Zaparkowałam pod swoim dawnym blokiem, wysiadłam z auta i z trzaskiem zamknęłam drzwi, wcześniej zgarniając torebkę z tylnego siedzenia. Wyprostowałam się, spoglądając na tak dobrze znaną mi okolicę i wzięłam głęboki oddech, po czym powoli wypuszczając powietrze z płuc ruszyłam przed siebie. Pewnym krokiem przemierzałam chodnik, powtarzając sobie w myślach że dam sobie radę. Zatrzymałam się przed drzwiami bloku i dźwigając dłoń aby wstukać kod do domofonu. Na moment się zawahałam. Jak to leciało?- zamamrotałam pod nosem próbując sobie przypomnieć ciąg cyfr tworzących hasło. 4-3-2-7, a jednak pamiętam. Pospiesznie wstukałam kod, a po chwili rozległ się cichy brzęk oznaczający iż drzwi zostały odblokowane i mogę wejść do budynku.Szybko przemierzyłam schody przeskakując po dwa na raz i po chwili stałam już przed swoim dawnym mieszkaniem. Pewnym ruchem zapukałam do drzwi. Nie minęło wiele czasu nim otworzyły się przede mną otworem, a moim oczom ukazał się jak zawsze radosny Kuba. Wystarczyło tylko jedno spojrzenie i sama poczułam się weselsza.
-Hej, wchodź.- powiedział na wstępie, z ogromnym uśmiechem na ustach, teatralnym gestem zapraszając mnie do środka, jednocześnie szerzej otwierając drzwi i odsuwając się nieco do tyłu, aby móc przepuścić mnie w przejściu.
-Hej- odparłam odwzajemniając uśmiech, a następnie przekraczając próg pocałowałam go w policzek. Kuba momentalnie się zarumienił, jednak dla mnie - wbrew temu co on sobie pomyślał- był to jedynie, niewinny, przyjacielski gest na powitanie.
Stanęłam w przedpokoju rozglądając się uważnie po pomieszczeniu. Niewiele się tu zmieniło od mojej ostatniej wizyty, właściwie poza tym że w mieszkaniu pojawiło się kilka osobistych przedmiotów nowego właściciela, takich jak ramki ze zdjęciami i pamiątki z podróży, nic się nie zmieniło. Wnętrze było schludne, zadbane, gruntownie wysprzątane, w mieszkaniu nigdy nie było tak czysto, nawet gdy w nim mieszkałam, gdyż zwykle nie zawracałam sobie głowy porządkami, czy podobnymi rzeczami którymi powinny zajmować się kobiety, raczej marna była ze mnie pani domu... Jednak teraz to zaczyna się zmieniać, oczywiście na dobre. Zdjęłam kurtkę, a następnie podając ją Olszewskiemu ruszyłam w stronę salonu. Tam także niewiele uległo zmianie, jedynie poszewki poduszek leżących na sofie zmieniły swoje barwy z odcieni żółci w nieco bardziej stonowane szarości, a ze stolika do kawy zniknęły kremowe, ażurowe serwetki, a ich miejsce zastąpiły duże, solidne, korkowe podkładki pod kubki. Takie drobne detale, a jednak sprawił że wnętrze stało się nieco bardziej męskie i wyraziste.
-Kawy pewnie nie pijesz, więc hmm... herbaty?- zapytał wchodząc do salonu i kierując się od razu do kuchni.
-Bardzo chętnie- odparłam z ogromnym uśmiechem przyklejonym na usta. Kuba skinął głową i zniknął za drzwiami kuchni. Nie zastanawiając się już ani chwili dłużej usiadłam na kanapie, aby tam spokojnie poczekać na powrót mojego towarzysza, wtedy moją uwagę przykula pozłacana ramka ze zdjęciem stojąca na komodzie wraz z telewizorem, w niewielkiej od niego odległości. Wstałam z miejsca, podchodząc bliżej a następnie biorąc ją do ręki. Na fotografii był Kuba i jakaś blondynka, miała około 30 lat, szare oczy i promienny uśmiech. Była ładna, nawet bardzo. Oboje byli roześmiani, wpatrzony w sobie jak w obrazki. Stali na plaży, objęci, za plecami mając rozciągający się błękit morza. Wyglądali na zakochanych i szczęśliwych, chyba byli parą. Do pokoju wszedł Kuba z dwoma kulkami panującej herbaty. Momentalnie Odwróciłam się za siebie, machinalnie chowając ramkę za plecami. Olszewski odstawił naczynia na stolik do kawy i podszedł do mnie. Nim się zorientowałam zabrał mi z rąk zdjęcie i spojrzał na mnie pytająco. Od razu zrobiło mi się głupio przez co na moją twarz od razu wpełzł rumieniec.
