pory nie potrafię zrozumieć jak taka kobieta jak ty może być z kimś takim jak ja.
- Nie mów tak.- wycedziłam przez zaciśnięte gardło, mój głos był piskliwy jak jeszcze nigdy dotąd, a po moich policzkach mimowolnie zaczęły spływać strumienie słonych łez. Obiecałam sobie że będę nad sobą panować, ale po jego słowach moje plany spęzły na niczym, przestałam już się powstrzymywać przed ukazywaniem swoich emocji, pozwoliłam im sobą zawładnąć.
- Dlaczego nie? Przecież to prawda.- stwierdził. Z jego oczów zniknęły dawne iskierki szczęścia ustępując miejsca smutkowi.
- To nieprawda. A w dodatku brzmi jakbyśmy mieli się zaraz pożegnać- wcale nie chciałam tego powiedzieć. Ta myśl uformowała się w mojej głowie już kilka chwil temu, ale nie zamierzałam wypowiedzieć jej na głos. Piotr przeczesał dłonią włosy i uśmiechnął się do mnie bez cienia wesołości. Jego wzrok był intensywny, a tęczówki pociemniałe, pozbawione blasku.
-Bo to może być nasze pożegnanie... Tej nocy nie mogłem zasnąć, długo nad tym wszystkim myślałem... I jeżeli tego bardzo chcesz, to nie będę cię powstrzymywał, mimo tego, że bardzo cię kocham pozwolę ci odejść.- Mówił to tak, jakby każde z wypowiedzianych słów przeszywało go jak noże, a on sam miał się zaraz rozpłakać jak małe dziecko. Poczułam ogromny uścisk w sercu, który sprawił że zamarłam w bezruchu, nie potrafiąc wydusić z siebie ani jednego słowa, ani jednego najmniejszego dźwięku. Piotr widząc brak reakcji z mojej strony odwrócił się na pięcie, kierując się prosto w stronę wyjścia. Jego klatka piersiowa zaczęła się unosić o wiele szybciej, przez co wiedziałam że walczy z samym sobą, aby nie okazać słabości i pozwolić łzą wypłynąć.Wyszedł z kuchni zostawiając mnie samą z totalnym pobojowiskiem w głowie. Nagle zaczyna brakować mi powietrza. "To może być nasze pożegnanie" , "pozwolę ci odejść"- jego słowa wciąż kołatały mi się po głowie. Czy my właśnie się rozstaliśmy? Przecież to niemożliwe... A może jednak?. Ta myśl zadziałała na mnie tak trzeźwiąco jak kubeł zimnej wody wylany na głowę, momentalnie zrozumiałam co właśnie się dzieje, dlatego czym prędzej opuściłam kuchnie i ruszyłam w ślad za Gawryłą, weszłam niepewnie do salonu, jednak nikogo tam nie zastałam, swoje kroki od razu skierowałam w stronę sypialni.
Piotr stał przy szafie, wyciągając z niej swoje ubrania i niedbale wrzucając je do niewielkiej walizki. Na ten widok stanęłam jak wryta, rozdziawiając szeroko usta, nie wiedząc co mam w zaistniałej chwili powiedzieć. Mężczyzna najwidoczniej słysząc moje kroki spojrzał za siebie, lustrując mnie wzrokiem jak promieniami lasera. W jego oczach było widać ból, rozpacz, rezygnację. Jeszcze nigdy go takiego nie widziałam, był załamany. Na jego widok poczułam jak serce kraje mi się na milion plasterków.
-Jeśli chodzi o mieszkanie to nie musisz się tym martwić, zostawię je dla ciebie i dziecka, a sam coś wynajmę- rzucił obojętnie.
-Ale ja nie chcę twojego mieszkania, nie bez ciebie- momentalnie wybuchłam niekontrolowanym płaczem - Nie chcę żebyś odchodził- wyszeptałam przez łzy. Nie potrafiłam już się powstrzymywać, nawet nie próbowałam zapanować nad łzami, nie miałam już na to siły- Przepraszam za to co powiedziałam, za to jak się zachowałam... Nie powinnam tego robić... Proszę cię nie odchodź- to ostatnie wypowiedziałam błagalnie, zanosząc się przy tym głośnym płaczem i mimowolnie pociągając nosem.
