-Dzięki z pomoc-
odparłam po dłuższej chwili, gdy w końcu powróciły moje
umiejętności werbalne wraz z odrobiną racjonalnego myślenia. Znów
spanikowałam a w konsekwencji nie powiedziałam tego co chciałam.
„Dzięki za pomoc”- no świetnie, niczego lepszego nie mogłaś
wymyślić- wciąż karciłam się w myślach, co musiało dość
dziwnie wyglądać gdyż kąciki jego ust uniosły się, przez co od
razu mogłam stwierdzić że jest rozbawiony. W jednej chwili oblałam
się rumieńcem, na co on jedynie dość specyficznie zmarszczył
brwi...taa... to właśnie była jedna z tych dość dziwnych
sytuacji w których nigdy nie wiadomo o co chodzi... Nie chcąc
dłużej tego ciągnąć opuściłam pomieszczenie wcześniej
rzucając w jego stronę szybkie „pa”. Po wyjściu z bloku od
razu udałam się do swojego gabinetu, na oddziale jak i w całym
szpitalu panował spokój więc od razu mogłam stwierdzić że jest
już dosyć późno, a co za tym idzie mój dyżur już jakiś czas
temu dobiegł końca. Szybko pozbierałam swoje rzeczy, przebrałam
się i pognałam w stronę wyjścia, wcześniej sprawdzając godzinę,
dochodziła 20, co oznacza iż swoją pracę skończyłam dobre 4
godziny temu... A niby miałam się oszczędzać... ciekawe jak,
jeżeli jestem lekarzem, a w tym zawodzie nigdy nie wiadomo co może
się zdarzyć...
Właśnie
opuściłam szpital, do moich nozdrzy dotarło mroźne zimowe
powietrze. Na zewnątrz było już ciemno, co jak na początek marca
jest dość normalne. Na zewnątrz wszystko było przykryte białym
puchem, więc mogłam stwierdzić iż tego dnia również padał
śnieg, o dziwo tego roku zima dość długo trzyma i najwyraźniej
nie ma zamiaru tak prędko odpuścić. Szybko wsiadłam do auta,
rzuciłam torebkę na siedzenie pasażera i przekręciłam kluczyk w
stacyjce, jakie było moje zdziwienie gdy samochód nie odpalił,
jednak nie zniechęciło mnie to i ponowiłam próbę, która również
zakończyła się niepowodzeniem, po kilku kolejnych kończących się
tak samo, zdenerwowana wysiadłam z pojazdu jednocześnie narzekając
i klnąc pod nosem. Pospiesznie otworzyłam maskę, próbując
dowiedzieć się dlaczego moja bryka nie chce odpalić, jednak nic
nie rozumiałam z tych wszystkich przewodzików, części i kabelków,
więc równie szybko zamknęłam ją z impetem. Zrezygnowana oparłam
się samochód rozmyślając nad tym co teraz zrobić i właśnie
wtedy mnie olśniło... no tak, pewnie akumulator znowu padł-
stwierdziłam, dumna z tego iż stosunkowo szybko skojarzyłam fakty,
odwróciłam się z powrotem przodem do pojazdu, po czym po raz
kolejny otworzyłam pokrywę. Bez najmniejszych problemów odnalazłam
to czego szukałam, lecz tu zaczęły się schody... jak wyciągnąć
to ustrojstwo i który kabelek odpiąć.... no dobra jakoś sobie
poradzimy... Podwinęłam rękawy, aby przypadkiem się nie ubrudzić,
wypięłam wszystkie kable jakie tylko znajdowały się w pobliży
owej skrzynki, i lekko pociągnęłam ją do góry, jednak ona nadal
nie drgnęła. Po prostu świetnie.
Teraz to byłam wściekła, przez co pod wpływem jakiegoś dziwnego
impulsu kopnęłam w jedną z opon pojazdu.
-No pani doktor,
nie ładnie tak dewastować- usłyszałam za sobą tak dobrze mi
znany głos, wspaniale, jeszcze tylko go tutaj brakowało, od
niechcenie spojrzałam za siebie a moim oczom ukazała się
roześmiana twarz Gawryły- znowu nie chce odpalić? - zapytał po
chwili, podchodząc jeszcze bliżej.
-mhm- westchnęłam
wzruszając przy tym ramionami
-Może ci pomóc-
zaproponował, gdy staliśmy już twarzą w twarz.
-Nie dzięki, dam
sobie radę – odparłam bez namysłu, to miłe że zaproponował
pomoc która akurat była mi trochę potrzebna, ale nie chciałam po
raz kolejny go „wykorzystywać”, stwierdziłam że wolę poradzić
sobie sama, bez względu na to ile czasu mi to zajmie.
-Właśnie widzę-
dalej ciągnął temat, jednocześnie zaglądając mi przez ramie do
wnętrza maski mojego samochodu, czym nieco mnie zirytował-jak na
moje oko to chodziło tylko o akumulator, ale teraz... teraz to
będziesz musiała oddać je do mechanika- dodał po chwili jeszcze
bardziej rozbawiony, mierząc mnie wzrokiem od góry do dołu.
-Co ?- prawie
wykrzyczałam- jak to oddać do mechanika przecież to tylko
akumulator- powtórzyłam po nim gdyż nie byłam pewna czy dobrze
zrozumiałam to co przed chwilą do mnie powiedział. Teraz to ja
zmierzyłam go wzrokiem.
- Wypięłaś
wszystkie możliwe kable...-odparł przez śmiech, dość
specyficznie kręcąc przy tym głową.- Nie mam pojęcia który
gdzie przypiąć więc potrzebny jest fachowiec, nawet znam takiego
jednego mogę dać ci numer-zaproponował na co posłałam mu jedynie
ciepły uśmiech mimo iż wcale nie było mi do śmiechu. No bo cóż
innego miałam zrobić?