-Przepraszam. Nie chciałam być wścibska. - Powiedziałam skonsternowana, spuszczając wzrok na podłogę. - Po pprostu sie-siedziałam na kanapie i tto zdjęcie zwróciło moją uwagę, nie wwiem co pprzyszło mi do głowy, byłam ciekawa, nie powinnam...- zaczęłam się tłumaczyć jednocześnie się przy tym jąkając i plącząc w swoich wyjaśnieniach. Coraz bardziej się rumieniąc, byłam czerwona jak burak, moja twarz dosłownie płonęła, a ja nie byłam w stanie nad tym zapanować.
-Nic się nie stało... w porządku... -Powiedział spokojnie, odkładając jednocześnie fotografię na miejsce i lustrując mnie wzrokiem.- Pewnie cię zastanawiasz kto jest na tym zdjęciu...- westchnął od niechcenia, wyczułam jak atmosfera między nami gęstnieje, pewnie nie chciał o tym gadać, więc aby nieco rozluźnić stosunki, wzruszyłam niewinnie ramionami i dodałam.
- Jeśli nie chcesz nie musisz mi mówić.- wydusiłam z siebie, jednak mówiłam tak cicho, że gdyby nie stał zaraz naprzeciwko mnie zapewne by tego nie usłyszał. Byłam zażenowana i cholernie zła na siebie że w ogóle dopuściłam do takiej sytuacji
-To długa i nieciekawa historia. Może dlatego że nie kończy się happy end'em- to ostanie zdanie wymamrotał pod nosem, bardziej do siebie niż do mnie. Spojrzałam na niego niepewnie, wyraźnie posmutniał, widocznie wspomnienia związane z tą kobietą były wciąż bardzo świeże i bolesne. Byłam bardzo ciekawa kim ona może być, ale nie chciałam go o to wypytywać, gdyby chciał sam pewnie by mi o tym opowiedział. Nie wiedziałam co powiedzieć żeby jeszcze bardziej nie pogorszyć sytuacji
-Bardzo mi przykro... naprawdę...- to było jedyne co przyszło mi na myśl w obecnej chwili. Na moje słowa Jakub tylko kiwnął głową bez żadnych emocji i usiadł na kanapie. Nie zastanawiając się dłużej ruszyłam za nim, a następnie usiadłam na fotelu naprzeciw niego. Przez chwile siedzieliśmy naprzeciw bezsensownie się na siebie gapiąc.
- Więc o czym chciałaś pogadać?- zaczął rozmowę dopiero po pewnym czasie. Głos miał spokojny i opanowany, najwidoczniej weszliśmy na neutralny grunt, świadomość tego pomogła mi się nieco rozluźnić.
-Mam do ciebie prośbę...- zaczęłam niepewnie, spoglądając przy tym na niego badawczo, jednak brak jakiejkolwiek reakcji z jego strony uświadomił mi że mam kontynuować. -Za dwa tygodnie razem z Piotrem muszę wyjechać na kilka dni do Gdyni i w związku z tym mam do ciebie prośbę: mógłbyś przez ten czas zaopiekować się Maksem?- rzuciłam błagalnie
-W sensie że mam zająć się przez te kilka dni waszym zwierzątkiem?- momentalnie się rozpogodził- Nie ma sprawy, bardzo chętnie, jak duży jest? - kontynuował rozbawiony, jednak ja wyłączyłam się zaraz po "zwierzątko" kompletnie zbił mnie tym z tropu, przez co nie byłam w stanie nawet zaprzeczyć. Krótkie "co?" to było jedyne co udało mi się z siebie wydusić.