-Myślałem że chcesz żebym odszedł- powiedział z wyrzutem, jednak widząc moje zapuchnięte i poczerwieniałe oczy oraz pokryte słonymi kropelkami policzki zaprzestał wrzucać ubrania do walizki, spojrzał na mnie z troską i znów się odezwał- Nie płacz... przepraszam że po raz kolejny cierpisz z mojej winy- głos mu się łamał. Podszedł do mnie żwawym krokiem, od razu chwytając mnie w swoje ramiona i przytulając się do mnie od tyłu, położył brodę na moim lewym ramieniu, poczułam jego przyśpieszony oddech na szyi. Momentalnie zaczął się spazmatycznie trząść, płakał. Robił to całkowicie bezgłośnie, a gdyby nie ruchy jego ciała przylegającego moich pleców, nie miałabym nawet pojęcia, że mu również puściły wszelkie hamulce, dając upust tłumionym dotąd emocją.- Nawet nie wiesz jak mi ulżyło na samą myśl, że jednak nie chcesz abym odchodził- szeptał urywanym głosem wprost do mojego ucha.- Ty i nasze maleństwo jesteście dla mnie wszystkim co mam, i nie chcę się z wami rozstawać... Ale jeśli tego byś chciała...- Nie pozwoliłam mu dokończyć zdania, bo czułam jak rozklejam się jeszcze bardziej.
-Nie musisz- Powiedziałam ledwo słyszalnym głosem, a gdyby nie panująca wokół cisza, pewnie nawet by tego nie usłyszał.
- Nigdy was już nie zostawię. Już się ode mnie nie uwolnicie. - Powiedział wtulając się w moje plecy. Nosem zaczął delikatnie trącać mój kark, składając na nim drobny pocałunek. Czując jego ręce przesuwające się po mojej talii, automatycznie odchyliłam się do tyłu, opierając się o niego całym ciałem, starając się w ten sposób zatopić jeszcze głębiej w jego ramionach. Na mój gest objął mnie jeszcze mocniej, a jego ciepłe i silne dłonie zjechały na mój brzuch szczelnie go zakrywając i delikatnie gładząc.
-Co robisz?- zapytałam zdziwiona tym gestem, ponieważ jeszcze nigdy wcześniej tego nie robił, po raz pierwszy dotykał mój niewielki brzuszek w taki sposób, zupełnie jakby chciał zakryć nasze dziecko przed wszystkimi , aby nie stała mu się krzywda.
-Trzymam w ramionach cały swój świat.- powiedział prosto do mojego ucha, zaciskając ramiona jeszcze mocniej wokół mojego ciała, nie pozostawiając między nami ani milimetra wolnej przestrzeni. W jego objęciach czułam się bezpiecznie. Dopiero wtedy zdałam sobie sprawę jak bardzo musi nas kochać.
-Trzymam w ramionach cały swój świat.- powiedział prosto do mojego ucha, zaciskając ramiona jeszcze mocniej wokół mojego ciała, nie pozostawiając między nami ani milimetra wolnej przestrzeni. W jego objęciach czułam się bezpiecznie. Dopiero wtedy zdałam sobie sprawę jak bardzo musi nas kochać.
Lekki melodramat i sugar sweet end... ugh
Wiem że uwielbiacie takie części...
Wiem że uwielbiacie takie części...
Dla mnie to była istna tortura i przejście przez męki,
No to teraz przeżyłam zaskoczenie. Tak szybko nowa część i do tego jaka. SUPER
OdpowiedzUsuńsuper plis nexta dzisiaj
OdpowiedzUsuńJestem w mega pozytywnym szoku, że tak szybko pojawił się next :D za początek chciałam juz cię zabić, ale za końcówkę Cię kocham!!! Liczę, że szybko pojawi się kolejna część, bo już się nie mogę doczekać co będzie dalej!! <3
OdpowiedzUsuńWspaniała część , takie uwielbiam najbardziej pełne miłości wyznania ich wielka miłość wspaniałe czekam na szybki next , jestem ciekawa czy dogadają się w sprawie pójścia Hany do pracy a nadopiekuńczy Piotr bardzo mi się podoba i oby taki pozostał ,ciekawa też jestem tego zbliżającego się wyjazdu do rodziców Piotra
OdpowiedzUsuńBardzo ucieszyłam się z tego, że dodałaś dzisiaj kolejny rozdział. Twoje wątpliwości, czy masz czytelników, rozbawiły mnie w ten zapracowany i zarówno leniwy poniedziałek. Na prawdę w to wątpisz?
OdpowiedzUsuńGdy czytałam rozdział, wszystko było okej, jednak po przemyśleniu mam kilka rozbieżności. Zastanawiam się, czy związki tak wyglądają. Jednak są to dorośli ludzie i czy dobrowolny związek dwojga ludzi po jednej mocniejszej wymianie zdań może zawisnąć na włosku? Aż tak, ludzie nie są stabilni emocjonalnie? Porywczość, uczuciowość i tchórzostwo? Nie wydaję mi się, żeby od razu chowano głowę w piasek i przysłowiowe "zabieram zabawki z tej piaskownicy". Słowa, które padły - mądre, przemyślane, ważne. Tylko fakt, wyprowadzki. To powoduję, że oni prędzej czy później nie wytrzymają. Rozlecą się, a ich wspólne szczęście skończy w miazgach. Przecież w końcu kiedyś ktoś nie wyciągnie pierwszy ręki do zgody.