-Masz jak wrócić
do domu? - zapytał po chwili z ogromną troską, co było do niego
zupełnie niepodobne.
-Pojadę
taksówką-wymamrotałam
-Daj spokój
przecież mogę cię podwieźć- odparł, jednocześnie chwytając
mnie za rękę i ciągnąc w stronę swojego auta... no to się
wkopałam, po prostu świetnie... nawet nie protestowałam gdyż
wiedziałam że to i tak nie ma sensu. Po krótkiej chwili
znaleźliśmy się w jego samochodzie i odjechaliśmy spod szpitala.
Między nami panowała cisza przerywana jedynie przez radio. Co
chwile spoglądaliśmy na siebie ukradkiem i wymienialiśmy
uśmieszki. Po ponad 20 minutowej jeździe dojechaliśmy pod mój
blok. Gawryło od razu wysiadł z auta i otworzył mi drzwi
podając przy tym
rękę aby pomóc mi wysiąść, przez moment zawahałam się, czy
ją ująć, jednak szybko się namyśliłam i skorzystałam z
oferowanej pomocy. Znów stanęliśmy naprzeciwko siebie.
-Może wejdziesz
na górę?- zaproponowałam, na co chirurg twierdząco skinął
głową. Po chwili staliśmy już pod drzwiami mojego mieszkania, a
ja nerwowo grzebałam w torebce szukając kluczy, które chyba
specjalnie schowały się w najgłębszym zaułku mojej torebki tak
abym nie mogła ich znaleźć. Po długich poszukiwaniach, w końcu
udało mi się je odnaleźć, pośpiesznie wyciągnęłam je z
torebki i kiedy już miałam włożyć je do zamka od drzwi jak na
złość musiały wypaść mi z ręki. Obydwoje się po nie
schyliliśmy i wtedy nasze dłonie natknęły się na siebie, przez
co obydwoje dźwignęliśmy wzrok, właśnie wtedy nasze spojrzenia
się spotkały. Zamarłam. Gawryło jedną ręką chwycił klucze
natomiast drugą ujął mój podbródek. Kciukiem musnął moją
dolną wargę, głośno wciągając przy tym powietrze. Spojrzał mi
prosto w oczy, a ja o dziwo nie uciekłam spojrzeniem... W mojej
głowie zapanowała pustka a zdolność racjonalnego myślenia
odeszła gdzieś w niepamięć. Piotr lekko się nade mną nachylił,
nasze usta dzieliły milimetry, czułam na sobie jego spokojny i
ciepły oddech. Poczułam dość specyficzny żar w podbrzuszu, o
który już tak dawno mi nie towarzyszył, że zdążyłam nawet o
nim zapomnieć, jedyne czego teraz pragnęłam to poczuć jego usta
na swoich. W myślach błagałam aby w końcu mnie pocałował, gdyż
ja byłam jak sparaliżowana, nie mogłam się poruszyć...
W tym właśnie
momencie drzwi mojego mieszkania otworzyły się a naszym oczom
ukazał się Olszewski. W jednej chwili odskoczyliśmy od siebie jak
poparzeni, na co Kuba obdarzył nas dość przenikliwym i pytającym
spojrzeniem, w jednej chwili zrobiłam się czerwona, przez to całe
zajście czułam się jak jakaś nastolatka przyłapana przez
rodziców... Piotr najwyraźniej chcąc wybrnąć z tej dość
niezręcznej sytuacji jak gdyby nigdy nic podał mi klucze, za co
podziękowałam mu jednym ze swoich krzywych uśmieszków, w tej
chwili miałam ochotę go zabić. Dosłownie !
-To ja już może
pójdę- dopowiedział po chwili, zwracając się na pięcie. Znów
byłam rozdarta. Mój umysł krzyczał za nim aby został, natomiast
usta wciąż milczały. W tej chwili byłam wściekła, lecz nie
wiedziałam na kogo najbardziej na siebie bo nie wykorzystałam
takiej okazji, na Piotra który nadzwyczajnie w świecie uciekł, czy
może na Jakuba który nam przeszkodził. To wszystko jest jakieś
chore, a ja znów nie wiem co mam z tym wszystkim zrobić, co gorsza
sama nie wiem czego tak na prawdę chcę...
Komentujcie
Zachęcamy również do przeczytania naszej jednoczęściówki :
Aha i zaglądajcie również do zakładki Bohaterowie,
która wraz z pojawieniem się nowych postaci będzie się rozrastać... ;)
kurcze a już myślałam że sie pocałują :D czekam na next a i na niespodzianke :D
OdpowiedzUsuńNo nareszcie :). Myślałąm, że sięnie doczekam nexta. Tylko szkoda, że Hana znowu nie powiedziała mu o ciaży...
OdpowiedzUsuńSuper :)
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńUwielbiam <3
OdpowiedzUsuńwiedziałam że mu nie powie.
OdpowiedzUsuńno nie, ja chcę nexta szybko!!!!!!!!!!!!!!!
OdpowiedzUsuńŚwietna część!
OdpowiedzUsuńNie no jak ? Ja się pytam jakim prawem się nie pocałowali ?o.o
OdpowiedzUsuńTo gdzie ta niespodzianka i następna część opowiadania? Podoba mi sie wasze opowiadanie, jednak szkoda ze rzadko sie części pojawiają
OdpowiedzUsuńGenialne! :*
OdpowiedzUsuńboskie dajcie jakiegoś hota :)
OdpowiedzUsuń