-No Maks wasz pies/ kot/ królik/ papuga czy jeszcze coś innego. Pytałem jaki jest duży.- odpowiedział Olszewski spoglądając na mnie przy tym jak na idiotkę, która nie wie o czym się do niej mówi, ale to nie moja wina że wziął Maksa za nasze zwierzątko, po prostu mnie tym zaskoczył. Zmieszana przeczesałam dłonią włosy.
-Nasz pies/ kot/ królik/ papuga czy jeszcze coś innego ma 19 lat i jest bratem Piotra- odparłam gdy tylko doszłam do siebie. Musiałam wyprowadzić go z błędu. Jednak on po moich słowach zamiast cokolwiek powiedzieć zrobił jeszcze większe oczy i gapił się na mnie jakbym przyleciała z kosmosu, nie miałam pojęcia o co tym razem mu chodzi. Dopiero po chwili się odezwał
-Ooook... -specjalnie przeciągnął to słowo, nadal patrząc na mnie jak na kosmitę- Słyszałem, że często traktuje się pupili jak członków rodziny, no ale bez przesady... - rzucił z wyraźnym oburzeniem, a ja na jego słowa momentalnie wybuchłam donośnym śmiechem. Jego tok myślenia po prostu zwalił mnie z nóg. Minęło trochę czasu nim się opanowałam.
-Maks jest człowiekiem i PRAWDZIWYM bratem Piotra- powiedziałam wciąż jeszcze usiłując stłumić śmiech, jednak starałam się być poważna. Kuba po mojej wypowiedzi był już kompletnie zbity z tropu.
-On ma 19 lat? - wybełkotał dopiero po dłuższej chwili zastanowienia. Widocznie potrzebował nieco czasu aby ułożyć to sobie w głowie, ale jeszcze nie do końca łapał sens mojej wypowiedzi. W odpowiedzi jedynie przytaknęłam, więc mężczyzna postanowił kontynuować - Więc skoro jest pełnoletni to po co wam do niego "niania" ?- dopytywał dalej, chyba jeszcze nie wszystko ułożyło mu się w jedną, logiczną i spujną całość, dlatego też postanowiłam mu nieco pomóc.
-Owszem jest dorosły, ale cholernie nieodpowiedzialny, od zbyt wielkiej swobody robi głupie rzeczy i pakuje się w naprawdę niemałe kłopoty, dlatego boimy się go zostawić na tydzień bez opieki... stąd też moja prośba.- wyjaśniłam na jednym wdechu. Olszewski zmarszczył brwi, wyglądał jakby intensywnie nad tym myślał i rozważał wszystkie "za" i "przeciw". W końcu po 10 minutach milczenia się odezwał. Najwidoczniej podjęcie decyzji nie było aż takie proste jak się wydawało.
-Zgoda, ale... - zawahał się na moment, najwidoczniej myśląc nad właściwym doborem słów
-Ale...- chwyciłam go za słówko, jednocześnie go tym ponaglając.
-Ale, nie za darmo...- odparł tajemniczo, uśmiechając się przy tym cwaniacko, przez co zaczęłam obawiać się jego odpowiedzi.
- To znaczy?- dopytywałam, coraz bardziej zaniepokojona. Po moich słowach Kuba nachylił się w moją stronę, następnie przybliżając swoje usta do mojego ucha powiedział konspiracyjnym szeptem.
- Pomożesz mi spławić tą twoją byłą sąsiadkę spod 5- momentalnie oboje wybuchliśmy śmiechem. - Mówię serio, co chwile do mnie przychodzi, myślę że chyba się we mnie zakochała, w sumie to się jej nie dziwie, też się sobie podobam, ale zaczynam się już jej bać... - dodał gdy nieco się opanowaliśmy.
-Coś wymyślę... - zachichotałam w odpowiedzi - Umowa stoi ?- dodałam, wyciągając jednocześnie w jego stronę dłoń.
-Stoi, wspólniku. - odparł ściskając moja rękę.
-W takim razie podrzucę ci go pod koniec przyszłego tygodnia a wtedy razem obmyślimy jakiś plan.- zapewniłam.