Koniec mojego marudzenia.
Oczywiście czekam na dalsze losy.
PS. Zauważyłam, że tworzysz coraz lepsze opisy. Mimo, że stwierdziłaś, że ciężko pisze ci się takie momenty - to emocję było czuć. :)
Czytelnicy... szczerze powiedziawszy: to tak, zaczynam wątpić z powodu statystyk które ostatnio coraz gorzej wyglądają i coraz mniejszej liczbie wyświetleń postów.
UsuńCo do samego opowiadania i wątku wyprowadzki chodziło głównie o to, że Hana podczas kłótni dnia poprzedniego, mówiąc, że żałuje tego co się stało, określiła to tak jakby była zmuszona do bycia z Piotrem tylko ze względu na dziecko. W tej części ze względu na to co działo się w poprzednim "rozdziale" starałam się w pewnym stopniu uchwycić tok myślenia mężczyzny tzn. skoro ona mówiąc to co powiedziała daje mi jasny komunikat że wcale nie chciała tego związku, to może lepiej dać jej spokój i odejść. Stąd właśnie wynikła inicjatywa wyprowadzki i reakcja na źle zinterpretowane zachowanie Hany - brak reakcji z jej strony- które odebrał jako kompletną obojętność, chodź tak na prawdę ona była w szoku, wręcz osłupiała, dlatego się nie odezwała.
Oczywiście nikomu nie narzucam takiej wersji, to była tylko moja wizja, a każdy ma prawo interpretować to inaczej. Jeżeli odebrałaś to inaczej, nie ma sprawy, to twoja opinia i wcale nie jest błędna, każdy z nas odczytuje różne rzeczy na różne sposoby co nie oznacza że robi to źle lub gorzej. Chyba już za bardzo mieszam... więc będzie lepiej jak już skończę ten swój zawiły wywód
super cześć czekam na nastepną
OdpowiedzUsuńMasz racje uwielniam takie czesci ! A koncowka to juz wogole !!!! Czekam na nastepna czesc
OdpowiedzUsuńAle są wierni czytelnicy w końcu liczy się jakość nie ilość :) a co do Opo wspaniałe doskonale pokazałaś ich wielka miłość brakowało mi tego właśnie czekam teraz na szybki next i to czy i w.jakich granicach piotr pozwoli hanie pracować he nadopiekunczosc Piotra mimo wszystko powinnaś zostawić uroczo będzie zobaczyć hane donsającą się jak małe dziecko ale idącą na małe kompromisy proszę napisz szybko nexta
OdpowiedzUsuńsuper ! <3 i zapraszam do siebie :))
OdpowiedzUsuń1. http://hapi-love.blogspot.com/
2. http://before-you-say.blogspot.com/
o jak super, że tak szybko pojawiła się kolejna częśc!
OdpowiedzUsuńmam taką prosbe, dało by sie minimalnie powiększyc czcionke? jakos tak oczy mnie bolą jak czytam ;D
treśc super, utwierdzili się w przekonaniu jak bardzo się kochają, nie probuj tego psuc ;D
czekam na kolejne
alex.
część super aż miło się czyta, czekamy na szybkiego nexta
OdpowiedzUsuńJakie słodkie. Naprawdę myslalam, że to już ich koniec... Ty, ty, ty kochana umieszczono namotac w glowie
OdpowiedzUsuńSwietne i really, really sweet :* <3
OdpowiedzUsuńZ niecierpliwością czekam na kolejną część!
OdpowiedzUsuńCuuudwone!! Każda twoja część coraz lepsza! Jestes wspaniała! <3
OdpowiedzUsuńSuper część. Oczywiście, że masz mnóstwo czytelników. Czekamy na next.
OdpowiedzUsuńCześć świetnie napisana. Czekamy na szybciutkiego
OdpowiedzUsuńNexta
Slodkieee!
OdpowiedzUsuńKocham to jak piszesz ❤❤Z niecierpliwością czekam na next ��
OdpowiedzUsuńCudowne ja płakałam czekam na następna część
OdpowiedzUsuńCzekamy na Nexta. Proszę dodaj coś jeszcze dzisiaj.
OdpowiedzUsuńI jak ci się piszę kolejny rozdział?
OdpowiedzUsuńSpodziewać się czegoś niedługo?
@Gośka Pomarańcza: do soboty jestem w szpitalu więc najwcześniej w niedzielę
OdpowiedzUsuńto dużo zdrowia życzę i czekam na rozdziały
UsuńBardzo pozytywna część, widać jak wielki masz talent i mam nadzieję, że wkrótce dodasz kolejną część, bo jak widzisz my z niecierpliwością czekamy :)
OdpowiedzUsuń