Później gadaliśmy jeszcze dłuższą chwilę na tematy, które akurat wpadały nam do głowy, poruszyliśmy także kwestię pracy i mojego ewentualnego powrotu do zawodu w najbliższych dniach/ tygodniach. To właśnie wtedy uświadomiłam sobie, że stęskniłam się już nieco za szpitalem i chcę już wrócić do pracy. Nie mam zamiaru przesiedzieć całej ciąży w domu bo chyba zwariuję. Potrzebuję kontaktów z ludźmi, a nie ciągłego siedzenia przed telewizorem. Obiecałam sobie, że jak tylko Piotr wróci z dyżuru porozmawiam z nim na ten temat.
-Wróciłem- krzyknął w progu, jednocześnie wrzucając swoje klucze do koszyczka stojącego na niewielkiej szafce przy drzwiach. Spojrzeliśmy na zegarek. Było kilka minut po 20, mówił że nie trzeba go odbierać i że wróci autobusem, więc powinien być dopiero po 21, dlatego też zdziwił mnie fakt że zjawił się ponad godzinę wcześniej. Piotr chyba podłapał mój tok myślenia, ponieważ od razu włączył się do rozmowy.
-Ola cię przywiozła? - zapytał zaciekawiony. Maks na jego słowa nieco się skrzywił, ściągnął kurtkę i ruszając do swojego pokoju odparł.
-Nie, wróciłem motorem- rzucił na odczepne.
-Czekaj !! Jakim motorem !? - zawołał za nim zdezorientowany i zaskoczony Piotr. Mnie jego odpowiedź również zdziwiła, przecież on nie miał żadnego motoru, przynajmniej ja tego nie wiedziałam, a sądząc po minie mojego ukochanego on też pewnie nie był tego świadomy. Po jego słowach Maks zatrzymał się w pół kroku, stając jednocześnie w drzwiach pomieszczenia, odwrócił się do nas przodem a następnie wypuszczając powietrze z płuc rzucił.
-Swoim.- zaraz po tym usłyszeliśmy trzask zamykanych drzwi, a chłopak zniknął w swoim pokoju. Jedyne co teraz chodziło mi po głowie, to skąd wziął ten przeklęty motor i czy przypadkiem znów się w coś nie wpakował.
-Hej, wchodź.- powiedział na wstępie, z ogromnym uśmiechem na ustach, teatralnym gestem zapraszając mnie do środka, jednocześnie szerzej otwierając drzwi i odsuwając się nieco do tyłu, aby móc przepuścić mnie w przejściu.
-Hej- odparłam odwzajemniając uśmiech, a następnie przekraczając próg pocałowałam go w policzek. Kuba momentalnie się zarumienił, jednak dla mnie - wbrew temu co on sobie pomyślał- był to jedynie, niewinny, przyjacielski gest na powitanie.
Stanęłam w przedpokoju rozglądając się uważnie po pomieszczeniu. Niewiele się tu zmieniło od mojej ostatniej wizyty, właściwie poza tym że w mieszkaniu pojawiło się kilka osobistych przedmiotów nowego właściciela, takich jak ramki ze zdjęciami i pamiątki z podróży, nic się nie zmieniło. Wnętrze było schludne, zadbane, gruntownie wysprzątane, w mieszkaniu nigdy nie było tak czysto, nawet gdy w nim mieszkałam, gdyż zwykle nie zawracałam sobie głowy porządkami, czy podobnymi rzeczami którymi powinny zajmować się kobiety, raczej marna była ze mnie pani domu... Jednak teraz to zaczyna się zmieniać, oczywiście na dobre. Zdjęłam kurtkę, a następnie podając ją Olszewskiemu ruszyłam w stronę salonu. Tam także niewiele uległo zmianie, jedynie poszewki poduszek leżących na sofie zmieniły swoje barwy z odcieni żółci w nieco bardziej stonowane szarości, a ze stolika do kawy zniknęły kremowe, ażurowe serwetki, a ich miejsce zastąpiły duże, solidne, korkowe podkładki pod kubki. Takie drobne detale, a jednak sprawił że wnętrze stało się nieco bardziej męskie i wyraziste.
-Kawy pewnie nie pijesz, więc hmm... herbaty?- zapytał wchodząc do salonu i kierując się od razu do kuchni.
-Bardzo chętnie- odparłam z ogromnym uśmiechem przyklejonym na usta. Kuba skinął głową i zniknął za drzwiami kuchni. Nie zastanawiając się już ani chwili dłużej usiadłam na kanapie, aby tam spokojnie poczekać na powrót mojego towarzysza, wtedy moją uwagę przykula pozłacana ramka ze zdjęciem stojąca na komodzie wraz z telewizorem, w niewielkiej od niego odległości. Wstałam z miejsca, podchodząc bliżej a następnie biorąc ją do ręki. Na fotografii był Kuba i jakaś blondynka, miała około 30 lat, szare oczy i promienny uśmiech. Była ładna, nawet bardzo. Oboje byli roześmiani, wpatrzony w sobie jak w obrazki. Stali na plaży, objęci, za plecami mając rozciągający się błękit morza. Wyglądali na zakochanych i szczęśliwych, chyba byli parą. Do pokoju wszedł Kuba z dwoma kulkami panującej herbaty. Momentalnie Odwróciłam się za siebie, machinalnie chowając ramkę za plecami. Olszewski odstawił naczynia na stolik do kawy i podszedł do mnie. Nim się zorientowałam zabrał mi z rąk zdjęcie i spojrzał na mnie pytająco. Od razu zrobiło mi się głupio przez co na moją twarz od razu wpełzł rumieniec.
-Przepraszam. Nie chciałam być wścibska. - Powiedziałam skonsternowana, spuszczając wzrok na podłogę. - Po pprostu sie-siedziałam na kanapie i tto zdjęcie zwróciło moją uwagę, nie wwiem co pprzyszło mi do głowy, byłam ciekawa, nie powinnam...- zaczęłam się tłumaczyć jednocześnie się przy tym jąkając i plącząc w swoich wyjaśnieniach. Coraz bardziej się rumieniąc, byłam czerwona jak burak, moja twarz dosłownie płonęła, a ja nie byłam w stanie nad tym zapanować.
-Nic się nie stało... w porządku... -Powiedział spokojnie, odkładając jednocześnie fotografię na miejsce i lustrując mnie wzrokiem.- Pewnie cię zastanawiasz kto jest na tym zdjęciu...- westchnął od niechcenia, wyczułam jak atmosfera między nami gęstnieje, pewnie nie chciał o tym gadać, więc aby nieco rozluźnić stosunki, wzruszyłam niewinnie ramionami i dodałam.
- Jeśli nie chcesz nie musisz mi mówić.- wydusiłam z siebie, jednak mówiłam tak cicho, że gdyby nie stał zaraz naprzeciwko mnie zapewne by tego nie usłyszał. Byłam zażenowana i cholernie zła na siebie że w ogóle dopuściłam do takiej sytuacji
-To długa i nieciekawa historia. Może dlatego że nie kończy się happy end'em- to ostanie zdanie wymamrotał pod nosem, bardziej do siebie niż do mnie. Spojrzałam na niego niepewnie, wyraźnie posmutniał, widocznie wspomnienia związane z tą kobietą były wciąż bardzo świeże i bolesne. Byłam bardzo ciekawa kim ona może być, ale nie chciałam go o to wypytywać, gdyby chciał sam pewnie by mi o tym opowiedział. Nie wiedziałam co powiedzieć żeby jeszcze bardziej nie pogorszyć sytuacji
-Bardzo mi przykro... naprawdę...- to było jedyne co przyszło mi na myśl w obecnej chwili. Na moje słowa Jakub tylko kiwnął głową bez żadnych emocji i usiadł na kanapie. Nie zastanawiając się dłużej ruszyłam za nim, a następnie usiadłam na fotelu naprzeciw niego. Przez chwile siedzieliśmy naprzeciw bezsensownie się na siebie gapiąc.
- Więc o czym chciałaś pogadać?- zaczął rozmowę dopiero po pewnym czasie. Głos miał spokojny i opanowany, najwidoczniej weszliśmy na neutralny grunt, świadomość tego pomogła mi się nieco rozluźnić.
-Mam do ciebie prośbę...- zaczęłam niepewnie, spoglądając przy tym na niego badawczo, jednak brak jakiejkolwiek reakcji z jego strony uświadomił mi że mam kontynuować. -Za dwa tygodnie razem z Piotrem muszę wyjechać na kilka dni do Gdyni i w związku z tym mam do ciebie prośbę: mógłbyś przez ten czas zaopiekować się Maksem?- rzuciłam błagalnie
-W sensie że mam zająć się przez te kilka dni waszym zwierzątkiem?- momentalnie się rozpogodził- Nie ma sprawy, bardzo chętnie, jak duży jest? - kontynuował rozbawiony, jednak ja wyłączyłam się zaraz po "zwierzątko" kompletnie zbił mnie tym z tropu, przez co nie byłam w stanie nawet zaprzeczyć. Krótkie "co?" to było jedyne co udało mi się z siebie wydusić.
-No Maks wasz pies/ kot/ królik/ papuga czy jeszcze coś innego. Pytałem jaki jest duży.- odpowiedział Olszewski spoglądając na mnie przy tym jak na idiotkę, która nie wie o czym się do niej mówi, ale to nie moja wina że wziął Maksa za nasze zwierzątko, po prostu mnie tym zaskoczył. Zmieszana przeczesałam dłonią włosy.
-Nasz pies/ kot/ królik/ papuga czy jeszcze coś innego ma 19 lat i jest bratem Piotra- odparłam gdy tylko doszłam do siebie. Musiałam wyprowadzić go z błędu. Jednak on po moich słowach zamiast cokolwiek powiedzieć zrobił jeszcze większe oczy i gapił się na mnie jakbym przyleciała z kosmosu, nie miałam pojęcia o co tym razem mu chodzi. Dopiero po chwili się odezwał
-Ooook... -specjalnie przeciągnął to słowo, nadal patrząc na mnie jak na kosmitę- Słyszałem, że często traktuje się pupili jak członków rodziny, no ale bez przesady... - rzucił z wyraźnym oburzeniem, a ja na jego słowa momentalnie wybuchłam donośnym śmiechem. Jego tok myślenia po prostu zwalił mnie z nóg. Minęło trochę czasu nim się opanowałam.
-Maks jest człowiekiem i PRAWDZIWYM bratem Piotra- powiedziałam wciąż jeszcze usiłując stłumić śmiech, jednak starałam się być poważna. Kuba po mojej wypowiedzi był już kompletnie zbity z tropu.
-On ma 19 lat? - wybełkotał dopiero po dłuższej chwili zastanowienia. Widocznie potrzebował nieco czasu aby ułożyć to sobie w głowie, ale jeszcze nie do końca łapał sens mojej wypowiedzi. W odpowiedzi jedynie przytaknęłam, więc mężczyzna postanowił kontynuować - Więc skoro jest pełnoletni to po co wam do niego "niania" ?- dopytywał dalej, chyba jeszcze nie wszystko ułożyło mu się w jedną, logiczną i spujną całość, dlatego też postanowiłam mu nieco pomóc.
-Owszem jest dorosły, ale cholernie nieodpowiedzialny, od zbyt wielkiej swobody robi głupie rzeczy i pakuje się w naprawdę niemałe kłopoty, dlatego boimy się go zostawić na tydzień bez opieki... stąd też moja prośba.- wyjaśniłam na jednym wdechu. Olszewski zmarszczył brwi, wyglądał jakby intensywnie nad tym myślał i rozważał wszystkie "za" i "przeciw". W końcu po 10 minutach milczenia się odezwał. Najwidoczniej podjęcie decyzji nie było aż takie proste jak się wydawało.
-Zgoda, ale... - zawahał się na moment, najwidoczniej myśląc nad właściwym doborem słów
-Ale...- chwyciłam go za słówko, jednocześnie go tym ponaglając.
-Ale, nie za darmo...- odparł tajemniczo, uśmiechając się przy tym cwaniacko, przez co zaczęłam obawiać się jego odpowiedzi.
- To znaczy?- dopytywałam, coraz bardziej zaniepokojona. Po moich słowach Kuba nachylił się w moją stronę, następnie przybliżając swoje usta do mojego ucha powiedział konspiracyjnym szeptem.
- Pomożesz mi spławić tą twoją byłą sąsiadkę spod 5- momentalnie oboje wybuchliśmy śmiechem. - Mówię serio, co chwile do mnie przychodzi, myślę że chyba się we mnie zakochała, w sumie to się jej nie dziwie, też się sobie podobam, ale zaczynam się już jej bać... - dodał gdy nieco się opanowaliśmy.
-Coś wymyślę... - zachichotałam w odpowiedzi - Umowa stoi ?- dodałam, wyciągając jednocześnie w jego stronę dłoń.
-Stoi, wspólniku. - odparł ściskając moja rękę.
-W takim razie podrzucę ci go pod koniec przyszłego tygodnia a wtedy razem obmyślimy jakiś plan.- zapewniłam.
Później gadaliśmy jeszcze dłuższą chwilę na tematy, które akurat wpadały nam do głowy, poruszyliśmy także kwestię pracy i mojego ewentualnego powrotu do zawodu w najbliższych dniach/ tygodniach. To właśnie wtedy uświadomiłam sobie, że stęskniłam się już nieco za szpitalem i chcę już wrócić do pracy. Nie mam zamiaru przesiedzieć całej ciąży w domu bo chyba zwariuję. Potrzebuję kontaktów z ludźmi, a nie ciągłego siedzenia przed telewizorem. Obiecałam sobie, że jak tylko Piotr wróci z dyżuru porozmawiam z nim na ten temat.
~*~*~*~
Ok.18 wróciłam do domu, od razu zaczęłam przygotowywać kolację. Piotr wrócił niewiele później. Zjedliśmy posiłek a następnie rozsiedliśmy się w salonie przed telewizorem. Właśnie miałam poruszyć temat mojego powrotu do pracy kiedy usłyszałam zgrzyt klucza w zamku i po chwili do mieszkania wszedł Maks-Wróciłem- krzyknął w progu, jednocześnie wrzucając swoje klucze do koszyczka stojącego na niewielkiej szafce przy drzwiach. Spojrzeliśmy na zegarek. Było kilka minut po 20, mówił że nie trzeba go odbierać i że wróci autobusem, więc powinien być dopiero po 21, dlatego też zdziwił mnie fakt że zjawił się ponad godzinę wcześniej. Piotr chyba podłapał mój tok myślenia, ponieważ od razu włączył się do rozmowy.
-Ola cię przywiozła? - zapytał zaciekawiony. Maks na jego słowa nieco się skrzywił, ściągnął kurtkę i ruszając do swojego pokoju odparł.
-Nie, wróciłem motorem- rzucił na odczepne.
-Czekaj !! Jakim motorem !? - zawołał za nim zdezorientowany i zaskoczony Piotr. Mnie jego odpowiedź również zdziwiła, przecież on nie miał żadnego motoru, przynajmniej ja tego nie wiedziałam, a sądząc po minie mojego ukochanego on też pewnie nie był tego świadomy. Po jego słowach Maks zatrzymał się w pół kroku, stając jednocześnie w drzwiach pomieszczenia, odwrócił się do nas przodem a następnie wypuszczając powietrze z płuc rzucił.
-Swoim.- zaraz po tym usłyszeliśmy trzask zamykanych drzwi, a chłopak zniknął w swoim pokoju. Jedyne co teraz chodziło mi po głowie, to skąd wziął ten przeklęty motor i czy przypadkiem znów się w coś nie wpakował.
Mam nadzieję ze jest w miarę spójne, bo pisane na raty.
Nie sądzicie ze trochę tu za spokojnie i wieje nudą?
Może czas trochę namieszać?
Przyszykujcie się na kilka wstrząsów bo zamierzam za niedługo odpalić 3 ogromne bomby po których troszeczkę się tu posypie...czytajcie uważnie, może wtedy uda wam się domyślić o co może chodzić...
Podpowiedź: Kłopoty niejedno mają imię...
Może czas trochę namieszać?
Przyszykujcie się na kilka wstrząsów bo zamierzam za niedługo odpalić 3 ogromne bomby po których troszeczkę się tu posypie...czytajcie uważnie, może wtedy uda wam się domyślić o co może chodzić...
Podpowiedź: Kłopoty niejedno mają imię...
Super Kiedy next
OdpowiedzUsuńJak się postaracie to jeszcze w tym tygodniu ;)
Usuńsuper chociaż za krótkie , ciekawa jestem reakcji Piotra na to że Hana chce wrócić do pracy idąc jego tokiem zachowania już widzę jego wściekłość i niezłą awanturkę w końcu oboje są uparci
OdpowiedzUsuńSuper!! Ale mam nadzieje, ze nie będzie jakieś tragedii? :/
OdpowiedzUsuńBędzie i to niejedna, lecz kilka, pod różnymi postaciami, każda w pewnym stopniu większa od poprzedniej, mogę powiedzieć tylko tyle że wszystko spadnie na nich nagle, jedno po drugim i mogą tego nie przetrwać, ale co się dokładnie stanie dowiecie się już wkrótce, czytając bloga ;)
UsuńHej, hej!
OdpowiedzUsuńBardzo się cieszę, że znalazłaś czas na pisanie. Rozdział jest interesujący. Zastanawia mnie zachowanie Kuby. Czyżby, kiedy Hana będzie pomagała "likwidować" zauroczoną sąsiadkę, Piotr był zazdrosny, bo Kuba źle zrozumie intencje pomagającej kobiety? Maks - interesujący chłopak, pomimo tego, że, jak dobrze pamiętam, u Ciebie jest Peeta Mellark z Igrzysk Śmierci. Coraz bardziej go lubię. Jestem ciekawa co on jeszcze wymyśli. Mam przeczucie, że się powoli zmienia. I ten motor będzie jego własnością zdobytą w sposób legalny. Chyba za bardzo wierzę w ludzi i ludziom.
Pozdrawiam... .
PS. Czy ty w tym roku pisałaś maturę? Z racji tego, że Ty coś tam zdawałaś - pogubiłam się.
@Gośka Pomarańcza: Tak zdawałam rok wcześniej niż powinnam . Najpierw zaliczyłam zaległe testy gimnazjalne (8 egzaminów )gdyż moje polskie okazały się tutaj nieważne, a zaraz po nich A-level czyli angielską maturę. Na chwilę obecną mam już wszystko pozdawane i spokój do końca sierpnia
OdpowiedzUsuńGratuluję a teraz jakie plany?
UsuńNa chwilę obecną ?
UsuńBrak, wciąż jestem niezdecydowana.
Mam zamiar edukować się dalej, to wiem na pewno, ale jeszcze nie wiem gdzie i w jakim kierunku, wszystko potoczyło się o wiele szybciej niż sądziłam, skończyłam szkołę rok wcześniej, dlatego nie mam żadnych planów, nie byłam na to jeszcze gotowa. Na szczęście mam jeszcze trochę czasu na składanie papierów i snucie pomysłów na przyszłość.
Póki co mam prace i bloga, a co będzie później zobaczymy...
A od której części zaczną się tragedię ???
OdpowiedzUsuńJeszcze dokładnie nie wiem, ale myślę że gdzieś w okolicach 60 części
OdpowiedzUsuńAle.Nie stracą dziecka ??? Dodaj nexta dzis
OdpowiedzUsuń@Susan Rejment: Może tak może nie... zastanowię się nad tym ;)
OdpowiedzUsuńNawet nie próbuj musi im się układać przecież tak na nie czekają
UsuńZobaczymy ...
UsuńCo z nextem?
OdpowiedzUsuńOpo swietne jak zawsze <3 tylko nie namieszaj za bardzo ;) a co do tel, to moi rodzice powiedzieli, ze mam nowy i wgl. Sorry ze dopiero teraz, ale nie mialam neta ostatnio :((/ Aleks
OdpowiedzUsuńSpoko, nic się nie stało.
UsuńCo do telefonu, to po powrocie do Londynu okazało się że rodzice go ubezpieczyli, więc właśnie jest w serwisie.
A jeśli chodzi o opo to trochę (bardzo) namieszam i będzie się działo. Mogę zdradzić że będą nieoczekiwane zwroty akcji. Ktoś zniknie, ktoś wróci, pojawią się nowe uczucia (nie powiem o kogo chodzi) awantury, tragedie, rozstania, wyjazdy, powroty, niebezpieczne wydarzenia... To wszystko juz wkrótce.
next
OdpowiedzUsuń